Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2019, 18:56   #25
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Oczywiście, że chciała z nim iść. Po tym wszystkim miałaby tu stać i zachowywać się jak przestraszona dziunia?
Trafili w sam środek policyjnej akcji. Widziała wiele takich w filmach, znała z opowieści kolegów, kilka razy była nawet dość blisko taśmy zabezpieczającej, ale nigdy tak blisko. Była w szoku, że nikt ich nie zatrzymywał, ale w końcu widok zbliżającego się do nich starszego policjanta stłumił narastający obraz niedorzeczności sytuacji. Niestety to, co mówił i im pokazał, sprawiło, że znowu poczuła ten dziwny ucisk w gardle i przyspieszony rytm serca. Patrzyła jak oniemiała na machającego do nich faceta z opla. W jak cholernie misternie utkany plan ona... oni się wpakowali? Z oddali zaczęły do niej docierać słowa Wacława, który od razu wydał jej się jak wyjęty z filmu „U Pana Boga za piecem”. Tylko to nie były te rejony Polski, a poza tym, mogła tylko marzyć, żeby to był film.
Nie zdążyła zareagować gdy starszy „nie starszy” sierżant chwycił jej rękę i mlaśnięciem zostawił na niej ślad swej właśnie odnalezionej kultury.
- Trzeba tylko pamiętać, że czasem kwiat może zwiędnąć, zanim zostanie odnaleziony. - Nie miała pojęcia dlaczego skomentowała jego wysiłki komplementowania. Szybko ugryzła się w język. Tylko tego brakowało, żeby się rozochocił i zaczął chwalić swoim kunsztem literackim.
Na szczęście zagrażającemu jej potokowi słów przyszedł w sukurs młody Jacek, co to języków uczyć się nie chciał. Podał im przesyłkę. Spojrzeli na siebie przez sekundę tym samym zdziwionym wzrokiem. Teczka okazała się walizką.
- Proszę bardzo. A zawartość można u nas na posterunku przejrzeć, zapraszam. - król konwersacji, nawet nie dopuścił do siebie możliwości, że odmówią. Szedł w kierunku radiowozu, nie oglądając się za siebie.
- No komedia. Farsa – pomyślała, cały czas mając nadzieję, że Wiktor coś wymyśli. Nie miała pojęcia jakie są procedury. Na szczęście Wiktor odgadł jej rozterki i przeszedł z pomocą.
- Najpierw ja się rozejrzę, a pani aspirant porobi zdjęcia i notatki do raportu. - Krzyknął w plecy Podrożnego i ruszył w stronę zakrytych noszy.
Wyjęła notes i komórkę z torebki i oddała się „pracy”. Wacław pokiwał tylko głową i usiadł ciężko na fotelu kierowcy radiowozu. Zrobiła kilka zdjęć i naskrobała coś w notatniku. W tym czasie Rudzki nonszalancko przeprowadzał czynności, które przecież tak dobrze znał z byłej pracy. Nagle zadzwonił jej telefon. Ze strachem spojrzała na wyświetlacz. Odetchnęła.
- Tak Anka, nie bardzo teraz mogę...
- Upewniam się, że wszystko w porządku – usłyszała chichot – i już nie przeszkadzam.
- Tak, jest super.
- To świetnie, my zbieramy się do domu. Powodzenia mała i nie rób nic, czego ja bym nie zrobiła.
- Jasne – wysiliła się na śmiech. - Zdzwonimy się jutro.
- No ja myślę, że opowiesz... Paa!!
Nacisnęła czerwoną słuchawkę i nagle znalazła wyjście z impasu.
- Komisarzu!!! - wydarła się tak, żeby nikt nie miał wątpliwości, co mówi. - Wzywają nas do Krakowa! Jeśli już pan skończył...
- Pięć minut – rzucił Wiktor, a ona skorzystała z ogłoszonego alibi rejterady i ruszyła do radiowozu lokalnych służb.
- Niestety panie Wacławie, góra się piekli, musimy wracać. Milo było poznać, zapewne jeszcze nie jeden raz przyjdzie nam się spotkać.
Poczekała aż Powrożny wygramoli się z samochodu i znowu obślini jej rękę. Zabrała walizkę i z łomoczącym sercem ruszyła w stronę auta Wiktora.
Gdy tylko wsiedli, prześwidrował ją wzrokiem i zapytał:
- Kto dzwonił?
Nie znała go jeszcze. Nie wiedziała, czy to była złość, obawa czy niepewność.
- Anka. Skorzystałam z okazji, żeby uwiarygodnić nasze ulotnienie się. - Spojrzała niepewnie na niego – Coś nie tak?
- Wszystko ok – uśmiechnął się nieznacznie, przekręcając kluczyk. - Jedźmy.
Odjechali może kilka kilometrów, gdy nagle zwolnił i skręcił w polna drogę.
- Co jest? - wyrwało jej się.
Spojrzał na nią i sięgnął w kierunku jej kolan... po walizeczkę.
- Chcemy to przejrzeć, chyba nie myślałaś, że chodzi o coś innego?
Znowu to zrobił. Jego poczucie humoru doprowadzało ją do szału. Miłego szału, ale nie czas był na to.
- Cholera, ma zabezpieczenie. Potrzebny jest kod. - zezłościł się.
- To durne. Po co dawali nam coś, czego nie można otworzyć?
- Widocznie są pewni, że będziemy umieli ją otworzyć. Osiem cyfr. Jakiś pomysł?
- Nie mam pojęcia...
- Dobra, szkoda czasu, będziemy myśleć po drodze.
- Po drodze do?
- Twojego domu. Musisz zabrać rzeczy na kilka dni i …
- Co??
- Czy ty nie zrozumiałaś co powiedziałem? Grożą ci dziewczyno, nie możesz tam zostać przecież!
- I gdzie niby mam mieszkać?
- Coś wymyślimy, jesteś kreatywna, a ja przedsiębiorczy – zaśmiał się złowieszczo.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline