Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2019, 18:52   #55
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Spokój na twarzy mężczyzny zamigotał. Chyba te ostatnie słowa wzbudziły w nim jakieś silniejsze emocje. Spojrzał na nią ze smutkiem. Chciał do tej pory przyjmować rolę wesołego, dobrotliwego wujka, żeby pocieszyć w ten sposób dziewczynkę, jednak ta kropla przelała czarę goryczy. Bardzo jej współczuł. Wielokrotnie widział podobne dzieci, jak ona. Które straciły wszystko, nie wiadomo kiedy i dlaczego… Bez powodu. Przez kaprys losu. Wielką, światową niesprawiedliwość… To było straszne. Już nie był najmłodszy, jednak wciąż go to poruszało.
- Wpadnę do ciebie wieczorem. Nie wiem, czy możesz jeść takie rzeczy, ale od tego nie zginiesz… przyniosę ci tort - obiecał. - Czy tego chcesz, czy nie - zażartował.
Emma zerknęła na mężczyznę.
- Jest pan miły… Niech pan przyjdzie - powiedziała to miłym tonem, ale brzmiało to trochę tak, jakby druga część zdania mówiła ‘Ale bez tej pani, bo jest dziwna’. Położyła się na boku, twarzą w stronę okien. Dalej padał deszcz i było ponuro, a jednak zdawało jej się, że świat znów nabrał jakby odrobinę koloru.

Zamknęła oczy i starała się nie myśleć o tym co się stało i że była sama… Całkowicie sama.
Jenkins pogłaskał ją po głowie. Przypomniało to jej ojca… w ostatnich chwilach… Powiedział, że ją kocha. Dziewczynka smutno zwiesiła głowę, na co mężczyzna spojrzał na nią dłużej.
- A może chcesz, żebym jeszcze chwilę został? Jak masz jakąś książeczkę, to mógłbym poczytać ci bajkę - zaproponował. Bał się zostawić tę dziewczynkę samą. Jej umiejętności w połączeniu z depresją… to mogło skończyć się bardzo źle. Chciał jej tego oszczędzić. Już i tak wiele przeżyła, gdyby przez przypadek zabiła pielęgniarkę tylko dlatego, bo wbiła jej igłę w ramię… to mogłoby położyć na jej psychice jeszcze cięższe blizny. Psychopaci i masowi mordercy czasami rodzili się tak po prostu, jednak znaczna ich część miała za sobą jakąś historię. A bycie świadkiem śmierci połowy swojej rodziny, i to w tak brutalny sposób… To byłoby dużo nawet dla dorosłego. Dziewczynką trzeba było zaopiekować się głównie pod względem psychologicznym, o ile będzie to w ogóle możliwe.
Emma spojrzała na niego, a potem na Garfielda.
- Książeczki były w walizce na statku… W Garfieldzie miałam tylko kredki i kartki… A opowie mi pan jakąś bajkę? Jestem strasznie zmęczona… Ale nie chcę być sama - powiedziała cicho i ponuro, przyznając się, że może jednak chciała towarzystwa, a skoro mężczyzna je zaproponował, to skłonna była je przyjąć. Mała księżniczka, musiała być rozpuszczonym oczkiem w głowie rodziców, kiedy jeszcze ich miała. Teraz nie potrafiła poradzić sobie ze światem, jaki dał jej los.
- Dobrze, tak też zrobimy - mężczyzna uśmiechnął się do niej.
Wstał i ruszył w stronę drzwi. Otworzył je i przez chwilę rozmawiał z blondynką, po czym wrócił do dziewczynki, sam.
- Opowiem ci bardzo fajną opowieść… - rzekł. - Czy znasz takie cukierki Malaga? Są czekoladowe, a posiadają w środki ostre nadzienie, z domieszką alkoholu. Otóż… to prawda, są takie smakołyki, ale również pewne miasto w Hiszpanii ma taką samą nazwę. Czy wiesz, gdzie jest Hiszpania?
Mała Emma słuchała i zmarszczyła lekko brwi.
- To… Tam są byki i śmiesznie ubrani panowie… W Europie? - zapytała, jednocześnie odpowiadając.
