Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2019, 09:14   #20
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Areszt w Atenach, godzina ok 17:45.

Droga do aresztu nie okazała się ani skomplikowana, ani kłopotliwa. Ulice o tej porze zalewało już popołudniowe słońce, które wydawało się mniej gorące niż w południe, choć wciąż Annie i Jackowi zdawało się, że znajdowali się raczej na patelni, niż na ludnej ulicy. Szerokimi schodami weszli do budynku mającego stanowczo zbyt wiele zakratowanych okien. Kamienicy raczej nie dało się pomylić z niczym innym, a urzędowe tablice z godłem młodej, Greckiej republiki dumnie obwieszczały, że oto wchodzi się do rządowego budynku. Na Annę i Jacka czekała jednak w środku niemiła niespodzianka. O ile grecki śledczy płynnie mówił po angielsku, to już sierżant w areszcie pełniący dyżur niekoniecznie starał się w szkole. Jego kilka słów po angielsku brzmiało koszmarnie i nijak nie mógł zrozumieć, nawet na migi, o co chodzi dwójce amerykanów. Dopiero okazanie dokumentu od policjanta nieco zmieniło sytuację, ale nieznacznie. Sierżant gestami nakazał obu czekać na zwykłych, prostych krzesełkach, tuż przy wejściu i wykonał telefon. Po kilkunastu minutach niezbyt komfortowego czekania, sierżant popatrzył na Annę, i wykonał kolejny telefon. Po prawie godzinie oczekiwania, kiedy wydawało się, że oględzin tego dnia raczej już nie będzie, zjawił się inny policjant, również z dystynkcjami sierżanta, tak jak dyżurujący grek.
- Antonios Kasaides, podobno chcecie obejrzeć celę profesora? - zagadnął witając się – zapraszam – kiwnął przyjaźnie ręką prowadząc Annę i Jacka krętymi korytarzami, aż do niewielkiej, zakratowanej celi.
-To tu... - wskazał pustą celę, z której jeszcze zwisał sznur, przyczepiony do kraty w oknie. Niewielka prycza, i brudna ubikacja stanowiły jedyne meble w całym tym surowym i wybitnie nieprzyjaznym i pustym pomieszczeniu. Jedynie koc na pryczy był rozchełstany i skołtuniony, a pościel sprawiała wrażenie używanej. W pomieszczeniu pachniało starym potem i niedomytym ciałem wielu osadzonych, którzy musieli przewinąć się przez tą celę. Anna widziała wiele przygnębiających, starych pokoi, z których nie raz zdarzyło jej się kupować jakieś meble z historią. Te, swoją surowością i pustką, biło chyba wszystkie na raz i Ann poczuła, że ktokolwiek spędzałby tu noc, nie mógłby wyjść niezmieniony.

Lockhart zatrzymała się w przejściu do celi. Zasłoniła nos i usta chusteczką, którą jeszcze niedawno wycierała łzy. Skąd glier miał sznur… kto w ogóle pozwalał przebywać ludziom w takich warunkach. Czuła jak zbiera się jej na mdłości gdy powoli rozglądała się po pomieszczeniu starając się zlokalizować przedmioty należące do wujka.
Pomieszczenie wyglądało jednak na puste, jakby ktoś celowo usunął wszystko z celi. Brakowało nawet jakiegoś kubka czy przyborów do mycia zębów. Czegokolwiek co mogłoby świadczyć o obecności kogokolwiek w tej celi. Poza dusznym zapachem i niepościeloną przyczą.
Anna obejrzała się na policjanta.
- A gdzie są rzeczy osobiste mojego wujka? - Z ulgą spojrzała na coś innego niż cela.
- Wujka? Pani jest rodziną profesora? Pani nazywa się Grunwald? - zapytał sierżant zdziwiony - ciało i dokumenty, wraz z portfelem odesłaliśmy już do Stanów Zjednoczonych - wyjaśnił zakłopotany - nie wiedzieliśmy, że zechce pani przyjechać, pani Grunwald.
- Na nazwisko mam Lockhart. - Anna cofnęła się do korytarza. - Wujek pisał bym mu pomogła z aresztu. Sądziłam, że wobec tego będą się mnie panowie spodziewać.
- Ja jestem Grunwald
- powiedział Jack do sierżanta, wyjmując jednocześnie dowód tożsamości. Sierżant popatrzył podejrzliwie i sięgnął do swojej torby, wyjmując niewielką kopertę - Denat kazał to przekazać panu Grunwaldowi - oznajmił - coś wyjaśnić? Doprawić? - powiedział niezbyt zgrabnym angielskim sierżant mając chyba na myśli “doprecyzować”. Patrzył na zegarek, bo najwyraźniej kończył się dzień jego pracy i co rusz nerwowo zerkał na tarczę zegarka.
- Czy może powiedział coś jeszcze? ja… czy mogłabym usiąść w jakimś… innym miejscu? - Anna oparła się o ramię Jacka, chcąc dać znać że w każdej chwili może zasłabnąć.
Sierżant kiwnął głową wyprowadzając oboje na korytarz, w którym było więcej miejsca. Policjant otworzył też okno, widząc słaniającą się kobietę.
- Rozumiem. Więzienie to nie miejsce dla kobiety. Wszystko w porządku? - zapytał - może lepiej będzie wyprowadzić państwa na powietrze? - zaproponował Antonios.
- Tak chyba będzie najlepiej… tylko czy mogłabym się napić wody… jeśli to nie będzie dla Pana problem. - Anna uśmiechnęła się do mężczyzny z wdzięcznością siadając na jednym ze znajdujących się w korytarzu krzeseł.
- Oczywiście. Zaraz przyniosę. Proszę nigdzie nie odchodzić, bo jeszcze się państwo pogubią - ostrzegł i zostawił Annę i Jacka przed otwartymi drzwiami celi.
- Obserwuj, dobrze? - Lockhart podniosła się gdy tylko mężczyzna zniknął jej z oczu i pewnym krokiem weszła do celi. Przyjrzała się uważnie ścianom i podeszła do pryczy. Może policja coś pominęła… może Glier zostawił jakiś ślad.

Jeśli w pomieszczeniu został jakikolwiek ślad, ktoś musiał się nieźle napracować, aby Anna go nie znalazła. Być może nie miała właściwej wiedzy kryminalistycznej, a być może ewentualne ślady zostały sprytnie zatarte. Pomieszczenie wyglądało wciąż na puste, i przygnębiające i jedynie sznur był przedmiotem, który jasno i dobitnie pokazywał, że w tym pomieszczeniu zginął Gliere. Po chwili kroki z korytarza i ostrzegawcze gwizdnięcie Jacka zmusiło kobietę do powrotu na korytarz. Policjant przyniósl szklankę wody - Mam nadzieję, że już pani lepiej? - zapytał podając kobiecie wodę - To dla nas dosyć kłopotliwa sytuacja, państwo rozumieją. Śmierć człowieka nauki, z Ameryki, w dodatku samobójstwo...straszna sprawa - dodał wciąż zerkając na zegarek.
- Ciężko mi uwierzyć, że to się stało. - Anna odezwała się cicho upijając nieco wody. - Czy… zostawił tylko tą kopertę?
- Tak. Mówił, że być może ktoś z rodziny ją odbierze i proszę bardzo
- uśmiechnął się lekko do Jacka, który stał zamyślony - Rozmawialiście państwo z oficerem prowadzącym? Ilianosem? To dobry glina, ale ma ciężkiego szefa - stwierdził - po mojemu, to też mi to mocno śmierdzi. To był taki sympatyczny człowiek z tego profesora - powiedział Antonios smutno.
- Obiecałam, że pomogę w śledztwie… zajmowałam się nieco badaniami wujka... dlatego byłam ciekawa czy nie pozostało jeszcze cokolwiek… nawet coś nietypowego.
- Ann zacisnęła dłonie na szklance. - Wujek dużo pracował z hieroglifami, różnymi wyznaniami… nawet jakiś symbol mógłby być dla mnie wskazówką.
- Z hieroglifami? takimi egipskimi? To zabawne, ale on chyba nie lubił Egiptu. Kiedyś krzyczał w niebogłosy, że nie może tam jechać. Aż musieliśmy go uspokoić, bo zakłócał nocny odpoczynek innym
- zdziwił się policjant.
- Hieroglify są nie tylko egipskie. Czy może… krzyczał coś jeszcze? - Anna starała się nie okazywać zaciekawienia… bardziej zaniepokojenie takim stanem wujka.
- Nie. To akurat zapamiętałem, bo to bardzo sympatyczny, grzeczny człowiek był. Zawsze mówił dzień dobry i w ogóle. Nie rozmawiał o swojej pracy, zresztą i tak pewnie niewiele byśmy z tego zrozumieli. Ukradł jakieś urządzenie, i po prostu tu siedział. Potem się powiesił…ot, i cała historia - podsumował policjant, rozluźniając się już.
Anna dopiła wodę.
