Miło było zjeść posiłek, który nie miał nadprogramowych oczu, uszu, nóg czy innych części ciała, a także był w akceptowalnym kolorze. Przy okazji okazało się, że obecni tu banici mają przychylność Taala i Rhyi, co uprawdopodobniało ich wersję historii oraz pozwalało nawiązać współpracę bez obawy, że za chwilę dostanie się nożem w plecy. Lothar nie był teologiem, ale obstawiał, że bogowie natury i życia nie darzą martwiaków i użytkowników spaczenia sympatią, mieli więc wspólnych wrogów.
- Planujecie atak na zamek? Albo choć zwiad zrobiliście? Z tego co widzę i co mówiła Hilda wygląda na to, że siedzeniem i czekaniem doprowadzicie do swojej zguby, spaczenie sięga coraz bliżej obozu. Jeśli tak, to jestem skłonny Wam pomóc. Jako szlachcic jestem zobowiązany do obrony Imperium przed zagrożeniami, a to co czynią von Wittgensteinowie jest takim zagrożeniem - nie wspominał, że chodzi mu raczej o spaczeń niż o złe traktowanie chłopów - Jednak nawet z towarzyszami nie dam rady pokonać całej potęgi Wittgensteinów. Nie w czterech. Ale w trzydziestu czterech mógłbym się o to pokusić - zaproponował sojusz. Miał nadzieję, że rzeczywiście będzie to trzydziestu czterech, a nie trzydziestu jeden. Na szczęście niedługo wróciła Hilda z kompanami Lothara i beczką wina.
Gdy Axel, Bernhardt i Wolfgang dotarli do obozu przywitał ich, przedstawił i skrótowo opowiedział o swojej drodze do bazy rebeliantów i propozycji, jaką złożył kapłance.