Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2019, 11:56   #5
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Dla Jean był to zwyczajowy dzień w trakcie odbywania służby, choć z dala od frontu była to raczej sielanka, przerywana jedynie ćwiczeniami i musztrą… co nawiasem mówiąc jej nie przeszkadzało. Ba, wręcz przeciwnie, lubiła to wszystko, dzięki temu przynajmniej nie wiało nudą, a do tego i można było nadal pozostać w dobrej formie. W imię zasady “w zdrowym ciele zdrowy duch”, sama również dodatkowo dbała o swoje ciało, odwiedzając codziennie siłownię.

Na jeden dzień podnoszenie ciężarów, do tego i trening fitness, na drugi dzień sam fitness, i tak na przemian, do upadłego, do bólu, do granic wytrzymałości. By być w formie, by “nie zwiotczeć”, by… nie zawieść, gdy zajdzie taka potrzeba, zwłaszcza w trakcie misji, gdy zrobi się już naprawdę gorąco. Wbrew pozorom bowiem, sam trening fizyczny, przyczyniał się nie raz do ratowania życia żołnierza, czy jego towarzyszy. Oczywiście, oprócz i całej reszty potrzebnej każdemu biorącemu udział w akcjach bojowych, której również nie zaniedbywała...


Właśnie machała kolejną serię ciężarkami, pogrążona we własnych myślach, słuchając nieco przyciszonej muzyki na siłowni, gdy zjawił się Bear, by znowu truć jej dupę ogrodnictwem… och, ile by dała, żeby ją raz na zawsze zostawił w spokoju.

Pani sierżant zgubiła liczbę uniesień ciężarków, wpatrzona z kwaśną miną w nadchodzącego mężczyznę, myśląc ciężko, jak tym razem go spławić, i czy nie mogłoby wydarzyć się coś, co by ją uratowało z tej sytuacji, gdy… doszło do trzęsienia ziemi. Nie no, tego akurat sobie nie życzyła, to było odrobinkę zbyt hardkorowe.

- Fuck! - Wymsknęło się J.R. gdy całym budynkiem telepało, a w nim zaczęły się przewracać różne rzeczy. Instynktownie wykonała dwa susły, po czym przylgnęła plecami do ściany w miejscu, gdzie nic jej nie powinno spaść na głowę… a spadło, tyle że nie jej, a dwóm innym nieszczęśnikom, również przebywającym akurat w siłowni.
- Fuck!! - Tym razem już bluznęła z premedytacją na widok przygniatanych mężczyzn sprzętem sportowym.

Po kilku dłuższych chwilach było zaś po wszystkim… a siłownię wypełniły jęki rannych. Trzeba było pomóc!
- Bear! Jesteś cały? Musimy ich wyciągnąć! - Jean ruszyła szybkim krokiem do potrzebujących.
- Taak… cały.- krótko rzekł Anthony ruszając swoimi muskułami wspomóc J.R. uwalniać uwięzionych żołnierzy.

Wspólnymi siłami, wraz z Bearem, “odgracili” dwóch żołnierzy. Ich rany nie wyglądały aż tak strasznie… co prawda nie było krwi, ale może i mieli coś połamane albo zmiażdżone? Jean na moment zmarszczyła brwi, po czym rozejrzała się po siłowni. Oprócz nich, było tu jeszcze trzech innych żołnierzy…
- Hej ty! Dzwoń po sanitariuszy, mamy tu rannych! - Odezwała się do jednego z nich, jednocześnie klękając na kolanie przy poszkodowanych chłopakach.
- Spokojnie, przeżyjecie, nie jest tak źle - Powiedziała spokojnym tonem.
- Niech ktoś daje jakąś apteczkę! - Powiedziała głośniej do kolejnego z przebywających na siłowni.
Żołnierze nie pytali się, nie odezwali tylko od razu pognali wykonać polecenia. Cook przyglądał się rannym mówiąc.
- Nie wygląda to źle.
A wkrótce do rąk J.R. trafiła apteczka… kobieta z kolei założyła im temblaki na uszkodzone kończyny, przypilnowała by się za bardzo nie ruszali i nie próbowali wstawać, po czym pozostało jedynie czekanie na fachowców.
- Macie tu może lód? Albo zimne butelki? - Spytała widząc solidnego guza na łepetynie jednego z rannych, oraz rosnącą opuchliznę na nadgarstku drugiego.
- Na korytarzu… automat… -przypomniał Bear pomagający sierżant z temblakami.
-Już lecę.- rzekł żołnierz który przyniósł apteczkę, po czym pognał na zakupy.
- Ćwiczenia kończyny, przy pracach w ogródku… powinnaś.- upór Anthony’ego był jej dobrze znany.
- Naprawdę? Teraz mi będziesz z tym wiercił dziurę w brzuchu?? - Spojrzała na moment na niego z zasępioną miną.
- Bo lubisz unikać tej kwestii.- mężczyzna skinął głową potwierdzając jej podejrzenia. Tymczasem do sali wbiegli sanitariusze, by zgarnąć rannych.
- Trzęsienie ziemi… dziwna sprawa…- skomentował Cook przyglądając się jak sprawnie ładowali rannych na nosze.
- A ty ją uwielbiasz - J.R. skrzywiła się do mężczyzny - Tu nie powinno być trzęsień? - Spytała.
- Nie… daleko od uskoków. Środek płyty kontynentalnej. - wyjaśnił Cook wzruszając ramionami. - Ty ok?
- Ja ok - Potwierdziła w nieco zabawny sposób Jean, po czym rozejrzała się po siłowni - Może trzeba sprawdzić, czy gdzieś ktoś jeszcze nie potrzebuje pomocy?
- Pewnie wszędzie już ganiają sanitariusze.- zaprzeczył mężczyzna splatając ramiona na torsie.- Możemy… pomóc przy wynoszeniu rannych z budynku.

No to pomogli... a potem Jean uciekła Bearowi, gdy ten akurat nie patrzył, przy malutkim zamieszaniu z rannymi, karetkami itd.




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline