Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2019, 19:00   #107
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Ech… cyrk nie wyprawa. Druid nie mógł zostawić drużyny nawet na kilka godzin, by wszystko nie posypało się jak domek z kart. Shargozowi wydawało się, że najął się jako ochroniarz, a nie niańka.
Po posileniu się odrobinę druid zwrócił się do krasnoludzkiego kapłana.
- Mamy tu rzeczy naszej pracodawczyni?
- No mamy, mamy, a co? - Zdziwił się nieco Krasnolud.
- Powinniśmy my je przejrzeć, by co nieco dowiedzieć się o naszej pracodawczyni. Poza tym potrzebuję jej niewyprawnych majtek.- zaskoczone spojrzenie krasnoluda wywołane swoimi słowami druid skwitował krótko.- Potrzebuję silnego zapachu do porównania, jeśli mam ją wywęszyć w tym mieście.
- Nie uważasz, że grzebanie w jej rzeczach to lekka przesada? No i dodatkowo, to przecież nasza pracodawczyni, więc i podwójny nietakt? - Odparł Durin, z wciąż lekko uniesioną jedną brwią -Rób co tam chcesz, ja od tego umywam łapy - Dodał.
- Nietaktem było ze strony naszej czarodziejki nie wspomnienie, że będziemy musieli co jakiś czas jej szukać, bo okresowo dostaje głupawki, jak jakiś likantrop.- odparł gniewnie siwowłosy mężczyzna. -Więc gdzie są jej rzeczy?

Kapłan w milczeniu wskazał paluchem torbę leżącą wśród całej graciarni plecaków i innych tobołków, jakie należały do całego towarzystwa, a które leżały obok stołu, gdzie obaj siedzieli. Shargoz zdjął kruka ze swojego ramienia i posadził na stoliku po czym zabrał się za grzebanie w torbie ich pracodawczyni. Znalazł pióro, inkaust z atramentem, fiolkę perfum, szczotkę do włosów, olejek do ciała, świecę. Do tego fiolki z antytoksyną , buteleczki z magicznego ogniem, słoneczne pręciki, puste pergaminy, małe lusterko, jakieś ubrania, i wreszcie... trochę bielizny Heny. Uśmiechnął się, posłał swojego kruka by zaczął szukać ich zaginionej czarodziejki i mruknął do krasnoluda.- No to ruszam na łowy.
Po czym sam zaczął zmieniać postać, bardziej nadającą się do tego obszaru polowań. Psa. I przemieniony powąchał wpierw bieliznę Heny, a potem pognał do wyjścia… zostawiając majtki obok siedzącego krasnoluda. Podążył wpierw do poprzedniej karczmy, by tam złapać zapach ich pracodawczyni.

Widok kręcącego się po mieście psa wywołał nieco zainteresowań przez przypadkowe osoby, ale póki co nikt nie starał się o jakieś rękoczyny odnośnie zwierzęcia… na razie ograniczyły się owe spotkania do “spadaj kundlu!” czy tam “poszedł” od dorosłych, lub “jeeeeej, piesioooo!!” od spotkanych dzieci. Druid z kolei w zwierzęcej postaci dotarł w końcu do karczmy gdzie przebywali wcześniej, a następnie ruszył tropem od bocznych, kuchennych drzwi przybytku(więc tędy czmychnęła Hena?), ulicami miasta, zapuszczając się wkrótce do innej dzielnicy, w kierunku portu Secomber.
Skupiony na węszeniu druid schodził z drogi ludziom i nieludziom na ulicach miasta.
Nie miał wszak na celu przyciągania czyjejkolwiek uwagi. Podążał więc dalej trzymając się tropu i zerkając w górę, na Basira krążącego nad nim i wypatrującego owej kłopotliwej czarodziejki.

Ptak jej jednak nigdzie na ulicach miasta nie wypatrzył… z kolei Druid-pies podążał nadal tropem przez Secomber. Tropem, którego woń nieco się nasiliła, był więc w miarę świeży i jeszcze nie przesłonięty setką innych zapachów. Mogła minąć więc co najwyżej godzina…

- Wilk!! - Wydarło się nagle jakieś babsko, wskazując paluchem właśnie na niego - Wilk w mieście! Wołać straż!!

Druid-pies zaszczekał i dał dyla gnając wzdłuż zapachu i pomstując na durne ludzie… którzy nie potrafią nawet odróżnić psa od wilka. Rozglądał się też za potencjalnym zaułkiem w którym mógłby wrócić do ludzkiej postaci… który w końcu znalazł, i mógł dokonać przemiany. Pytanie tylko, jak dalej podążać tropem zapachu ich “zguby”. Na razie wolał przeczekać tą “ruchawkę” w psiej postaci w nadziei, że nie potrwa długo… lub że unoszący się na niebie Basir wypatrzy niesforną czarodziejkę. Przez następne kilka minut jednak nic się szczególnego nie działo, a miasto żyło zwyczajowym rytmem…
Druid uznał więc, że sytuacja wróciła do normy i mógł się z powrotem zająć tropieniem. Pies wciągnął w nosy powietrze szukając nutki znajomego zapachu i powrócił do tropienia, przeklinając pod nosem głupią babę i jej wrzaski.

Ledwie po dwóch minutach ptasi towarzysz Druida wypatrzył… Henę. A przynajmniej tak zameldował telepatycznie mężczyźnie. “Blada ludzka samiczka w towarzystwie dwóch samców idzie ulicami…”
Nie pozostało więc nic innego jak pognać w tamtym kierunku. Wreszcie jakiś trop!
Pies zerwał się do gwałtownego pędu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline