09-02-2019, 00:00
|
#116 |
| - Mylisz się co do mnie, Ssyssk - powiedział spokojnie Marka. - Mogłem się z tobą nie zgadzać w wielu rzeczach, ale nie próbowałbym cię zabić po wszystkim, co razem przeszliśmy. Oszukali mnie. Ładunek miał uszkodzić statek i dać mi uciec. Powiedzieli mi, że nie będzie cię w nim w momencie detonacji. Próbowali cię zabić, zwalili na mnie całą winę, a ty nadal pozwalasz im robić za swoje plecy.
- Jacy oni? Marka, zbyt dobrze cię znam - parsknął Ssyssk, plując przed siebie. - Od dawna wiedziałem, że będziesz chciał uciec, ale nie spodziewałem się, że posuniesz się do próby morderstwa! Idziesz z nami, jest cały pokład do wypucowania - rzekł, uśmiechając się krzywo. Pozostali Trandoszanie zarechotali.
Marka zrobił krok do przodu.
- Niech będzie, chętnie poczekam i zobaczę, jak Surrelowie spróbują zabić cię po raz kolejny, stary, głupi jaszczurze. - Uśmiechnął się do Ssysska. - Miałem cię za sprytniejszego. - Obrócił się do Bary i Hokka. - Nie będę was narażał.
Zeltronka odwzajemniła spojrzenie i nieznacznie pokręciła głową.
- Nie musisz tego robić… - szepnęła tak cicho, że ledwie słyszalnie. Trandoshanie i tak wyglądali, jakby nawet niewłaściwe spojrzenie mogło ich sprowokować.
Ssyssk zaśmiał się głośno.
- Bohater! - Złośliwie rechocząc, spojrzał na swoich towarzyszy, po czym nagle spoważniał. - No dobra, skuć go w kajdany. Chcę jeszcze dziś wracać na Tatooine. Inni przemytnicy zobaczą, że potrafię wytropić nawet takiego szczura i się na nim zemścić.
Po tych słowach dwóch najbliższych Trandoszan ruszyło na Markę. Jeden z nich opuścił broń i sięgnął po kajdany.
Rhail wyszedł zza rogu, odbezpieczając ze szczękiem blaster.
- Widzę, że planowany jest zabór mienia Grakkusa. Jest coś, co was może uratować przed przemieleniem na żarcie dla nowego rancora? Jeśli tak, mówicie szybko.
Lyssa widząc Rhaila, wyszczerzyła swoje kły w zawadiackim uśmiechu.
- No to, panowie, koniec, z nim nie ma żartów. Zmykajcie stąd lepiej.
Trandoszanie, którzy mieli skuć Markę, nie zatrzymali się. Złapali szmuglera i zaczęli się z nim tarmosić.
- Sam dogadam się z Grakkusem - warknął Ssyssk. - Naprawdę, doigracie się wszyscy! Zabieram Markę ze sobą! On próbował mnie zabić i odpowie za to!
Rhail beznamiętnie pociągnął za spust, strzelając w jednego ze zmierzających do Marki osobników. Potem miał zamiar walić do tych stanowiących największe zagrożenie, jeśli tylko spróbują sięgnąć po blastery.
- Dopóki Grakkus nie powiedział, że możesz go zabrać, to jest zwykła kradzież. A na takie samowole nie ma pozwolenia.
- Niech cię Bantha! Brać ich, chłopcy!
Rhail bez skrupułów strzelał do atakujących go osobników. |
| |