Mając pewne obycie w stosunkach z mającymi o sobie wysokie mniemanie – nie ważne, czy byli szlachcicami, władykami, kapłanami czy dowódcami - Relhad odwrócił się na pięcie i zniknął tą samą drogą, którą przybył do pałacu. Pękaty mieszek skrył pod tuniką, odebrał topór a na ulicy od razu przeszedł na drugą jej stronę by nie kusić losu. Na kolejnym rogu poczuł szarpnięcie.
- Jesteś - stwierdził zaskoczony widząc Kibrię.
- Żyjesz - zrewanżowała się.
- Najkrótko. Sprzedajmy konie i wsiadajmy na łódź. Albo wiesz, gdzie jechać bezpiecznie. Sabiha to trup. Wszyscy tu to trup. Pismo prawdziwe.