Pierwsza fala uderzyła... To wina Matthew... Kolejnego błędu już nie popełni. Zakręcił kołem tak, by statek wpłynął na falę. Udało się... Statek zawisł chwilę na czubku, po czym szybko zleciał w dół. Pęd powietrza zapierał dech w piersiach tak, że nawet szepnąć się nie dało... Chłopak lubił to uczycie... Lubił po takim spływaniu z fali łapać łapczywie powietrze... Lubił gdy serce podchodziło mu do gardła, by zaraz znów znaleźć się na swoim miejscu.
- Panie Royal jak pan to przezyje to pogadamy sobie na osobnosci. Teraz trzymaj pan ta lajbe tak zeby ciela te cholerne fale a nie nadstawiala sie jak pieprzony cebrzyk. - usłyszał stanowczy głoś Pani Bosman. No, jeśli mnie sztorm nie ubije to zrobi to Pani Bosman...- uśmiechnął się krzywo.
Statek znów zatrzymał się na szczycie fali... Powtórka z rozrywki- przeszło przez myśl chłopakowi.
I znów spadli w dół z tak wielkim pędem, że aż trzeszczały deski... Statek uderzył tak mocno w wodę, że aż zmyło kilku członków załogi... Maszt złamał się pod naporem wody, gdzieś dalej, dalej za burtą było widać linę, która wydawała się, że zaraz pęknie. Lina wchodziła do wody. Z resztek masztu zwisała dziewczyna, siostra Pani Bosman. Chłopak chciał jej pomóc lecz nie mógł... Musiał wyprowadzić wszystkich z tego piekła...
-Panie Royal do wszystkich diablow morskich wyprowadz nas pan z tego piekla!!!!
-Się robi!- rozejrzał się dookoła... Szukał jakiegoś przesmyku między falami, jakieś wolnej przestrzeni gdzie mógł skierować statek.
Miał zamiar wspiąć się na jeszcze jedną falę i po skosie, korzystając z pędy z jakim będą spadać, spłynąć w kierunku gdzie było w miarę bezpiecznie. |