Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2019, 12:24   #19
Wisienki
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Milena skierowała się w ich stronę krokiem wskazującym na dużo większą pewność siebie niż ta którą rzeczywiście odczuwała. Niewątpliwie była dzieckiem swej epoki ze wszystkimi tego konsekwencjami, starała się jednak nie okazywać zdziwienia tak nieskromnym widokiem. Gdy zbliżyli się do Pani tego zamku skłoniła się z należytą kurtuazją lecz bez nadmiernej czołobitności.
- Dziękuję za zaproszenie - powiedziała uśmiechając się promiennie, przy czym na odrobinę dłuższą chwilę zatrzymała spojrzenie na twarzy nieznanego jej Krewniaka.

Lothar z nutą dezaprobaty rozejrzał się po otaczającym go obrazie próżności Lucretii, idąc ramię w ramię z Mileną. Lekko skłonił się przed księżną, po czym przeniósł spojrzenie na obcego siedzącego przy jej stole.
- Miło mi cię poznać Panie, jestem Hrabia Lothar. - przedstawił się pewnym głosem.
Lucretia kazała gestem nalać dwójce wampirów krwi do kielichów, podczas gdy naczynia jej i jej gościa wciąż były pełne.
- Mileno, Lotharze, wspaniale, że wreszcie przybyliście. Oto hrabia Vlad z dalekiej Rumunii. - przedstawiła gościa, który uśmiechnął się lekko, swoje zainteresowanie skupiając głównie na Milenie - To mój przyboczny, sir Lothar - Lucretia wskazała niedbałym gestem rycerza, po czym sięgnęła po kielich - A to madame Milena, która przybyła tu z misją dyplomatyczną.
- Klan Brujahów reprezentuje kobieta, to nawet pasuje... - rzucił Nicolas tonem żartu, na który jednak nikt nie zareagował.
- No to skoro już się wszyscy znamy, wypijmy za udaną wieczerzę - rzekła Lucretia, wznosząc toast w ich małym gronie.

Milena pomna sytuacji z audiencji chętnie wzięła kielich do ręki, jednak nie zaczęła go pić. Poruszyła kielichem pod światło jak wytrawny znawca czerwonego wina, a następnie go powąchała.
- Z całą pewnością będzie sycąca - stwierdziła, przykładając kieliszek do ust i popijając nieco.
Po chwili odjęła kielich od ust - bardzo się cieszę, że mogę Pana poznać szlachetny Panie, wiele słyszałam o waszym pięknym kraju.*
- Mi również miło Hrabiego poznać - dodał Lothar, lustrując przybysza wzrokiem, próbował sobie przypomnieć czy coś o nim słyszał i czy był to Ventrue. I choć miał wrażenie, że powinien go pamiętać, jakoś imię Vlad z niczym mu się nie kojarzyło...
- Mam nadzieję, że podróż przebiegła spokojnie, słyszałem, że mieliście problem z tym barbarzyńcami z Azji, zwanymi Mongołami, co najechali też kraje słowiańskie. Walczyłem niegdyś u boku Ottona Wielkiego z Madziarami, chyba ich krewniakami, wiem, że ci koczownicy to trudny przeciwnik.
- Och, Vlad świetnie sobie poradził - powiedziała z wyraźnym podziwem w głosie Księżna. Sam hrabia tylko skinął głową.
- Za to u was podobno nuda. Nie tęsknicie panie za jakąś jatką? - zapytał Lothara z dziwnym błyskiem w oku, po czym znów przeniósł uwagę na Milenę, jakby to jednak od niej oczekiwał odpowiedzi.
Milena spojrzała na Lothara, uznając że nie jest właściwą osobą aby udzielić odpowiedzi na to pytanie.
- Pole bitwy ma swoje uroki, jednak im dłużej ktoś żyje na tym świecie, tym bardziej rozumie, że wojna musi czemuś służyć, a większość bitew przynosi tylko śmierć i zniszczenie, prawda? - odparł Lothar, który zawsze lepiej odnajdywał się w wojaczce niż w dworskich intrygach, co mogło być jego zgubą…
- Och Lotharze... - rzekła z uśmiechem zażenowania Lucretia, jakby powiedział coś bardzo głupiego. Nicolas otwarcie się zaśmiał, zaś mężczyzna, do którego kierowane były słowa przekrzywił lekko głowę, jakby coś rozważając.
Vlad... Vlad z Rumunii... Vlad... Hrabia Vlad. Rycerz czuł, że powinien go znać, ale wciąż nie umiał sobie przypomnieć.
- Idealista. W takich czasach. W takim miejscu. W takim klanie. To... intrygujące - skwitował, po czym zwrócił się do Mileny - A ty pani, co myślisz o roli wojny i bitew?
Milena spojrzała mu odważnie prosto w oczy.
- To wszystko zależy - zamilkła na chwilę jakby szukała odpowiednich słów - wojna… ma swoją cenę i czasami trzeba ją zapłacić, zbyt często jednak bieżące korzyści sprawiają że jesteśmy ślepi na jej długotrwałe konsekwencje. - Przeniosła wzrok na Lothara - jeśli zaś chodzi o rozkosze wojny, nie dane mi ich było poznać z uwagi na moją płeć, więc mogę się mylić jednak zdaje mi się, że wymyślono jej kilka substytutów pozwalającej czerpać rozkosz z walki i jednocześnie nie tracić swych umiejętności dowódczych. - Następnie zwróciła się już bezpośrednio do Vlada - szlachetny panie co myślicie o szachach?

Lothar skinął głową na słowa Mileny, z którymi się zgadzał, im dłużej znał tę wampirzycę tym bardziej ją lubił. Nie uważał, żeby swoimi słowami zasłużył na pobłażliwość i drwinę Nikolausa, natomiast Hrabia Vlad wydawał się być intrygującą osobą.

- Sprawdza pani, czy taki barbarzyńca, zna sztukę strategii? - zapytał z rozbawieniem mężczyzna, po czym nie czekając na odpowiedź, udzielił własnej - To przyjemna rozrywka, która ćwiczy umysł, lecz z prawdziwą wojną niewiele ma wspólnego. Tak jak każdy turniej, każde polowanie... znałem wytrawnych myśliwych, wyćwiczonych w bojach rycerzy, wyedukowanych, błyskotliwych książąt, którzy na polu bitwy tracili swe zdolności. Tego nie da się oddać słowami, co niesie ze sobą prawdziwa wojna. Zniszczenie, ale i oczyszczenie. Pokorę i pychę, bo gdy spojrzy się na rzędy powbijanych na pal wrogów - książęta, wojownicy i chłopi wyglądają wszyscy tak samo. W obliczu śmierci wszyscy oni są równi. Rozumie, pani? - zwrócił się do Mileny.
 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline