Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2019, 00:31   #2
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Rozdział I: Bangkok - Prolog

26.10.2010 Bangkok, Tajlandia

Okres letni przeminął, podobnie jak intensywny czas zbiorów na prowincji. Ilość zagranicznych turystów dramatycznie spadła, dając znać mieszkańcom Kraju Uśmiechów o tym, że reszta świata wróciła do swojego zwykłego, codziennego trybu życia, zapominając ponownie o tym niezwykłym, zawsze otulonym gorącymi promieniami Słońca miejscu.
Bangkok, jak zwykle tętniący życiem, wraz ze swoimi mieszkańcami mógł odetchnąć i skupić się całkowicie na sobie i swoich własnych problemach. Przez ostatnie kilka miesięcy, jak co roku, ich głównym źródłem byli w lwiej części cudzoziemcy, teraz kiedy tych wreszcie ubyło, na światło dzienne wypływać miały te bardziej swojskie sprawy. Ludzie mogli wrócić do skupienia na mniej turystycznej części swoich żyć, a ci bardziej bogatsi czerpać przyjemność z własnych ‘wakacji’ za zarobione w sezonie letnim pieniądze.


Wybiła godzina szósta rano. Słońce zaczynało powolutku grzać ulice i deptaki miasta, we własnym tempie, rozpoczynając codzienne bombardowanie Bangkoku gorącem i żarem swych promieni. Niebo było niemal bezchmurne, co zapowiadało niezwykle parny i niejako męczący dzień.
Na placu przed pałacem królewskim, miało miejsce ciekawe dla nieobeznanych, lecz całkowicie obojętne dla tutejszych mieszkańców wydarzenie. Właśnie kończyła się nocna warta specjalnej straży królewskiej. Obie grupy stały naprzeciw siebie w formacji, przechodząc w wyznaczonym szyku, mijając się i zdając sobie nawzajem funkcję. Takie wydarzenie miało miejsce codziennie. Była to oficjalna, tradycyjna czynność. Dla Praserta, od pewnego czasu stała się rutyną i nie wywoływała już specyficznego uczucia napięcia, tak jak to miało miejsce na początku w pierwszych dniach pracy w pałacu. Obecnie podchodził do tego zadania z należytym szacunkiem, mimo że był dość wykończony po całonocnej służbie.
Minęło kilka chwil i już był wolny. Mógł udać się do specjalnego pomieszczenia dla strażników, gdzie każdy posiadał swoją szafkę, w której to trzymał swoje rzeczy w trakcie pracy. Teraz miał zostawić tam swój honorowy, oficjalny mundur strażnika. Nie wymagał jeszcze czyszczenia, więc nie było powodu, by zabierał go ze sobą do domu. Po krótkim, uprzejmym pożegnaniu współpracowników, ruszył na parking, następnie odjechał kierując się w stronę ulicy Charoen Krung.

Dotarcie do domu w takim stanie w jakim był nie stanowiło dla niego już wyzwania. Robił to już wiele razy i mimo, że był naprawdę zmęczony, jazda ulicami Bangkoku nie sprawiała mu żadnych problemów. Mimo że nawet o tej porze zdawały się ruchliwe i zatłoczone.
Gdy wreszcie dotarł do restauracji ojca, która była jeszcze zamknięta, od razu udał się na górę do swojego mieszkania. Był wycieńczony jak zwykle po nocnej zmianie. Niewiele później padł na swoje łóżko, zasypiając twardym snem. Był wtorek, wieczorem miał iść na trening, musiał być w pełni sił. Wszystkie myśli, które zwykle zaprzątały mu głowę odpłynęły, ustępując błogiemu, tak bardzo potrzebnemu relaksowi.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=CU_7KvZW-34[/media]

***

Telefon Privata wibrował. Ktoś dzwonił. Połączenie nie trwało jednak długo, nim włączyła się automatyczna sekretarka chłopaka. Kilka minut później przyszło powiadomienie o pozostawionej wiadomości na poczcie głosowej. Następnie cisza…

***

Nastała godzina piąta po południu. Budzik Praserta zadzwonił niemiłosiernie, przerywając jego spokojny sen. Ciemnowłosy podniósł się i poszedł umyć, co pozwoliło mu na niemal całkowite wybudzenie ze snu. Następnie ruszył do kuchni, po drodze włączając niewielki telewizor i podgłaśniając na tyle, by mógł słuchać wiadomości przebywając w kuchni. Zaczął odgrzewać sobie wczorajszy posiłek, jednocześnie robiąc kawy…

’... trudno jest nam zrozumieć czemu ludzie mimo posiadania ułatwionej komunikacji, nadal nie potrafią odpowiednio zareagować w sytuacjach tego wymagających. Mowa tutaj o incydencie z zeszłego tygodnia, w którym zaginęła Mali Wattana. Tak. To wywołało nasz ogromny smutek, kiedy doszły nas słuchy o…

Pisk zagotowanej w czajniku wody zagłuszył dźwięki telewizora, nie pozwalając Prasertowi dosłyszeć omówienia sytuacji, która się wydarzyła.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline