- Ja i kłopoty? Kiedy niby ostatnio w jakieś się wpakowałem? - Zaśmiał się Bosch. - Nic mi nie jest. Nie zasnę przecież w pół kroku. Przejdziemy się, zobaczymy świątynie, może miejscowi wskażą jakieś inne podejrzane miejsce i wcześnie wrócimy żeby zjeść, odpocząć i może zaplanować jakieś przyszłe działania. Może być? - Zaproponował kompromis.
Ostrożnie sięgnął po miecz, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów żeby nie przeszkadzać Morwenie w pracy.
Ostrze było w niezłym stanie, ale nieco suche jak na obecną pogodę. Bosch przesunął palcem po inkrustowanym symbolu trzech złotych ptaków pod jelcem i po chwili zabrał się za oliwienie klingi przygotowanymi szmatkami i olejem. - Dzięki Morweno za pomoc z tym opatrunkiem. Zawsze lepiej jak takimi rzeczami zajmuje się ktoś wprawiony w rzemiośle.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |