Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2019, 19:01   #64
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
***Klaus nie powinien jeść przed snem***

Kolejny dzień, kolejna przygoda. Klaus wszedł do swego domu zmęczony, bardziej psychicznie niż fizycznie. Postanowił trochę się rozluźnić czytając w końcu zakupiony komiks.
Musiał przyznać lektura była porywająca, kilka rzeczy nie miało sensu oczywiście, "wola" nie jest emocją, ale poddała kilka pomysłów eterycie. Zastanawiało go czy różne kolory, różne częstotliwości, mogą wpływać inaczej na rzeczywistość. Było to coś co mógłby później sprawdzić. Na razie jednak postanowił odpocząć, zjadł szybki posiłek, upewnił się, że Hausty są bezpiecznie schowany i ruszył do łóżka.

***

Klaus nie był przekonany czy to sen czy jawa. Prawdę powiedziawszy, gdyby nie ostatnie przeżycia, uznałby ponownie, że obudził się w swym domu. Jednakże biorąc poprawkę na ostatnie wydarzenia, mógł być to sen. Sen w którym ściany jego sypialni zabryzgane są krwią, nie z impetem, lecz starannie, jakby ktoś wkradł się do środka i zostawił mu upiorną pamiątkę. Sen w którym słychal dochodzący z dołu manialny, cichy śmiech przynoszący na myśl krzyżówkę szalonego mordercy z dzieckiem które cieszy się z wykręconego psikusa. Drzwi do sypialni technomanty pozostawały otwarte. Czuł zapach krwi, mdłą woń starej krwi ze ścian. Dostrzegał na podłodze ślady dużych, nieforemnych stóp, złożone z krwi, brudu i błota.
Jedna, dość niebezpieczna myśl przeszła teraz Klausowi przez głowę (znowu nie wiedział czy to jego własna). Co jeśli to nie był sen, a on będzie zachowywał się tak jakby był?
- Sheiße… - mruknął pod nosem eteryta - Nie cierpię kiedy mam rację… - sięgnął do kieszeni po jedną z swoich latarek. Miał nadzieję, że nie będzie musiał z niej skorzystać. Sięgnął również po komórkę. Napisał szybką wiadomość i wysłał ją do wszystkich magów ze swojej listy kontaktów.
"Ktoś wtargnął do mojego domu. Nie znam zamiarów. Mogę potrzebować pomocy."
Powoli i miał nadzieję, że po cichu ruszył w stronę źródła śmiechu. Widział, iż ślady prowadzą do salonu. Robiło się brudniej. Ślady krwi, błota, mdła woń. Pierwsze co syn eteru dojrzał w ciemnym salonie było…

...gówno. Ktoś mu, mówiąc delikatnie, zdefektował na stolik. Solidna porcja cuchnących fekaliów wyglądała na świeżą i ciepłą. Sądząc po konsystencji, musiała mu na stół narobić krowa z zatwardzeniem, a potem doprawić to biegunką. Nie był to dobry widok.
Przesunął latarkę. W fotelu siedział blady jegomość w garniturze. Chociaż trudno było określić mianem jegomościa istotę która nie ma oczu, a tylko wielkie, wypełnione ostrymi, lecz krzywymi zębami, ust oraz owrzodzoną skórę. Długie palce przetaczały się w szpony. Klaus policzył, że istota miała po sześć palców na dłoń. Pomiędzy szyją a prawym barkiem posiadał wielkiego guza pokrytego małymi kolcami.
Zamiast nosa posiadał jeden, pulsujący otwór. Tył głowy pokrywały mackowate wypustki.
- Mówiłem, że nasram ci do domu?
Odezwał się bulgotliwy, dość znajomy głos.
Klaus spojrzał jeszcze raz na "dzieło" swego gościa. Po czym westchnął.
- Jesteś pewny, że mówiłeś to mi? Jesteś dość… upośledzony wizualnie.
- Wspominałem też, że wyżrę ci mózg. Pamiętasz?
- Nie mówiłeś, ze nasrasz mi w domu.
- Powiedzmy, że to na ustanowienie tego kto tu rządzi. Siadaj.
- Mam ci wytarzać w tym nos? - Klaus westchnął ale usiadł - Czego tym razem chcesz? Jonathan ponoć z tobą mówił.
- Nie znam Jonathana, ale jak nie będziesz grzeczny, to wyczytam wszystko co o nim wiesz z twej śledziony.
Potwór spojrzał na fotel, na Klausa, na stolik i na gówno między nimi.
- Możemy zawrzeć układ. Ja cię nie zabiję, a ty mi odpowiesz na kilka pytań.
- Dobra, pod warunkiem, że zabierzesz swój dar ze sobą, jak to się skończy.
Potwór wyszczerzył kły.
- Kto jest twoim szefem?
Klaus się zastanowił.
- Julian Spance? Jeżeli tu to… Patrick Healy?
- Dobrze. A kto jest szefem waszej grupy? Wszystkich, którzy tu przybyli.
- Zdecydowaliśmy się na demokrację. Więc Patrick, Iwan i Jonathan.
- Gdzie jest wasza siedziba, miejsce zebrań?
- Tego jeszcze nie mamy. Ostatnio był kościół.
- Po co tutaj jesteście?
- Dobre pytanie. - uniósł dłonie w geście, że nie żartuje - Poważnie, dla mnie to nie ma sensu. Zważając na obecność Rodziny, brak taktycznej wartości itp. Chyba po prostu nas tu zesłali.
- Jest coś, co powinienem wiedzieć?
Stwór przechylił lekko głowę na bok,
- Zależy co cię interesuje? - Klaus się zastanowił - Czy ja mogę zadać pytanie?
- Śmiało, i tak niewiele czasu ci zostało. To był prezent, zdradziłem ci coś po dżentelmeńsku.
- Dzięki. Jaka jest twoja natura? Jesteś dzieckiem umbry? Członkiem Rodziny? Skrzatem?
- W tej chwili jestem, w pewnym smutnym sensie, Sługą. Ogólnie ujmując, nie lubię tych określeń - stwór zabulgotał w śmiechu - od ostatniego naszego spotkania wiele się wydarzyło. Te pytania były tylko testem. Teraz przejdziemy do rzeczy ważniejszych.
Stwór wstał niezwykle szybko. Przewrócił stół bokiem, a jego zawartość spadła na dół Klausa.
- Gdzie jest kwintesencja?
- Och… więc jednak po to przylazłeś? Nie wydawałeś się nimi zainteresowany poprzednim razem. - Klaus spojrzał z drobnym bólem na swoje spodnie piżamowe.
- To początek. Zresztą, wtedy, w snach i tak byłaby nieosiągalna. Zatem?
- Zobaczmy opcje… Powiem ci gdzie one są, zabijesz mnie. Nie powiem ci gdzie one są, też mnie zabijesz I rozwalisz mi dom szukając ich. Będziesz musiał dać trochę słodyczy temu układowi.
- Oj, nie zabiję cię słodki wariacie. Pisana jest ci gorsza śmierć.
Klaus uśmiechnął się.
- Wykorzystałem.
- Pierwsze kłamstwo. Drugiego nie będzie.
- Ponoć mnie nie zabijesz. Tortury? Dobra metoda na wyciągnięcie informacji. Pamiętasz jednak sen? Cały ten dom jest moją bronią, a w momencie tortur nie zawaham się być tak wulgarny, aby stworzyć świetlną osobliwość w twoim oku... ustach? Są schowane.

Stwór wyszczerzył zębiska szeroko. Macki na tyle jego głowy poruszyły się spazmatycznie. Klaus nawet nie zauważył kiedy jeden ze szponów bestii wbił się mu w kolano, odsuwając stół, przeszedł przez rzepkę, rozerwał kości i utkwił w nodze technomanty. Z bólu zrobiło się mu słabo. Potem chciał wyć, a następnie wymiotować. Stwór chwycił go za szyję.
- Teraz się rozumiemy? Nie zdążysz nawet pomyśleć o tym jak bardzo mnie nienawidzisz.
Chwilę zajęło Klausowi dojście do siebie. Ból, połączony ze smrodem i bólem, i strachem, i bólem sprawiały, że myśli szukały jakiegokolwiek innego stymulantu. Skupił się chwilę na słowach bestii.
- Nienawiść? Duże słowo na uczucie wobec "narzędzia". - Klaus potrząsnął głową - Są na górze. Szafa, schowek w podłodze.
Potwór szybko wyjął szpon z nogi technomanty. Spokojnie, nieśpiesznie ponownie rozsiadł się wygodnie. Był z siebie bardzo zadowolony.
- Została ostatnia rzecz. Einar. Zabijesz go.
Klaus zamrugał kilka razy, po czym padł na swoje siedzisko wydając zduszony okrzyk bólu.
- Co? Po co, czemu? On jest stary i czas go chyba dogania… - chwilę się zastanowił - Czemu sądzisz, że będę w stanie?
- Ponieważ chcesz żyć.
- To motyw. Mi chodzi o zdolność. Facet jest super stary, a ja nie za bardzo. Do tego kiedy dowie się, że Kwintesencja zniknęła a ja mam uszkodzoną nogę... to chyba, się szybko połapie, że coś jest nie tak. Zawsze lubisz sprawiać, aby twój cel był coraz trudniejszy do osiągnięcia? - Klaus spojrzał na swoją nogę - Masz coś przeciwko, żebym się tym zajął? Nie chcę się wykrwawić zanim skończymy rozmowę.
Wola. Klaus czuł, że rzeczywistość, z lekkim oporem poddała się jego woli. Nie była to już Nauka lecz coś głębiej. Nie wnikał w kantowe teorie pola, związek światła między neurologicznym działaniem mózgu. W chwili gdy w drzwiach pojawił się nieludzko szybki Tomas – wiedział, iż kawaleria nadciąga. Gdy eutnatos zbliżył się do potwora mając w dłoni wielki sztylet który płonął dziwnym, czarnym płomieniem, gdy podłoga zafalowała w celu uwięzienia potwora.
Gdy wszystko poszło źle.
Stwór nie zapadł się w grunt, a tylko stał się półprzeźroczysty. Rozszerzył paszczę. Tomas wbił w efemeryczne plecy potwora broń. Ciemny ogień w mgnieniu chwili pochłonął monstrum jak jakiś rodzaj zarazy, nie zważając na naturę istoty, materialną, duchową czy też pomiędzy.
Stwór rozszerzył szczęki jeszcze mocniej. Ostatni widok jaki pamiętał Klaus było cuchnące, krowa-brązowe wnętrze paszczy istoty, a przedostanie – zęby. Potem tylko zębiska wbiły się w głowę biednego maga. Istota odgryzła mu twarz. Ból.
Klaus padł.
Wył w wniebogłosy chcąc po prostu umrzeć. Wszędzie było ciemno, czerń okalała go z każdej strony – bo zapewne nie miał oczu. Wydawało się mu, że odpływa w tumanach gęsto gazu. Przebierał niezbornie rękami.
Światło. Czy tak mówili? Już umarł? Nie idź w stronę światła? Widział tylko biel. Krzyczał już ciszej.
Mrugnięcie. Leży w łóżku. Kolejny koszmar.

***

Kiedy Klaus w końcu upewnił się, że faktycznie się obudził z jego ust ruszyła litania przekleństw i złorzeczeń. Wyklinał na wszystko, na Jonathana, że spartolił, na Hermetyków, że bawią się z czymś takim, na Duchy Umbry, że się na to godzą, na siebie, że musi spać i na ogólny koncept spania i snu bo to marnowanie czasu. Zirytowany sięgnął po komórkę i wysłał do mistrza Hermetyków SMS.

"Nasz wspólny znajomy znowu mnie odwiedził w nocy. Spartoliłeś Mistrzu."

 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline