Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2019, 01:28   #44
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
I to był chyba pierwszy moment, w którym na twarzy Kaverina w tej rozmowie pojawiła się jakaś emocja. Mężczyzna uśmiechnął się słabo.
- Chciałbym… Wybacz, że odnosisz takie wrażenie i że nie jestem zbyt ekspresyjny, ale taki po prostu jestem. Takim uczynił mnie świat i wydarzenia mające w nim miejsce. powiedziałbym, że nie mogę być demonem, będąc księdzem, ale ktoś inny powiedziałby, że jedno drugiemu nie zaprzecza, choć staram się być dobrym człowiekiem - powiedział, jakby poczuł potrzebę wytłumaczenia się.
- Wydaje mi się, że potrzebujesz bardziej otwartej osoby do rozmowy… Przynajmniej bardziej niż ja. Niestety nie mogę jej tutaj w tym momencie ściągnąć. Powiesz mi chociaż jak się nazywasz, bym wiedział co jej przekazać, jeśli kiedyś wpadłbyś tu na nią? Ona też lubi sobie czasem pobłądzić po Iterze - powiedział i w jego spojrzeniu pojawiła się drobna iskierka życia, przez krótki moment, gdy mówił o tej ‘onej’.

Prasert zaczął powoli przekonywać się do Kirilla. Być może jednak nie był pułapką. Dopiero teraz jego wypowiedź miała jakieś osobiste wtrącenia i odczuł, że ma przed sobą prawdziwą, żyjącą istotę.
- Wybacz mi proszę… Po prostu bardzo dużo przeszedłem w trakcie tych kilku ostatnich dni… - mruknął. - Uwierz mi, że mam wszelkie prawo być podejrzliwy. Po prostu nie zawiedź mojego zaufania. Nazywam się Prasert Privat - westchnął i podszedł, wyciągając rękę. Oczekiwał, że ten cały Kaverin nią potrząśnie. - Miło mi cię poznać, chyba, choć w dość niecodziennych okolicznościach. Jeżeli naprawdę przybyłeś tutaj, aby ochronić mnie przed zagrożeniem, to ładnie z twojej strony. Bo to kompletnie bezinteresowny uczynek względem obcego.
Kaverin zdawał się niewzruszony, choć Prasert dostrzegł lekkie rozluźnienie w jego postawie.
- Jak mówiłem, mamy ze sobą coś wspólnego, dlatego też uznałem że dobra rada ci się przyda. Przestrzeń, po której szedłeś, nazywamy Iterem. To miejsce, do którego dostaje się nasza dusza poza ciałem. Jest specjalne, bowiem dostęp do niego mają Gwiazdy… Znaczy my. Wytłumaczę ci to krótko. Wraz z twoimi narodzinami, poza twoją własną duszą, w twoim ciele narodziła się też druga dusza, pradawna. Posiadająca paranormalne zdolności. Roztacza nad tobą swoistego rodzaju opiekę, choć początkowo jest uśpiona i nie manifestuje się w żaden sposób. W pewnym momencie życia, jakieś, zazwyczaj silne wydarzenie rozbudza ją i od tej pory możesz korzystać ze zdolności owej gwiazdy. Twoja, to jak mi się zdaje Phecda… Przynajmniej tak mi mówi intuicja. To wszystko brzmi zapewne dla ciebie nieco dziwnie, ale tak po prostu jest… Według tego, czego już się dowiedziałem, będzie nas siódemka, ponieważ każde z nas reprezentuje jedną gwiazdę z gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy. Znana jest mi osobiście jeszcze jedna rozbudzona Gwiazda poza mną, jest Amerykanką i to właśnie ona czasem ostatnio spaceruje po Iterze. Poza tym, dwie uśpione, no i ty jesteś ty, jako kolejny przebudzony. Moja Gwiazda to Megrez… Czy masz jakieś pytania? - Kirill mówił ponownie tym spokojnym tonem. Splótł palce dłoni za sobą, stojąc prosto. Wydawał się dziwnie spięty faktem, że mówił, a ktoś słuchał go z aż taką uwagą. Skoro był księdzem, powinien był być do tego przyzwyczajony, a jednak zdawał się przejęty. Może to nie chodziło o samo mówienie, a o treść? Niestety tego już Prasert dowiedzieć się nie mogł.

