Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-01-2019, 23:10   #122
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Żenia...

Fiat jechał do południa. Wybierała drogi lokalne. Kradziony samochód prowadzony przez międzynarodową terrorystkę z bezgłowym ciałem zawiniętym w prześcieradło na tylnym siedzeniu mógł okazać się ciekawym znaleziskiem dla kogoś monitorującego autostrady. Gdzieś w głowie coś przypominało dziewczynie, że ma pecha do monitoringu.

Niestety paliwo kończyło się równie szybko co przy wyborze dróg szybkiego ruchu. Żenia nie miała pieniędzy. Nie chciała też rejestrować swojej twarzy na kamerze stacji benzynowej. Zjechała na pobocze i zatrzymała auto. Wysiadła i otworzyła maskę. Pochyliła się w bluzie od Złotego wystawiając w stronę drogi pośladki okryte podartymi jeansami.

Następny samochód, który tamtędy przejeżdżał zatrzymał się niemal natychmiast. Z BMW wysiadł mężczyzna o fryzurze podobnej do Michała. Na dresowej bluzie zwisał łańcuch, który mógł uchodzić za złoty. Podszedł do dziewczyny z szelmowskim uśmiechem żując gumę w lekko otwartych ustach. Niewinna mina dziewczyny zachęciła go, żeby okiem specjalisty zajrzał pod maskę.

Dalej poszło szybko. Uderzenie w potylicę otwartą dłonia, uderzenie czołem o pokrywę silnika i trzaśniecie maską o głowę. Nieprzytomnego dresiarza usadziła w Fiacie. Zwłoki Grzesia przeniosła do BMW. Sprawdziła kieszenie dresiarza. Zabrała dokumenty, portfel, zegarek. Łańcuch z tombaku mu zostawiła. Ruszyła dalej zostawiając dresiarza z lekko uchylonymi drzwiami. Nawet gdy auto wzbudzi podejrzenia, to mało kto chce podchodzić i pytać czy nie pomóc do łysego faceta w dresie. Kupiła sobie kilka godzin.

Dalszej drogi nie rejestrowała. Poszło jakoś tak szybko…

W Tucholi wjechała w las. Złapała Grzegorza i przerzuciła go sobie przez plecy. Uchwyt był typowo wojskowy. Od ostatniego snu miała pewne przypuszczenia skąd może znać takie sposoby przenoszenia towarzyszy. Bez wspomnień była niebezpieczna. Dla siebie i dla swoich przyjaciół. Mogła ich narazić. Mogli zginąć. Jak Grześ… jej Grześ… gdy już myślała, że jednak przeżył, to poprosił ją, żeby odebrała mu życie.

Wielki czarny wilk szybko wykopał dół pod niewielką sosną. Nie była pewna, czy to ta sama. Dla niej była ta sama. Mała sosenka. Złożyła zwłoki w głębokim dole. Gdy go zasypywała była już późna noc. Długo wyła do księżyca, aż w końcu zwinęła się w kłębek i zasnęła.

Czarny.

Portal Smoka wyrzucił ich kilkanaście kilometrów od Poznania. Godzinę zajęło im dotarcie do Caernu. Było to wynikiem nadzwyczaj dobrym, gdyż po przejściu portalu nie mogli już korzystać z pomocy oswojonych dinozaurów. Zamiast tego Dzikie Serce sterroryzowała kilku ludzi w pobliskiej wiosce i zdobyli dwa samochody.

I wtedy właśnie Rychu oświadczył, że oni nie mogą jechać z nim do Caernu. Wyjaśnił działanie fetyszów od Smoka. Antkowi oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Właśnie dowiedział się, że mogą dokładnie zlokalizować Żenię. Żenię i Tancerzów Czarnej Spirali.

Zapakował do samochodu trzech nagich i rannych towarzyszy i ruszył z piskiem opon do Caernu.

Harad

Słowak powitał Czarnego w Caernie. Ze wszelkimi honorami. Oto wracał wielki zwycięzca. Ubrany w garnitur mieśniak zaczął opowiadać o swoich planach na rozbudowę septu i odbicie Słowacji z rąk osłabionego Pentexu. Czarny uciął mu i ruszył rozmawiać z Miszą.

Szaman był dużo mniej podekscytowany. I ucieszył się na widok Czarnego szczerze. W kilku prostych zdaniach opowiedział o dokonaniach dziewczyny. Dziewczyny o której Harad nie wspomniał. Czarny spoglądał od czasu do czasu w stronę Słowaka. Potem poszedł rozmawiać ze Szramą. Była zaskoczona, że istoty o jakich Czarny wyrażał się per Łatołaki przetrwały wyprawę do piekła. Co więcej wróciły zapewniając ochroną jego wataże. Pokiwała głową z uznaniem.
- Dobrze się czasem mylić - powiedziała z uśmiechem spod rozpuszczonych brązowych włosów.

Czarny miał już pewien plan. Wrócił do Harada i Dalemira.
Szaman miał zajać się rannymi. Harad miał zaś zrobić to, co szło mu najlepiej. Czarny potrzebował go do walki.

Dzikie Serce i Rysiek.

Dochodziła północ gdy Dzikie Serce poczuła to.
- Jest. Przeszli.
Rysiek kiwnął głową i wyjął telefon komórkowy. Musiał poinformować Czarnego. Dzięki odrobinie magii fetyszów Smoka i odrobinie technologii w formie telefonu komórkowego Czarny chwilę przed północą już wiedział, że Żenia Bondar wróciła z piekła i wylądowała w Bieszczadach. Szaman też autorytatywnie przejął władzę nad Ryszardem i Kamilą. Poinstruował ich dokąd mają jechać.

Fedir.


Duchy pozostały czujne. Fedir prawie nie spał tej nocy. Dziewczyna zwiastowała kłopoty. Fakt, że nosiła jej broń bardziej niepokoił niż dodawał jakąkolwiek otuchę. Nowa Zhyzhak była zagrożeniem.

Gdy poczuł, że zabiła ich Trupka wypuścił pierwsze Zmory. A później zaczął przygotowywać się do obrony. Wiedział, że za nią przyjdą.

Nowa recepcjonistka nie odnotowała nieobecności kolegi. Cóż, duchy w tym pomogły. A potem nastał wschód słońca. Zaraz po nim przybyli. I wtedy Fedir wypuścił na nich wszystko co miał.

Bitwa.

Słońce było w zenicie. Delirium wygnało z hotelu wszystkich ludzi. Starcie szamanów przypominało apokalipsę. Ziemia się rozstąpiła. Potwory rzucały się sobie do gardeł. Harad ścinał głowy różnym wężopodobnym stworom. Szrama i Dzikie Serce przegryzały karki stworom bliźniaczo podobnym do tych, jakie sprowadził Samson na cmentarz.

Ale po stronie Gajan był Misza. A on z wprawą czarownika rozpraszał kolejne ataki Fedira. Szaman padł martwy u stóp Czarnego niemal w samo południe. Bitwa trwała kilka godzin i wszyscy byli po niej wyczerpani. Mięśnie Harada drżały. I choć normalnie Pieśń Udręki pewnie nie miałby szans ze Słowakiem, to tym razem walka była bardzo wyrównana.

Harad otrzymał cięcie po wierzchu dłoni i nie był już w stanie walczyć Klaivem. Pieśń Udręki uśmiechnął się i wzniósł swoją broń do ostatecznego ciosu. I wtedy Michaił w formie gigantycznego niedźwiedzia przygniótł go do ziemi ogromną łapą.

Czarny zabrał jego Baneklaive. Obejrzał go powoli.
- Przykro mi, że tak to się kończy Skowycie Duchów - powiedział oglądając ostrze.
- Eh, Antek. Pocałuj mnie w dupę!
Szpon Cienia nie wahał się. Nie wykonał bynajmniej prośby Pieśni Udręki. Ściął mu głowę.

Coś się skończyło. Machnął brodą przywołując Tancerzy Skór i ruszył w stronę Ostatniej walki tego dnia.

Złoty.

Siedział w hotelowym barze i popijał drinka. W czasie gdy na hotelowym parkingu płonęły samochody i ginęły Zmory. Po prawej Czarnego szedł Ryszard Harwaziński z swoim klaivem. Po lewej szła Dzikie Serce w formie wielkiego, łaciatego Hipso. Gdy weszli do baru byli co najmniej zdziwieni.
Ostrze Złotego było wbite w podłogę jakieś trzy metry od niego. Czarny trzymał w dłoni miecz Pieśni Udręki i mierzył wzrokiem mężczyznę.

- Poddaje się - powiedział siwowłosy podnosząc brodę i odsłaniając szyję.
- Tam jest moja broń. Zdrowie zwycięzców - uniósł szklankę w stronę przybyłych, po czym opróżnił ja jednym haustem.

Antek postapił kilka kroków mijając wbite w ziemię ostrze.
- Dlaczego? - spytał podejrzliwie.
Złoty skrzywił nieco usta i westchnął.
- Ona nie byłaby szczęśliwa, gdybym was pozabijał - odpowiedział szczerze.
Harwaziński zaśmiał się i już chciał wtrącić coś o przewadze liczebnej, ale uniesiona dłoń Czarnego uspokoiła go.
- W takim razie pójdziesz z nami jako jeniec - powiedział szaman.
Złoty skinął głową.

Żenia.

W Borach Tucholskich padało. Ale ona tego nie czuła. Tak samo jak nie czuła głodu, który jej doskwierał. Leżała obojętna na wszystko. Jej świat się skończył. Nic nie miało sensu. Żadne zwycięstwo. Postawili caern, ale zginęło kilkaset ludzi. Zniszczyli Pentex, ale cała wataha trafiła do piekła. Pokonała Haighta, ale zginęła Zapalniczka. Wyrwała Czarnego z Malfeasu, ale Grześ poprosił ją, żeby ścięła mu głowę. Zawsze było jakieś pieprzone “ale”...

Nie… deszcz nie był żadnym problemem. No może poza tym, że nie usłyszała gdy do niej podchodził. I nie poczuła. Btk'uthoklnto też milczała. Wycofała się, żeby Żenia mogła ochłonąć? Cóż, miała swoje kaprysy.

Czarny był ubrany w swój płaszcz, czarne spodnie i sportową marynarkę. Złapał wilczycę i nie zważając na jej ubłocone ciało uniósł na rękach jak śpiące dziecko. Przycisnął ją do siebie i ruszył przed siebie.
- Nadszedł czas, żeby wreszcie się ktoś tobą zaopiekował - powiedział cicho do ucha wychudzonej wilczycy.


Koniec





Córka Ognistej Wrony powróci...
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline