Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2019, 13:09   #64
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słysząc kąśliwą uwagę w Jesse’em zagotowała się krew. Odłożył książkę, zamknął szafkę a następnie ruszył powolnym biegiem na odwróconego doń plecami Parkera. W następnej chwili obaj chłopcy leżeli na zimnych kafelkach. Jesse zaprezentował wślizg, jaki po szkole nauczył się wykonywać na betonowym boisku a Jonas wywinął malowniczego kozła.
Jesse znalazł się na tym samym szkolnym korytarzu, ale czuł, że jest szczuplejszy i bardziej kościsty. Szedł w kierunku człowieka, odwróconego plecami. Mężczyzna miał na nogach ciężkie buciory, ciemne dżinsy, zieloną wojskową kurtkę a z ramienia zwisała mu zawieszona na pasku strzelba. Przeplatał łańcuchem wejściowe drzwi, które zamknął po chwili na kłódkę.
- Ej, człowieku, co ty robisz? – krzyknął głosem Jonasa Parkera. Mężczyzna się odwrócił. Na twarzy miał dziwną maskę. Wyciągnął zza paska pistolet i wymierzył w Jessi'ego. Nacisnął spust. Sekundę później nastała ciemność a Jesse znów leżał na ziemi i szarpał z Parkerem. Parker korzystając z okazji zrzucił z siebie ciężkiego chłopca i sprzedał mu mocny cios w tył głowy.
- Pojebało cię, Bullington!? – podniósł się z ziemi – Pierdolony świr!
Pokazał fucka i szybkim krokiem oddalił w stronę schodów. Tymczasem Jesse nie wstawał. Wyglądał, jakby zobaczył ducha.
- Pilnuj pleców - rzucił za Jonasem zbyt późno, by ten go usłyszał.

Heather przez cały ten czas stała za plecami kolegów, wyglądając ze zdumieniem na to, co wydarzyło się na korytarzu. Była rozkojarzona i prawie zapomniała po co w ogóle tu przyszła.
- Yyyy, to było tu - powtórzyła, ale tak żeby tylko Marty i Jim ją słyszeli. - Mój tata stał tu, a tamten przyszedł stamtąd - wskazała palcem. - Najpierw strzelił mu w plecy, a później w pierś... Albo głowę... - szepnęła na koniec ciężko wzdychając.
- A ten się nigdy nie nauczy, że siłą się niektórych rzeczy nie załatwi... - mruknął Jimmi, będąc pod (negatywnym) wrażeniem postępowania Jesse'ego. - Ale to nam niewiele daje. Stale nie mamy najważniejszej rzeczy. Daty... A co z uczniami? Ilu ich wtedy widziałaś? Pamiętasz? Dziewczyny, chłopacy?
Dziewczynka westchnęła ciężko, zbierając w sobie siły.
- Było ich mnóstwo. Na każdym kroku leżał martwy uczeń... - spuściła głowę. - Tamten co go Jessy pogonił, wydał mi się znajomy, chyba też tu zginął... Chyba musimy znaleźć po prostu kogoś kto zginie pod kalendarzem... - mruknęła na koniec ponurym tonem.
- To potrwa wieki... - odparł równie cicho Jimmy. - Poza tym... musimy się jakoś podzielić zadaniami. Dobrze by było, gdybyśmy nie musieli sprawdzać wszystkich uczniów...Spróbuj sobie przypomnieć jeszcze jakieś szczegóły... - Spojrzał na Heather. - No i może ja... - westchnął - spróbuję porozmawiać z twoim ojcem...
 
Kerm jest offline