Nie było na co czekać.
Tak w każdym razie uważał Cedmon, który ruszył w dalszą drogę gdy tylko z rozwłóczonych juków zabrał to, co zdało mu się przydatne w dalszej podróży.
A skoro Ianvs miał ochotę sprawdzać, co truposze mają w kieszeniach, to już była jego sprawa. Tamten był dorosły i wiedział, czym ryzykuje. A gdyby się pojawili czteroręcy, to koń powinien dać Ianvsowi jakąś tam szansę na ocalenie tyłka.
Oni, z wymagającą stałej opieki Zahiją, mieliby znacznie mniejsze szanse na ujście przed pogonią.
- I szybciej i im dalej się znajdziemy - powiedział do Enki, przekazując jej kilka strzał - tym lepiej.
Przyspieszył, by dać dowód na to, że nad wyraz poważnie traktuje swoje słowa.