Prasert zamrugał powoli. Słuchał uważnie, ale i tak było tego jakby za dużo na jego głowę. Nie do końca wiedział, co powiedzieć. Po części miał ochotę powiedzieć mężczyźnie, aby przestał z niego żartować. Tyle że wiedział, iż Kirill raczej nie jest typem dowcipnisia.
- Nie wiem co powiedzieć… - mruknął. - Czuję się w tym zagubiony. Możesz mi powiedzieć, co z tego wynika? Mam jakichś wrogów? Przyjaciół? Obowiązki? Mam w sobie drugą duszę… gwiazdy - mruknął cicho. - To chyba ona uleczyła Waruna. A ty też potrafisz uzdrawiać ludzi? - zapytał go.
Kaverin przyjrzał mu się jakby uważniej. Jego spojrzenie na moment wyostrzyło się, ale tylko na kilka sekund, bo po chwili znów zabłądziło i odpłynęło.
- Masz przyjaciół, jeśli oczywiście będziesz chciał nas nimi nazwać. Co do wrogów, również ich mamy. Jednak nie są jeszcze zbyt szczególnym zagrożeniem. Miej na razie na uwadze istnienie czegoś takiego jak IBPI. To nie jest zła organizacja, choć znam osoby, które w tej kwestii mogłyby oponować, zajmują się paranormalnymi sprawami i mogą się kiedyś tobą zainteresować. Jeśli gdzieś zdołałbyś rozwinąć swoje zdolności, to na pewno tam… - powiedział i przechylił głowę na bok.
- Nie, ja nie uzdrawiam. Moja zdolność polega na tym, że mogę cofnąć czas… O pewien czas - kompilacja tak użytych słów chyba go rozbawiła, bo na milisekundę uniósł kącik ust.
- I zgaduję, że robisz to wtedy, kiedy przyjdzie na to czas… - Prasert zawiesił głos, zastanawiając się przez moment. - To bardzo potężna umiejętność… potrafisz wskrzeszać, leczyć, naprawiać… To też duża odpowiedzialność, wcisnąć ten przycisk - mruknął. - A jeżeli to IBPI pojawi się, to co mam zrobić? - zapytał. Nie chciał zdradzać, że jego dziewczyna należy do tej organizacji. Wolał nie mówić o Ninie za jej plecami, a większą lojalność mimo wszystko odczuwał względem kobiety. Gwiazdy i astralni bracia to jedno, ale z Morozow sypiał.
- Zależy co będą chcieli z tobą zrobić… Proponuję na przykład wspomnieć o tym mi… I może nie wspominać o tym, że kontaktujesz się ze mną. Gdy ktoś ma bardzo silne zdolności, z tego co wiem potrafią ich zamknąć… Ale nie znam się na tym najlepiej. Do tego musiałbyś porozmawiać z Alice… - zawiesił się na kilka chwil.
- Znaczy z tą Amerykanką - wyjaśnił.
- Ale to dopiero kiedy jak już nastąpi taka sytuacja… - dodał na koniec.
Prasertowi nie do końca spodobała się ta odpowiedź. Liczył bardziej na radę w stylu “współpracuj z nimi”, albo “uciekaj jak najszybciej”. Choć rzecz jasna wolałby bardziej usłyszeć tę pierwszą opcję. Skrzywił się i spojrzał na Kaverina nieco zirytowany.
- Być może już skontaktowali się ze mną - powiedział ostrożnie. - Wspomniałem ci o tym. Zadanie wykonane. Co dalej? - zapytał.
