Bernhardt z uwagą przysłuchiwał się manifestowi dziewczyny wychwytując w jej głosie charakterystyczne nutki dla buntu plebsu. Jako że lubił ludzi niezależnych, charakternych i nietuzinkowych uśmiechnął się z sympatią do Hildy i odrzekł.
- Masz rację, kobieto. Możni uciskają słabych i maluczkich. Tak było i obawiam się, że będzie, jeśli ktoś tego nie zmieni. Świat potrzebuje bohaterów. Ludzi dobrej woli. Niech Pan Szczęścia Ci sprzyja - uczynił znak Ranalda nad jej głową. - Mój Pan jest przykładem jak jeden człowiek może przechytrzyć boginię. Dlaczegóż Ty nie miałabyś zmienić życia na lepsze w tej baronii?
***
W leśnym obozie Zingger przywitał się z Sigrid i zebranymi uciekinierami z Wittgendorfu i okolic. Poklepał po plecach Lothara i dopilnował, aby zwrócono mu pierścień.
- Kopę lat, paniczu - skwitował ze śmiechem. - A myślałem, że za męską potrzebą w krzaczory poszedłeś - dodał szeptem, by Hilda nie słyszała. - A Ty tu taką insurekcję organizujesz.
Po rozmowie z Sigrid uznał, że starsza kobieta wiedziała co robi i mówi, co dobrze wróżyło na przyszłość.
- Jeśli uważasz, że tajemnym przejściem można dostać się do zamku to trzeba spróbować. Lepsze to niż pukanie do głównej bramy. Ktoś chętny z nami na wycieczkę? - powiódł wzrokiem po zebranych. - Nikt nie chce podziękować Wittgensteinom pięknym za nadobne? Nie może być. A Ty Hilda? Będziesz czekać aż chaos pożre te piękne lasy?