Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2019, 09:07   #7
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację



Wyniesienie tym razem wyglądało inaczej. Poprzednim razem cała ceremonia skupiała się na Żenii. Tym razem wyniesionych było więcej. Zaar, Gustaw, Michał. To nie dziwiło nikogo. Żenia też nikogo nie dziwiła, po długich opowieściach Zaara. Nikt nie zaprotestował. Co więcej szepty wkoło były pełne podziwu i szacunku. I co ciekawe nikt nie wspomniał o jej smrodzie.

Potem przyszły zaskoczenia. Wataha Smoka nie miała swojej nazwy, tak jak Ostrza Nocy. Harwaziński został wezwany przez Czarnego i namaszczony mianem alfy. Imię Ryszard wyróżniało się na tle Szponów Cienia, Córek Ognistych Wron, Dzikich Serc, czy innych Skrzydlatych Wilków i Skowytów Duchów. I tu szepty były pełne zaskoczenia. Wszyscy spodziewali się, że to Żenia z racji zasług zostanie Alfą tej watahy. Dziewczyna postanowiła obserwować Harada w czasie tej części Ceremonii. Przyznać trzeba było, że wykazał mistrzowskie opanowanie. Aż do czasu kolejnej przemowy Czarnego:

- Ponieważ nasz Caern zakończył wszelkie wojny, to ustanowimy Radę Starszyzny, która będzie podejmować wszelkie decyzje. W skład Rady wejdzie każdy przywódca Watahy. Jednocześnie pragnę powołać Harada, Białą Grzywę na stanowiska Opiekuna Ziemi.

Rozległy się brawa i skowyty radości. Po chwili ucichły.

- Mahir Hatim zostaje powołany na pozycję Wroga Żmija.

Tym razem znowu rozległy się brawa i skowyty. Zaar wykorzystał moment, żeby wyjaśnić Żenii co się dzieje.

- Harad dostał fuchę Zapalniczki. Będzie odpowiadał za całą logistykę i wyposażenie Caernu. To bardzo ważna pozycja. W sam raz dla naszego attache dyplomatycznego. Choć z pewnością liczył na Wroga Żmija, albo Strażnika. Wróg Żmija to ktoś w rodzaju generała. Dowodzi wszelkimi atakami na wrogów Caernu. Powołuje żołnierzy. Zajmuje się strategią i taktyką walki. W czasie otwartych wojen często Wrogowie Żmija stają się autorytarnymi przywódcami, których zdanie jest ponad Radę Starszyzny. Jest jeszcze kwestia Strażnika Caernu. To drugi z generałów. Zajmujący się obroną. On musi być gotów w czasie pokoju. Zapewnia bezpieczeństwo. Powołuje Obrońców. Najlepszy byłby Michał z naszej watahy, ale jeżeli Czarny powoła w tym momencie kogoś kto nie jest członkiem Starszyzny, to się narazi. Dlatego pewnie wybierze Szramę.

- Ryszard Harwaziński zostaje powołany na pozycję Strażnika Caernu - głos Czarnego rozległ się nad tłumami. I zapadła cisza. Konsternacja. Żenia usłyszała też cichy chichot ze strony rozlewających się sylwetek daleko od niej. A potem zaczęły się ciche i niepewne brawa z kilku stron.

- Ryszard jest przywódcą watahy Smoka. Silnego totemu, który przed wiekami ślubował wierność Lwu. Temu samemu Lwu, którego siłę zwróciliśmy Białym Wyjcom. Dlatego właśnie Ryszard zostaje Strażnikiem. On powoła spośród was dziesięciu obrońców Caernu,

Harad nadal miał kamienny wyraz twarzy, ale odwrócił się i odszedł gdzieś w głąb tłumu. Dalemir chciał iść w jego ślady, ale Vavro go zatrzymał. Żenia usłyszała szept Słowaka.
“Nie wypada, żebyśmy wszyscy poszli. Stój i ładnie wyglądaj”.


***


Rytuał dobiegł końca. Czarny i Harad zniknęli gdzieś. Podobno dogadywali kwestie sojuszów z tymi watahami, z którymi nie udało się porozmawiać wcześniej.

Żenia poczuła szturchnięcie w okolicy lewej nerki. Coś jak markowany cios.
- Cześć Żeńka - rozbawiony głos Gustawa przyszedł zaraz po trafieniu - podobno zorganizowałaś stado dinozaurów na których wyjechaliśmy z piekła. Prawda?

- Gucio - Wrona odwróciła się by przytulić Tucholaka. Potoczyła spojrzeniem po twarzy przyjaciela - Neeeee. Ktoś wam chyba bajek naopowiadał. - Czuła się jak ździebełko trawy przy mięśniaku.

Za nim stał Michał. W przeciwieństwie do Gustawa miał nieobecny wzrok.
- Cześć - objął ją. I przytulił. Choć dało się wyczuć, że jest to dużo bardziej mechaniczne niż kiedykolwiek.

- Cześć, Michaś - Żeńka zduszonym głosem odpowiedziała na powitanie jednocześnie zgarniając Gutka do zbiorowego misia. Czuła ulgę zmieszaną ze smutkiem. Byli tu. Ciepli. Żywi. Stała tak przez chwilę czerpiąc pociechę z ich obecności. Powoli odsunęła się od swoich Tucholaków i wyciągnęła dłoń do Jarka, który stał z rękami w kieszeni spodni i obserwował spotkanie. Niby byli w tłumie, ale większość watah zbiła się we własne grona i nastąpiło ogólne rozluźnienie.
Przytuliła i jego tak jak Tucholaków bo i on też był częścią jej chłopaków. Pamiętała uczucie straty z piekła. I wyraz szczęścia w jego oczach.

- Się podziało, co?
- Taaa - powiedział elokwentnie Gustaw. - Zaar chwalił się, że będzie nowym Opowiadaczem?
- To jeszcze nie jest pewne. Zresztą sam widzisz, dziś przede wszystkim składali bojówki. - Odpowiedział Goliard.
- Właśnie, szepnij temu Rychowi, - Gustaw konspiracyjnie szturchnął brunetkę i mrugnął okiem - że tu ma dwóch obrońców chętnych do działania.

- Macie jak w banku - Zenia pokiwała przytakująco.

- Tak. Się porobiło - odezwał się w końcu Michał. - Pewnie teraz długo nie powalczymy. No chyba, że Arab wniesie powiew świeżości. Jak znam życie to przez najbliższe kilka lat będziemy wyłapywać dzieciaki zmieniające się w Wyjce. No i trzeba będzie ich przeszkolić.

Po tych słowach Gustaw obrócił zaplecione dłonie i wygiął palce w których kolejno zatrzeszczały kostki.
- To świetnie. Czuję, że mam talent do nauczania - po tych słowach blondyna Żenia poczuła wspomnienie bólu w prawie każdej kości jej ciała.

- Macie talenty do wszystkiego, chłopaki. Nikt inny nie będzie lepszy w te klocki niż wy. - dziewczyna starała się brzmieć ciepło i optymistycznie. - A Zaar jest najlepszym Gadaczem na całym świecie. - czule poklepała Jarka po ramieniu kościstymi palcami.

- I mam oko - pokazał palcem na nowy nabytek, po czym mrugnął.
- Teraz nawet dwa. Ale i tak mnie nie pobijesz. Ja mam trzy. - zażartowała Wrona.
Spotkanie mijało w atmosferze żartów. Jak u ludzi, którzy spotykaja się po latach. Gdzieś z tyłu głowy wszystkim ciążył los Grzecha, ale nikt o tym nie wspomniał.

***


W pewnym momencie stary Michaił bezceremonialnie złapał dziewczynę pod rękę i odciągnął od grupy. W dłoń wsunął jej czarne zawiniątko. Blisko dwumetrowe ostrze szczelnie owinięte płótnem.
- Masz. Możesz mu je przekazać. Dobrze pasuje do roli przywódcy wilkołaków.
Dziewczyna nie wiedziała, czy ostrze dobrze pasuje, czy Czarny.

- Przecież poleźli się naradzać. Nie wparuje tam z dwumetrowym kleivem, Michaił. - Żenia nieco się zdziwiła. Zabawne. Jak wielu było chętnych do rozporządzania. Rozbawiło ją to nieco.

- Wy, młodzi nie macie za grosz cierpliwości. - pokiwał głową. - Przecież nie mówiłem, że teraz masz mu je wręczyć, prawda?

Żenia nie chciała się kłócić.
- Dobrze. Wręczę. Mam z tym chodzić teraz wszędzie? Czekać tutaj aż skończą?

Starzec położył dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Antek za chwilę skończy. Oni wszyscy są po całodniowym i całonocnym rytuale.Popilnuj tej broni. To prawdopodobnie największy relikt jakim dysponują wilkołaki. Czarny nic o niej nie wie. Harad liczył chyba, że ją ukradniesz.
Rishi zaśmiał się pod nosem.
- No ale dziś mało co zgodziło się z jego wyliczeniami. A ty.. - na moment zawiesił głos - ty jesteś zagadką nawet dla duchów. Gdy będziesz kiedyś na Ukrainie, to odwiedź mnie proszę. Ja muszę wracać nad moją rzekę. Wasz szaman świetnie sobie poradzi.

Dziewczyna przeszła na ukraiński:
- Wujaszku, jesteś pewien, że mnie nie pouczysz? - pochyliła się do starego ghurala - I czy byś nie pomógł? Odzyskać Ukrainy z rąk wampirów?
Wrona odsunęła się nieco od starca, któremu jako pierwszemu zawierzyła swe marzenie.

- Nie szkolę wilkołaków. A co do odzyskania Ukrainy, cóż… z Polski tego nie zrobię. Dlatego właśnie wracam. Tutaj już nie jestem potrzeby.

- Dziękuję. Za pomoc teraz. I za Ukrainę. Jeśli będziesz potrzebował pomocy zanim ja tam dotrę to prześlij ducha - uśmiechnęła się dziewczyna - Przylecę. Pomogę. Dobrze? - spojrzenie dziewczyny było szczere.

Uśmiechnął się i pomachał głową. Jego wyraz twarzy kojarzył się z dobrym dziadkiem, który jest dumny ze swej wnuczki, ale jednocześnie nie wierzy w jej przydatność. Przez chwilę Żenia spodziewała się, że poklepał ją po głowie i odeśle. Zamiast tego tylko się odwrócił i ruszył w swoja stronę.

***


W zasadzie wszystkie watahy zaczynały się rozchodzić. Rychu trzymał się na uboczu razem z Dzikim Sercem. Wyraźnie zerkał w stronę Żenii, ale jakoś tak nie miał odwagi odrywać jej od dotychczasowych rozmówców.

Nie było to korzystne wizerunkowo dla nowego alfy i Strażnika Caernu. Z drugiej strony chyba nikt tego jeszcze nie zauważał.
Żenia zagestykulowała jakby pokazując mu, by ją wezwał dłonią.
W myślach kręciła głową rozbawiona. Gdy zauważyła gest ahrouna ruszyła w stronę dwójki Łatołaków.
- Cześć. Jak to jest w ciągu mgnienia oka stać się z szywacza do papieru alfą? - skinęła oficjalnie głową Rychowi. Po czym przytuliła się lekko do jego ramienia. Po chwili przywitała się podobnie z Dzikim Sercem wciskając dłonie w jej wilcze futro.

Harwaziński wciągnął powietrze.
- Czarny coś kombinuje, prawda? - bystro zauważył mężczyzna. - Cóż, jeśli tak kombinuje, to ja nie mam nic przeciwko. A Harad będzie musiał się nieźle hamować na spotkaniach Starszyzny.
Dłoń alfy odruchowo spoczęła na rękojeści Kleiva.
- Ale tak, robi się ciekawie. Za dnia będę prezesem jakiejś firmy, a w nocy Strażnikiem Caernu. Normalnie Batman.

- No - Żenia uśmiechnęła się lekko - musisz wykminić pierwsze rozkazy - rzuciła zaczepką. - A jak już będziesz wybierać tych swoich minionów to wybierz Michała i Gutka. Należy im się miejscówka. Jak Renia i Magda? Wszystko ok?

- Tak. Wczoraj rozmawiałem z Wojtkiem. Będę chciał Renię zatrudnić na stanowisku konsultanckim. Najpierw musimy tylko dopiąć tę transakcję w Stanach. Widzisz, Pentex jeszcze nie wie, że ich wykupiliśmy. Pewnie w połowie października będę już wiedział jakie mamy możliwości przepływu gotówki. Nie jesteś zła, że to nie ciebie wybrano alfą? - zapytał w końcu Harwaziński, a Żenia już wiedziała cóż go tak męczyło.

- Nie. Nie mam z tym problemów. Nie martw się. Dasz radę. Tylko nie daj się prowokować Haradowi i reszcie, bo z pewnością będą szukać okazji. Nie wiem na ile ja będę na miejscu. Raczej nie będę stacjonarna. Od razu uprzedzam, Alfo.

- Nie jesteś czasem Milczącym Wędrowcem? Biegasz i biegasz. Kiedy odpoczniesz? Chcesz jakąś posadę w firmie?
Żenia właśnie miała odpowiedzieć gdy pojawili się Harad, Czarny i jakiś Irlandczyk, którego Żenia nie znała. Negocjowanie dobiegło końca.

- Lecę oddać szefowi scyzoryk. Chodźcie ze mną, co?
Żenia chwyciła ciemne ostrze i ruszyła w stronę grupki trzech wodzów. Zastanawiała się dlaczego nie czuje wiele. Wszystko to co się działo powinno napawać ją dumą, spełnieniem, radością. Tymczasem czuła dziwną pustkę i wycofanie. Co z nią było nie tak?

Uniosła opakowane ostrze oburącz po prawej stronie mając Ryśka a Dzikie Serce po lewej. Stanęła tak by Czarny ją złowił kątem oka. Nie spodziewała się by jej nie zauważono ale nawyk to nawyk.*

Wodzowie się rozchodzili. Ewidentnie proces przyspieszył Harad, którego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Ryśka. Teraz odprowadzał Irlandczyka.

- Czarny, mamy tu coś dla Ciebie - Żenia ruszyła w stronę szamana - zamiast kwiatków. Z resztą kwiatki by Ci do płaszcza nie pasowały.

Wrona ułożyła pakunek na ziemi i rozwinęła z wolna.

- To ostrze Panów Cienia. Zagubione przez miliardem lat i odzyskane w walce ze Skórownikiem. Noś na zdrowie. - obnażone ostrze ragabasz ujęła w prawą dłoń by nie męczyć Zmory. Oparła je czubkiem ostrza o ziemię i przekręciła z wolna by pokazać w całej okazałości w świetle księżyca i ognisk.

Czarny gwizdnął. Rysiek odruchowo odsunął dłoń od swojego ostrza. Widocznie jego wielkość była przytłaczająca dla łatołaka. Dzikie serce usiadła i wywaliła język. Cóz, lupusy były ponad to…

W końcu szaman wział broń w dłoń. Uniósł ją lekko. Ostrze zaszumiało przecinając wiatr. Czarny zamknął oczy. Trwało to chwilę, gdy tak stał. W końcu otworzył oczy i powiedział:
- Dziękuję. To wielki dar. Wzmocni nasz caern.
Położył dłoń na ramieniu Harwazińskiego.
- Czuję, że wataha Smoka bardzo nam się przysłuży.
Rysiek nie wiedząc co zrobić skinął jedynie głową. I trzeba było przyznać, że wyglądało to bardzo profesjonalnie.
- Czy mogę teraz uprowadzić waszego ragabasza?
- Tak, proszę - znów się pokłonił i cofnął o krok.
Czarny zaś złapał płótno i zaczął zawijać ostrze.

Żeńka jedynie pokazała Rychowi uniesiony kciuk.
Ruszyła za Czarnym. Czuła się jak duch. Obserwowała wszystko ale nie była częścią tej celebracji. Nie czuła szczęścia. Jedynie nieco mniejszy smutek przygważdżał ją do ziemi. Wiedziała jaką cenę przyszło im zapłacić by dojść aż tutaj.

***


Czarny wyprowadził ją z Caernu. Szedł uważając na wielki miecz. W końcu dotarli do polany położonej bliżej drogi. Była ona ich tymczasowym parkingiem. Czarny zapakował broń do samochodu, a potem zaprosił Żenię i ruszył.
- Jedziemy do Poznania.

- W Stanach chcesz, żebym zahaczyła o kogoś? Jakieś kontakty? - Wrona z ulgą skuliła się na siedzeniu pasażera.
- Nie. Proszę, nie wychylaj się.
- Hmmm - dziewczyna skwitowała enigmatycznie. Nie wyglądała na przekonaną.
- Stany to dziki kraj. Wymyśliłaś już jak przejdziesz kontrolę na lotnisku? - kontynuował zaciekawiony szaman.
- Myślałam, że tam to szczyt cywilizacji? Myślałam o kamieniu od Ciebie. I pomocy od Zośki w kwestii papierów.
- Lot trwa kilkanaście godzin. A jak wrócisz? Bo zakładam, że właścicielka czy też właściciel twarzy zostanie tutaj. A co do cywilizacji, to może tak. Ale jest tam dość dużo wilkołaków, które są oderwane od naszej rzeczywistości. No i jest tam dużo więcej Tancerzy Czarnej Spirali. I, co najważniejsze to tam narodził się i funkcjonuje Pentex w pełnej krasie.

- No to poproszę Zośkę żeby usunęła mnie z listy terrorystów - mruknęła Żenia - Albo pójdę Umbrą. A może Harad załatwi przerzut skoro już ma fuchę?
- No tak. To dobrze, że masz plan. - Podsumował szaman.
Żenia nie skomentowała. Naprawdę nie chciała się kłócić z Ogórkiem.

Wjechali do Poznania i niemal natychmiast parkowali. Blokowiska na które tym razem szli były jeszcze bliżej wjazdu do miasta niż dawny dom Czarnego.

- Ufasz temu całemu Złotemu? - zapytał teurg.
- A o co konkretnie pytasz? - Żenia uciekła od bezpośredniej odpowiedzi.
- Nic o nim nie wiesz. Zdaje się mieć twoje wspomnienia. Zabrał je. Wiesz… ja bym się dystansował od kogoś takiego. On z kolei wydaje się mocno oddany… Tobie.
Wysiedli z samochodu.
- Jest dość specyficzny. Wydaje mi się, że połowa jego ciała jest fetyszem. Blizny. Wszczepy. We wszystkim ma duchy. I to chyba niepokoi mnie jeszcze bardziej. Pentex nie tworzy fetyszów. A cybernetyczne wzmacniacze odrzuci każde ciało wilkołaka. Za szybko się regenerujemy, żeby wprowadzać w nasze ciała jakieś tworzywa sztuczne. A jednak… on jest specyficzny.
Swoje wątpliwości skończył wygłaszać dopiero przed drzwiami windy na którą musieli poczekać.

- Co mam ci powiedzieć? Nie pamiętam. Dlatego muszę z nim pomówić. - zadarła głowę jakby chcąc przyspieszyć ruch dźwigu - Wiem tyle, że mamy sporo wspólnej historii. I że chciał mi pomóc podczas pierwszej przemiany.

Nie dodała, że razem walczyli w Japonii. Ani że Mróz i jej brat byli częścią wspólnej watahy.

- No dobra. Tyle musi wystarczyć.

***


Jechali na jedenaste piętro piętnastopiętrowego budynku. Mieszkanie będące tymczasowym więzieniem było na końcu korytarza. Weszli do środka i od razu go zobaczyła. Siedział w salonie twarzą do okna. W zasadzie częściowo klęczał, a siedział na własnych piętach. Tyłem do nich. Znowu widziała jego plecy. Potężny kawał mięśni, który gdzieniegdzie spod pękniętej skóry ukazywał wszczepy z tworzywa.

Pomieszczenie nie wyglądało jak cela. Narożnikowa kanapa służyła najwyraźniej za łóżko. W pokoju był też niewielki stolik, komoda, dwa fotele, spory telewizor. W drugim jego końcu stał stół i cztery krzesła. Przed stołem była wyrysowana gruba kreska i jakieś glify. Żenię trafiły dwie rzeczy w tej sytuacji. Po pierwsze: Czarny od powrotu z Malfeasu upodobał sobie kredę i kręgi. Po drugie zastanawiające było, czy krąg zniknie, jeśli go poślini…

- Idę zrobić kawę. Pogadajcie sobie chwilę. - Powiedział szaman i ruszył korytarzem do kolejnego pomieszczenia. Zapewne kuchni.

- Cześć - Żenia obejrzała się za Czarnym. Bawił się w przyzwoitkę czy co? A potem zrobiła krok ku Złotemu. Urwała nie wiedząc co powiedzieć dalej. Złapała się na tym, że coraz częściej się jej to zdarza. Zamrugała jakoś dziwnie oszołomiona.

Wstał i odwrócił się w jej stronę. Chyba przerwali mu medytację. Z przodu nie miał tak wielu widocznych ulepszeń. Miał za to na przedramieniu szeroką ranę, wokół której wymalowano tatuaż błyskawic.
- Cześć - odpowiedział postępując krok do przodu. Zatrzymał się o krok przed linią. Jego ciało było ogromne. Był jak Michał w Glabro. A jednak… to nie była forma prawie człowieka. To była forma podstawowa.

- Dobrze cię widzieć - powiedział. Był zakłopotany. Uwięziony. Gdzieś za ścianą krzątał się wilkołaczy szaman. Żenia niemal czuła napięcie Złotego buchające niczym iskry w suchym powietrzu.
Dziewczyna zmarszczyła brwi widząc ranę. Spojrzała na Złotego unosząc twarz do góry.
Ruszyła w jego stronę sprawdzając jak działa na niej zapora.
Wrona zapragnęła zaszyć się w leśnej chatce.
Zostawić cały ten burdel w cholerę.
Bariera okazała się nie przekraczalna. Zdawało się, że nad linią z kredy jest ściana z pleksiglasu, która blokowała dalszy ruch. Gdy Żenia naparła na nią dłonią, ściana lekko się ugięła, ale wilkołaczka poczuła wyraźny ból z tyłu głowy.

- Krąg ochrony przed zmiennokształtnymi - powiedział Złoty.
- Zatrzymuje równie skutecznie szczurołaki i kotołaki co mnie i ciebie. Można go sforsować, ale zazwyczaj pada się z bólu. Albo zmienia w warzywo na kilkanaście godzin. Nie dotykaj go więcej proszę. - W jego głosie słychać było prawdziwą troskę. Siedział tu, związany przez Czarnego, ale martwił się o nią.

Pokiwała głową.
- Zaraz wrócę.

Ruszyła do kuchni w poszukiwaniu szamana.
- Czarny, możesz zdjąć ten pleksiglas? - spojrzała na opiekuna - I wrócić jutro?*
Szaman patrzył nie rozumiejąc. W dłoni trzymał kubek z wsypaną zmieloną kawą. Drugi i trzeci kubek stały na stole. Czajnik stał na gazie.
- Pleksiglasu? - Chwilę analizował to słowo, jakby zastanawiając się o czym do niego mówi. - Masz na myśli barierę? Mogę, ale on jest niebezpieczny. I uważam, że nie powinnaś tu zostawać. Nie sam na sam.
Czajnik zaczął sygnalizować, że czas najwyższy wyłączyć gaz.
- Dobrze. Możemy przenieść się do mojego mieszkania jeśli jest nadal dostępne. - Żenia spojrzała na szamana nie komentując kwestii bezpieczeństwa lub jego braku. - I tak wiesz gdzie jesteśmy mając noże. Co za różnica? Proszę.
- Napijmy się najpierw kawy. Zdejmę krąg. Jeśli chcesz, możecie tutaj zostać. O ile wiem tamto mieszkanie jest już w użyciu przez kogoś. Musiałbym zapytać Zaara.
Czarny zabrał swój kubek z zalaną kawą i jeden z dwóch pozostałych. Ruszył do salonu będącego tymczasowym więzieniem.
- Zabierz swoją kawę - powiedział w progu.
W salonie postawił kubek na podłodze i pchnął delikatnie przez krąg. Ani kawa, ani kubek nie były zmiennokształtne, więc z łatwością dotarły do siwowłosego mężczyzny.
- Dziękuję - powiedział.
- Ależ proszę. Dziś koniec odsiadki. Tylko wypijemy kawę a ja upewnię się, że powiesz jej dokładnie kim jesteś.

Wrażenie bycia gdzieś obok narastało we Wronie. Stała z kubkiem kawy, na którą nawet nie miała ochoty. Słuchała przepychanek słownych między dwójką mężczyzn. Wydawało się, że nie pałają do siebie sympatią. Czarny zaczynał ją irytować. Cała sytuacja zaczynała ją irytować. Narastało w niej uczucie, że to ona jest w potrzasku nie Złoty. Wszystko działo się szybko. W głowie dziewczyny huczało. Zamruczała coś pod nosem i rozejrzała by odstawić kubek.

- Antek, ona nie wie kim sama jest, a ty w tym momencie wymyślasz sobie gierki. Co chcesz udowodnić? Że muszę cię słuchać? Masz aż tak niskie poczucie własnej wartości? - pociągnął łyk kawy dając szamanowi czas na zagryzienie zębów. Po czym odstawił kubek na ławę i rozsiadł się wygodnie na kanapie. Z kręgu wystawały jedynie krzesła i stół, co paradoksalnie prowadziło do wrażenia, że „więzień” ma wygodniej niż odwiedzający go goście.
- A kawa nadal do dupy. Ona wie, że mam jej wspomnienia. Ja muszę poszukać sposobu na ich oddanie. Gdybyś tego sztucznie nie przedłużał. Masz zioła z listy?
- Uważaj do kogo mówisz - odciął brunet odciął się siwemu, ale Żenia nie mogła przeoczyć, że z kieszeni kurtki Czarnego na stół powędrowało białe zawiniątka.

- Czarny - ponagliła Żenia cicho - chcę pomówić ze Złotym. Bez przeszkód. Nie martw się. Nic mi nie będzie. Odezwę się jutro.

Wrona starała się nie drażnić szamana i nadwyrężać jego stanowiska w obecności wielkiego mężczyzny. Ale nieodparte wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok narastało. Albo to albo puści pawia.

Szaman wstał. Zostawił pusty kubek na stole obok trzech zwiniętych papierów. Ruszył na korytarz i tylko machnął głową w stronę Żenii. Gdy podążyła za nim podał jej pęk kluczy.

- Proszę cię, uważaj. Krąg możesz zerwać marząc symbole w odpowiedniej kolejności. Pierwszy z lewej. Drugi z prawej, a na koniec środkowy. Pozostałe nie będą miały znaczenia.

- Będę ostrożna - przytaknęła i uściskała Alfę - obiecuję. Nie martw się.

Zamknęła drzwi za Ogórkiem i wróciła do Zahrada.
 
corax jest offline