Kirill uniósł brew i to był kolejny raz, kiedy w tej rozmowie jego twarz przedstawiła jakąś minę.
- A jak czujesz? Sądzisz, że mogą chcieć zrobić ci coś złego? Jeśli tylko się z tobą skontaktowali i powiedzieli ci czym są… To jest duże prawdopodobieństwo, że nie chcą ci zrobić krzywdy… Spróbuj się zorientować w tej kwestii, a jeśli ci rzeczywiście pomogą, to lepiej dla ciebie… - powiedział poważnie Kirill.
- Myślę, że chcą mi pomóc - powiedział Prasert. - Tak właściwie… to pomagają mi już teraz. I chyba powinienem być im bardzo wdzięczny. Zresztą jestem. Tyle że boję się ich intencji. Na tym świecie nie ma nic za darmo i boję się, że w końcu będę musiał zapłacić dużą cenę za usługi IBPI. Tylko nie wiem w jaki sposób - westchnął. - A może to wrodzony pesymizm - machnął ręką. - W każdym razie teraz ich potrzebuję, dlatego na pewno ich nie opuszczę. W razie kłopotów… mogę powiadomić ciebie, a ty cofniesz czas…? - Privat zapytał dość nieśmiało. - Moja moc jest niepewna, zresztą użyłem jej tylko raz… ale jeżeli potrzebowałbyś usług medycznych na bardzo wysokim poziomie, to mógłbym zaoferować je w zamian… - Prasert zawiesił głos, lekko drapiąc się po głowie.
Kaverin kiwnął krótko i szybko głową.
- Zapamiętam. A jeśli będziesz potrzebował cofnięcia czasu… Hm… Podaj mi swój telefon, napiszę do ciebie wiadomość. Jeśli będziesz potrzebował kontaktu, zadzwoń. Wiesz, jako Gwiazdy, jestesmy swego rodzaju rodzeństwem. Możesz na mnie polegać, jednak pamiętaj, cofanie w czasie jest dla mnie męczące i ma pewne konsekwencje. Na przykład, gdy ktoś umrze, a ja cofnę czas, jest pięćdziesiąt procent szans, że los się o niego upomni i dostanie natychmiastowego zawału… Ale to zawsze szansa dla tego kogoś. No i dziennie mogę cofnąć go… Może dwa razy, w porywach do trzech, ale to już naprawdę prawie mnie wycieńcza, więc nie dzwoń, w błahych sprawach… - Kaverin wyciągnął do niego dłoń, by Prasert mógł ją uścisnąć, dla zawarcia paktu.
- Czy chcesz coś jeszcze wiedzieć, czy wrócić do swego odpoczynku? - zapytał.
- Dziękuję za wszystko - rzekł Prasert z lekkim uśmiechem. Uścisnął jego dłoń i podał mu numer telefonu.
Nie był do końca przekonany, o co chodzi z tym gwiezdnym rodzeństwem. Poza tym to, że miał dodatkowych braci i siostry nie znaczyło, że byli jego przyjaciółmi… Niestety czasami można bardzo zawieść się na rodzinie. Z drugiej strony Kirill proponował rzeczy, które mu się nawet nie śniły. I im dłużej Prasert z nim przebywał, tym bardziej przekonywał się do niego.
- To wszystko dzieje się tak szybko… dopiero przed chwilą dowiedziałem się, że posiadam jakieś szczególne umiejętności. A teraz poznałem ciebie… Trzeba przyznać, że masz refleks… - Privat cicho szepnął, kręcąc lekko głową. - Poza tym… może źle słyszę, ale czy nie masz przypadkiem lekko rosyjskiego akcentu?
Kaverin przyglądał się ni to Prasertowi, ni to przestrzeni gdzieś za nim. Zupełnie jakby patrzył przez niego.
- Tak to jest… Nie jesteś pierwszą osoba, która mówi, że jej życie nabrało w takiej sytuacji tempa… Alice mówiła dokładnie to samo… - zauważył blondyn.
- Owszem, jestem Rosjaninem - powiedział.
- A ty? Skąd pochodzisz… - zapytał z zaciekawieniem.
- Mieszkam od urodzenia w Bangkoku. To w Tajlandii - doprecyzował Prasert. - Rozumiem, że ty również wprowadziłeś… Alice w to wszystko… Ale skąd w takim razie ty o tym wiesz? Kto ciebie poinformował o tych wszystkich cudownych, ale trochę też niedorzecznych sprawach? - zapytał Privat.
Zaczęło go to coraz bardziej interesować. Phecda… Prasert nie miał w zwyczaju patrzeć w gwiazdy, nawet nie wiedział, która to gwiazda. Zawsze był bardzo pochłonięty rzeczami mającymi miejsce na ziemi. Dlaczego to jego dotknął ten zaszczyt, a nie jakąś bardziej oświeconą osobę? Przecież było tyle lepszych ludzi od niego, duchownych, misjonarzy…
- No i… dlaczego akurat my? - nie rozumiał.
Rosjanin przeszedł kilka kroków, po czym usiadł na kanapie, która pojawiła się znikąd.
- Alice sama poznawała swoje zdolności, ja tylko wskazałem jej ścieżkę i doradziłem w kwestii przemieszczania się po Iterze… Tymczasem ja… Nikt mnie nie uczył. Przez to moje życie można nazwać bardzo wyboistym, bo ja nie miałem nikogo, kto wskazał mi drogę. Nikt nie ostrzegł mnie, nie wytłumaczył. Wszystkiego czego się nauczyłem, nauczyłem się na własnych błędach i zwycięstwach - opowiedział. Splótł palce.
- Nie wiem czemu to my zostaliśmy wybrani, ale nie ma się co nad tym zastanawiać, tylko przyjąć ten fakt. I wykorzystać najlepiej jak można. Do czynienia dobra… Bo mam nadzieję, że dzięki swojej zdolności uratujesz wiele osób - powiedział spokojnie i zerknął na niego.
Prasert na początku nic nie odpowiedział. Tak właściwie nie chciał całego życia spędzić na uzdrawianiu ludzi. Nie był żadną Matką Teresą z Kalkuty. Ale czy tak właściwie… nie miał takiego obowiązku? Otworzyć jakąś klinikę i pomagać w beznadziejnych przypadkach. Na pewno ludzie z całego świata ruszyliby w jego stronę. Tyle że…
- Czy to samolubne, że nie chcę, aby ludzie wiedzieli o tym, że posiadam takie umiejętności? - zapytał Prasert. - Nie miałbym życia. Możliwe, że zamknęliby mnie w jakimś ośrodku badawczym i nawet nikomu bym nie pomógł. Czy ty… no wiesz… cofasz czas, żeby zapobiec atakom terrorystycznym i tego typu rzeczom? W jaki sposób miałbym wiedzieć, komu pomóc a komu nie? - spojrzał na swoje ręce, jak gdyby pierwszy raz w życiu je zobaczył. - Nawet gdybym przyjął rolę cudownego uzdrowiciela, to i tak doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, a na ziemi jest siedem miliardów ludzi…
Kaverin oparł się o oparcie.
- Nie miałem na myśli, żebyś leczył teraz wszystkich… Czy poświecił temu resztę życia. Raczej, że będziesz potrafił zdecydować, kiedy jest ten odpowiedni moment, by komuś pomóc. Gdybym miał cofać czas, za każdym razem, gdy dzieje się coś strasznego… Prawdopodobnie zakatowałbym się… Niestety… Mamy swoje niesamowite zdolności, ale nie zdołamy pomóc wszystkim. To do nas należy decyzja jak i kiedy je wykorzystamy… Więc nie obawiaj się i zalecam nawet, byś zbyt często nie mówił o tym co potrafisz, bo jak sam na to wpadłeś, zamkną cię w ośrodku badawczym, a to na pewno nie będzie przyjemne doświadczenie - mówił dalej tym stonowanym, obojętnym głosem. - Poza tym… - Kirill spojrzał gdzieś w bok. - To nie jest tak, że nie próbowałem - mruknął cicho, jakby bardziej do siebie, niż do Praserta. - Na samym początku dzwoniłem na różne infolinie. Dwa, trzy razy powiedziałem dokładnie co się wydarzy i gdzie, ale nikt mnie nie słuchał. Nie chciałem podać swoich danych, ale myślę, że to i tak niewiele by zmieniło. Dostają takie ostrzeżenia codziennie. I to w ogromnej ilości. To zabawne uczucie… posiadać taką moc, a jednak czuć się tak okropnie bezsilnym… Przestałem próbować - wzruszył ramionami i znów spojrzał na Praserta.
Taj skinął głową.
- A co gdybym uleczył seryjnego mordercę? Albo gwałciciela? Lub jakiegoś barona narkotykowego... Czasami mógłbym tym wyrządzić więcej szkody, niż pożytku. To rzeczywiście bardziej skomplikowane, niż wydaje się w pierwszym momencie - skinął głową. - Mógłbyś mi wyjaśnić jeszcze raz, skąd ty wiesz o Gwiazdach? I że jestem akurat Phecdą?
Kaverin kiwnął głową.
- Dlatego musisz rozsądnie dysponować swoimi zdolnościami i liczyć się z tym, że nadejdą też konsekwencje. Jeśli oczywiście czegoś nadużyjesz, ale tak jest ze wszystkim, nawet gdy nie masz takich mocy - powiedział i nawet nie wiedział jak dobrze trafił.
- Moje dzieciństwo nie było zbyt łatwe. To długa opowieść, którą nie chce się dzielić. Ale moje umiejętności rozwinęły się wcześnie i przez nie trafiłem do szpitala psychiatrycznego. Właśnie tam miałem różnego rodzaju widzenia… Powtarzał się głównie jeden motyw. Wielkiego Wozu. Zacząłem medytować i udało mi się porozumieć z Megrezem. To wyjątkowe i dziwne przeżycie. Trwało bardzo krótko, bo nie mówił w języku rosyjskim, rzecz jasna. A jednak… wydaje mi się, że rozumieliśmy się. Choć to może tylko moje życzeniowe myślenie. Ale od tamtego czasu nie mam wątpliwości w to, że posiadam w sobie duszę gwiazdy. I myślę, że prędzej czy później ty skontaktujesz się z Phecdą... - przechylił głowę.
- A skąd wiem, że jesteś akurat tą gwiazdą? - mężczyzna zawiesił głos. - Jak spojrzysz na Wielki Wóz, to Megrez sąsiaduje z Phecdą. Jak mógłbym nie wiedzieć? - uśmiechnął się nieznacznie. - Nie mam żadnego dowodu, jeśli o niego prosisz. Jednak moje zdolności parapsychiczne są na tyle istotne, że nie powinieneś się obawiać w prawdziwość moich słów - dodał.

Prasert niepewnie skinął głową.
- Phecda… - szepnął. - Phecda… - powtórzył jeszcze raz. Zamyślił się i utonął w rozważaniach. Przypominał sobie wszystkie słowa Rosjanina. Katalogował i uporządkowywał, aby ich nie zapomnieć. Z perspektywy Kirilla mogło się wydawać, że Privat zawiesił się.
Blondyn nie przeszkadzał mu w jego dumaniu. Tymczasem sam zamyślił się.
- Zamknij na moment oczy… - poprosił. Gdy Prasert to uczynił, nie usłyszał nic specjalnego.
- A teraz otwórz… - polecił mu Kaverin.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline