Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2019, 14:59   #38
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Smith wycelował w niego swoją broń jednym szybkim ruchem.
- Jeśli nie chcesz by twój rękaw skończył jako organiczne graffiti na ścianie... - brzmiało to bardziej jako stwierdzenie, niż ostrzeżenie. - ... to natychmiast zawrócisz i odejdziesz. Zagrażasz interesom i bezpieczeństwu mojego klienta, więc mam prawo cię wyeliminować. Liczę do trzech.
Opal choć miała największa ochotę skoczyć do dziewczyny i osłonić ją od typka powstrzymała się. Miała być przyboczną dziewką Billa to w takim razie przytuliła się do niego robiąc zszokowaną minę. Jednocześnie przypomniała sobie, że takie zachowanie normalnie tylko utrudnia broniącemu w obronie. Tym razem jednak osoba trzecia wymachiwała bronią.
Mężczyzna uniósł pazurzastą dłoń w pokojowym geście. Uśmiechnął się kpiąco.
- Pewnie - burknął i wycofał się do tyłu, ponownie znikając na hali. Widać wolał zachować swojego morfa w nieuszkodzonym stanie.
Dziewczyna tymczasem wyglądała jakby była w szoku. Drżała tak jakby miała płakać, ale jej stosunkowo prosty morf nie był pewnie wyposażony w odpowiednie gruczoły. Pozostał tylko odruch siedzącego w środku EGO.
- Opal? - szepnął cicho Smith nie dodając nic więcej. Uznał że będzie ona wiedziała co zrobić, a napadnięta kobieta potrzebowała raczej siostrzanej opieki.
Dziennikarka na wpoły wiedziała co zrobić. Podeszła do poda i przykucnęłą przy nim.
- Już, w porządku. Jestem obok - powiedziała modulując głos na miły i uspakajający. Teraz tylko było pytanie czy “rana” morfa była poważna i zagrażająca jego funkcjonowaniu.
~Kelpie? Co ja powinnam zrobić? ~ zapytała swojej muzy czując, że jak nie dostanie odpowiedzi sama może spanikować.
~Znalazłam rozwiązanie Opal~ odpowiedziała po chwili Kelpie ~Bądź człowiekiem~
POD oparł się o dziennikarkę. Schowana w nim dziewczyna dalej szlochała. Rana była poważna, ale płyn już przestawał się sączyć. Ramię będzie pewnie nie do użytku i wymagało regeneracji, ale śmierć jej nie groziła.
Bill stanął nad dziewczynami wzdychając. Też uklęknął, ale nic nie mówił.
~Nie o to…~ Opal skrzywiła się zauważając, że może powinna upgradeować muze.
- Już w porządku kochana, już go nie ma - powiedziała przytulając kelnerkę - Już cię nikt nie skrzywdzi.
Dziennikarka skoncentrowała się na tym co jej najlepiej wychodziło - pocieszaniu ludzi. Jako, że pod był nie najlepiej przystosowany do emocji wysłała zaproszenie do kelnerki do swojego simulspacea, aby tam z nią… a może nim, porozmawiać.
~ Katon. Określ status prawny tego miejsca pod względem wypadków w pracy. Do kogo powinno się tu zgłosić uszkodzenie PODa pracownicy?~ rozkazał Smith, po czym ruszył w kierunku drzwi, przez które weszli i ofiara i napastnik. Lekko je uchylił, by zajrzeć do środka i ocenić czy poziom agresji na tej imprezie zaczął niepokojąco rosnąć, czy to był może jedynie jednostkowy przypadek zupełnie niepowiązany z ich misją.

Kelnerka wtuliła się, ale nie przyjmowała zaproszenia do simulspace’a. Możliwe że była zbyt roztrzęsiona.
Tymczasem Katon bez trudu, w oparciu o zebrane wcześniej informacje ustalił do kogo wysłać zgłoszenie. Zatrudnienie kelnerki jak i innych osób na imprezie obsługiwała jakaś nie powiązana z tym miejscem firma. Mało prawdopodobne też było, że jest tu na miejscu ktokolwiek z oficjalnych organizatorów.
Szybki rzut oka przez uchylone drzwi pozwolił stwierdzić, że impreza przebiega na razie bez podobnych incydentów. Masa osób tańczyła w rytm głośnej muzyki. Możliwe że wirus jeszcze nie trafił na salę.
Smith się rozluźnił zamykając drzwi. Na razie było bezpiecznie. Zlecił Katonowi zajęcie się sprawą napaści od strony prawnej. Złożenie zawiadomienia, wykonanie jego opisu i wypełnienie formularzy… Ot, takie rzeczy, które należało zrobić w przypadku takiego wydarzenia. Na razie nie wyglądało na to by wirus zaatakował, więc mieli czas… potrzebny im zresztą do tego, by nanity Elektry zrobiły swoje.
Opal nie przestawała tulić kelnerki i szeptała do niej uspokajająco jednocześnie kiwając się w przód i tył. Miała nadzieję, że ten ruch zadziała na POD. Nie miała pojęcia jak u nich z błędnikiem i podstawowymi odruchami ludzkimi.
Katon zajął się zgłoszeniem zdarzenia. Działał w tle nie zajmując uwagi Smitha, a ten mógł mieć pewność, że muza o niczym nie zapomni. Nie pierwszy raz wykonywała tego typu zadanie.
Kelnerka w końcu uspokoiła się. Jej barki na moment uniosły się, po czym opadły. Nie towarzyszyło temu żadne westchnięcie, ale można było i w tym rozpoznać odruch siedzącego w środku EGO.
- Dziękuję… - zaczęła, ale Elektra jej weszła w słowo.
- Skończyłam. Niestety pudło - oznajmiła. - Musimy szukać dalej.
Opal kiwnęła AGI i wróciła uwagą do kelnerki.
- Wstańmy- powiedziała zachęcając ją aby również się podniosła z nóg. Kiedy już obie stały uśmiechnęła się.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. Potrzebujesz pomocy z morfem? Został uszkodzony.
- Tak… ja chyba… ja chyba chcę wrócić do domu… - odpowiedziała kelnerka nie odwzajemniając uśmiechu. - Muszę… nie wypłacę się... .
Smith nakazał Katonowi przesłanie na rachunek Opal 1000 K i poinformowanie ją poprzez jej Kelpie o tym fakcie. I zasugerowanie, by użyła tych pieniędzy do uzyskania wdzięczności u kelnerki za pomoc i przez to informacji na temat tej imprezy, uczestniczących w niej firm i wszystkiego co mogłaby wiedzieć, a byłoby przydatne dla nich. On sam trzymał się roli milczącego ochroniarza.
Opal drgnęła gdy Kelpie poinformowała ją o wiadomości i pieniądzach na koncie. Pomysł nie był jednak głupi, a sama dziennikarka sama nie raz dawała komuś w łapę.
- Spokojnie kochana, wypłacisz się.- zapewniła dziewczynę uśmiechając się jeszcze bardziej. - Widzisz potrzebujemy pomocy i potrafimy być bardzo wdzięczni. Ty zaś masz uszkodzony morf, za który na pewno będą chcieli odszkodowanie. Co ty na to że za tysiąc kredytów byłabyś dla nas dzisiaj oczami i uszami?
Kelnerka przez moment patrzyła na Opal jakby znaczenie słów nie docierało do niej. Mrugnęła kilkukrotnie, a gdy się odezwała, w głosie słychać było niepewność.
- Tysiąc? Ja… co ja musiałabym zrobić?
Pomimo wątpliwości niezbyt umiejętnie wyrażonej przez PODa, można było założyć, że dziewczyna już się zgodziła na ofertę. Zaproponowana kwota musiała być w jej oczach wystarczającym “pocieszeniem”.
- Szukamy czegoś i kogoś. Podejrzewamy, że gdzieś w VIP roomach może być pewna osoba, która będzie obserwować co się dzieje na sali. Nie wiem w jakim morfie siedzi, ale jestem przekonana, że jego pokój będzie odizolowany od reszty sali, szczelny. Po drugie to szukamy specyfiku, który mogą tutaj podawać, bardzo nietypowego w działaniu. Orientujesz się trochę w tym co na takich imprezach sprzedają? To będzie inaczej działać. Będzie wyglądać jakby zażywający znalazł się w zupełnie innym miejscu i widział co innego. Prawdopodobnie może to być rozpylane w formie mgiełki - Opal opowiadała starając się wytłumaczyć o co może chodzić samej nie wiedząc co tak naprawdę jest przygotowane. Żeby jednak POD wytrzymał wrócenie na salę dziennikarka znalazła jakąś niebrudną ścierkę i zawiązała ją wokół uszkodzonej ręki tak aby wyglądał jakby był tam specjalnie.
- Tylko pamiętaj, nie zbliżaj się do tej osoby, zasłoń się podawaniem drinków jeśli trzeba i wróć do nas jak tylko dostrzeżesz coś pasującego do opisu.
Przez chwilę dziewczyna nie ruszała się. Ego wewnątrz musiało rozważać ofertę. Po chwili jednak skinęła głową i odetchnęła głębiej.
- Pójdę… pójdę. Mamy jeden pokój na górze… - wskazała sufit. Według planów można się tam było dostać z baraków, w których toczyła się rozmowa. - A rozpylanie… Jest zaplanowany event na później. Jeszcze nie uruchomili maszyny. Generator mgły znajduje się pod ścianą, zaraz za barakiem.
Smith uśmiechnął się tylko znacząco do swojego szefa, dając mu znać gdzie powinni się udać w następnej kolejności. Przynajmniej według niego.
- Masz tutaj na zachętę - Opal mrugnęła okiem i kelnerka dostała powiadomienie o kwocie 250 kredytów z nieznanego konta.
Bill skinął głową i poczekał aż kelnerka opuści przedsionek udając się na schody. Przez uchylone przez Elektrę drzwi do pokoju z alkoholem widać było jak zabiera tacę, kilka kieliszków i butelkę neonowego płynu. Prostuje się, trochę sztywno otrząsa i wspina po stopniach.
- Idziemy do tych maszyn czy wolicie coś tu jeszcze załatwić? - odezwał się przenosząc spojrzenie pomiędzy Smithem, Elektrą i Opal.
- Ja bym najpierw sprawdził maszyny, aby na miejscu zneutralizować potencjalne zagrożenie.- wyłożył swoje zdanie Smith.
- Zgadzam się. Chodźmy. -Opal kiwnęła głową wyglądając na salę, aby obrać najlepszą drogę.
Przejście przez drzwi do hali, było jak wkroczenie do innego świata. W chwili gdy aktywne ekrany dźwiękowe zostały za plecami, wszystkich uderzyła fala elektronicznej muzyki.


Ciemność panująca na sali była rozświetlana w rytm basowych uderzeń wielobarwnymi strumieniami fotonów. Sylwetki tańczących osób wypełniały pole widzenia. Gdzieś na górze rozciągały się okratowane chodniki rewizyjne, na których również bawili się goście. W zawieszonych tu i ówdzie klatkach kręciły się pody. Na środku hali znajdowało się dobudowane na potrzeby imprezy podwyższenie, na którym ustawiono owalną scenę. Na niej zaś dominował DJ kontrolujący muzykę oraz rytm otoczenia.
Maszyny, o których wspomniała kelnerka znajdowały się niedaleko. Na szczęście miejsce przy baraku nie było oblężone przez gości. Tutaj można się było poruszać swobodnie. Smith jednak był świadom, że jeśli trzeba będzie ruszyć w głąb sali… mobilność zostałaby drastycznie ukrócona. Doświadczenie podpowiadało mu, aby unikać takiego scenariusza.
Zaraz za barakami ustawiono pod ścianą kilka skrzyń na wózkach. Ze skrzyń wystawały krótkie rury wylotowe. Do całej maszynerii zaś podprowadzono prąd oraz tuby, za pomocą których transportowana była zapewne mieszanka. Cokolwiek to było, musiało się znajdować w trzech dużych, stalowych beczkach, bo właśnie do nich były podpięte drugie końce tub. Maszyneria była oznakowana logotypem jednej z popularnych firm powszechnie zajmujących się dystrybucją sprzętu scenicznego. Natomiast beczki nie były oznakowane w żaden sposób.
To co mogło psuć jakiekolwiek dalsze plany i utrudniać działanie, to obecność czterech remade’ów. Każdy był ubrany w identyczną czarną koszulkę z napisem D.R.E.A.M. Dodatkowo mieli przy pasach kabury z pistoletami. Niezbyt atrakcyjne facjaty kryli w cieniach czapek z daszkami, na których również widniał “senny” napis. Możliwe że to byli tylko technicy, ale uwaga z jaką obserwowali salę oraz fakt, że ich morfy nie były typowo inżynieryjnymi modelami, sugerowały co innego.

- Cztery do jednego…. dwóch. - Smith zerknął na Billa, “ochrona” beczek wydawała gorzej uzbrojona. Ale za to liczniejsza.
- Przynajmniej odnaleźliśmy źródło wirusa. Jakieś sugestie co do neutralizacji go? - zapytał resztę towarzystwa skupiając się na uzbrojeniu przeciwnika. Po czym znów spojrzał na Billa dodając.-Chyba jednak trzeba pomachać oznaką.
- Moment. Mogę do nich zagadać i podłożyć Smart Dust. Którędyś się powinny przedostać jeśli nie jest to chirurgicznie szczelne… a może być. Niemniej mogę odwrócić ich uwagę. - dziennikarka uśmiechnęła się uroczo już wchodząc w rolę słodkiej kobitki.
- Dust nie musi się przedostawać do beczek, wystarczy że dostanie silnika lub pomp i uszkodzi je na tyle, że się nie uruchomią. To wystarczy.- ocenił Smith.
- Dust nie jest narzędziem uszkadzającym tylko zbierającym informacje. Potrzebna nam informacja o tym wirusie. Jeśli chcemy uszkodzić maszyny musimy to zrobić albo własnoręcznie albo za pomocą intruzji z meshu. Ramirez? Jesteś z nami? - ostatnie pytanie miało obudzić nieco psychologa, który mało się odzywał.
- Kończę rozprawę z hakerem który namieszał nam w głowie w burdelu, musiałem się odseparować od aktywnie działających procesów gdyż było to dosyć absorbujące…
Ramirez zapoznał się z zapisaną historią połączenia i informacjami udostępnionymi przez resztę.
- Można powiedzieć, że jestem z wami jedną parą oczu i mózgiem.
- Zdołasz zdalnie sabotować pompy lub dyfuzory tego świństwa? Gdy ono będzie… wyłączone z gry, możemy zabrać się za polowanie na Petro Mahakavi. I miejmy nadzieję, że zachował stary rękaw.- zadecydował Smith.
- To zależy czy są podpięte do Mesh… jeśli nie to będę potrzebował któregoś z was podłączonych fizycznie do sprzętu. Dajcie mi chwilę.
Po zamknięciu ‘sprawy hakera’ Ramirez zostawił tylko jeden proces aby stale weryfikował dane od niego wyciągnięte. Pozostałe nody skupiły się spenetrowaniu zabezpieczeń klubu D.R.E.A.M - rzecz jasna z zachowaniem odpowiednich środków ostrożności. Psycholog upewnił się również, że ma aktualny obraz i wizje na działania towarzyszy.
- Niech wasze muzy będą gotowe z procesami anty-wirusowymi. Widzę, że ominęło mnie więcej niż się spodziewałem ale przynajmniej wiemy gdzie doszedł wirus, a co było atakiem z zewnątrz.
Spenetrowanie sieci klubu nie było problemem. Santana po cichu wślizgnął się pomiędzy zabezpieczenia otrzymując dostęp do wszystkich systemów - sterowania światłami, muzyką, zabezpieczeń drzwi, a także wizji z kamer.
Niestety maszyn do produkowania mgły nie było wpiętych do systemu. Były też niewidoczne w strukturze meshowej… nie istniały nawet na wykazie sprzętu sprowadzonego na potrzeby imprezy.
Jedna z kamer pokazywała natomiast bardzo interesujący obraz. W pokoju, który znajdował się na piętrze baraków siedział mężczyzna łudząco podobny do Petro Mahakaviego. Rozparty na kanapie przyglądał się jak kelnerka stawia na stoliku przed nim alkohol i wychodzi pośpiesznie. W pomieszczeniu były jeszcze dwa slitheroidy uzbrojone w karabiny. Na stoliku obok, alkoholu stała tajemnicza, czarna skrzynka wyglądająca jak sześcian. Czarny kolor idealnie pochłaniał światło. Jedna ze ścian była ekranem wyświetlającym obraz tego co się działo poza barakami - aktualnie widok na główną salę. Do pomieszczenia wiodły pojedyncze drzwi. Poza kamerą, cały pokój był odcięty od klubowej sieci.

Ramirez przekazał obraz do konwersacji z towarzyszami.

- Możemy założyć, że ten sześcian jest bardzo istotny. Tak samo jak sama osoba. Jakieś pomysły ?

Ramirez wskazał na mapie dokładną pozycję pokoju i wyznaczył trasę która została na nią nałożona. Przy użyciu kamer na trasie do pokoju przygotował przybliżone pozycje ochrony i obsługi.
- Problem polega na tym, że nasz potencjał ofensywny jest mizerny. Musimy polegać na sile odznaki Billa.- ocenił Smith zerkając na swojego “szefa”.
Bill westchnął.
- Jak zwykle, kiedy ‘shit hits the fan’ woła się policję… - mruknął.
- Jeśli oni są źli - wtrąciła Elektra. - Na odznakę zareagują agresywnie.
- Źli?
- Bill uniósł brwi w zdziwieniu.
- Tak, źli… Jak w każdej historii - tłumaczyła zdenerwowanym tonem.
- Jeśli oni chcą rozpylić tutaj broń biologiczną, a tak można zakwalifikować wirusa to… to de facto jest robota dla policji.- odparł ironicznie Smith i spojrzał na Elektrę.- Tak czy siak, my nie możemy strzelać pierwsi.

Dziennikarka nie była przekonana słowami Smitha i tak zaczęła się wymiana pomysłów co powinni zrobić. Czas nieubłaganie mijał, ale doszli do konkluzji, która wydała im wszystkim się najwłaściwsza. Ramirez przeprowadzi research dotyczący modelu maszyny i jej obsługi. Smith ustawi się z daleka i wykorzystując głośną muzykę uszkodzi je tak aby nie wyciekła ich zawartość. W tym czasie Opal dogada się z kelnerką i podszyje się pod pracownicę klubu aby dostać się do pokoju z Mahakavim. Wtedy też Ramirez zaszczepi mu nadajnik, aby mogli znać jego GPS korzystając z dziennikarki jako drzwi. Wszyscy dopadną go poza klubem w możliwie najlepiej sprzyjających im warunkach.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 30-01-2019 o 15:12.
abishai jest offline