Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2019, 01:29   #45
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Jedna z białych ścian sali stała się teraz całkowicie ciemna, jak nocne niebo. Znajdował się na nim Wielki Wóz. Co więcej, pomysłowo opisano na nim Gwiazdy.
- Prosze, to ci nieco wyjaśni… - pokazany był cały gwiazdozbiór, a więc Privat mógł dostrzec swoją gwiazdę, a także Megreza, Dubhe, Aliotha, Meraka, Alkaid i Mizar.
- Wiemy o Dubhe, Aliothcie, Meraku, Megrezie, no i teraz tobie, Phecdzie… - wytłumaczył, gdy mowił, kolejne gwiazdy jakby podświetlały się. Kirill zrobił niewyraźną minę, kiedy wymówił nazwę Alioth, trwało to jednak ułamek chwili i mogło się to tylko Prasetowi zdawać.

Prasert powoli podszedł do ściany. Odniósł wrażenie, że w jego głowie powstało jakieś potężne zwarcie. Być może istniała górna granica ilości szokujących informacji, jaką mógł przyswoić danego tygodnia. I ta już została osiągnięta. A może to przebywanie w tym wymiarze tak na niego działało. Privat zamknął oczy na moment i odetchnął dwa razy głeboko przez usta. Następnie spojrzał na Phecdę. Podniósł rękę, aby dotknąć ściany.

Wtem jego tętno przyspieszyło, a świat przed jego oczami pociemniał. Poczuł słabość w nogach. Nawet nie zauważył, kiedy upadł na tył. Przed oczami widział monstrualną, ogromną postać. Była straszna, a jednak napełniała go zachwytem i jeszcze innymi uczuciami. Większości nie potrafił nazwać. Widział fioletową postać, która zastygła w powietrzu. Była spowita w błękitne tiule, a może to były jedynie chmury. Prasert dostrzegł w tej kolorystyce odcień, którego wcześniej widział w odbiciu monitora w szpitalu. Wizja trwała tylko kilka sekund, po czym zniknęła.


Privat mrugał kilka razy oczami, oszołomiony.
Kaverin był obok niego. Uprzejmie pochylił się i wyciągnął do niego rękę, by pomóc się podnieść.
- Właśnie o takie wizje mi chodziło… Co prawda nie wiem co widziałeś, ale zgaduję, że mogłem sięgnąć do Phecdy… Każde z nas jest w stanie czasem zobaczyć swoją Gwiazdę. Jak mówiłem, to druga dusza w naszym ciele. Spróbuj uświadomić sobie, że ona tam jest, a gdy to zrobisz, po prostu daj temu odczuciu ciepła rozpłynąć się po tobie. Wtedy możesz sięgnąć do swojej mocy z nią związaną - wytłumaczył mu proces korzystania z mocy gwiazdy.
- Wiesz, co jest najbardziej w tym wszystkim szokujące? - zapytał Prasert, wciąż z szeroko rozwartymi oczami.
Podniósł rękę i chwycił dłoń Kirilla. Sam pewnie nie byłby w stanie wstać. Zastanawiał się, jak będzie funkcjonował w Bangkoku, skoro w tym śnie raczej nie wypoczął i nie zanosiło się na to, aby miał tu zregenerować energię. Wręcz przeciwnie… z każdą chwilą czuł coraz większą duszność. Z tego powodu chciał stąd uciekać, choć najchętniej zostałby dłużej z Kirillem. Czuł się jak nurek głębinowy podczas pierwszego zanurzenia. Nie mógł dotrzymać kroku temu dużo bardziej doświadczonemu w zespole.
Kaverin miał zaskakująco więcej siły niż na pierwszy rzut oka wyglądał. Pomógł Prasertowi bez problemu wstać.
- Co jest najbardziej szokujące? - zapytał i puścił jego rękę, gdy upewnił się, że Taj sam ustoi na nogach. Najwyraźniej on na razie nie myślał o tym, by odesłać Praserta. Pytał go o to już kilka razy, ale Privat jakby cały czas wkręcał się w rozmowę.
- Ja… już widziałem tę postać. We śnie. W nocy, po mojej operacji. Zapomniałem o tym, ale strasznie mnie przestraszyła. Obudziłem się z wrzaskiem, choć nie powinienem, bo miałem w sobie tyle leków nasennych… - Prasert pokręcił głową. - Bo w młodości zostałem całkiem nieźle poturbowany na ringu. Powstał krwiak w moim rdzeniu kręgowym, który szybko rósł i mógł mnie sparaliżować od szyi w dół. Była konieczna operacja, zanim to się wydarzy… Czy to możliwe… że tak naprawdę to Phecda mnie uratowała? - Prasert zamrugał powoli niczym głupek. - Niezależnie od operacji? Albo… albo operacja się nie powiodła - rozwarł usta w szoku.
Kaverin obserwował go uważnie.
- Jest to możliwe, w końcu na swój sposób jesteśmy dla nich nośnikami. Dzięki nam mają dostęp do świata. Mogą go zmieniać, wpływać na niego. Sądze, że jest jakis powod, dla którego nasza siódemka ma się spotkać i zjednoczyć. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, by gdy przyjdzie czas, pomóc, bo zapewne będziemy wiedzieć wszyscy, gdy nastanie ten moment - Kirill opowiedział w zadumie, co było wyraźnym objawem, że dużo swego czasu musiał na ten temat myśleć.
Prasert westchnął.
- O ile tylko przeżyję do tego czasu. A wcale na to się nie zanosi w Bangkoku. Nawet nie masz pojęcia, do czego zdolni są niektórzy mężczyźni. I niektóre duchy - mruknął.
Było coraz gorzej.
- Kirill, wyślij mnie z powrotem. Już nie mogę tu wytrzymać. Czuję się coraz bardziej… - nie dokończył. Nie musiał. Kirill widział, w jakim był stanie. Rzeczywiście okropnie zbladł. Jego ręce nagle zadrgały w dziwnym skurczu. Spojrzał na drżące palce z lekkim przestrachem. Czy mógł tu umrzeć?
Spojrzenie Kaverina nieco ściemniało, gdy spojrzał gdzieś na bok.
- Niestety wiem, do czego są zdolni pewni mężczyźni. Zwłaszcza ci okrutni i bezduszni… Odeślę cię. Powinieneś odpocząć. Wybacz, że tyle cię tu przetrzymałem. Dobrze było cię poznać - pożegnał go blondyn. Chwilę później otoczenie wokół Praserta stało się całkowicie ciemne. Zapadł się w zwyczajny, zaskakująco spokojny sen. Najwyraźniej Kaverin podarował mu coś jeszcze na pożegnanie - możliwość odpoczynku…

Nie śniło mu się nic konkretnego, zlepek scen, spokojnych, kompletnie nie związanych z rzeczywistością.
Zbudził go oddalony dźwięk jakiejś melodii.
Budzik telefonu.
Poczuł jak przyjemne ciepło przy nim porusza się i ciężar, który spoczywał mu na piersi przemieszcza się. Dźwięk ustał, a ciężar wrócił. Poczuł przyjemne głaskanie po szyi i obojczyku. Nina gładziła i smyrała go palcami.
Prasert przeciągnął się. Pamiętał wszystko. Całą rozmowę z Kirillem. Czy to możliwe, że jego umysł uszkodził się aż tak bardzo, że udało mu się wymyślić te wszystkie niestworzone rzeczy? To wydawało się niedorzeczne, ale Privat powoli tracił kontakt z rzeczywistością. Po części to była zasługa Niny. Położył swoją dłoń na jej dłoni i pogłaskał ją po wierzchu. Cicho zamruczał.
- Co ci się śniło? - zapytał. Czuł mocny zapach cytrusowych perfum Morozow. Był bardzo orzeźwiający i słodki, ale nie za bardzo. - Długo spaliśmy? Obudziłaś się wcześniej ode mnie? Zdaje się, że mam bardzo dużo pytań - mruknął, uśmiechając się do pięknej kobiety.
Nina uniosła głowę, po czym pocałowała go w policzek.
- Obudziłam się niewiele przed tobą, tuż przed budzikiem tak naprawdę. Spaliśmy jakieś… pięć godzin, chyba pora coś przegryźć i jechać do twojej siostry. Nic mi się nie śniło, rzadko miewam sny. A tobie? Śniło się coś? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem. Dalej go smyrała.
- Tak… - Prasert zawiesił głos. - A może nie… - dodał enigmatycznie. - Ciężko powiedzieć, ale to było intensywne. Choć to mnie nie dziwi. Skoro… - wsparł się na dłoniach i zawisł tuż nad Niną. Pocałował ją mocno w usta. Tak przyjemnie było móc znowu to zrobić po roku rozłąki. - Skoro z tobą wszystko jest intensywne.
Pocałował ją w policzek. Lekko podrażnił zarostem. Następnie pocałował w szyję, czekając na jej reakcję. Ciekawiło go, czy podobało jej się to, co robił.
Kobieta uśmiechnęła się, połechtana, wyraźnie biorąc to co powiedział za miły komplement. drgnęła na to jak drażnił ją zarostem, ale chyba jej się to podobało, bo stała się cała cieplejsza.
- Nie dość, że masz mnie na żywo to jeszcze moja osoba intensyfikuje twoje sny? To już prawie obsesja. Podoba mi się jak bardzo mnie pragniesz - powiedziała, po czym podniosła dłonie i objęła jego szyję. Wpiła mu się teraz w usta, przyciągając go do siebie. Jednocześnie jego klatka otarła się o jej nagi biust. Prasert docisnął się nieznacznie. Poczuł, jak sprężyste piersi kobiety dotykają jego ciała i rozpłaszczają się pod jego naporem. Po jego podbrzuszu rozlała się fala ciepła.
- Oczywiście, że cię pragnę. Czekałem na ciebie cały rok. Mając nadzieję, że wrócisz. I wróciłaś - każde zdanie akcentował drobnym pocałunkiem. - A teraz cię już nie wypuszczę - musnął zębami jej wargę.
Nina uśmiechnęła się i syknęła lekko, gdy przygryzł jej wargę. Poczekała, aż ją puścił i oblizała usta.
- I ja ciebie. Chcę cię mieć już zawsze przy sobie - wyznała mu i wpiła się w jego usta ponownie, tym razem mocniej. Wsunęła palce w jego włosy i uniosła biodra ocierając się o niego. Znowu nie mieli wiele czasu, ale to nie przeszkadzało Morozow w dawaniu Prasertowi tych drobnych pieszczot.
Prasert zsunął się, aby pocałować jej piersi. Przebywanie z Niną było słodkie, ale w jego głowie pojawiła się gorzka myśl. A co, jeżeli to wszystko zostało zaplanowane? Morozow nie kryła się z tym, że wiedziała, że Privat posiada w sobie Phecdę. Może ta bliskość była jedynie mistrzowsko odgrywana? Żeby uzależnić go od niej i od IBPI? Żeby zakochał się w niej i był bezgranicznie lojalny? Przesunął językiem po lewej brodawce Morozow. Obawiał się, że nie posiadał wystarczająco mocnej siły woli, żeby walczyć z instynktem. A ten kazał mu nie przestawać pieścić jej ciała. Czy był naiwny? Głupi? Kolejny mężczyzna omotany przez atrakcyjną kobietę? To wszystko wydawało się takie skomplikowane… Przesunął się niżej, aby złożyć serię pocałunków na brzuchu Niny.
Kobieta nie zdradzała swoich zamiarów, musiał więc wierzyć jej słowom. Nie dała mu na razie jednak powodu, by miał wątpić w jej szczere intencje. Kiedy muskał jej skórę ustami, wierciła się odrobinę, zaczęła oddychać głębiej, jakby samo to sprawiało jej dużo przyjemności. Uśmiechnęła się.
- Sprawiasz, że nie mam wcale ochoty wstawać, a powinniśmy… - szepnęła i zerknęła na niego. Rozłożyła się wygodnie na poduszkach i przeciągnęła, rozsuwając nieco uda, by zaraz opleść go w pasie nogami. Była rozgrzana i nieco zarumieniona.
- Nie powiem, że nie zajęłoby to nam zbyt dużo czasu, bo tylko bym się oczernił… - Prasert zażartował i podciągnął się znów na poziom oczu Niny. - Ale może masz rację. Wieczór i noc u mojej siostry… może wtedy znajdziemy odpowiednią chwilę - zawiesił głos. Trochę kręciła go perspektywa uprawiania seksu w nowo zakupionym domu Sunan, choć nie wiedział, na czym dokładnie polegał ten fetysz. - A ktoś już dobijał się do nas? Czy wszyscy śpią? - spojrzał w jej oczy. Były ładne, zarówno pod względem kształtu, jak i koloru. Nina miała głębokie spojrzenie nawet bez makijażu. To chyba przez ilość rzęs, które oblepiały jej powieki. Prasert poczułby się zawstydzony, jednak po wydarzeniach mających miejsce w vanie rano… był w stanie spojrzeć jej w oczy dłużej. I nie czuć skrępowania.
Nina mruknęła.
- Liczę na ten wieczór… - uśmiechnęła się zuchwale, po czym pogłaskała go po klatce piersiowej i puściła, rozplątując nogi. Usiadła.
- Jeszcze nikt się nie dobijał, ale spodziewam się, że już wstali, zwłaszcza, że zarządziliśmy na którą mniej więcej mamy dojechać do twojej siostry - zauważyła.
- Przypomnisz mi, która to była? - zapytał Prasert. - Dwudziesta?
- Osiemnasta, maksymalnie dwudziesta. Myślę, że będziemy na osiemnastą, o ile nas jakieś korki, albo roboty drogowe nie zatrzymają - odpowiedziała.
Przesunęła się na brzeg łóżka. Znalazła stanik na podłodze i ubrała, następnie wciągnęła na siebie bluzkę i przygarnęła włosy do tyłu. Na sam koniec założyła spodnie i zapięła rozporek i pasek. W ten sposób była niemal gotowa. Ubrała buty i zerknęła na Praserta, kiedy będzie ubrany. Dopiero wtedy ruszyła do drzwi wyjściowych z sypialni.
Privat wstał i przeciągnął się. Jako że wcześniej wziął prysznic, to teraz nie musiał. Zaczął wciągać na siebie ubrania. Ruszył w stronę komórki, zastanawiając się cicho. Złapał ją, ale nie odblokowywał ekranu. Zamiast tego spojrzał na Ninę. Chciał jej ufać i być jej pewny. Tylko jak mógł to osiągnąć? Wpadł na bardzo proste rozwiązanie…
- Jak zostałaś detektywem IBPI? - rzucił swobodnie.
Musiał ją poznać. Pomyślał, że to naturalne, że jest ostrożny, skoro nie wie o niej prawie nic. Nie chciał zarzucać ją pytaniami o ulubiony kolor, rodzeństwo, pierwszą pracę i inne tego typu rzeczy, bo Nina mogłaby poczuć się jak na przesłuchaniu. A jednak pragnął wiedzieć tak wiele na jej temat, jak to tylko możliwe.
Nina zastanawiała się chwilę.
- To miało miejsce dawno temu. W zasadzie IBPI wychowało mnie na osobę, którą jestem teraz. Moi rodzice zginęli w wypadku. Miał związek z pewnym paranormalnym zdarzeniem, które miało miejsce w pewnej miejscowości na terenie Rosji, która nazywa się Rybińsk. Coś zalęgło się w tamtejszym zbiorniku wodnym. Długa historia… Dużo osób zaczęło umierać, głównie dlatego, że normalni, zwyczajni ludzie, po zetknięciu z dużą ilością energii, chorują… Koniec końców umierają, albo szaleją. To tak jakby ta energia była dla nich radioaktywna. Jako że ja urodziłam się w zetknięciu z nią, byłam nieco bardziej odporna, może po prostu miałam szczęście. Detektywi znaleźli mnie nad jeziorem. Potem zabrali do IBPI, pomogli nauczyć się korzystać z moich zdolności, a po latach zaczęłam jeździć na własne misje, a potem stopniowo awansowałam - wytłumaczyła i otworzyła drzwi do salonu.
- Przykro mi… - Prasert rzekł, idąc za nią. - Nie wiem, czy to dobre pocieszenie, ale przynajmniej to wszystko uczyniło cię silniejszą. Wiele osób załamałoby się - dodał.
Privat doszedł do wniosku, że może ma jakieś schorzenie psychologiczne, objawiające się nadmierną podejrzliwością, może nawet paranoją. Bo słowa Niny wcale nie odniosły zamierzonego skutku. Ucieszył się, że wiedział o niej więcej, ale z drugiej strony… jeżeli Morozow została wychowana przez IBPI, to na pewno była bezgranicznie lojalna względem tej organizacji. Jak daleko mogła się posunąć dla jej dobra? Tak szybko zaproponowała mu związek… Czy to było niewinne i Prasert szukał dziury w całym, nie mogąc cieszyć się z czegoś dobrego, co mu się przytrafiło? A może naprawdę było coś na rzeczy? Nie był telepatą, mógł jedynie zgadywać. Ale ten wątek męczył go.

Warun drzemał na kanapie. Chwilę później otworzyły się drzwi od pokoju Alexieia. Mężczyzna przeciągnął się i zerknął na Ninę i Praserta. Chwilę później pojawił się też Han. Ostatnia więc osoba, którą trzeba było zebrać, był Suttirat. Najwyraźniej jednak detektywi zamierzali zostawić to zadanie na barkach Privata.
- Hmm… - Prasert spoglądał na Waruna. - Jeżeli jesteście głodni, to moglibyśmy na przykład zamówić pizzę - rzekł cicho, aby nie obudzić Suttirata. Choć pewnie powinien to zrobić. Czuł jednak jakiś opór. Chyba bał się, że jak tylko potrząśnie przyjacielem, rany postrzałowe na jego ciele znowu się otworzą. - Ja jestem trochę głodny, a droga do Sunan jest dość długa... A nie wiem, jak wiele jedzenia przygotuje. Mimo wszystko mieszka na zadupiu, w pobliżu może być ciężko o dobry sklep. Ile czasu zajmie droga do niej? - spojrzał na Alexieja. Chyba wziął go za ich naczelnego kierowcę.
 
Ombrose jest offline