Przewodnik obudził się nadzwyczaj szybko. Poszukał dłonią swojego miecza, a mając go podniósł się do pozycji siedzącej.
- Co się dzieje, sierżancie?
Z lasu dobiegło ich wściekłe wycie wilka, któremu uciekła ofiara. Dźwięk był tak mocny, że spłoszył sowę, która przysiadła w pobliżu. Cykady jednak już po chwili powróciły do wygrywania swojej melodii.
Selina, choć bardzo się starała, nie mogła niczego dostrzec wśród drzew. Starała się jednak tak usilnie, że przez momemnt wydało jej się, że istotnie widzi jakieś poruszenie. Ułamek sekundy później jednak lekki powiew wiatru dotarł także do niej, rozwiewając złudzenie ruchu. Wyglądało na to, że sierżant spanikował, a zagrożenie wcale nie istniało.
Roscoe rozglądał się uważnie, ale - co było oczywiste - nie mógł dostrzec żadnego przeciwnika.
- Nie przyśniło się to panu? - zażartował i ziewnął.
__________________ Na linie tańczysz już podciętej z obu stron
Nad tłumem, uskrzydlony w chwale,
Gdy spadniesz - zginiesz i nie zabrzmi nigdy dzwon
Nad twoją gwiazdą, Sowizdrzale! |