Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-02-2019, 13:40   #91
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Z biura udało się uzyskać jeszcze informacje o tym jak często robione były przelewy i jakiego rzędu wielkości były to kwoty. Przelew wychodził raz na tydzień, a jego wartość wynosiła tyle co kosztował lunch dla dwojga kiedy spotykała się z Morganem. Corday starała się nie zaśmiać z tego porównania, bo zostałaby zdecydowanie źle odebrana. Nie mniej sekretarka maglowana przez Inspektor przyznała jeszcze, że częstotliwość przelewów zwiększyła się. Pierwszy miał miejsce rok wcześniej, kolejne pojawiały się raz w miesiącu i dopiero teraz się zwiększyło się to jak często pojawiały się na billingach. Wyglądało na to, że będący na stanowisku dyrektorskim Evans od dwóch lat, z czasem przestał się kryć, bo Corday już ze słów wdowy mogła wnioskować, że wcześniej też chodził na dziwki.

***

Było już dość późno kiedy wrócili na posterunek. Inspektor jeszcze na parkingu kazała Amy i Dennisowi zbierać się do domów. Sama Irya udała się do biura, prosto do gabinetu Sinclaira.
Komendant jeszcze siedział w biurze. Działo się tak gdy miał więcej wezwań, a butelka jaką trzymał w biurku nie była jeszcze pusta. W takim przypadku można go było zastać w ulubionym barze. Mimo, że Corday przypięła mu łatkę alkoholika to nigdy nie widziała go zupełnie pijanego. Dzisiaj również w takim stanie nie był.


Inspektor weszła do gabinetu bez pukania.
- Nasz dyrektor nieboszczyk to stały bywalec burdelu - odezwała się, zamykając za sobą drzwi. - Zdaje się, że jego serce było słabsze niż jego chuć.
- Miejmy nadzieję, że to wyjdzie w czasie sekcji. Wtedy mamy problem z głowy - odparł Sinclair po czym osuszył trzymaną w dłoni szklankę. - Wtedy zamiast podejrzanej o morderstwo będziemy mieli spanikowaną dziwkę, która nawiała i w sumie lepiej dla niej żeby nie została odnaleziona.
- Tak by było wygodne - odparła Irya i usiadła na krześle przed biurkiem szefa. - Do pełni raportu potrzebuję tylko odwiedzić ulubione miejsce pana dyrektora. Pisze się pan jako moje towarzystwo w "Magdalenes"?
- A co? Potrzebujesz wsparcia? - Komendant zaśmiał się. Mimo usilnych starań Corday nie była w stanie wychwycić żadnego podtekstu.
- Zawsze przyda się odrobina rozproszenia uwagi - odparła Irya, ze wzruszeniem ramion. - Z tego co już się dowiedziałam to dyrektor regularnie od roku płacił co miesiąc przelewem za usługi w "Magdalenes". A szły one bezpośrednio z kasy jego biura. Info prosto od jego sekretarki. W ostatnim czasie nawet częściej odwiedzał dziwki. Sądząc po reakcji jego żony na informacje co do okoliczności jego śmierci, Evans ma już długą historię z "Magdalenes"... Choć wdowa myślała, że z tym skończył. Czy wygląda to na motyw? - zapytała, ciekawa jego opinii.
- Motyw pasowałby do furiatki, albo takiej która chce za wszelką cenę postawić na swoim, żeby coś sobie udowodnić - odpowiedział dość trzeźwo Sinclair prostując się w fotelu. - Kobiety często kierują się emocjami, ale w przypadku Evansów wdowa była wyraźnie zdominowana przez męża. Była od niego uzależniona na wielu płaszczyznach. Może i nie była zadowolona z tego faktu, ale szczerze bym wątpił, że odważyłaby się coś z tym zrobić - wyraził swoją opinię. - No chyba, że była aż tak cwana, ale to ty już lepiej możesz ocenić po rozmowie z nią.
- Tego pewnie nie będziemy wiedzieć dopóki nie dostaniemy toksykologii - stwierdziła nie decydując o winie czy jej braku u wdowy. - To co, jedziemy? - popatrzyła na niego wyczekująco.
- Teraz? - zapytał zaskoczony Sinclair. - No dobra, zbierajmy się. - Podniósł się i podszedł do wieszaka po płaszcz.
Corday wstała i podeszła do drzwi, czekając aż Sinclair się pozbiera.
- Głowa do góry, nie zejdzie nam się długo - pocieszyła go, rozbawionym tonem.
- Biorąc pod uwagę miejsce w jakie jedziemy to chyba będzie o nas źle świadczyć - parsknął śmiechem oglądając się jeszcze czy nie zostawił czegoś w biurze.

***


Corday nie spodziewała się takiego widoku. Budynek przypominał małą dwuskrzydłową willę o dwóch piętrach. W niektórych oknach paliło się światło.Był otoczony zielenią na tyle na ile pozwalały okoliczne zabudowania. Ogrodzenie było wykonane z betonu i solidnych metalowych prętów wysokich na około dwa metry. Stanęli pod bramą. Po wylegitymowaniu się dwuskrzydłowa brama otworzyła się zdalnie i wjechali na żwirowy podjazd, na końcu którego zatrzymali samochód. Czterostopniowe schody wiodły do dużych dwuskrzydłowych przeszklonych drzwi. Z czystym sumieniem Corday mogła stwierdzić, że był to najładniejszy burdel w jakim przyszło jej postawić nogę.

Hall był przestronny. Korytarze po lewej i prawej wiodły w głąb skrzydeł. Kręte schody przy lewej ścianie prowadziły na górne piętro. Pod nogami rozłożony był gruby dywan na jaki Corday mogłaby sobie pozwolić, ale nie kupiłaby go z czysto praktycznych względów.
Kilka młodych i bardzo ładnych dziewczyn siedziało na skórzanej sofie w głębi, a czterech osiłków w garniturach stało rozstawionych przy ścianach. Wszyscy z zainteresowaniem patrzyli na nowoprzybyłych.

Na drugim piętrze, oparta o balustradę stała wysoka kobieta i patrzyła na gości. Miała długie kruczoczarne, lśniące włosy, a ubrana była w czarną satynową suknię.


Na przedramieniu zgiętej lewej ręki trzymała białego pudelka, który nijak nie pasował do tego wizerunku. Irya uniosła głowę i lekko ją przekrzywiła, przyglądając się jej z zainteresowaniem.
- Gdzie znajdziemy jakiegoś kierownika tego miejsca - rzuciła do Sinclaira.
- Tam - odparł komendant wpatrzony w postać opartą o balustradę.
- Ok. No to nie każmy jej czekać - powiedziała Irya i skinęła głową do kobiety, ruszając przodem.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline