Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2019, 19:26   #45
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Ten dekadzień miał się okazać dla Leileny bardzo pracowity. Nazajutrz bowiem, zaraz po zajęciach, przyszedł po nią Presmer. Nie miała nawet okazji zjeść obiadu!
- Rektorka chce cię widzieć - powiedział dyskretnie, wiedząc że takie wezwanie może wzbudzić plotki wśród innych uczniów. Dziewczyna zastanawiała się, co było powodem. Kruk wywiązał się ze swych butnych obietnic? Meleghost odkrył, że ukradła mu ziele? Albo, co gorsza, dowiedziała się o Nesselinie?! Nie było jednak sensu roztrząsać czarnych scenariuszy, szczególnie, że Lei była z natury optymistką. Więc kiedy Zorastyr wpuścił ją do gabinetu lady Aurory, weszła z uśmiechem.
Tego dnia mistrzyni magii ubrana była w wariację sukni, w której Mongle pierwszy raz ją zobaczyła. Dekolt miała dosłownie do pępka, jak zwykle chętnie eksponując swoją ponętne kształty.


Wyszła zza biurka na bosych stopach i przywitała uczennicę.
- Leileno, cieszę się, że cię widzę. Mamy do omówienia dwie ważne sprawy.
- Ja również się cieszę, że panią widzę - rudowłosa nie miała żadnych negatywnych myśli uśmiechając się do rektorki. Skoro została tu wezwana to na pewno z tego dobrego powodu. A tu jeszcze się okazuje, że z dwóch!
- Proszę, usiądź sobie - wskazała fotel, a sama przysiadła na biurku, w tej samej, wystudiowanej pozycji, co wtedy gdy Lei była w jej gabinecie po raz pierwszy. Tym razem jednak suknia odsłaniała nogę niemal w całości.
- W pierwszej kolejności muszę pogratulować ci wyników w nauce i zdjęcia obroży - rektorka uśmiechnęła się ciepło.
Lei zgodnie z poleceniem czy też prośbą, usiadła na wskazanym miejscu, zakładając nogę na nogę. Był to wcześniej zwyczajny dzień, miała więc na sobie spodnie, koszulę i kubraczek, strój którego ciągle nie udało się jej zupełnie pozbyć z dziennej rutyny. Wszystko przez to oszczędzanie.
- Dziękuję. Jestem zdeterminowana, aby osiągać jak największe postępy.
- Słyszałam wiele dobrego o dotychczasowych - zapewniła. - Jedynie Meleghost wypowiada się o pannie z umiarkowaniem. Kwiatki nie są wysoko na twojej liście zainteresowań?
- Wierzę, że zielarstwo i alchemia są bardzo przydatne, proszę pani - odpowiedziała dyplomatycznie Leilena. - Nie widzę jednak swojej kariery w taki… stacjonarny sposób.
- Nie można być mistrzem we wszystkich dziedzinach - lady zbyła temat ogólnikiem. - Doszły mnie za to znacznie bardziej niepokojące suchy, związany z paniczem Hardrockiem - zawiesiłą zdanie, badając reakcję uczennicy.
- Nie umiem go przekonać, żeby pozwolił nam sobie pomóc - przyznała Lei ze smutkiem.
- Za to nie mogę mieć pretensji. Nakłaniać go jednak do rezygnacji z nauki, to już zupełnie co innego - stwierdziła surowo.
Rudowłosa otworzyła szerzej oczy, potem je zmarszczyła i pokręciła głową.
- Nie namawiałam go do rezygnacji z nauki. Stwierdziłam tylko, że skoro nie chce się uczyć, to nie powinien stopować innych i powinien postarać się o indywidualny tok nauczania. Może mnie trochę poniosło, ale zasugerowałam mu też wizytę u Olomy, bo on ciągle coś o bogach mówił.
Aurora pochyliła się do przodu, żeby lepiej przyjrzeć się twarzy Leileny. Ubocznym efektem było to, że jeszcze bardziej wyeksponowała swój biust.
- Indywidualny tok nauki, powiada panna?
Oczy Lei zjechały tam na moment, ale szybko znów je uniosła, aby bardziej nie podpaść.
- No… bo pan Blessed powiedział, że nie ruszymy dalej z nauką zanim pozostali nie zdejmą obroży. Olaf nie chce się uczyć, nie chce byśmy mu pomogły, więc mamy przy tym związane ręce. Tak przynajmniej wtedy mi się wydawało jak z nim rozmawiałam.
- Czyli to tak wygląda panny strona opowieści - rektorka w zamyśleniu kiwała stopą. - Wierzę ci - zdecydowała w końcu. - Koniec przesłuchania - mrugnęła okiem, żeby rozluźnić trochę atmosferę. - Pozostaje nam drugi temat, można by rzec, ornitologiczny.
Rudowłosa uśmiechnęła się lekko i jej natura wzięła górę, kiedy wzrok znów zsunął się na ponętny dekolt rektorki. I na jej nogę.
- Z ptakami radzę sobie niewiele lepiej niż z roślinami - przyznała.
- Za to najwyraźniej umie panna z nimi rozmawiać. Tylko, żebyśmy uniknęły kolejnych nieporozumień, byłoby dobrze gdybyś sama mi powiedziała co kazałaś zrobić chowańcowi mistrza Meleghosta - kobieta wcale nie przejmowała się wędrującym wzrokiem dziewczyny.
- Noooo… - Lei przełknęła ślinę, decydując się na szczerość. Bo po co kłamać? W tym przypadku w każdym razie. - Kazałam przekazać wiadomość. Albo raczej zgłosić mnie na ochotnika.
- A wiesz, do czego się zgłaszasz? - dopytywała.
- Nie do końca, oprócz tego, że dotyczy to dotrzymywania komuś towarzystwa - przyznała, unosząc znowu spojrzenie.
- Zatem weszłaś w negocjacje w ciemno i zażądałaś wysokiej stawki: dwie trzecie upustu w opłacie czesnego. Jesteś córką kupca, czy hazardzisty? - spytała z niemałym rozbawieniem.
- Z tą stawką to przesadził - kąciki ust Lei nieco się uniosły. - Bo wszystko zależy od tego co dokładnie musiałabym zrobić. Ojciec zawsze powtarzał, że aby zyskać, trzeba zaryzykować. Mam ciągle nadzieję, że nie mam takiego pecha jak on.
- Nie byłabym wcale taka pewna. Twoja rola sprowadzałaby się do zabawiania zagranicznego dyplomaty i szczerze mówiąc, wątpię by był zainteresowany tańcami i rozmową - wyprostowała się i przyjęła poważniejszą pozę. - Przetestujmy to twoje szczęście. Jak myślisz, z jakiej to krainy ma przybyć delegacja?
- Wolę nie zgadywać, nigdy nie byłam poza Halruą - stwierdziła po prostu Leilena. - Domyślam się o co chodziło z tym towarzystwem, inaczej nie byłaby pani wściekła po otrzymaniu tej wiadomości. I jeśli gwarantują moje przeżycie to nie widzę problemu, aby rzucić się w ten ogień.
- Delegacja ma przybyć z Podmroku - ostrzegła surowo, mając na myśli podziemną krainę zamieszkałą głównie przez potwory i parę inteligentnych, ale sadystycznych ras.
- A czy akademia może sobie pozwolić, aby odmówić temu… - zawahała się - ...nakazowi?
- Możemy sobie pozwolić na odmowę każdej obraźliwej prośbie - stwierdziła surowo Aurora. - Drowy nie mają dobrej reputacji, a ja nie jestem skora rzucić im na pożarcie jakiejś swojej uczennicy.
- Poddam się pani ocenie, czy warto ryzykować - zgodziła się Lei. - W mojej głowie wszystko wygląda przyjemnie i pozytywnie, nawet jak jest w tym trochę bólu - przyznała się z rumieńcem na policzkach.
- Czuję się w obowiązku o wszystkim cię poinformować, zanim zadecydujesz - zastrzegła lady. - Ambasadorem jest kobieta, ale nie licz, że to oznacza jakąkolwiek delikatność. Wśród drowów to właśnie kobiety są silne i dominujące. Gwarantuje listownie, że przyprowadzonej towarzyszce nie grozi żadna trwała krzywda, ale już to sformułowanie jest podejrzane. A do tego Rada oczekuje, że wskazana przez nas uczennica dowie się od delegacji tyle, ile tylko zdoła. A to może być niebezpieczne. Nie sposób odgadnąć, czy mroczne elfy mają jakiś interes w kontaktach z Halruaa, czy to jakaś intryga.
- Oh, to pierwsze nie brzmi aż tak źle - Lei wręcz poczuła, że robi się wilgotna. Naprawdę wszystkie jej myśli były zboczone! - Ale to drugie… nie znam nawet ich języka. Byłabym w stanie dowiedzieć się jedynie tego, co zobaczę - powiedziała szczerze.
- Ale znasz wspólny, prawda? Jako córka kupca?
- Wspólny tak, ale między sobą raczej będą rozmawiać po swojemu - zauważyła.
- Prawdopodobnie tak, ale powinni rozumieć co ty mówisz. A my możemy dzięki magii zapewnić, że ty zrozumiesz ich… - rektorka urwała. - Ale nie wybiegajmy w przeszłość. Przemyśl dobrze, czy chcesz ryzykować. Poproś Thosta o jakąś książkę mówiącą o drowach, albo porozmawiaj z Elorą. Dopiero potem zadecyduj - poprosiła.
- Zrobię tak - zgodziła się. - Ile mam czasu?
- Dwa dni. Potem przekażemy Radzie Starszych naszą decyzję, nieważne jak będzie brzmieć. Nie chcę, byś czuła jakąkolwiek presję - zaznaczyła.
- Dobrze, proszę pani - raz jeszcze się zgodziła. To brzmiało wystarczająco ekscytująco do tego, żeby podjęła decyzję już teraz. Optymizm przez wielkie O. W razie czego mogła w końcu wcale nie szpiegować i powiedzieć, że niczego nie udało się dowiedzieć. O służenie dyplomatce się nie martwiła, wręcz przeciwnie. Pobudzenie Lei wzrosło, objawiając się także na policzkach.
- W takim wypadku, to wszystko z mojej strony. Ale może ty chcesz o coś zapytać? - mając trudną rozmowę za sobą, Aurora wyraźnie się rozluźniła, swobodnie opierając się o blat swojego biurka.
Rudowłosa podniosła się z fotela i już miała się żegnać, kiedy język zaczął być kierowany podnieceniem.
- Nauczycielom nie wolno z uczniami, prawda?
- Bardzo bezpośrednie pytanie, panno Mongle - nie wydawało się jednak gorszyć nauczycielki. - Rada wydając zgodę na powołanie tej Akademii wyraźnie zaznaczyła, że ma to być miejsce nauki a nie harem mający służyć rozwijaniu mocy nauczycieli. Nie dokładnie w tych słowach, ale w takim duchu - wyjaśniła pokrótce.
- Rozumiem - skinęła głową. - To daje jednak trochę do interpretacji? Przepraszam za moją bezpośredniość - dodała, ale jakby bez prawdziwej skruchy.
- Owszem, nie jest to jednoznaczne, wykute w kamieniu prawo - skinęła głową. - I pewnie dałoby się je nagiąć na różne sposoby. Mówiąc teoretycznie, rzecz jasna - zaznaczyła z przekąsem.
- Rzecz jasna. Przecież nikt by się nie dowiedział? - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Ja… powinnam już iść, prawda? - uśmiechnęła się trochę zbyt zalotnie.
- Czarodzieje w radzie raczej nie zniżaliby się do tego, by zaglądać komukolwiek do łóżka - Aurora odpowiedziała na pierwsze pytanie. - I faktycznie, chyba powinna już panna iść - zgodziła się, ale jednocześnie sugestywnie przełożyła nogę na nogę. - Może zostało jeszcze coś do jedzenia w kuchni.
- Teraz to dopiero jestem głodna - szepnęła z mocno czerwonymi policzkami, ale nie próbowała dalej. Nie dziś, choć wiedziała, że bez wahania zatrzymałaby się na każdy gest rektorki. Skierowała się do wyjścia. Coś zjeść. Ulżyć sobie. I pójść po książkę.

Lektura o mrocznych elfach okazała się z jednej strony dość straszna. Fanatyczni wyznawcy złej bogini Lolth, wiecznie knujący intrygi, sadystyczni i pozbawieni szacunku do jakiegokolwiek życia, może z wyjątkiem pająków. W istotach z powierzchni widzieli jedynie ofiary albo niewolników. Obraz, jaki się z tego tworzył był niemal równie zły, co ten z opowieściach o smokach sprzed Rozłamu. Tyle, że Lei większą uwagę skupiała na innych elementach ich kultury. Drowki ceniły piękno, wyszukane kreacje, drogie perfumy. Były dekadenckie i bezpruderyjne, władcze i pewne siebie. No i (co mogło choć trochę uspokajać), drowy nie czuły się pewnie na powierzchni. Pradawna klątwa sprawiała, że słońce je oślepiało i sprawiało ból. Łupieżcze wyprawy, o których pisano, były głównie skierowane przeciw małym wioskom lub w najgorszym wypadku miasteczkom. Leilena była halruaanką, nie do pomyślenia było dla niej by mała delegacja śmiała podnieść rękę na najpotężniejszych czarodziei Faerunu w ich własnej stolicy.
W efekcie, przy następnym spotkaniu z rektorką, panna Mongle była gotowa podać swą decyzję - pozytywną.
- Rozumiem - Aurora skinęła jedynie głową. Nie chciała dyskutować na ten temat, skoro jej uczennica dokładnie sprawę przemyślała. - Pozostaje zatem tylko parę kwestii. Nie ufam drowom, więc zostaniesz obłożona przez nas zaklęciami ochronnymi. W Halruaa nie powinno to wzbudzić żadnych podejrzeń. No i zmienimy twój wygląd - dodała.
- Dobrze, jak długo będą działać te zaklęcia? - zapytała Lei. - Dostanę też odpowiedni strój do tego… zadania?
- Nie będziemy oszczędzać, każde z zaklęć wytrzyma przynajmniej pół doby, ale nie powinny być potrzebne na tak długo - odpowiedziała rzeczowo lady. Na drugie pytanie odpowiedziała jednak własnym pytaniem, któremu towarzyszył delikatny uśmiech. - A jaki strój ma panna na myśli?
- Nie wiem jakie obowiązują w takich delegacjach - przyznała. - A moja garderoba jest skromna. Mimo wszystko chciałabym się podobać pani dyplomatce, zachęcić ją do wykorzystywania sytuacji. Abym mogła się jak najwięcej dowiedzieć oczywiście - dodała szybko ze słabo maskowanym rumieńcem.
- Wierzę, że jeśli coś zaproponujesz, to na pewno dyplomatce się spodoba. Słyszałam, że sama rozkręcasz podobny interes - widać informacje w Akademii szybko docierały do uszu rektorki.
- A czy są jakieś ograniczenia i wskazania co do strojów, czy mogłabym mieć taką suknię, jaką nosi pani? - uśmiechnęła się nieśmiało do rektorki.
- Skoro szanowna Rada wnioskowała o damę do towarzystwa, to pewnie nie oczekują, że będzie ubrana w habit - prychnęła, najwyraźniej wciąż niezadowolona z całego tego pomysłu. - Jeśli życzy sobie panna którąś z moich sukni, poprawimy ją na miejscu - obiecała.
- Niekoniecznie którąś z pani sukien, ale podobną w kroju. Długą, ale z wycięciem dużym w dekolcie i odsłaniającą przynajmniej jedną nogę. Lubię taki styl - przygryzła wargę, nie odrywając spojrzenia od pani rektor.
- Chyba nie mamy czasu na uszycie takiej - rozłożyła bezradnie ręce. - Będzie zatem panna musiała poprzestać na jakiejś dostępnej pod ręką. Z mojej garderoby, czy też którejś z nauczycielek.
- Będę zaszczycona mogąc nosić którąś z pani sukien - powiedziała od razu Lei.
- Którą? - spojrzała na stojące w jej gabinecie manekiny.
- Myślałam o takiej - wskazała na czarną kreację w stylu bardzo otwartym. - Lub taką - pokazała następną. - Ewentualnią .
Każda była jeszcze bardziej nastawiona na seks od poprzedniej.
- Wszystkie są dostępne - zapewniła bez wahania. - Wystarczy, że się zdecydujesz. Albo zastanowisz, jak chciałabyś wyglądać? Trochę wyższa, trochę niższa, czarnowłosa, blondynka - wyliczała na palcach. - Skoro już masz wypełniać misję, równie dobrze możesz mieć z tego trochę zabawy.
- Trochę wyższa. Z większymi piersiami i biodrami, długimi blond włosami. Powinny przyciągnąć ich uwagę? Albo z rudymi? Bo oni w większości mają białe, prawda? - zastanawiała się na głos Leilena. - Do tego dość niewinna twarz. W której z tych kreacji będę jako taka osoba wyglądać najlepiej?
- W białej - stwierdziła po chwili wahania Aurora. - W końcu biel to kolor niewinności. I może prawdą jest, że przeciwieństwa się przyciągają? A co najmniej byłaby panna dla drowów egzotyczna.
- W takim razie wybieram białą - zdecydowała od razu Leilena, uśmiechając się bardziej niż przyjaźnie do pani rektor. Ta wydawała się nad czymś myśleć, można to było poznać po lekko nieobecnym wzroku. Kiedy jednak doszła do siebie, jedynie potrząsnęła głową.
- Dobrze. Jutro, po obiedzie, przyjdź prosto do mojego gabinetu. Rzucę zaklęcie transmutacji i poprawimy tę sukienkę do twojej nowej figury. Potem dołączy do nas mistrz aep Norlynn i mistrzyni Faelittio żebyśmy dokończyli rzucanie czarów ochronnych - wyjaśniła pokrótce plan. - A potem pojedziemy do rezydencji, w której odbędą się rozmowy. Wszystko jasne?
- Tak jest! - Lei stanęła na baczność z uśmiechem na twarzy. Po niej zupełnie nie dało się poznać, że wybiera się robić coś niebezpiecznego.
 
Zapatashura jest offline