Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2019, 22:14   #155
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Przystań

Bycie uspokajanym przez Eryastyra przypominało poniekąd bycie karconym kojącym tonem głosu. Niezupełnie doczyszczony po starciu w wąskich uliczkach wokół placu przywodził na myśl wracającego z polowania myśliwego. Między mężczyznami atmosfera była napięta i chwilę spoglądali sobie w oczy wyczytując w nich kolejne powody do podejrzeń i niepewności. W końcu jednak młodzieniec z Siegfriedhofu spuścił wzrok. Elf oddalając się dostrzegł, że tamten dołożył do ognia cały przygotowany opał i oddalił się ku zachodniej bramie.
Hul, bo tak nazywał się ów młodzian, czuł, że zaraz wybuchnie. Pędził do domu i odetchnął z ulgą dopiero, gdy oparł się od wewnątrz o zamknięte drzwi. Zaklinał się na Sigmara, że za nic nie opuści domu tej nocy. Morr puścił to płazem, bo nie patrzył. Miał inne zmartwienia.
Z południa dobiegały pojedyncze przerażone wrzaski. Rozdzierały zmierzch. Sprawiały, że ostatni przebywający na ulicach ludzie znacznie przyspieszali. Pod burdelem zgromadziło się kilku tęgich mężczyzn z różnorakim uzbrojeniem. Odpalili pochodnie i słuchali jednego spośród siebie. Tamten mówił cicho.
Tymczasem Coruja wskazała ręką na rzekę. Z powstającej w okamgnieniu mgły wyłoniła się długa łódź wiosłowa. Podróżowało nią kilka ciemnych postaci. Zręcznie manewrowali krypą i oszczędzając własne siły dobili w końcu do pomostu.
Krzyki przybrały na sile. Od strony rynku na przystań wbiegła pośpiesznie cała rodzina z niewielkimi pakunkami. Kobieta szarpała się z dwójką dzieci i koszem na plecach a mężczyzna niósł torbę, lekki, pękaty worek i trójkę potomstwa.


Cmentarz

Droga na miejsce grzebalne nie dłużyła się tak okrutnie, gdy było się w siodle. Autorytet zakonu sprawił, że wartownicy przy bramie nie robili problemów. Zatrwożyło rycerza po części, że niemal obcy człowiek był w stanie skłonić strażników do rozwarcia bramy. Tłumaczył sobie jednak, że nie poznał rozkazów, jakie kapitan przekazał swym podwładnym.
Opadający na okolicę mrok nie upiększał jej. Wokół zrobiło się ciemno i wilgotno od mgły powstającej nad bagniskiem i przelewającej się przez groblę, po której jechał, niby woda przez bobrze żeremie.
Brat Mormił objawił mu się dopiero po chwili, tworząc wokół siebie aurę tajemniczości. Chwilę po Haraldzie na cmentarzu pojawiła się Liz. Zignorowała rycerza.
- Spotkaliśmy go w mieście. Przyszedł za Rona.
- Coś złego stało się w mieście, widzieliście coś? -
Zapytał kapłan, a widząc przeczące ruchy głową zmełł przekleństwo pod nosem.
- Tu jest nasz posterunek. Zostajemy. Musimy jednak wyglądać sygnałów, na wypadek nieprzewidzianego.

Nieprzewidziane nastąpiło niedługo. Liz dotykiem zwróciła uwagę pozostałych na kształty broczące przez bagnisko. Co do ich plugawego pochodzenia Harald nie miał złudzeń. Dopiero co pozbył się kilkunastu nieumarłych i musiałby mieć zaniki pamięci by nie rozpoznać tego pokracznego sposobu poruszania się. Zombie nadchodziły. Ich celem był jednak nie cmentarz, a Siegfriedhof.
 
Avitto jest offline