Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2019, 01:24   #42
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- To nie jest tak, że nic nie masz… - Prasert zawiesił głos. - Jesteś podziwianym sportowcem. No i jestem twoim najlepszym przyjacielem… - wypalił dość bezmyślnie, bo przecież tymi słowami nie pomógł w niczym ani Ninie, ani Warunowi. - Tyle że ja chyba też będę musiał porzucić swoje życie, jeżeli się nie mylę… - spojrzał na Morozow. - Więc moglibyśmy zrobić to razem. Nie wiem, czy mogę mówić o waszej organizacji…? - spojrzał na Ninę.
Kobieta przechyliła głowę.
- Teoretycznie nie powinieneś, w praktyce nic nie szkodzi, możesz… - zdawała się nad czymś zastanawiać, ale skapitulowała w tej kwestii.

Spuścił wzrok i potarł ręce. Warun nazwał go superbohaterem. To było dziwnie przyjemne. Chyba dlatego, bo to Prasert cały czas tak myślał o Suttiracie. Bardzo podziwiał go z powodu jego umiejętności na ringu. Chyba nie byłoby przesadą stwierdzenie, że od wielu lat Privat chciał zostać w pewnym sensie Warunem. Porzucić stanie na warcie na rzecz prestiżu bycia jednym z najlepszych zawodników w kraju. Natomiast teraz Suttirat tak go nazwał. Niestety nie dlatego, bo ciężką pracą doszedł do wspaniałych owoców. Ten… cud, bo nie wiedział, jak nazwać go inaczej, to było coś, na co sobie nie zapracował. Nie zamierzał jednak narzekać.
- Naprawdę ci pomogłem - Prasert szepnął w zadumie. Uśmiechnął się do Waruna, nieco dumny z siebie.
Suttirat kiwnął głową.
- Owszem… I to bardzo… Dziękuję ci. Zawdzięczam ci cholernie dużo - rzucił i pomasował się po boku, gdzie jeszcze niedawno była rana postrzałowa.
- Czyli co, zamierzamy go zabrać do posiadłości twojej siostry? Najpewniej tak będzie najlepiej… - Morozow mówiła bardziej do siebie, niż do kogokolwiek w pomieszczeniu.
- Jeśli ty musisz stąd odejść, w sumie i mi odejście przeszkadzać nie będzie. W grupie zawsze raźniej, no nie… W sensie, jak kogoś znasz, na wygnaniu… - zaśmiał się…
- Możemy nawet założyć mały, wspólny boysband. “Wygnani Tajowie”. Czy nie brzmi to dobrze? Może bardziej jako kapela alternatywna. Albo trochę rocka. Totalnie to widzę. Nie bardzo słyszę - dodał po chwili.
Prasert wcale nie czuł się aż tak pewny. Przecież całe jego życie było w Bangkoku. To, że miałby opuścić to miasto wydawało się czystą abstrakcją. Nigdy nie chciałby przeprowadzić się nawet na terenie samej Tajlandii. A przewidywał, że Nina chciałaby zabrać ich dużo, dużo dalej. Privat mieszkał całe życie w ogromnym mieście, a jednak miał podejście w tym względzie kogoś z jakiejś zabitej deskami dziury.
- Tylko powiedziałem już Sunan, że jesteś w szpitalu. Pewnie zadzwonię do niej, że przyjedziesz, na pewno się ucieszy. Chyba wpadłeś jej w oko… tak na poważnie - powiedział z dziwną ostrożnością w głosie. - Tylko nic nie mów o ranach postrzałowych, które zaleczyłem.
Suttirat popatrzył na niego i uniósł kącik ust.
- Cieszę się, że jeszcze leżę w łóżku, bo pewnie byś mi za to przypieprzył… - stwierdził i pokręcił głową.
Prasert uśmiechnął się półgębkiem.
- Czy to nie byłoby w moim stylu, zniszczyć efekty własnej pracy? - zapytał. - Mam na myśli twoje zdrowie, rzecz jasna.
Suttirat zerknął na Morozow.
- A kim jest ta kobieta? - zapytał i zerknął na Praserta. Nie był ślepy, widział jak pozwalał jej po prostu się dotykać. Nina zerknęła na Privata i uśmiechnęła się lekko, ciekawa jak ją przedstawi.
- Pamiętasz Sarę Graf? - zapytał go. I zamilkł na chwilę, oczekując na reakcję Waruna. Oczywiście, że Warun ją pamiętał. Przecież tyle razy, co Prasert o niej wspominał… Nie zdziwiłby się, gdyby Suttirat tak bardzo zmęczył się wzmiankami o niej, że aż znienawidził ją jeszcze przed poznaniem. - Tak naprawdę nazywa się Nina Morozow. I ma bardzo wysokie stanowisko w organizacji zajmującej się tropieniem zjawisk paranormalnych. Takich jak to całe gówno, które opanowała ostatnio Bangkok. I poza tym… to moja dziewczyna - dodał trochę nieśmiało, choć planował wypowiedzieć te słowa twardo i z dumą.
Warun uniósł brwi, po czym zerknął na Ninę i ponownie na Praserta.
- To… Świetne… znaczy… Miło cię poznać, a nie tylko o tobie słuchać i wow… Organizacja zajmująca się zjawiskami paranormalnymi? - zapytał, ale bardziej retorycznie.
- No to mi też miło cię poznać…. - stwierdziła Nina, choć rozmawiali już od dłuższej chwili. Warun spróbował się przekręcić i usiąść, ale miał wbity wenflon, podpięty do kroplówki. Morozow zerknęła na niego.
- Wyjdź na moment na korytarz, miej oko na ewentualną nadchodzącą pielęgniarkę, dobrze? - poprosiła Privata.
- Mam cię zostawić samą z tym przystojniakiem? Chyba wymagasz ode mnie dużej ufności - zażartował. Następnie ruszył do drzwi. Przed wyjściem wskazał palcem drugim i trzecim swoje oczy, a następnie przesunął je na Waruna. Żartobliwy gest miał oznaczać, że go obserwuje.

Wyszedł na zewnątrz i oparł się o drzwi, żeby Nina mogła wypiąć wenflon z ręki mężczyzny. Wyjął komórkę i sprawdził wiadomości. Dzięki temu wygladał też nieco bardziej naturalnie. Gdyby ktoś go teraz zobaczył, być może nie wpadłby automatycznie na to, że stał na czatach. Prasert wyczulił również słuch, ciekawy, czy Warun i Nina będą o czymś rozmawiać.
W tym czasie kobieta uśmiechnęła się na widok małego pokazu zazdrości Praserta. Pokręciła głową, po czym odwróciła przodem do Waruna. Zapadła chwila ciszy.
- Dobra. To ty się nie ruszasz, a ja ci to wyciągnę. Jesteś dużym chłopcem, trochę zaboli, ale dasz radę - powiedziała poważnym tonem. Suttirat mruknął.
- Nie brzmisz jak osoba, którą Prasert mi opisywał - odezwał się, a potem warknął. Najwyraźniej to był moment, w którym Morozow wyciągnęła mu wenflon.
- Widzisz, tak to czasem jest. Mam nadzieję, że Prasertowi nie robi to wielkiej różnicy, że mam trochę bardziej bujne życie, niż początkowo sądził - westchnęła.
Warun coś odpowiedział, ale na horyzoncie pojawiła się akurat pielęgniarka z małym wózkiem na którym były jakieś leki, bandaże i chyba strzykawki. Zmierzała w tę stronę.
Prasert tak naprawdę nie spodziewał się tego, że naprawdę napotka kogoś z obsługi szpitala. Schował komórkę. W jego oczach pojawiły się duże znaki zapytania. Nie przygotował się kompletnie na tę ewentualność, choć to było z jego strony nieroztropne, bo przecież specjalnie z tego powodu wyszedł na zewnątrz. Znowu nie chciał okłamywać biednej kobiety, która wykonywała swoją ciężką pracę, ale przecież nie mógł powiedzieć jej prawdy. Każde kolejne oszustwo przychodziło Privatowi z większą trudnością, niż wcześniej. Choć w teorii powinno być coraz łatwiej… Uderzył piętą w drzwi, aby Warun i Nina usłyszeli, że coś jest na rzeczy. Następnie ruszył w stronę pielęgniarki.
- Przepraszam, czy zna pani takiego nieco starszego lekarza, siwe włosy, jest chyba doktorem, albo profesorem… - zawiesił głos.
Kobieta popatrzyła na Praserta nieco znużonym, ale zirytowanym spojrzeniem.
- Znam przynajmniej trzech… Jeśli nie zna pan nazwiska, to nie bardzo mogę pomóc - powiedziała, siląc się na spokojny ton, ale wygladało na to, że chciała wrócić do swoich zajęć. Kompletnie obojętnie ruszyła w kierunku drzwi do pokoju Waruna.
- Bo szukał właśnie jakiejś pielęgniarki. Chodził i był zły, bo znajoma jego kolegi leży tutaj w szpitalu, ale nikt ją nie zawiózł na dół do tomografii komputerowej i wypadnie zaraz z kolejki. Był wściekły… - zawiesił głos. - Trochę mi się to nie spodobało, bo jesteśmy w szpitalu. Nie wiem, jak chorzy mają wyzdrowieć w takiej atmosferze, bo ja sam poczułem się przy tym wszystkim bardzo źle - pokręcił głową.
Kobieta zatrzymała się i westchnęła zirytowanym tonem…
- W którą stronę poszedł? - zapytała. Zerknęła na Praserta uważnie. Za drzwiami pokoju Waruna było teraz bardzo cicho.
- Ruszył w stronę dyżurki pielęgniarek, ale co dalej było, to nie wiem - wzruszył ramionami. - Jestem tutaj dla mojego przyjaciela, nie skandalicznego, bądź co bądź, zachowania tutejszych medyków - rzekł wyniośle. Oczywiście, że potrafił tak mówić. Przez trzy lata z rzędu nasłuchał się tego tonu wśród śmiesznie bogatej młodzieży liceum, do którego uczęszczał. Inna sprawa, że gardził tą manierą. Czasami jednak była przydatna.
Kobieta westchnęła ciężko. Odstawiła wózek.
- No tak, bo przecież jest jak zawsze za dużo osób zajętych bogowie wiedzą czym… - mamrocząc sama do siebie ruszyła pospiesznie korytarzem w tylko sobie znanym kierunku. Droga dla Waruna i Niny była wolna. Tymczasem zza zakrętu wyszedł Han i zerknął na Praserta.
- Całkiem nieźle… - zauważył, krzyżując ręce. W jednej trzymał kubek kawy, którą najwyraźniej dopijał.
- Daj im znać, że mogą wyjść - dodał jeszcze, po chwili.
Prasert nie spodziewał się Hana. Spojrzał na niego krótko, po czym skinął głową. Z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu nie ufał ani mu, ani Alexiejowi. Może dlatego, bo nie podobała mu się liczba atrakcyjnych mężczyzn krążących wokół Niny. Nie miał żadnego powodu, żeby podejrzewać ich o jakiekolwiek złe intencje. Z drugiej strony… może to dobrze, że był ostrożny? Naiwność nie należała do dobrych cech, które wolałby w sobie kultywować.
Privat odwrócił się i wszedł z powrotem do pomieszczenia.
- Raz dwa. Ruchy. Była pielęgniarka, ale spławiłem ją tekstem ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Złamanych Serc - wypowiedział nazwę znanej koreańskiej telenoweli. Po kilku sekundach przełknął głośno ślinę. - Często to leci w restauracji, nad którą mieszkam - wyjaśnił.
Warun zerknął na niego, wychodząc z łazienki. Miał na sobie już normalne urania. Nina stała tuż koło drzwi, słuchając rozmowy na korytarzu.
Suttirat parsknął na tekst o telenoweli. Nina skinęła na niego głową i w stronę drzwi.
