Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2019, 23:16   #65
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Waleria zamarła na ułamek sekundy, szybko jednak oprzytomniała
- Witaj Marto - odpowiedziała z gracją przechodząc pomiędzy zwłokami, tak jakby to były kwiaty na trawie. - Tradycyjne powitanie nie byłoby dla mnie aż tak miłe jak oczyszczenie mego domu z natrętów. - Jeżeli w istocie wszystko odbyło się tak jak mówisz pomyślała w duchu, po czym dodała otwierając drzwi i zapalając światło. - Zapraszam - Przepuściła obcą w drzwiach a gdy ta zajęła miejsce, kierowała się w stronę pieca, pod którym nadal znajdował się żar. Starała się dyskretnie obserwować kątem oka zachowanie gościa. Dołożyła do pieca jedną większą szczapę i kilka wcześniej przygotowanych suchych gałązek i zaczęła dmuchać aby na powrót rozbudzić ogień. Po chwili spojrzała w oczy gościa
- Rozgość się proszę i zdradź mi czym pragniesz się rozgrzać, ze swej strony zaproponować mogę grzaniec albo herbatę z rozgrzewających ziół, którą mogę wzbogacić śliwowicą.

Marta przyjęła gościnę Walerii z nieukrywaną ulgą. Kompletnie nie wyglądała na kogoś, kto ma jakiekolwiek złe zamiary, a raczej jak ktoś, komu właśnie spadł mały ciężar z serca. Może fakt, że WAleria jednak chce z nią rozmawiać, tak ją ucieszył?
- Szczerze, to potrzebuję się napić - wyznała bez ogródek szukając sobie fotela.
- Był dziś u mnie Leif. Stary wampir zapewne powiedział mi to co i wam mówi, jeśli utrzymujecie kontakt - na chwilę zatrzymała wzrok pytająco jakby starając się wyczytać z twarzy Walerii jakieś informacje - ale chyba mi to powiedziało dużo więcej niż wam.

- Tak ogólnie, mam nadzieję, że z tymi sabatnikami kłopotu nie narobiłam. Łajzy kręcą się ostatnio wszędzie. Wiesz, że formalnie…
Wzrok Martwy zawisł na ścianie.
- Mam długie wakacje.

- Bardzo mi przykro, czy wiesz już kiedy one się skończą ?- zapytała krzątając się po kuchni, nie bardzo wiedząc co innego mogłaby powiedzieć szybko zmieniła więc temat. - W zasadzie nie do końca pojmuje co tu się tak naprawdę dzieje. Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś podzieliła się ze mną swą wiedzą.
Zalała lipową herbatę wrzątkiem, dolała do niej śliwowicy i podała kubek Marcie. - to co mam jest zbyt mocne żeby pić to inaczej mruknęła na swe usprawiedliwienie. Dosiadła się do stołu ze swoją herbatą.

- Po to tutaj jestem - przebudzona pociągnęła nosem nad gorącym naparem.
- Zauważyliście pewnie, że przepływ pierwszej siły w okolicy jest osobliwy, prawda? Jak byś zareagowała gdybym ci powiedziała, że sabat interesuje się węzłami, i to nie tylko lokalny szturm, a dawni bogowie przemawiają do wampirów?

- Nie zdziwiłabym się zbytnio słyszałam już taką teorię … czuję niepokój na samą myśl, że mogą stać za nią jakieś racjonalne przesłanki. - odpowiedziała pociągając łyk gorącego naparu - Wiesz to od Leifa czy masz jakieś własne informacje na ten temat?

- Rozmawiałam dziś z Leifem. To pomogło mi ułożyć sobie w głowie kilka spraw. Mogę wam dać lokalizację dwóch węzłów.
Słowa Marty zawisły w powietrzu. Czuć było, iż ma jeszcze wiele do powiedzenia w tej sprawie, najpierw jednak postanowiła zbadać pierwszą reakcję Verbeny.

-To bardzo ułatwiłoby nasze zadanie. Byłabym Ci bardzo wdzięczna za pomoc - odpowiedziała.

- Może i tak - Marta zawiesiła słowa, wbijając wzrok w herbatę - ale to chyba głupi pomysł. Zapomnij, przepraszam.

- dlaczego tak mówisz, to bardzo dobry pomysł - odpowiedziała otwierając w telefonie aplikację z mapami a najbliższych okolicach i kładąc go pomiędzy nimi na stole.
Marta spojrzała najpierw to na Walerię, potem na telefon, a potem znowu na Walerię. Była lekko zaskoczona.
- Chyba jednak nie.

- To Twoja wiedza i tylko ty zdecydujesz co z nią zrobisz, nie będę Cię nagabywać abyś powiedziała mi coś wbrew swojej woli. -
Schowała telefon do kieszeni. - Widzę, że nie lubisz technologii. Wiele Verben nie przepada na telefonami, nie ufają technice. Ja urodziłam się w XX wieku i wiem że nie jestem w stanie nosić przy sobie wszystkich map wszystkich miejsc świata a tak jest prościej. Z uwagi jednak na twe “wakacje” wcale nie dziwię się Twojej nieufności. Wstała i skierowała się do kuchni - chcesz coś zjeść? - zapytała, była głodna i planowała zrobić sobie kanapki.

- Wystarczy mi popitka - Marta opowiedziała jakoś tak bardzo beznamiętnie, że Waleria poczuła się nieswojo.

- Gdy budziliśmy Leifa, to ja byłam wiosną i wschodem słońca. Emma pełniła rolę zenitu i lata, a Stasia przybrała szaty jesieni oraz zachodu. Byłam od ciebie dużo młodsza gdy go budziliśmy. Biorąc pod uwagę ile czasu spędziłaś w Umbrze, Walerio - oczy Marty były zimne - istnieje szansa, że z naszej dwójki to ty jesteś starsza. I robisz gorszą maść na zmarszki.
Verbena upiła trochę herbaty doprawionej procentami.
- Nie będę wścibska, nie zapytam czemu Sabat akurat koło ciebie się kręcił. Uznam to za przypadek. Miałaś już przyjemność rozmawiać ze Stasią?

Pokręciła głowa w odpowiedzi
- Nie miałam przyjemności jej poznać niestety, a jeśli chodzi o sabat to nie do końca wiem czego oni ode mnie chcą. - westchnęła - gdy tylko przyleciałam zostałam przez nich porwana. Myślę że potrzebują do czegoś pomocy Verbeny i ubzdurali sobie, że dostaną ją ode mnie. - pociągnęła łyk herbaty.

- Jeśli masz możliwość kontaktu ze Stasią, porozmawiaj z nią. Upewnij się czy aby na pewno nie ma instrukcji dla Leifa. To bardzo ważne. Jeśli nie uda ci się, daj znać.

Marta zamyśliła się. Porwanie, Sabat.
- O święta kurwości - Marta parsknęła śmiechem pod nosem, bez skrępowania wypijając całą herbatę.

Akurat na te wezwanie, zadzwonił człowiek który ze świętymi miewał wiele wspólnego. Do Walerii zadzwonił ojciec Iwan.
- Przepraszam muszę odebrać - spojrzała na Martę - Słucham?

- Wybacz późną godzinę. Dobiegły mnie głosy, że spora część magów ma spore problemy. Kilku sabatników odwiedziło Mervi, Patrick znajduje się w centrum zamieszek w okolicach dzielnicy muzułmańskiej. W hotelu… też nieciekawie. U ciebie sytuacja wygląda dobrze?

Spojrzała na Martę
- u mnie też było nieciekawie, na szczęście otrzymałam niespodziewaną pomoc od siostry w tradycji. Mam nadzieję, że innym udało się opanować pożar?

- Będę jechał do Patricka w tej sprawie. Inna Verbena mieszkała już w mieście?

Zakonnik wydawał się zaciekawiony.
- Nie potrafię jeszcze odpowiedzieć na to pytanie otoczenie sabatników nie wpływa dobrze na płynność konwersacji - odpowiedziała uśmiechając się smutno.

- Dobrze, zatem daj mi znać niezwłocznie jeśli uzyskasz informacje. Mogą być to tutejsi Opustoszali podający się tylko za twą tradycje. Liczę, że nie będzie potrzebna twa pomoc podczas tej nocy. Z bogiem.
Iwan rozłączył się. Marta przekrzywiła głowę na bok.

- Ty tak serio?

- Serio? - Waleria nie wiedziała o co chodzi Marcie, przecież to właśnie jej tradycja zmusiłą ją do współpracy z innymi w Liderhammer.

- Mnie tu nie ma. Teraz będą węszyć - stwierdziła spokojnie. Chociaż widać było, iż spokój utrzymuje tylko dzięki tytanicznej woli.

- To nie jest ich sprawa co Verbeny robią w swoim gronie. Powiem, iż że jedna z nas pojawiła się aby przekazać mi informację od tradycji, będzie to po części prawda więc nie skłamię w żaden sposób. Z drugiej strony będzie to wymówka na tyle dobra aby nie mieli powodu by węszyć. Zresztą z tego co słyszałam mają teraz dużo innych bardziej palących problemów.

Marta wzięła kilka głębszych oddechów.
- Waleria… W Lillehammer mieszka tylko jedna Verbena. Jestem nią ja. Mam zakaz kontaktu z jakimkolwiek magiem. Nie jest to zakaz wydany przez chór, eutnatosów czy hermetyków, ale przez tradycje. Na papierach podpisały się siostry z trzech kręgów. W noc kupały podziękowano mi za współpracę tak jak dziękuje się martwym. Nie mogę uprawiać magy, a już na pewno nie takiej magy jakie ślady są widoczne na twoim podwórku. Moja mentorka dała bardzo dużo aby nie czekała mnie śmierć. Sama Stasia zrobiła rozróbę aby mnie dodatkowo nie piętnować. Mniejsza o moje przewinienia. Rozumiesz już jakim jest problemem to, że mogą coś podejrzewać? Tym bardziej, że mieszkam tu tylko ja.
Verbena zagryzła wargi.
- Chyba już powinnam iść. Pamiętaj o Leifie i Stasi, dobrze?

- Mleko już się rozlało, co powiedziałam nie może zostać cofnięte. Właśnie dlatego prosze nie odchodź jeszcze, musimy najpierw ustalić co zrobić abym nie naraziła Cię na jakiekolwiek dodatkowe nieprzyjemności. Jestem twoją dłużniczką - wzięła głęboki oddech - ślady Twojej magy rozwieje wiatr, zanim ktokolwiek tu się pojawi, może nie uwierzysz ale zwykle nikt mnie tu nie odwiedza, jednak na wszelki wypadek spróbuję przykryć to co uczyniłaś dla mnie moją magyą, będzie mi łatwiej gdyż ta ziemia była dotknięta przeze mnie. Jeśli chodzi o nich - wzruszyła ramionami w stronę telefony - Bez Twojej pomocy jesteśmy jak dzieci we mgle… proszę zostań jeszcze chwilę.

- No to dla odmiany wreszcie nie tylko ja tylko nie wiem co jest grane - Marta zaśmiała się lekko - dzięki za herbatę. Po prostu o mnie nie gadaj, jesteś już dużą dziewczyną, co? Załatw to ze Stasią. Jak coś, tutaj jest mój numer.
Położyła na stoliku kartkę z zapisanym numerem telefonu. Wyszła kierując się do samochodu.
- Wszystkiego dobrego - odpowiedziała Waleria i pomachała jej na pożegnanie. Gdy odeszła sięgnęła po telefon i zapisała w nim numer kończąc jeść kanapki.

Następnie zapaliła lampy przed domem i wyszła aby policzyć zwłoki. Jak uprzednio zauważyła, były to trzy ciała. Każdy przebity przez plątaninę łykowatych pnączy oraz korzeni drzew, w wielu punktach. Korzenie przechodziły przez usta, nogi czy tors. Dwa trupy były mocno zwęglone, jedne ludzkie, drugie bardziej potworne, przedstawiając humanoidalne, powyginane monstrum. Trzeci trup był najmniej wypalony.
O ile były to trupy, a nie tylko letr. Waleria wiedziała, że po pewnych typach obrażeń wampiry zapadają w sen nierozróżnialny od śmierci. Gdy śmiertelne zagrożenie mija, potrafią się obudzić.
Nie wiedziała zbyt wiele na temat wampirów, poza tym że szkodzi im światło i ogień. Wróciła więc do domu i przyniosła kanister z benzyną, którą właściciele trzymali na wypadek gdyby przyszło im szybko rozpalić ogień w piecu w zimny dzień. Następnie poszła do szopy u przyniosła koszyk grubych polan. Przeciągnęła z wysiłkiem zwłoki w miejsce nadające się na całopalenie. Ułożyła na nich drewno, otaczając całe to miejsce narysowanymi parasolką na ziemi znakami. Następie dla pewności wróciła po kolejny koszyk szczap, i jeszcze kolejny... Gdy wszystko wyglądało już... z braku lepszego słowa odpowiednio.. sięgnęła po skrzyneczkę z ziołami mamrocząc pod nosem niezrozumiałe dla postronnych inkantacje gdy skończyła polała wszystko benzyną i zapaliła ją.

Ogień buchnął niezwykle drapieżnym płomieniem, pochłaniając w niesamowitym tempie wszystko co było mu oddane. Już po chwili smrodowi paliwa zaczął towarzyszyć inny słodki i mdlący zapach. Gdy ogień nie miał już czego pochłonąć zgasł równie szybko jak się pojawił. Po pogrzebowym stosie nie pozostało już nic poza organiczną odżywką, którą planowała jeszcze wzbogacić o skrzyp i pokrzywy.

Wróciła do hytty zamknęła drzwi i zaczęła wielkim garze gotować wodę tak aby mogła w drewnianej balii zmyć z siebie smród palonego ciała, zaś w mniejszym gotowała regeneracyjny napar który pozwoli jej się zregenerować i odprężyć niczym w spa. Tak dawno nie brała prawdziwej kąpieli, że czuła na myśl o tym pewną ekscytację. Wytoczona ze schowka balia przypominała jej czas spędzony w umbrze. Wyszorowała ją, następnie wsypała do niej dwie garście soli i zaczęła napełniać ją wodą. Szło jej to dłużej niż pętała, ale ostatecznie udało jej się spędzić miły weekend.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline