Wątek: [VtDA] Burza
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2019, 17:10   #16
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- Muszę sprawdzić co w porcie. - powiedział do wszystkich zgromadzonych. Nim jednak to zrobił podał Annie rękę powoli podniósł ją na jej drżących nogach i usadowił na jednym z krzeseł. Następnie sam zajął inne i podążył umysłem do portu. Gdy tylko zbliżył się do murów miejskich zobaczył złoto-czerwoną łunę wiszącą nad portem. Już na ten widok jego wewnętrzna bestia poruszyła się, chcąc przejać kontrolę i uciec… uciec jak najdalej. To co ujrzał przekroczywszy linię fortyfikacji przypominało piekło.



Widział ludzi biegających po nabrzeżu jednych niosących puste wiadra i towary, drugich niosących wodę i starających się ratować łodzie. Płonęła część, w której stało Widmo i tak jak się obawiał płonął i jego okręt. Na szczęście wyglądało, że to nie jego podpalono, bo załodze jakoś udawało się gasić żagle, które musiały zająć się od innego statku. Żeglarze polewali burty statku wodą by go zabezpieczyć i rozpoczynali manewr wyprowadzenia Widma z portu.

Jego załoga była dobrze wyszkolona więc liczył, że sobie poradzą. Czerdog zresztą nie miał innego wyjścia. Nie mógł być wszędzie i działać za każdego. Liczył na swoich marynarzy. Spojrzał z troski czy jego siostra oraz Wilk są bezpieczni pod pokładem. W zaistniałych okolicznościach spodziewał się ich zastać w metalowych trumnach. Gdzie byliby bezpieczni zarówno przed ogniem jak i przed szałem z nim związanym. Następnie chciał sprawdzić wynik starcia między braćmi. Czerdog miał spore problemy z zanurzeniem się do statku otoczonego płomieniami. Na szczęście w ich ukrytej kajucie było spokojnie. Zbyt spokojnie bo w metalowych trumnach nie zastał ani siostry ani gangrela. Przeskoczył zatem do każdego z nich z osobna. By upewnić się, że są bezpieczni. Gdy znalazł Tomiłę zorientował się, że nie wszystko jest w porządku. Wampirzyca biegła ulicami Gdańska wyraźnie za czymś goniąc. Wilka znalazł kilka przecznic dalej, posilającego się brutalnie na jakimś krzyżaku. Gangrel musiał wpaść w szał w pobliżu ognia.

Rzucił szybko okiem na braci po czym zamierzał wrócić do swojego ciała. Udało mu się dostrzec pogoń. Stephen podążał ze swymi oddziałami za Jacobem. Starszy brat z jednej strony miał lżej zbrojnych i wilki, więc mógł poruszać się szybko, jednak wielu jego rycerzy było rannych. Ludzie Stephena byli w lepszej formie, ale ciężkie pancerze i bliskość wrogich wojsk, mocno spowalniały ich marsz.

Gdy powrócił do swego ciała zastała przyglądające się mu Annę i Daleborę. Książe musiał wyjść gdy był poza ciałem.
- Moja siostra goni za naszym Gangrelem. Wpadł w szał musimy tam szybko ruszać. Właśnie zjada Krzyżaka. Możesz dać nam jakieś wsparcie? Bo musimy ruszać. - spojrzał na Daleborę. Pomyślał też że chaos związany z pożarem będzie ich sprzymierzeńcem. Większość Krzyżaków będzie zajęta czymś innym, on zdobędzie czas żeby wyciągnąć wilka.
- Nasi ludzie ruszyli do portu. Mogę dać wam nieco krwi byście odzyskali siły po rytuale... - Dalebora wyraźnie się zmieszała. - Niestety ani ja, ani książe nie możemy opuścić kamienicy.
- Krew będzie mile widziana. Jak się czujesz Anno? - Czerdog spojrzał na ukochaną.
- Zaczekajcie chwilę. - Dalebora opuściła poddasze i po chwili usłyszeli jak mówi coś do kogoś na korytarzu.
- Dobrze… to było nieco męczące ale - Anna zmieszała się nieco. - Twoja krew bardzo pomogła.
- Cieszę się. - jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. - Będziesz bezpieczna przed ojcem. Choć mamy już nowe problemy.
- Tak słyszałam, mogę spróbować… - Wampirzyca nie skończyła bo do pokoju weszła Dalebora niosąc dwa kielichy wypełnione gęstym czerwonym płynem. Zapach vitae wypełnił poddasze.
- Proszę. - Podała naczynia Czerdogowi i Annie.
Czerdog powąchał naczynie jakby delektując się jego esencją. W rzeczywistości wyostrzył zmysł zapachu by upewnić się, że krew jest ludzka… nie wampirza. Nie spodziewał się podstępu ale lepiej być pewnym tego co się robi.
- Dziękujemy. - odpowiedział Czerdog i skinął głową. - Musimy się pośpieszyć by wspomóc moich sojuszników. Z pewnością jeszcze się spotkamy. - pocałował w dłoń wampirzycę i ruszyli do wyjścia. Czerdog już analizował bezpieczną drogę do Wilka.

Na szczęście zamieszanie w porcie ściągnęło do niego większość krzyżaków i nagle miasto okazało się bardzo łatwe do przejścia, nawet mimo zalegającego na ulicach śniegu. Bez trudu dotarli do ulicy Straganiarskiej i znaleźli Tomiłę czającą się z nożem przy jednym z zaułków. Widząc ich wampirzyca odetchnęła z wyraźną ulgą.
- Dopadł kolejnego. - Szepnęła i skinęła w kierunku ślepej uliczki, na której końcu widać było pochyloną postać Wilka posilającą się na jakimś parobku. Czerdog zalał Wilka obrazami. Spokojnej łąki w lesie i jego samego mówiącego:
-Opanuj swój gniew. - chwilę później spokojny strumyk i wibrujące słowa - Kontroluj bestie! - kolejny moment i pieśń barda na zamku ojca którą wszyscy uwielbiali a która niosła spokój i ukojenie. Jedna z wschodnich ballad. Czerdog czekał aż Wilk się opanuje.

Gangrel zamarł. Przez chwilę stał nieruchomo wpatrując się w pustą przestrzeń i przy okazji opuścił pochwycone ciało, które upadło na już zakrwawiony śnieg. Po chwili obejrzał się na wejście do alejki. Jego spojrzenie było normalne, ale… po twarzy, dłoniach spływała krew. Cały jego strój był obecnie czerwono brunatny.
- Panie… - Powiedział nadal nieco nieprzytomnym wzrokiem. Chwilę trwali w milczeniu patrząc na siebie.
- To co teraz? - Głos Tomiły przerwał niepokojącą ciszę.
- Trochę cię poniosło. - odezwał się do Wilka. - Daj mi chwilę do portu nie możemy wrócić. - odezwał się do Siostry. - Sprawdzę czy Książę ma jakąś wolną kryjówkę. Zobaczę też co u przyjaciółki.

Chwilę później zjawił się u Eli. Oczywiście jedynie umysłem. Przeszedł do konkretów.
- Witaj moja droga tu ponownie twój Aniołek. W porcie wybuchł pożar. W mieście roi się od Krzyżaków. Nie spodziewałem się, że przyjdzie mi oto poprosić ale chciałbym do Ciebie zawitać osobiście. Wraz z trójką podobnych mi przyjaciół potrzebujemy schronienia na jeden dzień. W zamian cóż mogę zaoferować ci krew. Taką jakiej potrzebujesz. Jestem podobny do twego męża ze swojego rodzaju. Nas natomiast łączy niechęć do Krzyżaków. - jednocześnie zaczął czytać jej myśli by być pewnym czy to co odpowie będzie prawdą.

Zastał Durade śpiącą jednak gdy tylko głos pojawił się w głowie kobiety ta wybudziła się i usiadła na łóżku odruchowo osłaniając koszulę nocną pierzyną. Przez chwilę zastanawiała się przecierając zaspaną twarz.
- Chcecie przybyć w trójkę? - Spytała niepewnie. Widział obawy w jej myślach, strach o majątek, o ewentualne odkrycie intruzów.
- Czwórkę. Nie jesteśmy jednak głodni i potrafimy być dyskretni. Jeden dzień. Zaspokoję twoją potrzebę krwi w zamian za pomoc. - Czerdog pomógł Eli ponadto wcześniej. Liczył na rewanż.
- Dobrze… ale wejdźcie tyłami… najlepiej daj mi znać wcześniej. Otworzę wam furtę. - Mruknęła niezbyt zadowolona z obrotu spraw.
- Dam znać gdy będziemy blisko. - chwilę później był już w swoim ciele. - Mam pewien pomysł, więc ruszajmy. Schronienie u miejscowej buntowniczki - ghula. Też nie lubi Krzyżaków. Nie mamy innych opcji więc bierzemy co mamy. - zdjął płaszcz z kapturem i wręczył go Wilkowi.
- Pomoże ci ukryć kłopotliwe zabrudzenia. - sam kilkoma cięciami ukrył ślady po kłach na parobku. Starał się upozorować zwykły mord kogoś kto widział za dużo. Rabunek nie wchodził w grę przy tej klasie społecznej ofiary.
Wilk otarł swoją twarz w śniegu i narzucił na plecy płaszcz.
- Dziękuję… - Głos Gangrela bardziej przypominał warczenie, ale Czerdog zrozumiał sens.
- Jest jeszcze jedno ciało… bliżej portu. - Tomiła z obawą zerknęła w tamtym kierunku obserwując łunę ponad murami oddzielającymi ich od rzeki.
- Idziemy lepiej nie zostawiać śladów. Zatrzemy je, będę obserwował okolicę na wszelki wypadek. Nie chcemy wpaść na jakiś patrol.

Na szczęście patroli było już niewiele. Za to gdy dotarli w pobliże pozostawionego przez Wilka ciała, okazało się, że zgromadziła się przy nim spora grupka gapiów. Głównie pijaczyny, które wyległy z szynków i niechcący natrafiły na to nietypowe znalezisko.
- Tu raczej wiele nie zdziałały już. - powiedział Czerdog patrząc na ilość świadków. - Idziemy do schronienia. Krzyżacy mają wielu wrogów. Miejmy nadzieje nie połączą tego z nami.
- Wilk mu rozerwał gardło i wypił do sucha… - Tomiła odpowiedziała mu szeptem. - Ktoś… na pewno uzna, że to robota wampira. - Wilk tylko warknął w odpowiedzi.
- Niekoniecznie natomiast, że nasza. Wśród miejscowych mają wielu wrogów. Sporo świadków, nie dostaniemy się do ciała. Chyba, że drogie Panie odciągną uwagę gapiów z pomocą Wilka. Ja zajmę się wtedy ciałem.
Tomiła i Anna spojrzały na siebie i po chwili wpatrywania się w swoje twarze przytaknęły i ruszyły w kierunku gapiów. Obie wampirzyce dotarły do zbieraniny i spojrzały na ciało. Po chwili Czerdog zobaczył jak jego ukochana omdlewa wprost w ramiona Tomiły. Siostra przemówiła hipnotyzującym głosem przyciągając uwagę większości gapiów. Zostało dwóch, którzy czasem zerkali na ciało.
Czerdog ruszył do ciała szybkim krokiem. Wilkowi powiedział krótkie
- Zasłoń mnie przed tamtymi dwoma. - Czerdog zamierzał kilkoma cięciami sztyletem zamaskować ślady które uczynił jego ochroniarz.
Gdy podszedł naprawdę okazało się, że Gangrel wysuszył krzyżaka na wiór. Na Czerdoga spoglądała zapadnięta mumia. Wilk w tym czasie zarzucił dwóm obserwatorom ręce na ramiona i zaczął dyskusję o omdlałej kobiecie. Tamci byli tym przede wszystkim przerażeniu gdyż strój wampira nadal nosił ślady krwi.

Była noc więc przerzucił sobie Krzyżaka przez plecy i czym prędzej się oddalił. Będzie musiał unikać jakichkolwiek ludzi na swojej drodze. Osłona nocy powinna to ułatwić. Jeśli nawet ktoś za nim krzyknie… bez dowodu nie ma zbrodni. Zaginiony Krzyżak jest lepszy od osuszonego. Pijackimi gadkami raczej nikt się nie przejmie. Na szczęście jego towarzysze bardzo dobrze poradzili sobie z odciąganiem uwagi i Czerdog znalazł się po chwili w jednej z ciemnych przecznic Gdańska. Obciążył ciało kamieniami i tym co znalazł. Czerdog musiał je utopić, żeby w końcu pozbyć się dowodów. Poruszanie się po Gdańsku z jego zdolnościami było niezwykle trudne. Bez nich jego zdaniem niemożliwe. Liczba patroli i sił krzyżackich była zatrważająca. Skupił się na dojściu do celu. Teren z daleka od pożaru wzdłuż rzeki powinien być idealny. Poczekał na swoich towarzyszy i ruszyli dalej. Wszyscy czujni. Nie brakowało wiele. Pozbyć się ciała i wrócić do Eli.

Jego towarzysze dołączyli do niego nad rzeką. Anna i Tomiła zadbały o to by przy pomocy Wilka udało się Czerdogowi wrzucić ciało do Motławy. Upewniając się, że ciało krzyżaka pójdzie na dno obserwowali jak płomienie w porcie zaczynają przygasać, a Widmo odpływa na bezpieczną odległość.
Teraz czekała ich tylko przeprawa do kamienicy należącej do Eli Durade. Trudna o tyle, że gdy w porcie pożar zaczynał się uspokajać, kolejne oddziały krzyżackie oddalały się szukając przyczyny całego zajścia. Do tego zbliżał się świt odbijając się na wampirach nieprzyjemnym zmęczeniem.

Na szczęście dzięki talentom Czerdoga i Anny udało się im bezpiecznie dotrzeć na tyły siedziby dawnej ghulicy.
Czerdogowi nie brakowało wrażeń. Brakowało natomiast schronienia. Zgłoszenie się do ghulicy było ryzykowne. Nie uważał jednak, by mieli wybór. Takie posunięcie w przypadku zostania w Gdańsku na stałe miało też swoją zaletę. Elia gdyby zgodziła się zostać ich ghulem, wszak sama potrzebowała krwii byłaby ich pierwszym sojusznikiem zakorzenionym na nowej ziemi. Sojusznikiem problematycznym bowiem była buntownikiem, jednak niezbędnym by móc zacząć choć trochę funkcjonować w mieście inaczej niż po omacku.

- Już jesteśmy pod tylnią furtą. - rozbrzmiał w głowie ghulicy przekaz od Czerdoga. Był ciekaw tej odważnej kobiety.
- Dobrze. - Głos Elii wydawał się być zaspany. - Czekajcie.
Na szczęście Czerdog sprawdził wcześniej czy nikt nie kręci się po okolicy, więc stojąc na tyłach kamienic w ciemnościach wydawali się być bezpieczni. Minęła dłuższa chwila i furta uchyliła się. Stanęła w nich dojżała kobieta, której ubiór wskazywał na to, że to ona jest panią tego domu. Przyglądała się im podejrzliwie.
- Czerdog - skinął jej głową. - To ze mną pani rozmawiałaś. Pozostali to ludzie których traktuje jak rodzinę. - wyjaśnił ich obecność.
- Dziękuję za gościnę pożar pokrzyżował nam plany niestety.
- Elia Durade. - wyglądało na to, że kobieta czekała aż Czerdog coś powie by spróbować rozpoznać jego głos. Rozejrzała się po uliczce i wpuściła grupkę na dziedziniec swojej kamienicy. - Pożar w porcie?
- Wiele nie wiemy. - odpowiedział na głos. - Poza tym, że odciął nas od schronienia. - powiedział już w jej głowie. Po czym kontynuował rozmowę tę drogą. Powęszę przed snem. Zawsze znajduje odpowiedzi. Dziękuję jeszcze raz za pomoc.
- Wchodźcie. Odesłałam służbę i będę wdzięczna jeśli nie będziecie… - Zawahała się zerkając na swoich gości. Czerdog czuł, że kobieta nie chce by posilali się na jej ludziach, wahała się jednak bo nauczono ją by nie odmawiać nieśmiertelnym takich darów. Durade wprowadziła ich po cichu na piętro do pomieszczenia, które musiało być jej sypialnią. Przeszli przez nie do niewielkiego pokoju pozbawionego okien. Znajdowało się w nim jedno, acz spore łóżko.
- Tu chyba będzie najbezpieczniej. Zamknę pokój na klucz.
- Daj nam klucz zamkniemy się od środka i otworzymy po przebudzeniu. Nie jesteśmy głodni i szanujemy twoje życzenie. Wypada zapytać czy ty sama nie masz pewnych potrzeb? Druga taka okazja może się zbyt prędko nie powtórzyć.

Czerdog bez trudu dostrzegł jak na ułamek sekundy wzrok ghulicy powędrował odruchowo w kierunku jego nadgarstka. To powiedziało mu wszystko. Była spragniona wampirzej krwi. Kimkolwiek był jej mąż widać było, że poił ją regularnie, a jej spojrzenie zdradziło nawet w jaki sposób. Niepewnie podała klucz wampirowi.
- Jest jedna rzecz… - Zaczęła niepewnie, a jej spojrzenie przesunęło się po pozostałych wampirach.
- Słucham - Czerdog na ten moment poświęcił jej cała swoją uwagę. To był rodzaj podziękowania. Ghulica miała szansę przedstawić swoją wciąż wolną wolę. Durade zawahała się. Przyglądała się wampirowi bacznie wyraźnie rozważając w głowie swoją odpowiedź.
- Czy… czy mogłabym skosztować twego vitae? - Gdy się odezwała jej głos był bardzo poważny i pełen szacunku.
- Tak. - spojrzał na swoich najbliższych. - Zaraz wrócę. Zaprowadzi mnie pani do gabinetu męża? - chciał żeby ten akt kojarzył się jej z mężem. Odbywał się w jego pracowni i w ten sam sposób do jakiego była przyzwyczajona. Po dotarciu na miejsce odsłonił nadgarstek i delikatnie go przegryzł. Wykwitła na nim żywa czerwień tak pożądana przez kobietę.

Durade zaprowadziła go do obszernego pomieszczenia, w którego centrum znajdował się spory stół, za którym stało spore tapicerowane krzesło. To to miejsce wskazała mu ghulica. Gdy usiadł i rozejrzał się wokół, okazało się że na regałach spoczywają liczne księgi rachunkowe i inne oprawione w skóry woluminy. Nie była to pokaźna kolekcja, jednak jak na dom mieszczański całkiem spora. Elia przyklęknęła przed nim i delikatnie ujęła podaną dłoń. Piła powoli, delikatnie zlizując językiem kolejne krople. W jej sposobie posilania się nie było śladu łapczywości, którą widział u wielu ghuli. Czerdog porównałby to do kotka chłepczącego mleko. Zrelaksował się i skierował swój umysł gdzie indziej, ku swym walczącym braciom.

Wyglądało na to, że starcie nie zakończy się tej nocy. Jacobowi najwyraźniej udało się wycofać do jednej z mniejszych twierdz, na terenie wyspy. Czerdog zdążył by zobaczyć jak Stephen pozostawia swoich ludzi oblegających schronienie starszego brata, a sam wyruszył w głąb wyspy, zapewne by samemu ukryć się na dzień.

Krótka chwila i był ponownie przytomny. Czerdog tymczasem położył jej rękę na głowie i… pogłaskał. Tak jak ojciec głaszcze dziecko.
- Jestem tu nowy. Zaopiekuję się jednak tobą jeśli chcesz. To mogę obiecać, gdy sprawy z Krzyżakami ucichną. By nastał spokój poleje się krew. Jesteś odważna widziałem swoimi oczami, że organizujesz opór wobec nich. Cenię takie osoby. Stąd moja propozycja. Pamiętaj jednak, decyzja z kim się zwiążesz jest nieodwołalna. Krew ona… przywiązuje cię do drugiej strony. Ja czy ktoś inny, ten wybór cię nie minie. - powiedział z troską i szczerością w głosie.

Elia wpatrywała się w niego wyraźnie rozważając to co jej powiedział. Jej policzki nabrały rumieńców po tym jak spożyła wampirzą krew, a w oczach pojawił się błysk i życzliwość wobec Czerdoga. Przytaknęła ruchem głowy.
- Daj mi proszę czas… Panie. - Ostatnie słowo dodała cicho.
- Oczywiście. - spokojnie odczekał chwilę aż Elia wstanie. Po czym ruszył do pozostałych. Wziął klucz od gospodyni i zamknął pokój od środka. Przed snem zamierzał spojrzeć jeszcze ponownie co u jego braci. Ta ciągnąca się walka nie dawała mu spokoju. Wilk zdecydował, że będzie spał na ziemi i Czerdogowi przyszło dzielić łoże z Tomiłą i Anną. Nie było tutaj typowej trumny, ani nawet skrzyni. Najwyraźniej dawny Pan Eli czuł się bezpiecznie w tym domu i może to właśnie go zgubiło?

Stephen zdążył dotrzeć do jednej z należących do niego wież mieszkalnych. Gdy Czerdog pojawił się u jego boku ten znów łapczywie posilał się na jakimś pochwyconym słudze Jacoba. Jeśli chodzi o starszego brata, ten jeszcze wydawał polecenia swym ludziom odnośnie obrony zamku, choć odbywały się one już w jednej z piwnicznych, pozbawionych okien komnat. Czerdog miał niemal pewność, że oblężenie się nie powiedzie i następnej nocy Stephen będzie musiał dosłać tu nowe siły lub rozpocząć pertraktacje z Jacobem.
- Całkiem nieźle zepchnąłeś go do defensywy. - Czerog odezwał się w umyśle Stephana. Zaczął od komplementu by wybadać jego nastrój i plany.
- Gdybyś raczył pomóc już miałbym go w garści. - młodszy z braci nastrój miał paskudny i wyraźnie potrzebował go na kimś wyładować.
- Moje fizyczne ciało wymagało pilnej uwagi. Cierpliwość jest cnotą bracie. Mogę poszukać dla ciebie słabych punktów jego obrony czy tajnych przejść. Jeśli ich nie ma możesz wziąć go na przeczekanie. - Czerdog starał się sprawę załagodzić od razu.
- Ktoś cię dopadł na tym twoim stateczku? - Stephen prychnął i odrzucił wysuszone martwe ciało. Czerdog widział jak młodszy z braci układa się do snu, zawsze sypiał długo. - Sprawdź go. Nie mamy czasu na tygodnie oblężenie.

Czerdog podążył do piwnicy i zaczął szukać słabych punktów, sekretnych przejść za ścianami przez które z łatwością przenikał. Zajrzał również do umysłów żołnierzy którzy tam byli. Z nadzieją znalezienia przewagi.
Twierdza starszego z braci miała kilka słabych punktów. Odpływ ścieków, nieco uszkodzony mur przy fosie. Niewielką tylną furtę, doskonale ukrytą przed potencjalnym najeźdźcą. Wyglądało jednak na to, że Jacob był w pełni świadom tych mankamentów bo obsadził tam sporą ochronę, która mogła sobie spokojnie poradzić z przeciwnikami chcącymi skorzystać z wąskich przejść. Miał też nieco zapasów. Na pewno powinno wystarczyć na 2-3 dni oblężenia.

Czegoś wrócił do brata i zdał mu dokładny raport.
- Zasadniczo szturm to marnotrastwo. Nie ma zapasów na tygodnie oblężenia których chcesz uniknąć. Jedynie na dwa może trzy dni. Potem jego ludzie zaczną przymierać głodem. Za tydzień, góra dwa będzie po wszystkim.
- Albo postanowi opuścić zamek… lub wezwie posiłki. - Widać było, że Stephen z trudem utrzymuje się przy świadomości, walcząc ze snem.
- Poinformuje jednego z twoich ghuli o wszystkich wejściach. Dobranoc braciszku. - Czerdog wiedział, że zaraz rozmowa i tak by się urwała. Następnie przekazał informacje ghulowi i wrócił do ciała. Tam spojrzał na towarzyszących mu bliskich.

- Moi drodzy dziś śpimy tu. Gospodyni przyjęła moją krew. Skontaktuje się jeszcze przed snem z naszą załogą. Jutro postaramy się wrócić na okręt. I oby kłopoty nas dziś ominęły. Wystarczy ich na jedną noc.
Wilk tylko mruknął coś niezadowolony układając się na podłodze. Pani natomiast zdjęły płaszcze i zerknęły niepewnie na siebie, a potem na łoże.
- Wątpię by załodze udało się jutro przycumować. - Tomiła przerwała nieprzyjemną ciszę. - Pożar zrobił w porcie duże spustoszenie.
- Pewnie masz rację. Mogą jednak po nas wysłać łódź wiosłową. Wolałbym ograniczyć obecność na lądzie do minimum. Narażamy się choć na razie nie mieliśmy wyjścia. Wezmę krzesło a panie podzielą się łożem? - zaproponował Czerdog niewiastom.
- Będziesz spał na krześle? - Obie wampirzyce zadały pytanie niemal jednocześnie i spojrzały na siebie.
- Na pewno warto zobaczyć w jakim stanie jest statek i jak daleko musieli odpłynąć… jednak na rzece nadal jest żegluga. - Tomiła odwróciła wzrok od drugiej wampirzycy.
- Chyba zmieścimy się we trójkę. - Anna przysiadła na łóżku oceniając je krytycznie.



Jedną rzecz Czerdog docenił natychmiast. Jako wampir nie mógł zalać się rumieńcem na myśl nocowania między siostrą a ukochaną. Choć uczucie miłości jakim je darzył aż tak wiele się nie różniło. To właśnie Czerdoga nieco onieśmielało.
- Dowiemy się jutro wszystkiego moje panie. Skoro natomiast jest szansa, że się zmieścimy razem. Cóż lepszego towarzystwa nie mógłbym sobie wyobrazić. Nawet w najlepszych marzeniach sennych. - położył się radośnie na środku łoża.
 
Icarius jest offline