Właściwie proponował Idzie spacer, ale skoro sama wsiadła do samochodu, pozostało dołączyć do niej. Ruszył powoli by czerpać dłużej przyjemność z jej towarzystwa. Słuchał uważnie, lecz jednocześnie wypatrywał znaku wskazującego kaplicę. Korektorka w gazecie, ciekawa sprawa.
- Gram na giełdzie, nie tylko w swoim imieniu, a ostatnio muszę się pochwalić: gram ze sporymi sukcesami. Miałem dzisiaj spotkanie z ważnym klientem, który jak mniemam nie przypadł Pani do gustu? - przyhamował delikatnie gdyż w tym momencie z bocznej uliczki wyskoczyła na spóźnionym sygnale Straż Pożarna. - Niebezpieczna okolica, nic dziwnego, że pustelnik się wyniósł – dodał.
- Jak niebezpieczna, przecież to takie za... zaściankowe... co ja mówię, przecież oni nie maja nawet praw miejskich. To wieś. Urokliwa, ale wieś. Cóż niebezpiecznego mogłoby się tu wydarzyć, oprócz siekiery w głowie podczas wesela? No co, nie zna pan tych opowieści o wiejskich weselach z dawnych czasów? A pustelnik się nie wyniósł, tylko umarł. Taka subtelna różnica. Czyli wreszcie jego łóżko, stało się tym, czym być powinno. Wiem, jestem dosadna. Ale wciąż nie mogę pojąć jak można spać w trumnie?
- Są różne dewiacje, z drugie zaś strony może miał swoje powody. Nieszczęśliwa miłość, niespełnione ambicje, a może po prostu miał dość świata w obecnym wydaniu. Może skrywał jakąś tajemnicę? - ruszył ponownie, by po kilkudziesięciu metrach zatrzymać się na parkingu zaledwie sto metrów od kaplicy. Parking póki co świecił pustkami, ludzie lubią przybywać na mszę w ostatniej chwili
- Lubi Pani zagadki? Nie pytała Pani po co idziemy spotkać się z proboszczem, chociaż schlebia mi fakt, że zaufała Pani mężczyźnie, o którym nie wie nic. |