Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2019, 21:19   #19
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację

Potworny ból i strach ustąpił miejsca chłodnej, stoickiej, kojącej ciszy. Ale w duszy Daerdana wciąż rozbrzmiewał, jak echo ostatniego, przedśmiertnego krzyku.
Przerażony łowca patrzył jeszcze przez długą chwilę na miejsce na środku jaskini, gdzie resztki brutalnie rozdeptanego małego mykonida wciąż drgały spazmatycznie, jakby wciąż nie mogły się pogodzić z brutalną śmiercią, jaką zadano istocie, którą przed chwilą jeszcze były. Bezduszna, brutalna bezsensowność tej śmierci spadła na Daerdana, jakby całe sklepienie Podmroku zwaliło się na niego. Dusza leśnego elfa, wyjąc z żalu i bezsilnej rozpaczy, krwawiła łzami płynącymi po jego smukłych, pobladłych i wychudzonych policzkach.

(Dlaczego? Dlaczego on mu to zrobił? To był jeszcze dzieciak! Chciał tylko się bawić... chciał znaleźć przyjaciół... chciał wrócić do domu... Chciał przeżyć... jak my wszyscy... Dlaczego?)

Daerdan skierował wzrok na odchodzącego Jorlana. Mroczny elf szedł dumnym, sprężystym krokiem, jakby dumny z tego, co zrobił. Szedł, jakby cały ten przeklęty Podmrok był jego własnym królestwem, w którym jest panem życia i śmierci.
Cały żal, ból i rozpacz Daerdana stopiły się w jedno. I zaczęły stygnąć, zamarzać z przerażającą szybkością, formując sopel zimniejszy niż najzimniejsze lodowe sople w najgłębszych czeluściach Doliny Lodowego Wichru. Sopel nienawiści.

(Dopadnę cię, drowie ścierwo. Będziesz błagał o śmierć, ale zanim nadejdzie, będziesz cierpiał tak, jak cierpiało to niewinne stworzenie.)

A potem zimno powiało po jaskini, znów szarpiąc duszę i napełniając ją strachem. Jakieś bezcielesne duchy przemknęły po jaskini, zmaterializowały się przed przerażonymi więźniami. Jedno z nich spojrzało na Lyssę, przekrzywiając swój ohydny łeb i mówiąc coś do niej. Drugie chwyciło Zaka, uniosło go nad podłogę jaskini. Ogłuszający trzask i jęk pękających kajdan zagłuszył krzyki przerażonego więźnia. Potwór chwilę go tak trzymał, po czym ryknął mu prosto w twarz, rzucił nim o ziemię... i wraz z drugim potworem wyfrunęły przez wejście do jaskini, z ogłuszającym trzaskiem wyłamując po drodze kratę.

Zak najwyraźniej szybko odnalazł się w nowej sytuacji. Rzucone przez niego zaklęcie rozszarpało kajdany Ronta, a potem razem rzucili się do rozkuwania pozostałych. Nim minęło kilka chwil, wszyscy pozostali więźniowie - w tym Daerdan - byli wolni.

Aelin złapała się za świeżo uwolnione z kajdan nadgarstki, jakby upewniając się, że jej ręce naprawdę zostały oswobodzone. Spojrzała na dziwnego, białowłosego chłopaka z wdzięcznością.
- Ja nie zostaję tu ani sekundy dłużej. Idę z tobą. - stwierdziła stając obok Zaka. - Upuśćmy tym czarnuchom trochę krwi. - Na jej twarzy pojawił się barbarzyński, żądny zemsty uśmieszek.
- Co ty na to Leshano? Chyba nie pozwolimy, żeby akcja, która miała miejsce w kuchni uszła im na sucho? - zwróciła się do bladej elfki, po czym pociągnęła za skórzaną sprzączkę, która trzymała jej włosy w warkoczu. Czerwonoogniste sploty rozluźniły się uwalniając misternie schowany w nich krótki miecz.
Leshana wydobyła z prowizorycznej sakwy zdobyczny nóż i zważyła go w dłoni.
- Najchętniej bym im pokazała gdzie mogą sobie wsadzić te swoje niewyrośnięte fiuty, ale chyba przyda nam się lepsza broń. - Blada elfka podniosła się z ziemi nieco podpierając się o ścianę. Nadal czuła potworne zmęczenie i ból, ale swoboda na nadgarstkach zdawała się dodawać skrzydeł.
Daerdan, rozcierając nadgarstki wciąż zdrętwiałe od kajdan, stanął obok obu elfek.
- Macie rację. I tak się składa, że wiem, gdzie ją trzymają. Całkiem niedaleko. Ale - zerknął wymownie na Lyssę - przyda nam się ktoś, kto poradzi sobie z zamkiem na drzwiach do zbrojowni.
- Nie ma na to czasu - rzuciła Cefrey, owijając znalezioną niedawno szpulę drutu wokół dłoni. Gdy kajdany spadły z rąk więźniów, wstąpiło w nią jakby nowe życie. I wola przetrwania - Poradzimy sobie od razu z całymi drzwiami. Ront, łajdaku! My zajmiemy się drowami w stróżówce, a ty wtedy wyważysz drzwi do zbrojowni. Zrozumiałeś?
Ork zawarczał na paladynkę, jednak chyba nawet on rozumiał, jaka okazja przed nimi stoi. Skinął głową, a Cefrey spojrzała na elfa, którego rozpoznała już dawno.
- Pamiętam cię, Daerdanie - uśmiechnęła się pierwszy raz od wielu dni - I nasz pojedynek na moście, niedaleko Silverymoon. Rada jestem stanąć do walki u twego boku.
Daerdan spojrzał na młodą dziewczynę. On również przypomniał sobie tamten most... i Cefrey stojącą w najwyższym punkcie przęsła. Uśmiechnął się do niej.
- Znów spotykamy się na moście, Cefrey - odparł, wskazując wiszący most z pajęczych lin prowadzący w stronę zbrojowni. - Ale dziś walczymy razem, a nie przeciw sobie. Też jestem rad, że jesteś tu z nami. Ruszajmy. Nie ma czasu.
Rudowłosa elfka słysząc wymianę zdań pomiędzy Daerdanem a białowłosą wojowniczką zaśmiała się chyba pierwszy raz od czasu kiedy wzięto ją niewoli.
- Hahaha, zawsze zawierasz znajomości podczas bitki, Daerdanie? - spytała przerzucając mieczem z ręki do ręki, widocznie pobudzona do walki.
Odpowiedziało jej figlarne spojrzenie elfiego łowcy.
- Jasne. Tak jest o wiele ciekawiej - odparł Daerdan. - Sama to przyznasz, jeśli wciąż jeszcze pamiętasz nasze spotkanie. - Łowca popatrzył zadziornie na wymachującą mieczem Aelin. - Gotowa rozkwasić parę nosów? - spytał z zaczepnym uśmiechem.
- Od paru dni o niczym innym nie marzę. Zresztą pewnie nie tylko ja. - odparła. - To gdzie ta zbrojownia? Wolę trochę większą broń niż ten szpikulec. - dodała oglądając swoją broń.
- Prowadź, Daerdan. - Leshana po raz pierwszy od kiedy trafili do Podmroku uśmiechnęła się.
- Chodźmy. - łowca podniósł z ziemi dwa solidne kawałki kości z wyłamanej z mocowania kraty i uzbrojony w ten oręż zwinnym krokiem ruszył w kierunku majaczącego po drugiej stronie mostu stalaktytu.
Leshana podeszła do Saritha i wyciągnęła dłoń po kuszę.
- Oddasz to i możesz iść z nami. - Widać było jak drow waha się słysząc jej słowa, jak w ustach miele kolejną kąśliwą uwagę, w końcu jednak podał bladej elfce broń.
- A taki był mocny w gębie. - rzuciła Aelin szyderczo spoglądając na Saritha. Drow nie odpowiedział. Spuściwszy głowę, w milczeniu wybrał spomiędzy leżących u wejścia do jaskini kawałków kości jeden solidnie wyglądający, podłużny odłamek.
- Aussir, charir! - rzuciła do elfek w chropowatym dialektem Cefrey - Wszyscy jedziemy teraz na tym samym wózku.
Ognistowłosa elfka spuściła wzrok skarcona w nieznanym sobie języku przez Cefrey, pomimo wewnętrznej chęci dogryzienia Sarithowi musiała jej posłuchać, ponieważ zdawała sobie sprawę, że paladynka ma rację. Machnęła tylko od niechcenia ręką i poszła za Daerdanem.
Leshana tylko z niechęcią spojrzała na Cefrey.
- Powiedz mi to po tym jak cię zgwałci. - Trzymając w dłoni kuszę opuściła celę.
- Nie damy mu nawet na to szansy. Niech tylko spróbuje, a będzie cienko śpiewał. - odpowiedziała Aelin zatrzymując się na chwilę i odwracając się do Leshany, która opuściła celę chwilę po niej. - A właśnie, skoro masz tą kuszę to chyba tobie się to bardziej przyda. - dodała z uśmiechem wręczając towarzyszce pokryty drowią trucizną bełt, który przemyciła gdy pierwszy raz prowadzono ich do celi. - Tylko zrób z niego dobry użytek.
 
Loucipher jest offline