Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2019, 20:51   #338
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Góry Miecza
17 Marpenoth
[Pogoda: -12 st. C, mroźny wiatr, słonecznie]

Turmalina już nabrała powietrza by ostro sprzeciwić się jorisowej teorii, iż woda spływa z gór do Podmroku, gdy w komorze jadalnej pojawił się jeden z przychylniejszych geomantce górników z informacją, że Rockseekerowie idą.
- Chodu! - zarządziła Turmi i choć ostrzeżenie dotyczyło jedynie niziołka to cała kompania zaczęła zbierać się do wyjścia. Jedynie Joris został nieco z tyłu by wymienić grzeczności z właścicielami kopalni i podziękować za opiekę nad koniem. Co prawda owsem nikt mu żłobu nie omaścił, ale i ciężko było oczekiwać w kopalni takich luksusów.

Pozostawiwszy nieco rozgoryczoną Turmalinę w podziemiach najemnicy zawrócili do Osady Poszukiwaczy. Śnieg znów zaczął sypać, więc Marduk zrezygnował z pomysłu wrócenia się po orcze łupy. I tak niedługo tutaj wrócą. Kapłan nie miał zamiaru brać pod uwagę zimowej aury, która mogła pokrzyżować im plany. W końcu Ojciec Elfów mu sprzyjał!


W gospodzie każdy zajął się własnymi sprawami. To znaczy Joris i Torikha zajęli się sobą (choć na bardziej intymne karesy nie było warunków), a Trzewiczek i Marduk przeglądaniem jednej z tressendarowych ksiąg. Na wnikliwe studia też nie było warunków; traperzy dojrzawszy ukochaną swego ex-pracodawcy zaraz poczęli dogadywać, a im później się robiło tym więcej prospektorów zbierało się w około po piwo i opowieści, zarówno z wyprawy w góry jak i z odbijania Kopalni Phandelver.

Elf i Stimy przenieśli się na jakiś czas do stajni, choć tam doskwierał ziąb. Wspólnymi siłami przebrnęli przez pierwszy rozdział o podstawach teleportacji. Marduk z niesmakiem stwierdził, że bez łask wspomagających niby rozumie co czyta, ale jakoś nie składa mu się to w logiczną całość. Nawet wstępne notatki, które poczynił wydawały mu się bez większego sensu. Bardziej biegłemu w sprawach Splotu niziołkowi szło trochę lepiej, lecz szybko zrozumiał, że nawet z tym “podręcznikiem” rozwikłanie zagadki portali zajmie sporo czasu. Zresztą to nie była lektura, którą można było czytać po kilka stron na postoju. Cisza, spokój, dobre oświetlenie, dużo czasu i jeszcze więcej pergaminu na notatki - oto czego było im trzeba!


Po noclegu na cienkich siennikach wczesnym rankiem najemnicy ruszyli w drogę powrotną do Phandalin. Mimo słonecznej aury zimny wiatr dawał w kość tym, którzy nieprzygotowali się dostatecznie do nagłej, choć oczekiwanej zmiany pogody. Gdy późnym popołudniem dobrnęli do chatki druida Torikha zajęła się towarzyszami, z troską pomieszaną z fascynacja rozpoznając pierwsze objawy odmrożeń. Zabawne było, że ona, pochodząca z dalekiego Południa, była lepiej przygotowana do ataku zimy niż tutejsi wędrowcy. A może po prostu była przezorna jak każda kobieta…?

Druid, którego zastali gotującego swoją nieśmiertelną kaszę, miał na ten temat inne zdanie, dosadnie wyrażając się na temat cienkiej odzieży swych gości. Potem zaczął gderać na temat Turmaliny, choć Jorisowi zdało się, że jest rozczarowany nieobecnością geomantki. W końcu myśliwemu udało się wtrącić kilka słów, przypominając się starcowi z obietnicą znalezienia ucznia lub uczennicy. Reidoth odburknął, że może i jest stary, ale pamięć ma jeszcze dobrą, ale Tori wydało się, że w kołtunach brody zawitał pełen satysfakcji uśmiech. Po zjedzeniu kaszy wszyscy ruszyli w drogę; tym prędzej, że zbliżała się noc i zaczynał sypać. Znów…

Jedynie Marduk został w chatynce, uprzejmie poprosiwszy druida o gościnę. Kolejny nocleg w śniegu i na mrozie był ponad jego siły, a już na pewno ponad siły wałacha, dla którego nie miał nawet derki. Jego koń zapewne nie byłby zadowolony wiedząc, że omija go nocleg w porządnej stajni, ale wierzchowca nikt się o zdanie nie pytał. W wiosce, z wiadomych względów nocować nie chciał. Reidoth przez dłuższą chwilę świdrował elfa wzrokiem aż Mardukowi zrobiło się nieprzyjemnie. W końcu mruknął potakująco i dodał, że on do Phandalin przywędruje rano. Woli spać we własnym łóżku, a po nocy i tak nic nie załatwią.


Kiedy najemnicy dotarli do wsi było już ciemno. Konie, widząc światła obiecujące ciepłą stajnię wydłużyły krok, ciągnąc za sobą ludzi i nieludzi. Mieszkańcy dawno pochowali się w domach; nawet pies nie zaszczekał gdy podróżni zmierzali w stronę gospody. Joris pomyślał ponuro, że trzeba pogadać z półelfem i dzieciakami ze straży; im dalej w zimę tym będzie rosło zagrożenie ze strony bandytów, orków czy choćby wygłodniałych wilków. Nocne patrole to będzie mus. Na razie jednak pilniej mu było do ciepłego łóżka i ciepłej Torikhi niż obowiązków, których dopełniania nikt od niego nie wymagał. Niestety powrót Garaele nieco utrudniał jorisowy nocleg w łóżku półelfki. Jemu tam towarzystwo za ścianą nie przeszkadzało, ale był dziwnie pewnien, że Rice owszem.

Zostawiwszy wierzchowce w stajni u Toblena cała trójka poszła do gospody na kolację. W środku nic się nie zmieniło; południowcy nadal okupowali “swój” kąt oraz górne pokoje, a mieszkańcy siedzieli przy pozostałych stołach trzymając stosowny dystans. Jedyne co się zmieniło…
- Przeborka! - krzyknęła ze zdumieniem Tori, widząc barbarzynkę siedzącą przy stole wraz z Daranem i Slidarem. Przeborka kiwnęła ręką w powitaniu i uśmiechnęła się do ex-towarzyszy broni; ze względu na pobliźnioną twarz wyszło to nieco upiornie. Jednak Daranowi to najwyraźniej nie przeszkadzało.
- Przyjęła mnie! - rzekł półgłosem do Torikhi, pociagając ją lekko za rękaw dla zwrócenia uwagi.
- Przyjęła, przyjęła! - huknął Sildar bynajmniej nie dyskretnie. - A i ze ślubem na wiosnę czekać nie będą, jeno na zimowe przesilenie się szykują - oznajmił tak radośnie, jakby to on ślub brał. Takim jak oni rzadko trafiała się okazja na rodzinne życie czy starość w czyimś towarzystwie, toteż jego radość była zrozumiała. Tori zaczęła gratulować zmieszanej wojowniczce, Joris podniósł kufel do toastu… I wieczór minął jak z bicza strzelił przy wtórze śmiechów, toastów i opowieści, oraz rozmyślań nad cudzymi i własnymi zrękowinami. Jedynie Trzewiczka niewiele obchodziły intymne sprawy ludzi i półelfów, toteż po posiłku zapłacił i wymknął się z gospody, kierując się w stronę niziołkowej zagrody. Tam nadal czekał na niego ciepły kąt, zwłaszcza że Carp nie mógł się doczekać pomocy przy rąbaniu drewna. To oczywiście rano, gdyż pora była już nieprzyzwoicie późna.

Jeśli już o nieprzyzwoitości mowa to Przeborka nocowała u Darana. Czy we wspólnym łożu tego Tori nie dociekała, ale i tak spłoniła się na samą myśl. Aczkolwiek na wsiach zasady moralne były dużo luźniejsze niż w miastach i nikt się na to nie krzywił. W końcu to nie to samo co wybryki Zenobi… Jorisowi półelf zaoferował nocleg w swoim domostwie; było za zimno by spać w stodole, a że i tak mieszkał wespół ze Slidarem (no i teraz z Przeborką) to jedna gęba więcej… Tyle że o intymności myśliwy mógł zapomnieć; chyba że w stajni na sianie…

Tak czy siak wszyscy byli zmęczeni wędrówką przez śnieg, toteż gdy wreszcie położyli się spać - sami lub w towarzystwie - zbudzili się dawno po świtaniu. Wioska powoli budziła się do życia, a dzień wydawał się być jeszcze bardziej mroźny niż poprzedni.

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 29-01-2019 o 20:53.
Sayane jest offline