- Dobra, no to wychodzimy… - zarządziła. Złapała torbę, którą przyniósł tu wcześniej Privat i podała Prasertowi. Warun raczej nie powinien niczego nosić, ze względu na to, że nie wiadomo było jaki był stan jego ran, tymczasem ona nie chciała nosić torby za niego, by Prasert się nie zrobił zazdrosny. Ruszyła do wyjścia, a Suttirat poklepał Privata i również wyszedł. Mogli się stąd po prostu wszyscy wynieść. Morozow poprowadziła cały pochód w stronę windy. Musiało to całkiem interesująco wyglądać, blondynka, prowadząca trzech dobrze zbudowanych i dość przystojnych mężczyzn. Cud, że po drodze do vana, jakaś Tajka nie rzuciła się na nią za ‘kradzież materiałów na męża’.
- A gdzie podział się Alexiej? - zapytał Prasert, kiedy weszli do windy. Szybko nacisnął przycisk parteru. Szczerze mówiąc spodziewał się jakiejś akcji wyjętej wprost z SORZS. Na przykład… pielęgniarka w ostatniej chwili włoży ręce do środka, blokując drzwi i wygarnie mu oszustwo. Privat miał nadzieję, że zostanie mu to oszczędzone. - Wysłałaś go do samochodu, żeby przygotował go na ewentualną szybką ucieczkę? - zapytał, kładąc torbę na podłogę windy. Spojrzał niepewnie na Hana. Nie wiedział, czy mogli przy nim otwarcie rozmawiać. Chyba jednak mógł mu ufać, skoro mężczyzna spędził dużo czasu, czuwając nad Warunem. Choć tak właściwie nie robił tego z czystości serca, lecz raczej dlatego, bo otrzymał takie rozkazy od Niny.
Morozow kiwnęła głową.
- Tak, dokładnie. To on przyszedł dać znać o wzroście intensywności energii, a potem wrócił do auta - wytłumaczyła. Zerknęła na Hana, a on na nią. Wzruszył lekko ramionami. Blondynka westchnęła.
- Pojedziemy do hotelu, a stamtąd do twojej siostry - powiedziała już spokojniej. Wyraźnie przetrawiła kwestię przebudzenia Praserta, a także ewakuacji Suttirata ze szpitala.
- Na miejscu opowiem ci o twojej mocy. Przy odrobinie szczęścia, może uda nam się skontaktować z kimś, kto powie ci na ten temat o wiele, wiele więcej, ale to plany na następne trzy tygodnie, a nie na dzisiaj - wyjaśniła jeszcze, marszcząc lekko brwi, chyba do swoich myśli. Dojechali na dół. Winda otworzyła się i ku uldze Privata nikt ich nie zatrzymywał. Mogli spokojnie wyjść ze szpitala.
Van detektywów stał dokładnie tam, gdzie go zostawili, na włączonym silniku. Han wsiadł na siedzenie pasażera obok Alexieia, a tymczasem Nina, wraz z Prasertem i Warunem, wsiadła do tyłu.
- Wow… Jak w aucie szpiegowskim… Takim z filmów - rzucił Suttirat, kiedy rozejrzał się po wnętrzu pojazdu.
- Robi wrażenie, prawda? - Prasert zawiesił głos. - Lepiej wyposażony, niż ten van, którym jechał gang Scooby’ego - mruknął, rozglądając się po wnętrzu. Zerknął na Suttirata. Był ciekawy jego reakcji i tego, jak szybko przyzwyczai się do tego wszystkiego. Chyba znosił wszystko całkiem dobrze. Privat miał nadzieję, że nie naprawił go tylko tymczasowo. Chyba gdzieś w podświadomości mierzył się z lękiem, że zaraz czar rozpryśnie się i rany postrzałowe na nowo wykwitną na ciele mężczyzny.
Następnie spojrzał na Ninę.
- Czy masz jeszcze jakieś tajemnice, którymi zamierzasz podzielić się w stosownym momencie? - zapytał nieco bardziej oschle, niż zamierzał.
Nina zerknęła na niego bardzo uważnie.
- Nie, to jedyna… A właściwie żadna, bo tak naprawdę zamierzałam ci o tym opowiedzieć, tylko może nie od razu - powiedziała spokojnie.
- Gniewasz się na mnie? - zapytała z zainteresowaniem. Warun westchnął i podszedł do kanapy, na której za moment usiadł.
- Nie gniewam się ciebie - Prasert uświadomił sobie, że to jest prawda. - Bardziej boję się wiedzy, którą posiadasz, a która dla mnie jest niedostępna. Chyba że uda mi się ją wyżebrać. To daje ci władze nade mną… Co może nie jest aż tak okropne - dokończył wypowiedź lekko flirciarskim tonem, żeby ją złagodzić.
Morozow przysłuchiwała mu się.
- Wiem tylko tyle, co jest w zakresie spraw paranormalnych. Niedługo ty też będziesz o tym wiedział, więc nie martw się. Wprowadzisz się do mnie, a ja cię wprowadzę w bardzo wiele, wiele rzeczy - zakończyła podobnym tonem. Suttirat odchrząknał, przypominając im, że też jest w pojeździe.
Prasert zwrócił na niego uwagę i usiadł obok.
- Zobacz, co wziąłem z twojego mieszkania - podał mu torbę. - Chciałem wziąć tyle rzeczy, jak to tylko możliwe. W sensie przydatnych. Mam nadzieję, że będziesz zadowolony.
Warun kiwnął głową i wziął torbę.
- Już nieco przejrzałem w szpitalu, dzięki, pomyślałeś całkiem nieźle… W pokoju był mój portfel, więc nie będę cierpiał na brak dochodów, by odkupić różne rzeczy - westchnął. Chyba nawet nie chciał myśleć o stanie swojego mieszkania.
- Ale lepiej wybierz kasę tak szybko, jak to możliwe. Kto wie, co przyjdzie im do głowy, może zamrożą ci środki - wzruszył ramionami. - Nie liczyłbym na cień przyzwoitości ze strony policji, bankowości, czy prawników.

Jechali około dwadzieścia minut, by zatrzymać się.
- No to wysiadamy i idziemy wreszcie odpocząć - oznajmiła i zaprosiła panów do opuszczenia pojazdu. Sama wzięła torbę spod kanapy i również ruszyła za nimi, zamykając drzwi na kłódkę. Z samochodu wysiedli również Han i Alexiei i ruszyli za nimi. Byli pod jakimś całkiem porządnym hotelem. Ruszyli w stronę recepcji.
Nina podeszła do lady
- Dzień dobry, mam tutaj zamówiony apartament, na nazwisko Graaf - powiedziała uprzejmym tonem. Kobieta za ladą uśmiechała się, opuściła wzrok na ekran przed sobą, po czym podniosła go i przesunęła nim po całej grupie.
- Jeden. Na najwyższym piętrze z trzema pokojami, tarasem i dwiema łazienkami… Opłata została już uiszczona. Zapraszam do windy. Siódme piętro, pokój numer 74 - podała jej kartę z czytnikiem i znów przesunęła wzrokiem po wszystkich towarzyszących jej, przystojnych mężczyznach. Na policzkach dziewczyny wykwitł nieprofesjonalny rumieniec.
- Życzymy miłego pobytu… - powiedziała i spuściła wzrok na dół. Można się było tylko domyślać o czym pomyślała i o czym pomyślała, że Morozow planowała w tym apartamencie robić w takim towarzystwie… Nina nie przejęła się tym. Wzięła Praserta pod ramię i ruszyła w stronę windy, wraz ze swym orszakiem.
Privat również się lekko zarumienił na samą myśl. Nie chciałby do tego doprowadzić. Do tego, co wyobrażała sobie recepcjonistka. Nina była tylko jego. Nawet lekko zirytował się na dziewczynę. Cieszył się, że Morozow zademonstrowała swoje przywiązanie do niego. To był dobry ruch z jej strony, bo Prasert uspokoił się.

Kiedy weszli do windy, pocałował ją w policzek.
- Trzy pokoje… ale nas jest piątka. Będziemy musieli coś wymyślić… - powiedział z teatralnym zaniepokojeniem. - Chyba dwie osoby będą musieli spać razem. Jakieś propozycje? - spojrzał na Ninę z bezczelnym uśmiechem. - I to w kilku pokojach… - zawiesił głos nieco ciszej. Wydało mu się to zabawne, że Han i Alexiej będą dzielić łóżko. Przecież Warun musiał spać sam… nawet nie zastanawiał przez moment, czy będzie inaczej.
Nina uśmiechnęła się do niego.
- To było już od początku zaplanowane. Jedyne co nie było, to zgarnięcie Waruna. Coś jednak wymyślimy - zapowiedziała i oparła mu głowę o ramię.
- Ja mogę poleżeć na kanapie w salonie, czy coś. Jakoś szczególnie zmęczony nie jestem - stwierdził Suttirat. Przyglądał się temu jak Nina przykleiła się do Privata, ale nic na ten temat nie powiedział. Han i Alexiei tym bardziej zdawali się niewzruszeni zachowaniem Niny.
Wjechali na odpowiednie piętro już po paru chwilach. Pochód znów ruszył. Kobieta prowadziła wszystkich dziarskim krokiem do odpowiedniego pokoju. Wsunęła kartę w czytnik i otworzyła. Pierwsze pomieszczenie było ogromnym salonem. Miał pół okrągłą kanapę przed telewizorem plazmowym zawieszonym nad elektrycznym kominkiem. Najdalej położoną ścianę zajmowała szyba prowadząca na taras. Można ją było zasłonić roletą. Na lewo i prawo były dwie pary drzwi, a piąte znajdowały się koło wejścia do apartamentu… Zapewne trzy drzwi prowadziły do osobnych pokojów, a dwie do łazienek, jak zapowiedziała recepcjonistka. Czyli łącznie były cztery pokoje, wliczając salon. Prasert nie spodziewał się tego. Suttirat usiadł na kanapie, jakby ogrom przestrzeni w ogóle go nie ruszył, najpewniej wyjeżdżając na zawody sam od czasu do czasu stacjonował w podobnym przepychu. To samo Nina, Alexiei i Han. Zdawali się przyzwyczajeni do luksusów. Weszli do środka i zaczęli sprawdzać pokoje, po czym każde zniknęło w jednym. Alexiei od razu zamknął za sobą drzwi. Han wrócił się i wszedł do jednej z łazienek. Nina tymczasem wyjrzała z kolejnej sypialni i spojrzała prosto na Praserta. Pomachała na niego palcem wskazującym zapraszająco. Koło telewizora była mała lodówka, Warun wyjął z niej piwo i chrupki, po czym włączył telewizor na przyciszonym dźwięku, by nikomu nie przeszkadzać.
- Jak mniemam wszyscy chcą odpocząć i pewnie ty też słabo spałeś. Idź odpocznij Prasert… Ja sobie tu posiedzę - westchnął wyraźnie myśląc o wszystkim i o niczym. Uśmiechnął się lekko do przyjaciela, po czym przeniósł wzrok na ekran i zapatrzył się.

Privat spojrzał na niego chwilę dłużej. Oparł jedno kolano na kanapę, aby przybliżyć się do przyjaciela. Nachylił się, aby poklepać go dłonią w ramię. Następnie lekko rozczochrał mu włosy i wycofał się. Prasert nie chciał, żeby Warun poczuł się przytłoczony obcymi osobami wokół niego. Niech pamięta, że był przy nim. Tak właściwie dla Privata to również były obce osoby. Co prawda z Niną przespał się dwa razy, ale przebywał z nią tylko dwa dni. I na dodatek oddzielał je cały rok ciszy. Chyba nikt nie nazwałby tego niezwykle długo trwającą znajomością.
- Gdybyś zobaczył coś niepokojącego, lub poczuł się z jakiegokolwiek powodu źle, to przyjdź prosto do mnie. W każdej chwili, dobrze? - zapytał. Był zupełnie poważny i miał nadzieję, że Warun nie odpowie żartem.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline