Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2019, 16:38   #43
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Leilena przez chwilę jeszcze delektowała się odczuciami, szczególnie wypełniającą ją głęboko spermą. A chwilę później zaczęła chichotać, nie mogąc się powstrzymać na widok oklapłej gnomki.
- Connor trója, Lily pała. Lekcję będzie trzeba powtórzyć - wymamrotała bardziej niż powiedziała wyraźnie. - Ale nie dziś - dodała, czując jak jest rozciągnięta. O ile bycie z kobietą jak najbardziej wchodziło jeszcze w grę, to z tym olbrzymem już zdecydowanie nie tego wieczora!
- Ja... przepraszam - wymamrotał chłopak. Odzyskiwał zmysły, przez co pospieszył do półprzytomnej koleżanki.
- Lily - potrząsnął nią bardzo delikatnie.
- Bez obaw! - zawołała Carmi. - Wkrótce dojdzie do siebie i nic jej nie będzie.
Faktycznie, czarno-biała zaczynała mrugać i reagować na potrząsania Connora. Rudowłosa nie przejmowała się tym, przecież znała zaklęcia koleżeństwa i widziała, że nie są groźne. Wyszła z basenu i pocałowała Lily w usta, akurat kiedy ta wracała do przytomności.
- Niestety oblany egzamin oznacza powrót do obroży - obwieściła im, pokazując przedmioty.
- Jak mus - westchnęła gnomka pomiędzy pocałunkiem Lei, a drugim który zainicjowała sama - to mus. Ale było fajnie. Nie mam nic przeciwko takim zajęciom dodatkowym - zaśmiała się. - I chyba zaczynam rozumieć w czym rzecz.
- Ja też - wtrącił chłopak. - To jak przepływa przeze mnie magia. Wcześniej nie zwracałem na to uwagi.
- Udało ci się nawet nad tym zapanować za pierwszym razem - pochwaliła Lei, zakładając im obojgu obroże. - Ale potem chyba za dużo bodźców. Następnym razem musi być ich jeszcze więcej. Jak zapanujecie nad tym w ekstremalnym podnieceniu to potem już będzie przychodziło samo.
Gadała jak stara wyjadaczka, ale trochę tak się czuła. Jej przyszło to z taką łatwością!
- Chyba się już nie da podniecić bardziej niż dziś - powątpiewała Lily biorąc się za wycieranie i ubieranie. Connor poszedł w jej ślady.
- Leileno, czy mogłabyś jeszcze chwilę zostać? - zapytała nauczycielka, gdy gnomka i chłopak byli gotowi do wyjścia.
Dziewczyna bez słowa została, nie sięgając nawet po ręcznik. Zamiast tego zaczęła się myć, czekając aż przyjaciele pójdą, a kobieta wyjaśni czemu ją zatrzymała. Lei nie oszczędzała spojrzeń pięknej wieszczce. Szkoda tylko, że wciąż siedziała w wodzie, zamiast pokazywać swe ciało światu… a przynajmniej Mongle.
- Byłoby ci trochę łatwiej ich uczyć, gdybyś nauczyła się widzieć magię - podpowiedziała Carmi, kiedy były już same. Była już w pełni opanowana… jeśli nie liczyć tego jak spoglądała na rudowłosą.
- Moja znajomość zaklęć jest ciągle bardzo ograniczona, ale pójdę za tą radą i tego spróbuję nauczyć się w następnej kolejności - zgodziła się Lei, brzmiało to w końcu bardzo sensownie.
- Słyszałam od mistrza Blesseda, że uczyłaś się czytania magii. Z tymi dwoma zaklęciami będziesz miała wszystkie narzędzia potrzebne do zgłębiania tajników Sztuki - zapewniła. - Masz duży talent. Jestem pewna, że daleko zajdziesz.
Tyle, że talent brał się z demonicznego paktu. Tego jednak kobieta wiedzieć nie musiała. I Leilena miała nadzieję, że sobie nie wywróży. Rudowłosa poczuła rumieniec na policzkach, dlatego trochę głębiej zanurzyła się w wodzie.
- Mam nadzieję, bo na razie mnie nie stać na długą naukę tu, więc muszę się starać. W każdej dziedzinie - nie mogła powstrzymać się przed dodaniem tego i uśmiechem.
- I przynosi to wymierne efekty - stwierdziła wstając. Lśniąc od wody jeszcze bardziej przyciągała wzrok. - Próbowałaś zaciągnąć się na służbę u któregoś z miejskich czarodziejów? To niezgorszy sposób na dorobek - zapytała, sięgając po ręcznik i zaczynając się wycierać.
Oczy Lei nie odrywały się od pięknego ciała.
- Nie wiedziałam o tej możliwości, ale to chyba nie dla mnie. Zmarnowałabym mnóstwo czasu i prawdopodobnie nic nie osiągnęła, jeśli dobrze zrozumiałam nauki o naszej magii - westchnęła. - Kupczenie… - to słowo zabrzmiało bardzo dwuznacznie - …bardziej mnie pociąga, to chyba przez wychowanie. Myślałam o strojach. Pani suknia jest piękna, skąd pani ją ma?
- Tę? Zamówiłam u pewnego krawca pod miastem. Czyżbyś miała do zaproponowania alternatywę? - Faelittio zupełnie nie przeszkadzał wzrok Leileny wędrujący po jej biodrach i biuście.
- Wiele z nas preferuje inny styl od Halruańskiego. I gwarantowałabym, że śmiałość stroju nie wykroczyłaby poza te mury - Lei uśmiechnęła się szczerze.
- Czy ja wiem, czy aż taki inny? Halruaańskie stroje są bardzo zwiewne - stwierdziła. Ubrała tylko swoją suknię, nie kłopotała się bielizną. - Ale zaintrygowałaś mnie. Jakieś szczegóły?
- Zwiewne, ale też przykrywające, szczególnie dół ciała - Lei także wyszła z wody i zaczęła się wycierać. - A przecież chodzi o to, aby czuć się tu swobodnie, prawda? Tak bardzo, bardzo swobodnie.
- Czyli umiesz szyć? Myślałam, że znasz się na handlu - w tej rozmowie nauczycielka rzadko patrzyła Lei w oczy. Bezwstydnie korzystała z okazji do oglądania innych partii jej ciała.
A Lei chętnie je pokazywała, nie trudząc się zakrywaniem czegokolwiek.
- Nie ja, Lily zna się na szyciu. Ja na handlu. We dwie mogłybyśmy zapewnić stroje dla całej akademii. Poufnie i takie jakie kto wymarzy bez obaw o to, co pomyśli sobie krawiec u którego się zamawia.
- Na pewno? Bo odniosłam wrażenie, że z koleżanką macie bardzo lubieżne myśli - uśmiechnęła się. - Daj mi proszę znać, gdy będziecie już gotowe. Z przyjemnością wypróbuję wasze usługi.
- Jesteśmy lubieżne. I dlatego stroje również takie mogą być. A wiedza o nich nie wyjdzie poza akademię, w końcu chodzi o pewną dyskrecję - rudowłosa skinęła głową na ostatnią prośbę Carmi. - Na pani wszystko będzie tak cudownie wyglądać - rozmarzyła się.
- To macie już nawet gotowe kroje? - kobieta chyba zrozumiała uczennicę trochę opacznie.
- Pomysły to możemy mieć dla siebie, ale klient nasz pan! Albo pani w tym przypadku - roześmiała się swobodnie, wcale nie traktując teraz Carmi jak nauczycielki. - Klienci sami powinni określać swoje potrzeby, w których ja zawsze chętnie pomogę.
- Tylko w potrzebach garderobianych? - zapytała z karykaturalnie udawaną niewinnością.
- W moim przypadku zdecydowanie nie tylko. Uwielbiam pomagać - Lei użyła tego samego tonu, uśmiechnięta niby to nieśmiało.
- Będę o tym pamiętać - zapewniła Faelittio. - Dobranoc - pożegnała Leilenę. Wychodząc nie omieszkała kręcić kusząco biodrami.

(...)

Lei może i nie osiągnęła pełnego sukcesu prowadząc lekcję dla Lily i Connora, ale po pierwsze nie od razu Halagard zbudowano, a po drugie skłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie ma ochoty na kontynuowanie takich korepetycji. Teraz dobrze rozumiała dlaczego Siri tak ochoczo jej pomagała.
Elora z drugiej strony, nie mogła się pochwalić nawet najmniejszym sukcesem. I bardzo jej się ten fakt nie podobał. Przyznała się do tego przed Mongle następnego dnia i miała przy tym minę kwaśną jak cytryna.
- Ten kamienny łeb chyba złożył śluby cnoty - wycedziła przez równe, białe ząbki, odciągając koleżankę na bok przy okazji śniadania.
- Tak, rozmawiałam z nim raz i od razu mnie do siebie zraził - westchnęła rudowłosa, która mimo zachowania elfki, traktowała ją obecnie rzeczywiście jak koleżankę. - Connor mówi, że jest w porządku, może krasnoludowi potrzebny no wiesz, samiec? - zachichotała. - Bo gdybyś się tylko uśmiechnęła to każdy lubiący kobiety by się w tobie od razu zakochał, nawet cnotnik.
- Ten się nie zakochuje. Naprawdę myślisz, że woli mężczyzn? Wtedy jesteśmy z miejsca skazane na porażkę - zupełnie zignorowała komplement.
- Nie wiem jak jest naprawdę - przyznała Lei. - Nie znam go. Musiałbyśmy zorganizować… ja wiem, może jakiś pokaz? I sprawdzić jak reaguje. Jak mu stanie, to znaczy, że mamy szansę.
- Mam inny pomysł. To przecież krasnolud, więc z pewnością pije jak smok. Dodajmy mu lubczyku do napoju. Może jak zrobi mu się za ciasno w spodniach, to będzie bardziej skory do nauki? - aep Sinn miała naturalny talent do zielarstwa, taki plan przyszedł jej zatem do głowy naturalnie.
- A kiedy się zorientuje, to w życiu do niego nie dotrzemy. Co ci powiedział, jak z nim rozmawiałaś?
- Że to niegodne krasnoluda ryćkać się z przygodną dziewką, czy jakoś tak - prychnęła. - Ślubów się chamowi zachciało.
- No tak, miałabym mnóstwo odpowiedzi na to, żadna by go niczego nie nauczyła. - westchnęła. - Może zaproponujemy mu, żeby sobie robił dłonią? Z tego co pamiętam, to jego celem jest jak najszybsze opuszczenie akademii. Więc jak podda się naszej nauce, to będzie mógł odejść. Ten argument powinien zadziałać. Pamiętasz co się działo, jak nie opanował magii? Bo ja już wyparłam to z pamięci.
- Nic ciekawego, tworzył jakieś iskierki światła. A masturbacją nic nie wskóra, ona prawie w ogóle nie daje nam energii magicznej - przypomniała.
- Jeśli będzie patrzył na coś odpowiedniego, to wystarczy, że go zbliży do tego co powinno. I wtedy może pomożemy dokończyć, aby wyzwolić te całe iskierki - zaproponowała swój plan Leilena.
- A niby jak go przekonasz, by się masturbował przy nas? Prędzej weźmie jakiś kilof i zakopie się pod ziemię - nie była przekonana. Burknęła do tego pod nosem - wciąż łatwiej byłoby z lubczykiem.
Jak na długowieczną, elfka była bardzo niecierpliwa. I próbowała tych swoich najprostszych dróg.
- Ciebie przekonałam do nauczania mnie, jego przekonam, by poddał się mojej nauce. A jak się nie uda, to spróbujemy po twojemu.
Prawdę powiedziawszy, nie miała na to wielkiej ochoty. Krasnolud ją odrzucał tak samo jak Elkę, ale nie widziała innej możliwości. Może to chociaż sprawi, że zniknie z ich życia?
- Droga wolna - wskazała dłonią stolik krasnoluda.
- Ale idziesz ze mną - zastrzegła rudowłosa.
- Zgoda - westchnęła blondynka.
Olaf, jak to zwykle bywało, siedział sam z talerzem jajecznicy i kiełbasą. Na podchodzące dziewczyny spojrzał trochę nieufnie, ale pomiędzy jednym gryzem a połknięciem nawet się przywitał.
- Dzień dobry.
- Hej. Wiesz po co przyszłyśmy? - zapytała na wstępie Lei, która zamierzała podążać prosto do celu.
- Znowu gadać o konieczności ryćkania się? - Hardrock też nie owijał w bawełnę.
- O tym, że chcesz opuścić tę uczelnię. My chcemy tego samego dla ciebie. A do tego musisz nauczyć się kontrolować moc, z czym sobie nie radzisz, zgadza się?
- Oho. A ryćkanie się to niby jest samokontrola? - Spytał raczej ze zrezygnowaniem niż konfrontacyjnie.
- To jedyny sposób, żeby zapanować nad tą magią - wtrąciła spokojnie elfka.
- Znaczy jest jeszcze jeden, możesz zeskoczyć z murów na główkę - poradziła Lei z uśmiechem. - Ale jeśli jednak wolisz być potem bardziej żywym, to musisz nauczyć się robić sobie i komuś dobrze. Ot, cała filozofia. Jak ty w ogóle zdobywasz moc potrzebną do zajęć? - zapytała z pewną dozą ciekawości.
- No wiesz! - obruszył się.
- I tak wiemy, że masz kochankę czy tam kochanka - Elka wzruszyła ramionami. - Nikogo to tutaj nie gorszy.
- Porządny krasnolud nie pcha do nikogo łap bez zaślubin, tłumaczyłem ci to już - zaprzeczył. Ale to się po prostu nie dodawało. Rzucał, choć nieudolnie, zaklęcia. A tantryści musieli uprawiać seks by zyskać magiczną energię. Lei mgliście pamiętała rozmowę z rektorką, która wspominała że Hardrock ma jakiś nietypowy talent.
- To zrobimy szybkie zaślubiny, potem je odwołamy. Co ty na to? - rudowłosa nie zaprzestawała bezpośredniego podejścia. - Co wydarza się w akademii, zostaje w akademii. Nie rozumiem cię, chciałeś stąd uciec jak najszybciej. To dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc? Aż takie brzydkie jesteśmy, bo z innej rasy?
- Wcale nie jesteście brzydkie. Ale na Moradina, nie mogę sobie kpić z boskich nakazów. Wy może macie bogów, którzy zezwalają na takie...baa - burknął tylko. - Ale Sharindlar nie patrzy przychylnie na takie rzeczy.
- Każde z nas ma wielu bogów. Nie możesz odwołać się do innego, skoro to taki problem? Natura obdarzyła cię tym a nie innym rodzajem zdolności, jak sobie wyobrażasz dalsze życie z takimi problemami już na początku nauki?
- Krasnoludy mają tylko dwie boginie miłości, narzeczeństwa i małżeństwa. Innej miłości nie ma - stwierdził. - I nie obdarzyła, tylko przeklęła, bo tu nie da się uczyć nie obrażając bogów.
Elfka klepnęła koleżankę w ramię. Z jej miny wynikało, że nie ma co kontynuować takiej dyskusji.
- W takim razie mógłbyś zrobić wszystko, aby przepisać się do jednoosobowej grupy specjalnej, dzięki czemu nie będziesz nam przeszkadzał kontynuować nauki? - Lei też miała dość. Krasnolud był jaki był i nie szukał rozwiązań, więc jej rola tu się kończyła. - Będziesz miał nasze poparcie w tej osobnej nauce bez udziału osób trzecich. Może za sto lat opuścisz akademię.
Olaf westchnął ciężko
- Niech wam będzie. Nie chcę wam przeszkadzać - powiedział szczerze. - Wasze życie, wasi bogowie. Ja się po prostu do tego nie nadaję.
- Zmień bogów na naszych, o ile nie jesteś kapłanem to nie widzę problemu. Oloma ci wytłumaczy jak może wyglądać pobożność. Tak byś pomógł nam najbardziej. Zastanów się nad tymi propozycjami, jak tylko przestaniesz być tak twardogłowy i niechętny do kompromisów to jestem otwarta na wszystko - uśmiechnęła się jeszcze do niego, tak współczująco i wstała. Aep Sinn poszła w ślad za nią.
- Uparty, krasnoludzki łeb - stwierdziła. - Ale ten twój pomysł z Olomą nie jest chyba zły. Skoro jego tradycje nie dają mu tutaj żyć, to może kapłanka będzie umiała coś zaproponować. Ja nie wiem nic o krasnoludzkich bogach.
- Ja też nie, mam nadzieję, że chociaż z kimś o tym problemie porozmawia. Dajmy mu na to trochę czasu, Connor i Lily ciągle potrzebują nauki. Jeśli chcesz to możesz zająć się chłopakiem - uśmiechnęła się do elfki.
- Cały jest taki wielki? - spytała spoglądając ukradkiem na wielkoluda.
- Oj tak. Niesamowicie przyjemny - potwierdziła bezwstydnie rudowłosa.
- No to czemu nie? - zgodziła się bez dalszego wahania. - Lily jest twoja, mnie kobiety nie pociągają.
- Powtarzasz to przy każdej okazji - westchnęła Lei, która była tym faktem ciągle przygnębiona. - Możemy was podglądać? Potrzebuję dla niej silnych bodźców jeśli ma w pełni panować nad mocą.
- Nie mam nic przeciwko temu. W fizycznej miłości nie ma niczego, czego trzeba byłoby się wstydzić. Niezależnie co myślą o tym krasnoludy. Ludzie w sumie też. Możesz przekazać wieści przyjaciołom, ja muszę coś zjeść przed zajęciami - stwierdziła, ruszając ku przekąskom.
- Podoba mi się twój tok myślenia - Lei uznała, że nie jest tak uprzedzona do elfki jak Lily. W sumie w ogóle nie jest, ona była po prostu inna. Jak i Olaf, ale do krasnoludzkiej zawziętości i powtarzania w kółko tego samego nie umiała się przemóc. - Daj tylko znać gdzie i kiedy z nim będziesz - mrugnęła wesoło i pobiegła do przyjaciół, po drodze puszczając jeszcze całusa Siri i jej kolegom. Hardrock był najwyraźniej przegraną sprawą, skupienie się na pozostałych uczniach było zatem zupełnie naturalne. Zaczynając od rozmowy z nimi o planach podzielenia się obowiązkami korepetytorki pomiędzy Leileną a Elorą. Connor przyjął ten pomysł z zadowoleniem i trudno było mu się dziwić. Blondwłosa, zgrabna elfka odpowiadała wszak stereotypowym opiniom o elfiej urodzie. Lily… miała inne spojrzenie na ten temat.
- Masz zamiar kochać się z tym soplem lodu? - gnomka spojrzała na kolegę wyjątkowo podejrzliwie. - Kutas ci się od tego odmrozi - ostrzegła i nie chcąc kontynuować tematu skupiła się na swym talerzu.
Dla Leileny skupienie się na edukacji koleżanki było nawet na rękę. Co prawda zabawy w szerszym gronie były bardzo przyjemne, ale w sytuacji sam na sam mogła omówić swe plany biznesowe. Priorytetem w najbliższym czasie była jednak jej własna nauka - opanowanie za sugestią Carmi zaklęcia wykrycia magii.

Po dziennych lekcjach i obiedzie, Lei udała się do biblioteki. Thost, jak zwykle uprzejmy i pomocny, wskazał rudowłosej księgę z której mogła zacząć się uczyć. Tego dnia czytelnia była była trochę bardziej oblegana - dwoje starszych uczniów, którzy z pewnością mieli już dwadzieścia parę wiosen również potrzebowała zasięgnąć spisanej wiedzy. Czytelnia niestety nie sprzyjała swą atmosferą nawiązywaniu znajomości… a może po prostu ci uczniowie nie byli tak perwersyjni jak Siri? Tak czy inaczej Lei skoncentrowała się na nauce. I tak, jak w przypadku poprzedniego czaru, tak i ten nowy po prostu “wchodził” jej do głowy. Raz przeczytane formuły zostawały jej w pamięci, a palce same układały się w potrzebne gesty. Czy tak miało być już zawsze, czy też pewnego dnia natrafi na mur i będzie musiała oddawać się coraz większym i większym perwersjom by móc dalej zgłębiać magię? Cóż, to był problem na inny dzień.

Lily nie miała nic przeciwko szyciu sukni, sukienek, tunik, czy czegokolwiek co wymyśliliby sobie potencjalni klienci. Postawiła tylko jeden warunek - skoro ona miała pracować, to Leilena miała zdobyć potrzebne materiały i nici. Te naturalnie swoje kosztowały, ale jeśli obie chciały trochę dorobić, to musiały zainwestować. To można było rozwiązać na co najmniej dwa sposoby - zwrócić się o pomoc do rodziny, która nie powinna mieć problemu wysłać córce trochę zapasów, albo zdobyć kolejną przepustkę do miasta. Kiedy już temat zakładu krawieckiego został domknięty nadszedł czas na przyjemniejszą część wieczoru - korepetycje. Lily pozostawała równie słodka i chętna jak za ich pierwszym razem i choć miała problemy z samokontrolę, to była dość bystra by wszystko w końcu załapać. Może tylko Lei miała nadzieję, że nie nastąpi to za szybko. Podobała jej się rola korepetytorki.

(***)

Najbliższe dni przebiegały rutynowo, co wcale nie znaczy, że nieprzyjemnie. Okazją do odmiany było przypadkowe spotkanie na korytarzu wieszczki. Kasztanowłosa ubrana była w krótką tunikę i proste sandały - dzień był wyjątkowo upalny. Poinformowana o tym, że zakład krawiecki Lily i Leileny jest gotowy na pierwsze zamówienia uśmiechnęła się zalotnie.
- Czy to znaczy, że mam przyjść na jakieś przymiarki? - spytała.
- Albo my przyjdziemy do pani - uśmiechnęła się w odpowiedzi rudowłosa, która pożerała wzrokiem ciało kobiety.
Niedawno zdobyła się na napisanie do rodziny. Nie prosiła o pieniądze, ale przecież w magazynach było dużo towaru, który się nie sprzedał i była mała szansa, że to szybko się zmieni. W ten sposób nie musieli wydawać złota - ona w szczególności - co dawało duże szanse na większy zysk.
- Chyba tak byłoby lepiej. O ile nie macie gdzieś swojego kramu, to w moim gabinecie będzie znacznie więcej miejsca niż w waszych pokoikach. Za ile możecie przyjść?
- Jak tylko złapię Lily. I dowiem się, gdzie pani gabinet - zaśmiała się swobodnie, przygryzając po tym dolną wargę, zapatrzona na zgrabne nogi.
- To zacznij jej szukać- zaśmiała się w odpowiedzi, a potem wytłumaczyła jak dotrzeć do jej pokoi. Jak się okazało, były o piętro niżej od gabinetu lady Aurory.
Rudowłosa musiała się trochę nabiegać za swą koleżanką, nim znalazła ją flirtującą sobie ze Storem w kąciku zamkowego dziedzińca. Podeszła do nich swobodnym krokiem.
- Hej sikorki - uśmiechnęła się do nich. - Lily, mogę cię zabrać na jakiś czas? Carmi zaprosiła nas do swojego gabinetu - mrugnęła konspiracyjnie.
- Oho, coś przeskrobałyście? - zapytał rozbawiony mężczyzna.
- Nie, bo jesteśmy zawsze bardzo grzecznymi i posłusznymi dziewczynkami - odparła od razu Lily, pokazując koledze język. Kiedy jednak dziewczyny oddaliły się trochę, czarno-biała zapytała.
- A tak między nami, to dlaczego idziemy do pani Carmi?
- Wykonać pomiary do naszego pierwszego zamówienia oczywiście - odparła Lei. - Więc lepiej weź miarkę.
- Och - mruknęła tylko. Całkiem szybko przebierała swymi nóżkami, by zabrać ze swego pokoiku niezbędne przybory. Ciekawe, czy to możliwość dotykania Faelittio przy pomiarach tak ją ekscytowała… czy to tylko Lei miała takie myśli?

Gabinet wieszczki sprawiał wrażenie… no, magicznego. Na ścianach narysowano magiczne symbole, a pod dwiema ścianami stały postumenty - jeden ze złotą misą a drugi z magiczną kulą, dokładnie taką jak z opowieści. Kobieta przyjęła swe uczennice stojąc już przed drzwiami, elegancko wyprostowana i z nienaganną posturą. Cóż, nie trzeba było przecież czarować, by wiedzieć, że zaraz przyjdą.
- Dzień dobry - przywitała Dims, która dygnęła na to niezgrabnie. W końcu pochodziła z rybackiej wioski, a nie z dworu. - Tutaj chyba nie ma miejsca na krawieckie prace. Macie coś przeciwko, jeśli zaproszę was do swego buduaru? Rozumiem, że mogłoby to zostać opacznie zrozumiane.
- Och, ja tak jak mówiłam, jestem otwarta na wszystkie… propozycje pomocy - zachichotała Leilena, która zupełnie nie traktowała Camri jak nauczycielki. Bardziej pasowało to do starszej koleżanki, albo prędzej takiej kobiety, którą próbuje się zbałamucić. - Miejsce nie ma znaczenia. Tak będzie nawet przyjemniej.
- Zapraszam zatem - odwróciła się wdzięcznie i poprowadziła młode dziewczyny do bocznych drzwi. Tak jak przed paroma dniami w łaźni, kręciła przy tym kusząco biodrami, co szczególnie spodobało się niziutkiej gnomce. Do tego stopnia, że aż przygryzła wargę.

Ponieważ Akademia znajdowała się w dawnym zamku, buduar miał typowo zamkową architekturę.Z kamiennymi łukami, drewnianą podłogą… a także ogromnym łóżkiem, wielkimi oknami i... prywatną wanną. Faelittio wcale nie musiała chodzić do łaźni.


- Rozgośćcie się - zaoferowała gospodyni. - Macie ochotę się czegoś napić?
- Ja na razie dziękuję, Lily? - zapytała gnomki, której oczy były dokładnie na wysokości pośladków Carmi, nie dziwne więc, że bardzo lubiła poruszające się biodra. Zresztą Lei także. - O jakim stroju pani myślała?
- Szczerze? Miałam nadzieję, że coś mi doradzicie. Albo zaproponujecie - sama podeszła do stolika z karafką czerwonego płynu, najpewniej wina, i nalała go sobie do kielicha. - Sama mówiłaś Leileno, że macie bardzo nieprzyzwoite myśli.
Oczy Lily rozszerzyły się zdumienia, gdy spojrzała na koleżankę. Chyba nie spodziewała się, że można tak bezpośrednio odzywać się do nauczycieli.
- Zgadza się, jestem pełna pomysłów - Lei żyła dla takich chwil i rozmów. - Ale jeszcze nie wiem, co pani lubi. Albo czego nie lubi i na pewno nie chce, tak powinno być prościej. I ile pragnie pokazać.
- Och, to zależy od okazji i komu chcę się pokazać - wydęła wargi w zamyśleniu. - Na oficjalnych spotkaniach nie mam nic przeciwko prezentowaniu swego dekoltu i nóg. Uważam, że nie mam się czego wstydzić - pogładziła wolną dłonią odsłonięte udo.
- Jeśli mogę mówić śmiało i szczerze, to całe pani ciało jest wspaniałe i nie musiałaby pani zasłaniać żadnego konkretnego fragmentu - uśmiechnęła się Lei, jak zwykle nie odrywając wzroku od Carmi. - Uważam jednak też, że umiejętne zakrywanie części jest czasami bardziej miłe niż odsłanianie wszystkiego. To ma być oficjalny strój?
- Dam wam szansę - stwierdziła po krótkiej pauzie. - Chcę jedną kreację oficjalną. Elegancką, trochę kuszącą, ale taką w której mogłabym się stawić przed Radą Starszych. A drugą… - oblizała dolną wargę. - Możecie zaszaleć. Wszystko wchodzi w grę - mówiąc skupiała się raczej na Leilenie, spoglądając jej głęboko w oczy.
- Doskonale, to może zacznijmy od tej oficjalnej. Cudownie pani wygląda w długiej sukience z rozcięciami, ale taką już pani ma. Więc może coś bardzo obcisłego, z cienkiego materiału, opinającego biodra i sięgającego do kolan? Na górze w stylu gorsetowym, wiązane z tyłu, bez ramiączek? To trochę odważne, za to kuszące.
- Jak bardzo obcisłego? Mam tu na myśli uda. Wolałabym, żeby schody nie stały się moim największym utrapieniem - uśmiechnęła się.
- Mogłybyśmy zrobić lekkie wycięcia po bokach. Nie za wysokie, żeby nikogo nie… - zastanowiła się jakiego słowa użyć i w końcu zdecydowała na - kusić. I w zależności od chęci, czy pogody mogłaby pani założyć pończochy, albo jakiś szal na ramiona - podpowiedziała, przenosząc spojrzenie z nauczycielki na rudowłosą.
- A czy gorset w tym klimacie nie zagrozi mi uduszeniem? - spytała sceptycznie.
- W stylu gorsetowym, ale tak naprawdę nie gorset. Taki oszukany, lekki, podkreślający piersi. Mogłyby być wypchnięte do góry ukazując górne ich połówki, lub dekolt mógłby mieć wycięcie, wystawiając na widok bok piersi. Do tego stroju idealnie sprawdzają się też wysokie obcasy.
- Bok byłby już chyba zbyt sugestywny - zaprotestowała. - Ale nie licząc tego, podoba mi się. A kolor?
- Właśnie dlatego rozmawiamy, aby wykluczyć to co pani uważa za przesadę. Skoro to oficjalny strój, polecałabym stonowane kolory. Jakie są pani ulubione? - Lei rozejrzała się. - Ciemna zieleń, ciemna czerwień i brąz wnioskując po wystroju i tym co już widziałam?
- Dokładnie - potwierdziła. - Pasują mi do włosów. No i są bardziej oficjalne, niż coś jaskrawego - dokończyła wino i odstawiła puchar.
- Doskonale - Lei ponownie się uśmiechnęła, notując wszystko w pamięci. - Może Lily zacznie już mierzyć, kiedy my porozmawiamy o tym drugim stroju? Na jaką on miałby być okazję? Wiem, że dopuszcza pani dużo dla niego, ale różne rzeczy zaproponuję na koszulę nocną, inne na frywolne spotkanie, a jeszcze inne na przechadzkę po akademii.
- Przymiarka chyba będzie najwygodniejsza przy łóżku - zauważyła wieszczka, różnica wzrostu między gnomką była wszak spora. - Czy mam się rozebrać do mierzenia? - spytała żartobliwie.
Czarno-białą zatkało i spojrzała pytająco na Leilenę.
- To ty jesteś tu krawcową - zauważyła rudowłosa powstrzymując śmiech. - Mi się wydaje, że wtedy wymiar jest najdokładniejszy, czyż nie?
- No, jest - przyznała, wciąż jeszcze nie w pełni dochodząc do siebie.
- I tak już widziałyście mnie nago, nie ma się co rumienić - łatwo było powiedzieć, ale gnomka i tak pąsowiała.
- Ekhm… No to tak, proszę się rozebrać - Lily wydusiła wreszcie z siebie słowa, które Carmi chętnie spełniła. Przepasana tunika wymagała raptem paru ruchów, by dostatecznie ją rozluźnić, a potem zdjąć. Pod spodem kobieta nie miała już nic, tylko równiutko przycięty trójkącik włosów.
- Mam na myśli coś na, jak to określiłaś, frywolne spotkania. W Akademii nie mogę sobie pozwolić na przesadę i kuszenie uczniów bądź uczennic - podjęła temat, zupełnie nie zważając na to, że jej słowa stały w jawnej sprzeczności z czynami.
- Dobrze, może więc zasugeruję na początek coś bardzo otwartego. Tunikę, sukienkę lub dwuczęściowy strój, który odsłaniałby w pełni jeden z pani atrybutów? Pod przejrzystym materiałem wszystko byłoby widać, ale tylko w tym jednym miejscu, resztę pozostawiając przyzwoitą.
- Jeden z atrybutów? Który? - ustawiła się tyłem do Lily, która wdrapała się w międzyczasie na łóżko, z miarką w dłoni. Nauczycielka rozłożyła szeroko ręce pozwalając się mierzyć w talii.
- Pani decyzja. Lecz to musiałby być jeden z kluczowych. Piersi, pośladki, łono… - Lei oblizała się dość ostentacyjnie, patrząc na nagą Carmi.
- Łono to chyba przesada - jakby na dowód przesunęła palcami po pokrywających je włoskach, ale zaraz ponownie uniosła dłoń, by gnomka mogła przepasać ją w biodrach. - Ale piersi… tylko czy wtedy w ogóle warto je zakrywać?
- Możemy wcale nie użyć materiału w ich rejonach - przyznała Leilena. - Pośladki przy założeniu braku bielizny, także byłyby kuszącym widokiem. Taka przyzwoita po otwarciu drzwi, a zaraz po obróceniu się taka… dostępna - Lei przełknęła ślinę, zaczynało wysychać jej w gardle.
- Nie jestem przekonana do tego pomysłu - pokręciła głową. - Jeśli już mam kusić, to chciałabym widzieć efekt. Gdybym kusiła tyłkiem, to musiałabym chodzić z lusterkiem by zaglądać za własne plecy.
- Doskonale, w takim razie przód. Kolory jak mniemam pozostawiamy w tej samej tonacji? Lubi pani pończochy? Preferuje w bieliźnie czy bez?
- Z kolorami możemy bardziej zaszaleć. W końcu mało kto mnie zobaczy w tej kreacji. I uwielbiam pończochy. Bieliznę też. Lata niestety lecą, więc trzeba czymś poprawić swój wygląd - było to niemal jawne domaganie się komplementów, bo tantrystka nie miała jeszcze żadnej zmarszczki, albo przynajmniej miała świetne kosmetyki.
- Jak dla mnie jest idealnie, ma pani niesamowicie piękne ciało - Lei jak zawsze mówiła szczerze. - W takim razie przygotujemy strój zgodnie z tymi preferencjami. Gdyby się zupełnie nie spodobały, nie pobierzemy za nie opłaty - obiecała.
Gnomka tymczasem brała się do mierzenia nauczycielki w biuście. Rudowłosa musiała się bardzo powstrzymywać przed roześmianiem, bo jej koleżanka miała zupełnie maślane oczka. Niemniej starała się zachowywać profesjonalizm i mimo wielkich chęci nie obłapiała Carmi.
- Wierzę, że staniecie na wysokości zadania. I dziękuję za komplement, wasze ciała są też przepiękne - zapewniła z uśmiechem, który można było opisać jedynie jako lubieżny.
- Dziękujemy. Bardzo mi się podobało usługiwanie w kąpieli - roześmiała się Mongle. - Muszę tylko uważać z tym służeniem, bo ktoś powie, że to z chęci uzyskania lepszych not u nauczycieli a nie tak jak jest naprawdę czyli przez moją naturę.
- Zdecydowanie nie wypada podlizywać się nauczycielom. To nie tylko może być uznane za nieprzyzwoite, ale i tworzyć konflikty wśród rówieśników - Dims ściągała kolejne miary. - Zebrałyście już sporo klientek?
- Dopiero zaczynamy - przyznała Lei, obróciła się w swojej zielonej sukience. - To jedna z tych uszytych przez Lily. Mamy nadzieję, że zadowolone klientki przekażą wieści innym chętnym.
- Mądra strategia. Jakość zawsze zwraca uwagę we właściwych kręgach.
- Pani Faelittio, skończyłam - wtrąciła gnomka. - Jeszcze muszę zmierzyć pani nogi.
- Ależ oczywiście.
Nauczycielka odsunęła się, pomagając drobnej dziewczynie zejść na podłogę. Rozstawiła szeroko nogi, tym samym dając jej wspaniałe przedstawienie z bardzo bliska. Lily przygryzła wargi, nie umiejąc oderwać wzroku od kobiecego łona.
- A jak wygląda kwestia płatności? Z góry? Zaliczka? - jakby nigdy nic Carmi kontynuowała rozmowę, ale nie umiała ukryć reakcji swego ciała. W szczególności piersi, których sutki widocznie zesztywniały.
- Po odebraniu stroju, tak będzie uczciwie. Normalnie wzięłabym zaliczkę na potrzeby materiału, ale jest pani pierwsza no i jest też pani nauczycielką.
Lei teraz zazdrościła gnomce. I współczuła, bo trzeba było się skupić na pracy jeszcze przez chwilę.
- Chyba, że ma pani chęć na zaliczkę w… naturze - przemawiające przez rudowłosą podniecenie jak zawsze nie umiało powstrzymać języka.
- W naturze - roześmiała się w głos. - I jak miałaby taka zapłata wyglądać, Leileno? - tak jak się spodziewała, nauczycielka wcale się nie obraziła. Podniecenie miało też wpływ i na nią.
- Lily na pewno chciałaby spróbować jak to jest z nauczycielką - rudowłosa nie wycofała się, jak zawsze w te sprawy brnęła tylko dalej. - Ja także, ale też jestem otwarta na inne potrzeby tak pięknej kobiety. Idealnej i pociągającej, której oddałabym tak wiele, aby móc chociaż siedzieć na kolanach i się tulić, ssąc jedną z tych pięknych piersi - wymruczała absolutnie jednoznacznie.
- Kusicielka… Ty też masz na to ochotę, Lily?
Gnomka nie dała rady odpowiedzieć, jedynie entuzjastycznie pokiwała głową.
- No nie wiem, przepisy na to nie pozwalają - prężyła się kusząco przy Dims, która drżącymi dłońmi kończyła zbierać ostatnie wymiary. - Nie powinniśmy wykorzystywać naszych uczniów do uzyskiwania magicznej energii. To byłoby niemoralne.
- Chciałabym być wykorzystana, niczym laleczka - szeptała Lei, której uległa natura znów się uwidaczniała w pełni. - Niemoralnie wylizać panią Carmi, służyć jej, oddać się i zaspokoić tę wspaniałą kobietę… - zacisnęła mocniej uda, aby się nie dotykać. - Zaspokoić w całkowicie niemoralny sposób…
Wieszczka oblizała zmysłowo usta. Czerwona już po koniuszki uszu Lily przypatrywała się otwarcie jej szparce. Atmosfera była bardzo napięta. Kobieta zrobiła krok w kierunku Leileny, szybko pokonując dzielącą je odległość. Nachyliła się do jej ucha i zmysłowym głosem, na tyle głośnym by i gnomka go usłyszała, rzekła.
- A ja bardzo chciałabym, żebyś to zrobiła. Poczuć twój język głęboko w moim ciele. Twoje palce na mym biuście. Zaspokoić się tobą dziko i namiętnie… - odsunęła się o krok. - Ale to niemożliwe. Pozostanę dla was zakazanym owocem. Przynajmniej do dnia, aż skończycie naukę.
- W takim razie pozwól mi służyć w innej roli, pani - Lei szepnęła, starając się wytrzymać to podniecenie. - Tak jak wtedy w łaźni, lub w inny sposób. Bym mogła być czasami blisko.
Przymknęła oczy, starając się uspokoić oddech.
- Myślę, że to się da zaaranżować. Przecież ktoś będzie musiał pomóc mi przymierzyć rękodzieła Lily. Która była dobrze wychowaną damą i nie skorzystała z okazji, by mnie obłapiać - dodała. Dims na szczęście była już tak czerwona, że nie mogła zawstydzić się bardziej.
- Kiedy tylko zawołasz, ja przyjdę - wyszeptała Lei, także czerwona. Wcale nie czuła, że w jakikolwiek sposób się upokarza, albo próbuje zyskać coś u Carmi, oprócz oczywiście chęci przebywania blisko. Taka była jej natura, wyzwolona nagle przez sukkuba.
- Czyli będziesz w przyszłości punktualna na moich lekcjach, to dobrze - zaśmiała się. - A teraz już zmykajcie. Widzę, że chętnie przetestowałybyście moją silną wolę, a nie będę ryzykować.
Lei spojrzała jej jeszcze w oczy, uśmiechnęła się i pociągnęła za sobą Lily, opuszczając pomieszczenie. Była jaka była, ale była też posłuszna. Albo po prostu wiedziała, kiedy nie przeginać struny. Czarno-biała odzyskała głos dopiero gdy były na korytarzu.
- Jestem cała wilgotna od tej przymiarki. Lady Aurora, mistrzyni Faelittio. Myślisz, że wszystkie nauczycielki są takie… no… kuszące?
- Mam nadzieję - przyznała ze śmiechem Lei. - Jak się postarasz ze strojami, to wszystkie będziesz miała okazję pomierzyć.
- Żartujesz sobie ze mnie - wielkie, gnomie oczy wpatrzyły się w twarz rudowłosej.
- Przecież wiesz, że nie. Wcale nie żartowałam, że rozkręcam interes.
- Yhmm… No to masz bardzo zadowoloną pracownicę. I mam nadzieję, że po tym wszystkim mnie jeszcze wieczorem zaspokoisz - dodała. - Bo to z pewnością była lekcja panowania nad swoim podnieceniem.
- Tak jest, lekcja panowania dziś wieczorem - zachichotała Lei. - Dla smaczku proponuję gdzieś publicznie. Albo podglądać Connora.
- To może publicznie podglądajmy Connora? Po co wybierać? - wyszczerzyła ząbki.
- Jestem za - zachichotała rudowłosa i obie udały się na dół.
 
Zapatashura jest offline