Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2019, 13:25   #19
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Kapitan z pomrukiem przypominający szkwał natarł ponownie na zombi.
Czasem i najlepszemu miotaczowi zdarza się spudłować. Dario trzymał się z tyłu i cisnął kolejny kamień i miał zamiar ciskać tak do czasu gdy znajdą się w łodzi.
Kapitan wyskoczył do przodu i uderzył, szabla z świstem przecięła powietrze uderzając w głowę zombie zatrzymała się na wysokości żuchwy. Potężnym kopnięciem kapitan zrzucił z ostrza stwora.

W tym czasie dno szalupy zaszurało o brzeg
- Kapitanie, jest łódź. Wycofujemy się - zawołał Zarraan chowając miecze, doskoczył do Ferusa i zaczął go taszczyć do łodzi.
- Wycofujemy się
Dario podniósł z ziemi jeszcze kamień i wskoczył do łodzi, miał dwa którymi mógł ostudzić zapędy martwiaków.
- Uciekajmy, nic tu po nas, kurwa! - zgodził -się -kapitan, sam wycofując się w stronę szalupy.

W tym momencie do kapitana dobiegły pierwsze zombii. Pierwszy zamachnął się szczerząc na wpół szczerbatą gębę śmierdzącą zgnilizną. Kapitan uskoczył. Jednak wpadł na uderzenie drugiego. Potężny cios wytrącił Kapitana z równowagi. Kurta wytrzymała i połamane pożółkłe pazury nie sięgnęły ciałą, mimo to trafił w czół miejsce i ból paraliżował całe lewe ramię Kapitana. Kapitan dostrzegł kolejną nadciągającą dwójkę.

Wszyscy wskakiwali do szalupy. Bosman wrzucił Ferusa do szalupy i obejrzał się za siebie dostrzegł kapitana, którego obskakiwały umarlaki, a kolejne zbiegały już z góry. To był prawdziwie odważny człowiek, poświęcił się by mogli odpłynąć. W szalupie byli już wszyscy oprócz bosmana i Caledorna, którzy szykowali się by odepchnąć szalupę i kapitana samotnie powstrzymującego nawałę wroga.

Zombi obskoczyli kapitana niemal z każdej strony. Padał cios za ciosem. Kapitan poczuł jak jak coś rozszarpało mu lewą dłoń, a ciepła krew zaczęła plamić rękaw kurty.

Z łodzi wyglądało to przerażająco. Wszyscy spojrzeli w stronę nawigatora. Nie wiedzieli, czy mieli rzucać się na pomoc kapitanowi, czy potraktować jego ofiarę jako poświęcenie godne bohatera…
- Na wszystkie demony piekieł - zawołał bosman - wysadź ich w cholerę, a my z Calderomem idziemy po kapitana.
Wyskoczył z łodzi zdobywając ostrzy.
Dario przyjrzał się dokładnie sytuacji, w końcu był nawigatorem. Znał zasady kątów wiatrów i inne potrzebne w nawigowaniu i prowadzeniu statków. Przeanalizował sytuację i cisnął ostatnią esencją wybuchu, tak by zadał jak najwięcej obrażeń nieumarłych a najmniej swoim.
Caledorn i Bosman rzucili się w kierunku kapitana dobywając broni. Nawigator rzucił z całych sił ostatnią miksturką. Przerzucił dość mocno, mimo to wybuch sięgnął dwóch ostatnich zombi. Kapitan poczuł tylko jak przypalają mu się końcówki brody.

Zarran stanął u boku kapitana siekając swoimi mieczami.
- Leżeć w ziemi jak bogowie przekazali skurwysyny - zawołał. - A nie uczciwym piratom zarobku odmawiacie.
Bosman dopadł do kapitana pierwszym ciosem ciął stojącego po lewej stronie. Potężne uderzenie odrzuciło w tył niemal rozpłatego na pół stwora. Czarnoskóry gladiator wykorzystując impet uderzenia obrócił się w piruecie i ciął na odlew stojącego po prawej stronie. Głowa zombi oddzieliła się od ciała, które runęło u nóg barbarzyńcy. Wyszczerzonego w grymasie tryumfu.
Kapitan skinął głową w geście uznania.
- Wynośmy się stąd czym prędzej - rzekł.

Mówiąc to uchylił się przed ciosem i zanurkował do tyłu uciekając. Caledorn minął się z nim i ciął przeciwnika obalając go na ziemię. Przycisnął butem i wydarł swój topór. Następny zombi biegł już w ich kierunku. Płonący zombii zachwiał się i upadł. Jeszcze się ruszał, choć płonął niczym żagiew skwiercząc i rozpościerając przerażający smród.

***

Rzucili się wszyscy do ucieczki korzystając z okazji. Biegł za nim pojedynczy osobnik. Jednak przypilony potężnym strzałem on również odpuścił.
Odbili od brzegu w pośpiechu. Gonieni porykiwaniem Zombi wybiegających u szczytu wejścia do jaskini. dobijali do brzegu Wiedźmy. Wiosła już się wynurzały z burt a łódź szykowała się do zwrotu. Wrona stała u steru. Na pokładzie znajdowały się wszystkie chore jeszcze przed chwilą kobiety. Wszystkie zajęte obowiązkami, wszystkie oprócz Marice, która rzuciła się nawigatorowi na szyję wpijając się w niego ustami, jak w ostatnie źródło życia na ziemi…

***

Po walce i powitaniach przyszedł czas na oszacowanie skarbu.
Wór złota oraz kufer zawierający klejnoty to równowartość 17 000 syrantyjskich księżyców.
Oprócz klejnotów w kufrze znajdowało się oko słonia. Wielki ametyst oprawiony w srebro. Symbol władzy gildii złodziejskiej w Hillias… A skoro oko jest tutaj, to kto i na jakiej podstawie miał prawo wydać wyrok na kapitana, skoro ma on w ręce teraz władzę nad złodziejami…

Dario długo ślęczał nad mapami. Było ich trzy. Były oznaczane w dziwny sposób. Nie potrafił ich odczytać. Dopiero po dłuższym czasie udało mu się jedną z nich dopasować. Boczna odnoga paluchów. W czerwone kółko ujęto jedną z wysp. Nad tą mapą nawigator spędził dłuższą chwilę. Wreszcie go olśniło. To mapa prowadząca do kolejnego skarbca Karchedona.

Dario przedstawił opcje załodze. Mogli udać się po towary z rozbitego okrętu, potem do portu by je spieniężyć, lub od razu ruszyć w wyścig po skarb Karchedona, gdyż wiedział, iż przeklęty demoniczny mnich może też jego pożądać lub jakiejś jego części. Przedstawił załodze, iż Wiedźma może się poruszać dwukrotnie szybciej niż normalnie przez niemal cały czas, bo będzie ciągle uzupełniał zużyte mikstury. Istniała opcja zawinięcia do portu w celu uzupełnienia zapasów, lecz tylko na kilka godzin. Sam najchętniej ruszył by w pościg, a zwinął do portu tylko jeśli droga prowadziła bardzo blisko jakiegoś, zapasy jedzenia i wody zawsze można uzupełnić na bezludnych wyspach lub niewielkich wioskach rybackich.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 27-01-2019 o 13:27.
Cedryk jest offline