Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2019, 09:15   #9
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Żeńka osłupiała.

A potem wybuchnęła śmiechem.
Śmiała się i śmiała aż łzy wycisnęły się jej z oczu i pociekły ciurkiem po twarzy.

- Cokolwiek postanowisz, jakiekolwiek decyzje podejmiesz, to jestem z tobą. Bardzo mi pomogłaś i nie zostawię cię więcej - powiedział, po czym odwrócił ją twarzą do siebie. Złapał ją za twarz odchylając nieco jej głowę. Spojrzał głęboko w oczy. Teraz zauważyła, że jego tęczówki były niebieskoszare z dziwnie nieludzką żółtą obwódką. W jego dłoniach była zaskakująca delikatność, gdy ścierał jej łzy z policzków. W końcu nie czekając dalej pocałował ją mocno. Od tego dotyku ust zakręciło jej się w głowie. Już teraz była pewna kogo pamiętała w samochodzie jej “męża”.

Coś podpowiedziało Wronie, że Czarny nie musi szukać partnera do zrobienia dziecka, gdy jej ciało odruchowo zareagowało oszołomieniem na pocałunek Zahrada. Ciche westchnienie wyrwało się jej bez udziału woli. Jakaś zgaszona iskra zapłonęła głęboko w umyśle dziewczyny. Wspięła się na palce szukając jego ust, sięgając dłonią ku twarzy Złotego. Wspomnienia dodawały elektryzującego wrażenia. Pożałowała, że nie wygląda tak dobrze jak upgrade’owana wersja umbrowa.

W głowie usłyszała coś jak głęboki oddech. Czyżby zmora zbierała siły? Na orgię?
Tymczasem Złoty nie przerywał pocałunku. Zamiast tego jego dłonie wędrowały w dół z jej twarzy po plecach, aż w końcu zatrzymały się na pośladkach. Ścisnął je mocno i tym samym ruchem bez żadnego wysiłku uniósł ciało dziewczyny.

Wrona odsunęła się na chwilę odrywając usta od warg niebezpiecznego eksperymentu Pentexu. Nogami oplotła jego talię. Czuła się lekka niczym piórko.
Ujęła jego twarz w obie dłonie i spojrzała w oczy próbując wyczytać z nich więcej niż ze słów.

Mężczyzna zdawał się być w stu procentach szczery. A teraz jego spojrzenie przepełniała dodatkowo radość ze spotkania.

- Nie chcę, żebyś mnie zostawiał - szepnęła niemal z ustami przy jego ustach. Musnęła je drażniąco gładząc palcami jego policzki i płatki uszu. - Bądź moim domem.

Czy zdradziła się? Odsłoniła za bardzo? Czy to faktycznie to był szczyt jej marzeń? Zahrad kojarzył się jej ze zrujnowanym domem na Ukrainie. To wszystko było skomplikowane. Zbyt skomplikowane. Więc zanim jej odpowiedział to ona go pocałowała. Równie mocno co on ją przed chwilą.

Złapał ją i usadził z powrotem na swoich kolanach siadając na kanapie.
- Po tym wszystkim to musiałabyś mnie siłą wypędzić. Teraz gdy jesteśmy razem nikt nie jest w stanie stanąć przeciw nam. Żaden tatusiowy Czarny. Żaden Pentex.
Wrócił do całowania.dziewczyny.

Te słowa sprawiły, że Sonia, Żenia, Ona, Wrona i Zhyzhak poczuły się bezpiecznie. Jakaś dziwna pewność przepełniła dziewczynę, że gdyby usłyszał to Czarny, narysowałby glify na nowo.

Tymczasem odpędziła myśli o Czarnym. Nie chciała o nim myśleć całując Złotego. Dłonie muskały jego kark i ramiona przyciągając go do jej ciała. Ciała, które z każdą chwilą nabierało nowego życia. Jednak Żeńka nie spieszyła się. Ostatnie tygodnie były jak wciśnięty hamulec po miesiącach gnania. Chciała smakować Zahrada i jego kawowe pocałunki.
- Boli? - szepnęła marszcząc brwi gdy palce dotknęły rany.
- Nie. To stare rany. Zresztą spora ich część to konieczność do okablowania Shinzui Industries. Inne, jak ta właśnie to zetknięcie ze zmorą. Nie potrafię wyczuć Żmija węchem, ale zmora zaklęta w ranie reaguje na swoich. Ta blizna - wskazał na rękę z tatuowanymi błyskawicami - to pozostałość po zamknięciu żywiołaka elektryczności. Czarny wspomniał kilka słów na temat zaklinania burzy i tego, że nie powinienem się w to bawić. Z pewnością ma rację - Złoty wyszczerzył zęby w uśmiechu, po czym złapał dziewczynę i przeniósł jej ciało pod siebie. Poczuła jak przygniata ją swoim ciężarem. Poczuła jaki jest twardy.

“O rany” Głos w głowie Żenii zdawał się lekko przerażony.
“To będzie ciekawe doświadczenie”

“Z komentatorem i popcornem?” odcięła się brunetka.

- Zostawmy Czarnego w spokoju - mruknęła Żenia. Gdzie nie spojrzała otaczał ją Złoty. Był tak duży, że miała wrażenie, że nie widać jej spod niego. Sapnęła gdy ciężar mężczyzny wcisnął ją w kanapę. Palce dziewczyny wpiły się w plecy Zahrada a głos zaczął nabierać niższych tonów i wibracji. - Pamiętam auto, wiesz? Jak długo byliśmy razem? - próbowała się wygiąć i sięgnąć jego pośladków. Nogi splotła z nogami Zahrada.

- Od pierwszego pocałunku minął rok, trzy miesiące i dziewiętnaście dni. Czy to moment od kiedy byliśmy razem? Nie wiem - w nim już buzowały hormony nie chciał już rozmawiać, ale opanowywał się. Wiedział, że brunetka czekała na coś zgoła innego. Jedno ramię wsunął pod nią, gładząc dłonią pośladki, a potem szybkim i sprawnym ruchem odwrócił się. Ona znalazła się na nim. Ułożona na jego klatce piersiowej. Owinięta potężnym ramieniem. Jego ciało wystawało nieco za kanapę, więc dla równowagi lewą nogę postawił na podłodze. Łatwość z jaką manipulował jej ciałem przywodziła na myśl ćwiczenia fizyczne. Była dla niego niewiele większym kłopotem niż ciężarek.
- Choć zaczęło się dużo wcześniej. Najpierw ty podzieliłaś się planem z naszą drużyną. A kilka miesięcy później, w Japonii ja się odkryłem. Potrzebowałem dostępu do danych Shinzui. Tylko dzięki temu mogłem wyrwać się z kontroli Pentexu. Mogłaś się nie zgodzić. Mogłaś mnie wydać. Ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiłaś. Zaczęło się od zaufania. A potem się rozwijało.

- Śniłam o tej akcji. Ty i ja. Marek i Sylwia. Japonia. - Żenia uniosła nieco głowę i podciągnęła w górę. Otarła się całym ciałem o rozwalonego na sofie olbrzyma. Odsunęła włosy na jedną stronę wpatrując w jego dziwne oczy. Pochyliła się do pocałunku pieszcząc najpierw jego usta. Smakowała go nie mając dość. Z westchnieniem oderwała się od warg mężczyzny by przenieść pieszczoty na jego policzek i zagłębienie tuż za uchem. Chciała być odważna, chciała pokazać inicjatywę. On był silny. Ona nie chciała być gorsza. A mimo to jej inicjatywa była pełna czułości. Niepewności nawet. Dłonie muskały ramię, klatkę, żebra, sunąc wolno w dół jego ciała. Samo ciało Wrony, tak kruche w porównaniu do Zahrada, nie przestawało się ocierać w wolnym tempie. Przesunęła dłonią wzdłuż jego ciała, drażniąc skórę, do wyczuwalnej wypukłości, której obecność rozpalała i ją:

- A co z litanią? - spytała przyduszonym głosem z lekko przyspieszonym oddechem. Powoli zaczęła się prostować tak by usiąść. Rozłąkę ciał osładzała pocałunkami składanymi na jego ciele. Chciała spojrzeć na Złotego z góry. Dosiąść swojego Smoka. Litania była ostatnią rzeczą jaką się przejmowała. W nawale wszystkich trosk, ta jedna było na dalekiej pozycji.

- Rozumiem, że po utracie wspomnień przyszło nawrócenie i stałaś się religijna. Szanuję to. Niestety musisz mi pomóc w moim nawróceniu, bo za nic nie wiem co to jest ta litania - powiedział i podniósł się opierając na łokciach.

Zaskoczył tym Żeńkę.
- Marek nigdy nie opowiadał? - jej zdziwienie było wyraźnie słyszalne - To zbiór zasad, który reguluje zachowanie wilkołaków. Przybywając na czyjś teren trzeba się przedstawić, garou się nie mogą parzyć ze sobą, alfę można wyzwać w czas spokoju, nigdy w czas wojny, starszy rankiem dostaje lepsze łupy, starszym należy się szacunek i posłuszeństwo, słabszym należy się poszanowanie, nie wolno narażać caernu, zrywać zasłony, jeść ludzkiego mięsa ani pozwalać by twoja choroba narażała resztę nacji. No i trzeba walczyć ze Żmijem w każdej postaci.

Żenia klęczała między udami olbrzyma z dłońmi ułożonymi na płasko na jego udach. Wzruszyła lekko ramionami.

- Myślałam, że to samo jest u Spiral. Zasady są w teorii święte. W praktyce bywają naginane, gdy pasuje to interesom. Za jej złamanie grożą konsekwencje. Na przykład brat Pieśni za odmowę zabicia go gdy ten przeszedł na stronę Żmija, został banitą. Roninem. Nie Ma żadnego statusu wśród garou. Nie wiem jak wpłynie na mój status kwestia Marka. Jak się domyślasz nie zamierzam go zabijać.

Żenia zagryzła wargę starając się nie denerwować.

- Więc pytanie jak ty się zapatrujesz na kwestię Litanii?

Niewypowiedziana kwestia Labradora „musimy się rozstać” zawisła w powietrzu. Żenia uniosła skrzyżowane ręce do ust. Zwinięte ze sobą dłonie przytknęła kciukami do opuchniętych nieco warg. Czekała na odpowiedź jak na wyrok. Niepewna. Zagubiona. Czuła się obnażona przy Zahradzie. Jedynej osobie, która znała ją na wylot. Dla której Córka Ognistej Wrony nie była zagadką. Dla której zagadką być nie chciała.

Sonia Konietzko znowu się bała.

- Ubijać upadłych - zaczął po dłuższej chwili milczenia. Wziął w dłoń pukiel jej włosów i zaczął nim się bawić w palcach, uciekając od patrzenia jej w oczy.
Żenia czuła, że Złoty jest rozerwany. Wszystko wskazywało na to, że bardzo ją kocha, ale coś go trapiło. Być może dziewczyna która teraz leżała opierając się na nim nie zachowywała się tak, jak dziewczyna, której wspomnienia miał zamknięte w swojej głowie.
- Tak brzmiało jedno z pierwszych praw Gai, jakie otrzymali zmiennokształtni. Powiem ci, że jest mi z nim nie po drodze, bo musiałbym na przykład zamordować moją dziewczynę. Bo wszystkie znaki wskazują, że jest właśnie tym, co określa się mianem „upadłych”. Inny gorliwy Garou powiedziałby, że to Żmij występuje pod jej postacią. Powinniśmy walczyć, ze Żmijem w każdej postaci, z tego co mówisz. Czyż ja sam nie jestem postacią Żmija? Czy nie mam tutaj zniewolonych i skorumpowanych duchów? No to nagnijmy te zasady, żeby nic nie robić mi, ani tobie. Czyli z naszej trójki, ja, ty i Czarny mamy dwukrotnie sytuację sporną, która wedle Litanii powinna rozstrzygnąć się naszą śmiercią. A jednak nic takiego nie ma miejsca. Po co więc zasady, które nagina się według potrzeb? A może mogę sobie zebrać takie prawa jakie mi pasują? Kilka od Marka, kilka z Litanii. Coś od innych zmiennokształtnych? Coś od wampirów może?
Pytania zawisły w powietrzu dając dziewczynie chwilę na przemyślenie.

Żenia opadła z powrotem na ciało Złotego, układając głowę na jego piersi. Gładziła niespiesznie jego ramię. Przesunęła palcami po ściągniętych w zafrasowaniu brwiach.
- Tak naprawdę to mam wrażenie, że litania nie ma nic wspólnego z Gają, wiesz?
Urwała na chwilę zbierając się do powiedzenia kolejnej kwestii.
- Jestem przeświadczona, że może gdzieś komuś dawno temu Gaja powiedziała: ‘żyj dobrze i chroń innych, gdyby działa się im krzywda’. A potem ten, który trzymał większą pałę i czuł się lepszy od innych, wymyślił sobie dodatkowe złote rozwiązania.

Żeńka uniosła nieco twarz i oparła brodę na podłożonej dłoni, którą płasko ułożyła na Złotym.
Objął ją swoją ciężką ręką. Znów się uśmiechnął. Widać było, że jej bliskość ładuje go jakąś mistyczną energią. Napędza do działania. I to jej zachowanie rozwiewało część jego wątpliwości w kwestii tego kim się stała.

- Dlaczego mam szanować kogoś wyłącznie na podstawie jego ranku, jeżeli w rzeczywistości na ten szacunek nie zasługuje? Dlaczego mam oddawać najlepsze łupy komuś, kto nie ponosi żadnego ryzyka? - szukała spojrzenia Zahrada - Do niedawna Czarny głosił, że jestem Kami. Teraz już Gaja mu powiedziała, że wykonałam zadanie i Kami nie jestem. Zgadnij, która wersja jest teraz na topie?

Wrona uśmiechnęła się lekko:
- Nie sądziłam, że podczas naszego spotkania będziemy rozmawiać tak często na temat Czarnego.

Tym razem zalotny uśmieszek zastąpiły na twarzy Złotego szeroko wyszczerzone zęby.
- To odróżnia ludzi od wilków. Dlatego Architekt upodobał sobie ludzi. Ludzie nie znając się są w stanie podjąć wspólne działanie dla osiągnięcia celu. W czasach prehistorycznych spotykały się dwa plemiona i nie znając się wspólnie polowały na mamuta. Wyobrażasz sobie dwie watahy wilków? Najpierw byłaby walka o terytorium na które wszedł mamut. Potem pojedynek między dwoma alfami o to kto rządzi. Bratobójcza walka tak bardzo osłabiłaby wilki, że mamut by je zmiażdżył. Dlatego wilki i inne zwierzęta są na wymarciu, a człowiek zdominował ziemię. Zawsze tworzył prawa, kodeksy i religie, które pomagały zarządzać zbiorowościami. Na przykład krucjaty. Idź i zabijaj wrogów wiary, czeka cię wieczna nagroda w niebie. Zresztą Litania też wiąże się z zarządzaniem kapitałem. Wyższe rangi mają więcej zasobów. To też cechuje wszystkie znane mi religie. Katolicyzm. Islam. Kapitalizm.

- Kto jest Architekt? - dopytywała ragabash ciekawie. Nagłe napięcie nieco opadło. Atmosfera uległa zmianie.
- A tak, Tkaczka. Moi nauczyciele określali ją tym mianem. Ale ona jest bytem bez płci. I stoi za zaprojektowaniem porządku świata. Jest Jeszcze Żmij Niszczyciel i Dzikun Twórca.

Spojrzał jej w oczy badawczo. Jakby szukając śladów kobiety, z którą spędził wiele godzin nie tylko w łóżku.
- Nie pamiętasz naszych rozmów - powiedział smutno. - Nie pamiętasz mnie. To może na początek powiem ci, że siedząc w zamknięciu Pentexu pozwoliłem sobie możliwie wiele dowiedzieć o ludziach. Dużo z tego co mówię gdzieś widziałem, czy przeczytałem. Ale część to synteza moich własnych przemyśleń. Teraz, dzięki tobie i Shinzui jestem na wolności i będę mieć okazję zweryfikować teorię przy użyciu praktyki.

- Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz. - mruknęła Żenia wsłuchana w to co mówił Zahrad. Czy komentowała kwestię ludzkości czy to, co Zahrad tak bardzo chciał znaleźć w niej? - Chcę pamiętać, bo wspomnień mam ledwo tyle co ze snu.

Złoty westchnął znowu. Tym razem dużo ciężej.
- Gdy się poznaliśmy byłem, przynajmniej dla ciebie i Marka zwykłym szamanem. Dzięki wykradnięciu danych z Hokkaido Pentex zaczął kopiować ich bojowe implanty. Ty odmówiłaś poprawek. Marek bardzo chciał z nich skorzystać, ale ciało wilkołaka odrzucało wszczepy wszelkiego rodzaju dzięki szybkiej regeneracji. Ja zgłosiłem się na ochotnika do zablokowania regeneracji. Ślepy zaułek, bo odrzut następował natychmiast po zaprzestaniu podawania inhibitorów leczenia. Ale jestem szamanem. A dzięki tobie znałem schematy Shinzui. Zakląłem pająki wzorca, żeby połączyły się z wszczepami i z moim ciałem. Oszukałem Pentex, a oni nie rozumieli dlaczego to co udało się ze mną doprowadziło do okaleczenia kilkunastu Tancerzy Czarnej Spirali. Wedle litanii czyni mnie to dobrym, czy złym? W każdym razie dzięki schematom zapanowałem nad implantami. I tylko ty znałaś tę tajemnicę. A ja mając nadal mój umysł zyskałem ciało, którego nie ograniczają słabości. Jestem… jakby to powiedzieć czymś między teurgiem w ciele ahrouna, a ahrounem o intelekcie teurga. Jedno czego mi brak, to wrodzonego talentu do manipulacji. Dlatego taka dobra z nas para.
Opowiadał historię spokojnie. Żenii wszystkie elementy wskakiwały na miejsce niczym brakujące puzzle, ale nie pojawiło się żadne nowe wspomnienie.

Dziewczyna podniosła się wyplątując się z uścisku Złotego.
- Jest coś do picia poza kawą? - zmieniła pozornie temat i wstając z sofy niechętnie rozplątała palce z jego palcami. - Ile ja mam właściwie lat? I ile Ty? Jak długo siedziałeś w Pentexie? Byłeś wilkołaczym szamanem przed tym zmianami? Sam się do nich zgłosiłeś? Czy rytuał można przeprowadzić częściowo? Po kawałku oddając wspomnienia? - przerwała potok pytań łapiąc się na ich ilości. Zatrzymała się w drzwiach do kuchni i spojrzała na rozwalonego mężczyznę z uśmiechem. Nie pamiętała kiedy się tyle uśmiechała.

Złoty spiął się słysząc część z tych pytań. Trafiła w jakąś czułą nutę i jej wrodzona empatia jej to podpowiedziała. Było coś w Złotym, czego nie pamiętała, czego najwyraźniej jeszcze jej nie powiedział. Wprowadzało go to w specyficzną formę zakłopotania.
- Sprawdź lodówkę. Proszę, przynieś mi wodę. Zaczniemy prowadzić ten rytuał częściowo. Widzisz, suma twoich wspomnień i wilkołaczy gniew raz już doprowadził do… rozpadu naszej drużyny. Tym razem podejdziemy do tego spokojniej.

Żeńka ruszyła do kuchni by przeszukać pomieszczenie. Była nieco głodna i spragniona. Te uczucia też należały do dawno nie rejestrowanych. Chciała dać chwilę i sobie i mężczyźnie.

Po chwili wychyliła się z kuchni:
- Jesteś głodny? - dopytała sprawdzając jego obecny stan emocjonalny. Podeszła do kanapy ze szklanką wody, podając mu ją. Pochyliła się by lekko cmoknąć go w skroń. - Nie musimy się spieszyć. - teraz to ona podniosła jego twarz ku sobie podpierając jego brodę palcem. - Widzę, że się martwisz.


Wziął łyka wody. Popatrzył na dziewczynę. Wskazał jej miejsce obok siebie.
- Usiądź, proszę. I powiedz mi, z tych wykradzionych danych i zniszczonych placówek ile dowiedziałaś się o projekcie sztucznych wilkołaków? Takich, które Pentex hoduje dla siebie.
Jej słowa o rozluźnieniu się podziałały, choć całe napięcie z niego nie zeszło.

- Nie koncentrowałam się na tym, Zahrad. Dane opublikowano, a potem… - Żenia zamrugała szybko - … był jeden wielki kołowrót. Wiem, że powinnam się tym zająć. Ale nie było czasu. Wiedziałam tylko, że muszę dobrać się do Pentexu, znaleźć Ciebie i stworzyć podwaliny dłuższego planu. Dodatkowo użerałam się ze Smokiem, który nie pomagał. Teraz chcę zająć się Pentexem na dobre. Dlatego proponuję wyjazd do Stanów. - Żenia wypiła swoją wodę prawie duszkiem. Dziewczyna spojrzała na mężczyznę i usiadła obok niego, bokiem, podwijając pod siebie nogi, by móc patrzeć na niego. Oswajała się ze Złotym. Oswajała też i Zmorę. - Jesteś jednym z takich wilkołaków?

Pochylił się i sięgnął do jej nogi. Złapał kostkę i delikatnie przepychając dziewczynę pociągnął nogi na siebie. Na swoich łydkach miał teraz jej nogi nie przejmując się jej protestami. Lewą dłonią zaczął masować jej sotpy.
- Nie - zaprzeczył spokojnie patrząc na dziewczynę. - W mediach nic takiego nie wypłynęło, co oznacza, że ten projekt musiał zostać jakoś inaczej ukryty. Zresztą publiczna wiedza o wilkołakach bardzo by utrudniła wiele rzeczy.
Zdjął jej skarpetki i zaczął kciukiem uciskać między palcami nóg dziewczyny. Musiała przyznać, że to dość przyjemne. I relaksujące. I dziwne. Po wszystkich przejściach, tygodniach napięcia, wiadomościach, dziewczyna była pewna, że nie była przyzwyczajona do takich pokazów intymności.

- Projekt wilkołaków zatrzymał się na tak zwanych Wojennych Wilkach. WarWolves z angielskiego. Mają tylko formę lupusów i crinosów. I da się ich tresować. W tej chwili Pentex ma mniej niż dwadzieścia takich istot. Są bezpłodne i całkowicie pozbawione ludzkiego intelektu. Na nich zatrzymał się rozwój tego projektu. Wilkołaki były zbyt skomplikowane od strony duchowej, żeby je wytworzyć. Tu z pomocą przyszłaś ty. Rytuał od Minotaura. Dużo sobie obiecali. Dlatego dostałaś sporo środków. Broń. Ludzi. No ale ten temat uciął się po twojej przemianie.
Masował je silnie uciskajac, jednak nie sprawiał jej bólu. Wręcz przeciwnie. Teraz milczał dając jej chwilę na przetrawienie faktów.

Dziewczyna mruknęła cicho, układając się wygodniej. Obserwowała Złotego spod przymkniętych powiek. A jej umysł wystrzelił do przodu. Myśli zajęło planowanie wyprawy do Stanów.
A może by wykraść te stworzenia i dać pod opiekę Dzikiemu Sercu?
Trzeba odnaleźć też drogę do Minotaura. Koniecznie.

- I gdzie miejsce w tym dla Ciebie? - Żenia poruszyła palcami stóp.

- Jak myślisz, jacy byli pierwsi zmiennokształtni stworzeni przez Gaję? Jakie mogli przyjmować formy? - zapytał filozoficznie. Chyba prowadził tę rozmowę pierwszy raz.

- Zakładam, że mieli formę bojową i wilczą. Pierwsza do walki, wilk i człowiek do rozmnażania. - Żenia walnęła niespecjalnie długo zastanawiając się nad tematem.

- Pierwszymi zmiennokształtnymi były dinozaury. Historia człowieka to jakieś sto pięćdziesiąt tysięcy lat. Z których cywilizacja ma ledwie pięć tysięcy lat. A my sami kojarzymy może ostatni sto lat. Dinozaury wyginęły sześcdziesiąt pięć milionów lat temu. Wcześniej przez ponad sto czterdzieści milionów lat władały planetą. Zdajesz sobie sprawę ile to jest sto czterdzieści milionów lat? Ja też nie.
Na moment pochylił się, żeby wypić resztę wody, po czym wrócił do masowania.

- Pierwsze formy są zazwyczaj najprostsze. I gdy Pentex dowiedział się, że coś takiego było, to zainwestował fundusze w tym kierunku. Jaszczurołaki, bo tak określa się te istoty są spadkobiercami tamtych zmiennokształtnych. Sami siebie określają mianem Mokole. Pentexowi cztery i pół roku temu udało się wyhodować w pełni funkcjonalnego Mokole, obdarzonego świadomością. Stworzyli go z koktajlu wyselekcjonowanego DNA krewniaków i gadów z różnych zakątków świata. Dziesiąty egzemplarz przeżył ponad rok. Wykazał się niezwykłą świadomością jak na jaszczurkę. U wilków nigdy nie dostrzeganą. W celu kontroli wszczepiono mu nadajniki i systemy mające rozerwać go na strzępy w razie buntu. Tresowano go, jak wszelkie inne konstrukty genetyczne. Aż w końcu zaczęto wykorzystywać jego potencjał bojowy w Pierwszej Drużynie.

Westchnął i przestał masować jej stopy. Obserwował jej reakcję na swoje kolejne słowa.
- I tam mnie poznałaś, Mała Ukrainko.

- Czyli jednak Smok - zachichotała Żeńka i podniosła się by pogładzić Zahrada po twarzy.

- Teraz odpowiadając na twoje pytanie, mam cztery i pół roku. Na razie starzenie się zatrzymało, ale zakładają, że przeżyję siedem do dziesięciu lat. To nieco więcej niż ty masz. Bo z tego co kojarzę, powinnaś mieć dwadzieścia jeden. Urodziłem się w probówce. Nigdy nie byłem “wilkołaczym szamanem” i nie dołączyłem do Pentexu na ochotnika. Za to schematy Shinzui pozwoliły nie tylko modyfikować wszczepy. Pozwoliły pozbyć się ich środków kontroli.

Wrona chichotała cicho przekręcając się i wciskając się ponownie na kolana jaszczurki. Trochę jej ulżyło. Szczególnie, gdy w pamięci miała wystraszoną minę Jarka. Umościła się na udach Zahrada twarzą do niego. Dłonie ułożyła na jego ramionach i przesunęła je z wolna na szyję zaglądając mu w oczy. Gdzieś błysnęła myśl o Grzesiu. Że może i jemu pozbycie się kontroli Pentexu pomogło. Ale potem dotarło do Wrony to, że to nie chodziło o kontrolę molocha. A fakt tego czym się stał.

- Pasikonik wspominał o poznaniu mokoli. - Wrona wyprostowała się na kolanach i przytuliła ciasno do mężczyzny. W głowie pojawił się wielki tort ze świeczką w kształcie cyfry pięć. - Mój Smok in Vitro. - szepnęła tuląc się z cichym śmiechem do Złotego.

- Zapomniałaś dodać “cyber”. “Mój CyberSmok in vitro”. - Obydwoje zatrzęśli się, gdy i on zaczął się śmiać obejmując ją.

- Tym się denerwowałeś? - Wrona potarła nosem o jego policzek. Dziewczyna dziwiła się jak spokojnie przyjmuje większość wiadomości. Czy to obecność Smoka tak na nią wpływała? Czy może osiągnęła stan, w którym niewiele mogło ją zdziwić? A może zobojętnienie jeszcze nie odeszło?

Pokiwał głową.
- Tak. Tym. Zwłaszcza, że jeszcze minutę temu myślałaś, że jestem wilkołakiem. Prawdopodobnie nie mogę mieć dzieci. Co dotychczas ci nie przeszkadzało. Ale widziałem w jaki sposób się teraz zachowujesz. Przesiąkasz Garou. To chyba dobrze… nie wiem. Garou nie przepadają za Mokolami. Z wzajemnością.

Żeńka zasępiła się nieco.
- Przesiąkam? Hmm możliwe. I chcę mieć dziecko. Jako spłatę długu dla Pasikonika. Ale to nie musi być już natychmiast i możemy pomówić o tym kiedy indziej. I nie mam nic przeciwko innym zmiennokształtnym. A Tobie przeszkadza, że przesiąkam? I że chciałabym dziecko?

- Nie da się ukryć, że się zmieniłaś. Może na lepsze. Zobaczymy. Teraz cię tak łatwo nie wypuszczę, więc będę miał okazję zobaczyć czy mi ta zmiana pasuje. Cieszę się, że ci o tym powiedziałem od razu. Czarny miał rację, żeby od tego zacząć.

Zaśmiał się niespokojnie.
- No i znowu wyskoczył Czarny w rozmowie. Zabawne jak wielkie skrzydła nad tobą roztoczył.
Złoty zaczął gładzić jej rękę. Tę z tatuażem.
- A ty chcesz mi coś powiedzieć o tym duchu jaki jest z tobą? Bo czuję w nim wyraźnie skazę Niszczyciela.

- Ile mu opowiedziałeś? - spytała ciekawie Żenia. Nieco zdziwiła się komentarzem na temat Czarnego. Obiecała sobie o tym pomyśleć. - Czarny - Wrona uniosła spojrzenie do góry w rozbawieniu - zaoferował mi oczyszczenie podczas następnej pełni. Ale by tego dokonać, musiałabym wyrzec się i Smoka i wszystkich jego darów. To z kolei oznacza, że musiałabym zmienić wszystkie plany i zaryzykować gniew czy zemstę totemu. A ta zmora to broń Zhyzhak. Zabawne, że to właśnie mnie Pasikonik ją podarował, prawda? - w głosie dziewczyny pojawiła się nuta goryczy. - I chce bym to ja została drugą Zhyzhak.

- Mamy różne odczucia na temat tego co jest zabawne - powiedział. - A Czarnemu nie mówiłem prawie nic. Tyle, że niektóre wilkołaki potrafią wyczuć, czym naprawdę jestem.

Żeńka odchyliła się nieco w ramionach Złotego Smoka:
- Największy problem jednak to to, że ona potrzebuje gnozy do życia. I zjada moją. Z kolei pojawia się problem by tę gnozę zdobywać. Czarny wypytał Zmorę. Jest przeklęta. Musi polować i zabić ducha by uzyskać gnozę. Nie mogę medytować by uzyskać gnozę bo żaden z duchów mi jej dobrowolnie nie odda.

Dziewczyna zagryzła wargę:
- A ja nie chcę zabijać duchów. Zmora jest przydatna, ale wszystko to prowadzi do korupcji. Nie wiem ile zdołam udźwignąć. Dlatego myślę o zaklęciu jej w jakiś sposób. Bktho nie jest specjalnie zachwycona pomysłem i nie waha się temu niezadowoleniu dawać upust.

Złoty pogładził się po brodzie z wyrazem twarzy godnym myśliciela.
- A czemu nie polować z nią na inne zmory? Albo poszukać czegoś na Polach Bitwy. Potrzebujesz tylko kogoś, kto pomoże ci nawigować przez umbrę. - Wywrócił oczami w górę - Niech no pomyślę, czy znam jakiegoś szamana… hmm.

“Lubię go!”
Nastolatka krzyknęła nagle w jej głowie.


Nagle przepełniło ją uczucie radości i jakiejś wdzięczności. Jakby wielki ciężar spadł jej z serca. Nie była sama z tym wszystkim? Z nienacka pocałowała Zahrada mocno w usta. Między pocałunkiem a drugim wydarł się z jej ust jakiś desperacki jęk czy westchnienie. Ramionami otoczyła jego szyję i przylgnęła ciasno.

- A gdyby się nie udało - wyszeptał jej do ucha - to zorganizuję ci cybernetyczne ramię.

“Już go nie lubię…”
Tym razem głos był pełen złości.

- Bktho ma mieszane uczucia co do Ciebie. Lubi Cię ale nie lubi. Chyba odzwyczaiła się od tego, że może nie grać pierwszych skrzypiec. - Żenia uśmiechnęła się mrucząc ostatnie słowa.
“Pffff”

- Mało mnie interesuje jej zdanie. To nie ją całuję - powiedział i jakby dla podkreślenia swoich słów przycisnął się do jej ust i wbił się głęboko językiem w usta Ukrainki.

“Weź mu wyjaśnij, że się za bardzo ślini. I mruczy! Wkurza mnie to! Niech się nie ślini i nie mruczy. I niech się zastanowi z kim się całuje! Bo jak całuje ciebie, to mnie też całuje! Pff. Cwaniak jeden. A ty skończ się z nim ślimaczyć! Już! Ej!”

“Skończ narzekać, albo skończysz w słoiku! Zamknij oko albo coś poczytaj.” fuknęła podirytowana Wrona nie przerywając “ślimaczenia” ze Smokiem.

Wataha Smoka - określenie nabierało całkowicie nowego wymiaru. Krótki przebłysk świadomości niósł ze sobą pokłady rozbawienia, które szybko minęło gdy Żeńka skoncentrowała się na powrót na Zahradzie. Poczuła się nagle jakaś wolna. Nieskrępowana. Czyżby jednak Litania ograniczała ją bardziej niż zdawała sobie sprawę?

Zamruczała z przyjemności wprost w usta Złotego i popchnęła go na oparcie kanapy, próbując przejąć inicjatywę. Opadła z powrotem na jego uda i poruszyła biodrami. Już nie tylko sugestywnie. Mocno zaznaczając swoją obecność “na górze”. Rosło w niej poczucie wolności i siły. I świadomość, że jemu nie może zrobić krzywdy. Nawet ze Zmorą na ramieniu. Przesunęła usta na jego ucho i szyję liżąc, kąsając i smakując skórę swojego Szklanego Smoka.

Położył dłonie z tyłu na jej ramionach, a potem pociągnął w dół mocno. Przejechał palcami po jej plecach. Gdyby miał paznokcie, to z pewnością zostawiłby ślady na jej delikatnym ciele. Jego biodra zaczęły pracować rytmicznie. Gdy jego dłonie przebiegły do końca pleców to wsunęły się pod jej bluzę. Zdecydowanym ruchem zdjął górną część ubrania dziewczyny. Potem odsunął się delikatnie patrząc na jej kołyszące się rytmicznie ciało. Pochylił się i pocałował ją nieco pod splotem słonecznym, a później językiem ruszył w górę. Minął linię stanika i zaczął ustami pieścić piersi. Lewą dłonią sięgnął zapięcie stanika. To jak sobie z nim poradził nie sugerowało, żeby był czterolatkiem. Po chwili jej prawy sutek skrył się w jego ustach, a jej lewa pierś w jego mocno zaciśniętej dłoni.

“Czyli jednak…”
W głosie zmory była jakaś rezygnacja, ton pogodzenia się z tym co nieuniknione.
“Jak wielkie mogą być smoki?”

“Czy ty nie jesteś przypadkiem z lateksu?”

Wrona trzymając się ramion Zahrada odchyliła się mocno do tyłu, wyginając ciało w łuk. Nadstawiła piersi i brzuch na jego dotyk. Jej włosy opadły w tył, czuła ich muskanie na plecach.
Ciało budziło się przeszywane iskierkami budującego się podniecenia pod jego językiem. Piersi nabrzmiewały i dziewczyna poczuła szybko napływającą wilgość.
- Coś jeszcze mam Ci powiedzieć? - wydyszała w rytm ruchów biodrami. Spojrzała na siwą głowę między swoimi piersiami i przycisnęła się mocniej do ust Zahrada.

-Yy yy - zamruczał z jej piersia w ustach. Po czym oderwał się od niej i z jakimś takim żarem w swoich dziwnych oczach odpowiedział:
- Nic już nie mów!
Dłonią powiódł po jej udzie i po chwili chwycił sprzączkę paska. Szarpnął raz i drugi. Po chwili poczuła jak puszcza nie tylko pasek ale i guzik w spodniach. Złapał ją mocno w pasie i lewą ręką spróbował ją delikatnie unieść, żeby prawą dłonią dostać się do cennej i wilgotnej zawartości jej majtek.

Wrona uniosła się najpierw znowu na klęczki ale w połowie ruchu zmieniła zdanie.
- Puść na chwilę - poprosiła drapiąc lekko jego ramiona. Nie do końca poznawała siebie. Nawet z Zaarem nie czuła takiego wyzwolenia. Tym razem wspomnienia Buraka były zamazane, a Żenia znalazła w sobie siłę by je odepchnąć ze złością. - Pozbędę się tego… - wygięła się lekko by sięgnąć łapczywie jego ust. Ukąsiła dolną wargę z gardłowym i niecierpliwym pomrukiem wadery:
- Pragnę cię, Smoku.

Wsunął swoją dłoń w jej włosy. Ścisnął mocniej. Przechylił się tak, żeby szeptać jej wprost do ucha:
- Jeśli chcesz dziecko, to możemy to robić tak długo, aż zajdziesz - zaśmiał się lekko.
Tymczasem jego druga dłoń zanurzała się między jej udami poruszając się rytmicznie.

Dlaczego te słowa przeważyły szalę? Żenia nie wiedziała. Czy to głęboko zakopane instynkty wydobyły się na światło dzienne? Czy może desperackie wręcz pragnienie bliskości i intymności, za którym dziewczyna tęskniła tak bardzo od… dawna? Nie miała czasu analizować. Zdyszana wydostała się z uścisku Złotego i zsunęła z siebie spodnie. Nie przejmowała się teraz sterczącymi żebrami. Liczył się mężczyzna siedzący na kanapie, którego Żeńka rozpakowała z jego części ubrania jak dzieciak prezent urodzinowy.

A potem mieszkanie wypełniły dźwięki rozkoszy, przez które nie przebił się nawet głos Zmory.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 21-02-2019 o 00:10.
corax jest offline