- Dokładnie tak. Otóż wyobraź sobie, że nagle w tym mieście zaczęły dziać się bardzo dziwne rzeczy. Życie niektórych ludzi, do tej pory spokojne i poukładane, nagle wywracały się zupełnie do góry nogami. Zaczęli postępować niezgodnie ze swoimi charakterami. Na przykład, pewna pani miała ogromną kolekcję książek. Kochała je czytać. Nie miała męża, ani dzieci, dlatego nic jej nie rozpraszało. Robiła sobie herbatę, włączała muzykę klasyczną i czytała. Pewnego dnia obudziła się i spaliła cały swój dom, włącznie z tymi wszystkimi cennymi powieściami - Jenkins zawiesił głos jak rasowy bajarz. - Kiedy w szpitalu zapytali ją, dlaczego to zrobiła, odpowiedziała, że nie może żyć w domu, w którym umarł jej ukochany syn. Tyle że nigdy nie miała dzieci…
Emma zmarszczyła brwi, ale wyraźnie była już całkowicie zatopiona w słuchaniu jego opowieści. Pochłonięta, najwyraźniej wyobrażała sobie to miasto i tę panią, oraz jej spalony dom…
- Dlaczego? Co się działo? - zapytała, chcąc wiedzieć, co jest dalej.
- Zaraz do tego dojdziemy. Bo to nie był jedyny taki przypadek. Na przykład… nie wiem, czy powinienem opowiadać ci takie rzeczy, ale już jesteś dużą dziewczynką. Otóż… jeden pan bardzo kochał swoją żonę. To była jego miłość z czasów szkolnych. Byli z sobą kilkadziesiąt lat. Codziennie po pracy kupował jedną różę i wręczał ją jej. Ta dama cieszyła się wspaniałą urodą, ale również była zabawna i błyskotliwa. Mogłaby mieć każdego, ale wybrała akurat jego i z tego powodu każdego dnia chciał jej przekazać, jak bardzo ją kocha. To było szczęśliwe małżeństwo, aż niewiarygodnie - Jenkins zawiesił głos. - Wtem pewnego dnia mężczyzna wraca do domu i mówi swojej żonie, żeby wynosiła się z jego życia. Nigdy jej nie kochał i zawsze była przy nim tylko dlatego, bo jego ojciec miał dużą, dobrze prosperującą stajnię. Co swoją drogą, było nieprawdą. Na dodatek rzekł, że teraz będzie prowadził życie z tą, która go naprawdę kocha. I przedstawił dwudziestoletnią kobietę dość lekkich obyczajów, ale o tym nie będę ci opowiadał… - rzekł.
Emma zamrugała kilka razy.
- Ale to bardzo dziwne… Ktoś ich zaczarował? - zapytała zaciekawiona.
- Tak właśnie pomyślałem - rzekł Jenkins. - Kiedy wylądowałem w Maladze, aby zbadać tę sprawę. Z moim partnerem, gość nazywa się Westman. Problem był tylko taki, że nie mogłem zrozumieć, na czym dokładnie miałoby polegać to zaklęcie. I kto stałby za tym. Co chciał uzyskać. Bo to do niczego nie prowadziło. Wpierw sądziłem, że ktoś chce się mścić. Tylko że wtedy pojawiła się trzecia osoba. Smutna wdowa, która całe dnie spędzała na piciu wina. Porzuciła to, dorobiła się majątku na giełdzie i dobrego związku z mężczyzną, który ją pokochał. Więc jej życie zmieniło się najlepsze. W sumie pięć osób zostało zaczarowanych. Czy wiesz, co je łączyło? - mężczyzna zawiesił głos.
Emma zastanawiała się, analizując opowieść, ale doszła do wniosku, że chyba nie może wymyślić.
- Nie… Co? - zapytała zaciekawiona. Bardzo chciała wiedzieć.
- Nie możesz tego wiedzieć, więc przepraszam, głupie pytanie z mojej strony - rzekł Jenkins. - Ale wyobraź sobie, że te wszystkie osoby pracowały w tym samym miejscu. Co więcej, należały do tej samej organizacji, jaką była… rada miasta. To tacy ludzie, którzy zbierają się i dyskutują nad rzeczami ważnymi dla okręgu - wyjaśnił mężczyzna. - Dlatego prześledziłem dokładnie wszystkie ich poczynania w ostatnim okresie. Otóż… okazało się, że nie zrobili nic takiego, co mogłoby kogoś szczególnie zdenerwować. Jednak pracowali intensywnie. Każdego dnia pojawiali się w bloku lokalnych wiadomości, gdyż pracowali nad wieloma różnymi projektami. Otworzenie Nowego Zoo, występy z okazji lokalnego święta, organizacja tygodnia mody… Przez jakiś czas praktycznie codziennie prowadzono z nimi wywiady - rzekł Jenkins.
Emma słuchała dalej…
- I ktoś z telewizji ich zaczarował? - zapytała, próbując wydedukować, sprytnie i inteligentnie rozwiązanie.
- Nie, ale pomyślałem o tym. Tyle że to mnie do niczego nie zaprowadziło, bo przecież nie mogłem przesłuchać każdego dziennikarza. Włamać się do jego domu i przeszukać jego dobytek. Nawet nie wiedziałem, jak ta magia działa. Utkwiłem w martwym punkcie - westchnął. - Przez tydzień oglądałem wiadomości, patrzyłem na ich twarze, ale nie rozumiałem, co może być kluczem do rozwikłania całego problemu. No i… mieszkałem wtedy w wynajmowanym piętrze w willi należącej do miłej starszej pani. Pewnego dnia zaprosiła mnie na kieliszek porto, może dwa lub trzy… zawiesił głos. Zaczęliśmy razem oglądać telewizję. Właśnie leciała jej ulubiona telenowela. Tytuł brzmiał jakoś… “Ścieżki Pożądania”, czy coś w tym stylu, bez znaczenia. W każdym razie Juanita, bo tak miała na imię, wyjaśniała mi poszczególne wątki. Pokazała mi Manuela, który wreszcie postanowił uwolnić się od żony, która była z nim tylko dla stadniny koni. Potem opowiedziała wątek Carmen, która ze smutku spaliła dom, w której jej syn został zamordowany… Była nawet Carla, młoda sprzątaczka, która pewnego dnia postanowiła zaryzykować, pokazać na co ją stać jej rodzicom i zaczęła grać na giełdzie. Tam też poznała miłość swojego życia… Czy wiesz, dokąd zmierzam?
Zrozumienie zabłysnęło życiem w oczach Emmy.
- Oh, ci ludzie, zachowywali się tak jak postacie z telenoveli! - oznajmiła, jakby sama była detektywem i na to wpadła. Aż się nieco bardziej przekręciła w stronę Jenkinsa.
- I co? Poszedłeś, żeby wyłączyli ten serial? Czy to było coś bardziej skomplikowanego? - zapytała zaciekawiona rozwiązania tej sprawy.
- Wyłączenie serialu nie doprowadziłoby nas do sprawcy tego całego zamieszania - mężczyzna pokręcił głową. - Ważne było to, że Ścieżki Pożądania był serialem, który miał już trochę lat i był importowany z Argentyny. W każdym razie nie cieszył się żadną popularnością i wyświetlała go tylko ta jedna stacja lokalnych wiadomości. Właśnie telenowela była najczęściej emitowana tuż przed blokiem informacyjnym. Sama stacja nadawała jedynie na Malagę i okoliczne wsie. Co więcej, sprawdziłem, i okazało się, że wywiady z poszczególnymi osobami zgadzały się z wydarzeniami w serialu. Mam na myśli, że na przykład pewnego poniedziałku został puszczony odcinek o paleniu domu, a potem kobieta, czytelniczka książek udzieliła wywiadu w wiadomościach. Wszystko do siebie pasowało. Teraz, jak już zrozumiałem powiązanie, musiałem w jakiś sposób zastawić pułapkę na naszego czarodzieja… - mężczyzna zawiesił głos.
Emma pokiwała głową.
- Rozumiem… A jak znalazłeś winnego? Bo znalazłeś, tak? - zapytała zainteresowana. Wyglądało na to, że na swój sposób w jej oczach Jenkins nabrał wartości osoby niesamowitej. Skoro wiedział o Tęczowej Krainie…
- Po kolei - mężczyzna zaśmiał się. - Po pierwsze, doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej nie szukamy osoby o czysto złych intencjach. Nie mogła tego robić dla żadnych własnych korzyści i najprawdopodobniej nawet nie znała osobiście osób z rady miejskiej. Uznałem, że najprawdopodobniej albo wywierała tak duży wpływ na te biedne osoby przez przypadek, kompletnie nieświadomie, albo robiła to celowo, ale z nudów… tak dla zabawy. Co jest moralnie bardzo wątpliwe, jednak… - Jenkins zawiesił głos. - Niekoniecznie taka osoba musiałaby być szczególnie inteligentna, jeżeli cieszyły ją tego rodzaju rozrywki. A więc łatwo byłoby ją ograć… W każdym razie na pewno oglądała codziennie Ścieżki Pożądania, bo wiedziała, co się dzieje w fabule. A to znaczyło, że najpewniej była fanem serialu. A więc pociągnąłem za pewne sznurki i kazałem telewizji tuż przed emisją i po… wyemitować spot reklamowy. Że w domu kultury w Maladze odbędzie się spotkanie z aktorami i wstęp jest darmowy. Uznałem, że istnieje szansa, że nasz czarodziej pojawi się na miejscu. Nic nie traciłem na tym. Zarzuciłem wędkę i trzymałem kciuki za to, żeby ryba złapała.
- I co? I co? - dopytywała dziewczynka z zainteresowaniem. Aż usiadła. Emma nabrała odrobinę kolorów na twarzy, gdy opowieść Jenkinsa trwała. Wyraźnie pomógł jej zapomnieć choć na moment o tym co ją spotkało.
- Do domu kultury przyszło dwanaście osób. Szczerze mówiąc i tak więcej, niż sądziłem. Spoglądałem na nie i rozmawiałem z nimi, starając się wyczytać, z kim mam do czynienia. Powiedziałem, że aktorzy spóźnią się, ale że zapewniłem bardzo dobry, darmowy bufet, to naprawdę nikt nie narzekał. Zresztą zdecydowana większość i tak zapomniała po kilkunastu minutach, po co się tutaj zebrali. Rozmawiali z sobą i było wesoło. Bo jedenaście osób to były wyłącznie panie po siedemdziesiątce. Tak właściwie czułem się jak w trakcie zebrania uniwersytetu trzeciego wieku, czy jakiegoś spotkania klasowego po pół wieku - Jenkins mruknął. - Ale dwunasta osoba wyróżniała się znacząco. To był mały chłopiec, chodził do podstawówki i przyszedł do domu kultury z tornistrem oraz pudełkiem po butach. Miał gęste, czarne włosy i był w ogóle cały uroczy i śliczniutki. Okazało się, że lubił robić lalki, a potem bawić się nimi. Właśnie część z nich przyniósł w pudełku po butach. Rzekł, że kocha tworzyć podobizny wszystkich osób, kogo tylko może, to jego hobby, a potem bawił się tymi lalkami…
Emma słuchała uważnie, a słysząc o małym chłopcu przejęła się nieco.
- I to on? - zapytała, jakby instynktownie rozpoznając co mogło się dziać i że w jakiś sposób jej przypadek nie był odmienny od jego. Skoro to ona miała dostęp do Tęczowej krainy, może ten chłopiec też umiał coś niesamowitego i sprawił, że ludzie zmieniali charaktery.
- Tak, to był on. Miał na imię Ramiro. Potem mieliśmy z nim dużo problemów, tak samo z jego bratem Salvadorem, ale to szkoda już na to języka - machnął ręką. - Wracając do tematu, opowiadam ci tą opowieść, bo myślę, że możesz mieć coś wspólnego z Ramirem. Oboje posiadacie szczególne, potężne umiejętności i możecie zniszczyć komuś ży… humor - Jenkins postanowił złagodzić nieco wypowiedź. - I to czasem z dużymi konsekwencjami. Dlatego jest tak ważne, żeby szopy nie pojawiały się spontanicznie, nie uciekały z Tęczowej Krainy. I żebyś starała się nie dmuchać różową mgiełką. Bo czasami Felicia, na przykład zbudzona ze snu, może się wystraszyć i przypadkiem zaatakować kogoś miłego i bezbronnego…
Emma słuchała go uważnie, ale zaraz zmarszczyła brwi i pokręciła głową.
- Nie… Szopy to rozrabiaki, ale one i Felicia nigdy nie skrzywdzą nikogo dobrego… To Cień jest zły… Myślałam, że ten Potwór, to był jego kolega… - powiedziała poważnym tonem mała dziewczynka. Wskazała plecaczek w kształcie grubego kota
- Tam jest też Cień… Czasem mi się śni, ale Felicia zawsze go pokonuje - oznajmiła.
- I ważne jest, żeby tak pozostało. Bo tak jak potrafisz ich przywołać kredkami i pojawiają się na papierze… - mężczyzna zawiesił głos. - Tak samo, jak postarasz się, lub w sumie nawet czystym przypadkiem, możesz przywołać ich z samego powietrza. I taki Cień mógłby zrobić dużo problemów, prawda? - zawiesił głos. - A do tego nie możemy dopuścić. Choć to głównie zależy od ciebie - rzekł. - Jak bardzo będziesz starała się, żeby nie pozwolić żadnym złym duchom grasować wśród ludzi - dokończył.
Emma zacisnęła dłonie w pięści.
- Bardzo. Potwory są złe. Będę je pokonywać i zabijać… - oznajmiła z determinacją godną wieloletniego snajpera.
- Wystarczy, że nie będziesz ich przywoływać - Jenkins mruknął. - I jak, podobała ci się bajka? - zapytał. - Jeżeli lepiej poczułaś się, to zniknąłbym na kilka godzin, a wieczorem wrócił z tortem - uśmiechnął się.
Emma pokiwała głową.
- Była bardzo ciekawa. Nie będę przywoływać niczego… Chyba, że pojawi się Potwór - obiecała. Najwyraźniej prioretyzowała pokonanie Potworów nad potencjalne szkody. Znów ułożyła się na łóżku…
- A… A mogę dostać misia? Choćby takiego małego… Zawsze dostaję misia… - poprosiła.
- Mam nadzieję, że na razie wystarczy ci taki duży - uśmiechnął się do niej lekko i przysunął się nieco i rozstawił ręce, że gdyby chciała, to mogłaby go przytulić. Zamierzał kupić jej na urodziny prawdziwego pluszaka, ale teraz przecież przy sobie nie miał.
Popatrzyła na niego uważnie, po czym kiwnęła głową i przytuliła ostrożnie. Została tak chwilę, bo chyba potrzebowała takiego kontaktu. Po czym odsunęła się i ułożyła na poduszkach. Chyba potrzebowała mimo wszystko odpocząć…
Mężczyzna uśmiechnął się do niej, po czym pożegnał się i wyszedł.
Idąc korytarzem lekko skrzywił się. Przeczuwał, że mogą mieć w Anchorage trochę kłopotów, jeżeli nie zapanują nad dziewczynką. Z jednej strony był dla niej miły dlatego, bo było mu jej szkoda i chciał, żeby poczuła się trochę lepiej, jednak z drugiej nie zapominał, że mała była potencjalnie bardzo niebezpieczna. Przypominała mu nie tylko Ramira, ale także Camille. Tak długo, jak dziewczynka była pod opieką dziadka, można było nad nią zapanować. Ale po jego śmierci kompletnie zerwała się ze smyczy. Jenkinsowi nie zależało na kontroli dla samej kontroli. Obawiał się po prostu tego, co zranione, potężne dziecko może zrobić niczego nieświadomym osobom trzecim. Wyjął z kieszonki papierosa i zapalił go tuż po wyjściu na powietrze. Będzie musiał skontaktować się ze swoją partnerką i spotkać się z nią. Powinna wiedzieć, jak ważne było utrzymywanie humoru Emmy na właściwym poziomie. Najlepiej byłoby, gdyby mała zapomniała o śmierci rodziny tak szybko, jak to tylko możliwe. Pieprzyć ich pamięć, jeśli ta była śmiertelnie niebezpieczna. Przeciągnął się, zaciągając dymem. Czasami czuł się za stary na to całe gówno, lecz zazwyczaj miał wrażenie, że jest mimo wszystko najodpowiedniejszą osobą na właściwym miejscu. A przynajmniej tak sobie wmawiał.
 
Ombrose jest offline