Rusanamański urzędnik wyszedł, a Torstig został sam. Czuł jednak, że nie pozostał bez opieki. Na zewnątrz budynku, w którym przebywał stał strażnik. Nim jednak jakiekolwiek niewłaściwe myśli przyszły do głowy staremu Relhadowi, gruby mężczyzna wrócił. Zgodnie z nakazami społecznymi podążał dwa kroki za amirem Masudem.
-
Witaj nieznajomy - wojskowy delikatnie skinął głową i dotknął palcami czoła, ust i serca. Usiadł na jednej z poduch zalegających na dywanie. Jedną rękę cały czas miał opartą na bogato zdobionej rękojeści bułata, drugą szarpał wąs. Urzędnik stanął w drzwiach. -
Doniesiono mi - Masud mówił powoli, zdając sobie sprawę z możliwości językowych cudzoziemca. -
że to Ty Panie spotkałeś na stepie tego złodzieja, który śmiał wkraść się do komnat bogobojnego Jajira i przywłaszczyć sobie jego własność. Złodziej, jak naocznie się przekonałem zapłacił za swój niegodny czyn, a co z jego łupem?- oczy amira świdrowały Relhada.
Jedno ze wzgórz było większe od pozostałych i znajdowało się dokładnie na środku kotliny. Musiał być to ten pagór, który na mapie znalezionej przez Thoera został zaznaczony kółkiem. Z pewnością był to cel trzech powieszonych na drzewie nieszczęśników, ale nic nie wskazywało dlaczego tam zmierzali.
W niecce panowała nienaturalna cisza. Nie było słychać ptaków, ani szumu drzew. Nawet woda w strumieniu nie wydawała zwyczajowego plusku przelewając się po kamieniach. Jakże nieoczekiwanie zabrzmiał więc głos dobiegajacy spomiędzy drzew. Nie mówił w żadnym specyficznym języku, a zrozumiały był dla wszystkich.
-
Słuchajcie! Słuchajcie mnie! Byłem szlachetnym rycerzem wiele stuleci temu! - między drzewami pojawiła się rozmazana sylwetka człowieka w potarganych łachmanach, z długą brodą i rozwianymi włosami. -
Tym, który poprowadził swych braci przeciw złu zrodzonemu w tym miejscu! Zarżnęliśmy ich naszymi mieczami, a na ich ołtarze strawił ogień. Ale klejnoty... złoto... ZŁO! Nie macie do nich prawa! - duch rozwiał się, niemal znikając. Jego głos cichł, ale wciąż dało się rozróżnić słowa. -
Oto chciwość... Nie macie do nich prawa!