Granat który spadł między nich okazał się być granatem hukowym - co było o tyle pocieszające że krasnolud niekoniecznie znalazł się dość daleko by umknąć granatowi obronnemu. A już na pewno nie dość daleko by uciec tox-trollom, więc wsparcie od drużyny dowodzenia już nawet nie cieszyło, po prostu było powodem dla którego przeżyli.
W ogólnym rozrachunku, limit sztuczek w rękawach Beboka był już niemal wyczerpany. Skanery drona radziły sobie z mgłą nieco lepiej niż (meta)ludzki wzrok, ale co z tego jeżeli nie mieli niczego co mogłoby punktować wskazywane cele? Publikował więc rozpoznane pozycje drużyn wroga, a sam ruszył za skradającym się Kocurem, osłaniając jego plecy i będąc w pogotowiu na wypadek niespodzianek. Coraz boleśniej był świadomy kończącej się amunicji, a jego rezerwa ograniczała się do stick-n-shocków które niekoniecznie były najlepszą bronią na trolle.