Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2019, 09:32   #103
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
I tak nieulękły heros stanął przed ogni ścianą słysząc dzieci płacz. Bez cienia wahania rzucił się dziatkom na ratunek pogardę dla śmierci okazując...
Ta, jasne.
Ogień i dym wypalały oczy i płuca. Piekielny żar parzył skórę. W każdej chwili mogła zawalić się płonąca ściana, prosto na głowę któregoś z pogorzelców. A było ich...tych pogorzelców, znaczy...troje. Dwoje przerażonych płaczących dzieci i jeden zdeterminowany bard, który właśnie odkrywał, że bycie bohaterem lepiej wygląda w balladzie niż w życiu. Albowiem życie nie poddaje się krytyce i bohater w każdej chwili polec może bolesną śmiercią w ogniu.
- Maaaamaaa!
To zapłakany chłopczyk wzywał rodzicielkę. Dalej, Glais, skoro już tu jesteś i nie możesz uciekać, zostań bohaterem i okryj się nieśmiertelną sławą.
- Spokojnie! Chodźcie tutaj! - chłopiec po chwili wahania posłuchał barda. Z dziewczynka było gorzej. Stała w rogu pokoju z mocno zaciśniętymi powiekami kurczowo trzymając się słupa podtrzymującego sufit i za nic nie chciała puścić ani posłuchać wołającego mężczyzny.
Glaiscav doskoczył do niej.
- Puść słup! - zachrypiał bard przepalonym gardłem - Puść! Puść!!!
Wrzask zrobił swoje, mała puściła słup i przytulił się do barda, który co prędzej poprowadził ją do okna. W dwa kroki na jego kark spadła płonąca szczapa. Bard wzdrygnął się i zaciskając zęby starał się zignorować ból. Pomogła mu w tym świadomość, że lada chwila może zawalić się sufit...
Dzieci patrzyły na niego z przerażeniem i ufnością. Klnąc pod nosem muzyk sięgnął do torby wyciągając zwój mocnej liny. Co prędzej zamotał węzeł na ramieniu dziewczynki i chrypiąc pocieszająco postawił ją na gzymsie, a następnie ostrożnie opuścił na bezpieczny bruk przed domem.
- Linę odwiążcie! Linę - charczał ratownik.
Chwilę później chłopiec podzielił los swej siostry. Oboje co prędzej odciągnęła matka.
Nie czekając, aż lina zostanie ponownie odmotana Glaiscav wydostał się na gzyms, zawisł na rękach i modląc się ze wszystkich sił puścił gzyms spadając na bruk.
Wstrząs przy uderzeniu stopami o ziemię.
Bezpieczny.
Ktoś podbiegł, poklepał barda po plecach...
- Wstawaj! No już! Byle dalej od ognia...!
...Glais posłuchał.
- Cholera - mamrotał - I po co mi to? Przecież z tego nie będzie nawet ballady. Cholera...
 

Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 26-01-2019 o 09:34.
Jaśmin jest offline