- Ruchy, zanim gobliny się połapią - kiedy odryglowano drzwi, do środka wsunął głowę wysoki blondyn o ostrych, elfich rysach twarzy. Na chwilę przerwał modlitwy które zraszały drogę żeby wskazać ratowanym kierunek ucieczki - wgłąb terenu niczyjego, tam skąd przyszli. Powtórzył polecenie w smoczym, wskazując koboldom na Meepo i w pośpiechu wrócił do modłów o zbawienną wodę. Jednocześnie cały czas zasłaniajał się tarczą od strony spodziewanych goblińskich strzał. Nie cofnął się jednak jako pierwszy - czekał aż wszyscy opuszczą celę i miał zamiar upewnić się że nikt nie zostanie w środku.
Serce zakłuło go na widok stanu uwięzionych biedaków, ale nie był to czas ani miejsce by się nimi zaopiekować. Miał zamiar zrobić to już w bezpiecznym miejscu, na terytorium koboldów, gdzie nie groził im gobliński kontratak.