- To nie dobrze, że miał przy sobie linę, prawda? Ale kto by pomyślał, że posunie się do czegoś takiego. - Oddała policjantowi szklankę, dziękując skinieniem głowy.
- Jeśli to wszystko, chciałbym już zmykać. Państwo rozumieją...pracujemy do dziewiętnastej, a już jest za pięć. Mamy procedury. Ale jutro też jest otwarte i jak chcą państwo zerknąć jeszcze raz, to zapraszam jutro. Albo proszę narobić problemów - zażartował.
- Nie będziemy Pana kłopotać. - Anna skorzystała z pomocy Jacka i dała się wyprowadzić na zewnątrz jeszcze raz żegnając się z sierżantem.
Gdy wyszli na schody okazało na ulicy czeka policyjny samochód, przed nim stał Ilianos i Anna była niemal pewna, że czeka na nich. Lockhart dała się sprowadzić na dół i wspólnie podeszli do policjanta. - Czy coś się stało kapralu?
- Wizyta w więzieniu najpewniej nie była specjalnie...owocna?
- zagadnął - A czy się coś stało, to zależy co pani zamierza robić dalej ze sprawą profesora Gliera - odpowiedział pytaniem na pytanie policjant.
- Zgodziłam się złożyć zeznania. - Ann pominęła temat wizyty w areszcie. - Chciałabym się dowiedzieć nad czym pracował wujek tu w Atenach… zobaczyć przedmiot, który…. Wziął.
- Zeznania…
- zamyślił się policjant - mogą nie być potrzebne. Widzi pani...ja pani wierzę. Jest cała masa rzeczy, które mi w tym wszystkim nie pasują. Na przykład, że ciało pani wujka było dziwnie wykręcone na sznurze, co świadczyłoby, że ktoś po śmierci je tam zawiesił. Miało też nieźle okaleczoną twarz. Coś, czego normalnie żaden samobójca nie robi. No i patolog...człowiek tak szybko udał się na urlop do Szwajcarii, że ledwie podpisał protokół z oględzin… - policjant spojrzał na kobietę - niestety, moim szefom zależy, aby to było samobójstwo i nie wiem co powinienem z panią zrobić. Wsadzić na najbliższy statek do Stanów czy zapuszkować za utrudnianie śledztwa. Chyba… - zawiesił głos - że, mi pani pomoże - ciemne oczy spojrzały spokojnie na kobietę. Jack nic nie mówił, tylko uśmiechnął się pod nosem i udawał, że interesuje go rozkład kafelek na chodniku.
- Chcę się dowiedzieć co dokładnie przydarzyło się mojemu wujkowi. - Ann zacisnęła dłoń na ramieniu Jacka. - Tylko będzie Pan musiał być ze mną szczery… ja odpowiem tym samym.
- A nie jestem? Wierzę w te zabójstwo, po prostu, nie jestem w stanie wiele zrobić. Za jakieś dwa, może trzy tygodnie zamkną śledztwo i tyle. Chyba, że uda się zdobyć rzetelne dowody, kto konkretnie maczał palce w zabójstwie profesora i dlaczego. I to nagłośnić. Grecja jest młoda, i ktoś obecnie uznał, że międzynarodowy skandal by się nie przysłużył
- stwierdził fakt - a przyszedłem tu, aby to pani powiedzieć, i upewnić się, że nie będzie pani powodować takich samych problemów, jak na...statku - uśmiechnął się.
- Nie mam takiego planu tak długo jak nikt nie będzie chciał mnie zabić. - Lockhart uniosła podbródek dając wyraźnie znać, że zamierza się bronić jeśli będzie taka konieczność. - Czy możemy porozmawiać w jakimś… innym miejscu? Będę mogła zobaczyć co dokładnie stało się z moim wujkiem? To ważne.
- Oczywiście
- policjant wskazał jedną z knajpek wzdłuż ulicy, gdzie w końcu usiedli, wybierając nieco osłonięty od ulicy stolik.
Ann ostrożnie odpięła kapelusz i zaczekała aż kelner przyniesie im zamówione przekąski.
- Wujek zajmował się badaniami dotyczącymi pewnego nieznanego mi dotychczas kultu. - Lockhart przyjrzała się uważnie policjantowi upijając nieco wina. - Jestem niemal pewna, że ludzie, którzy obserwowali nas w Ameryce i zaatakowali na statku to wyznawcy tego kultu.
- I sądzi pani, że to oni odpowiadają za jego śmierć?
- bardziej stwierdził fakt, niż zapytał - wiem, że to raczej nie było samobójstwo. Początkowo brałem pod uwagę porachunki, coś kryminalnego. Na pewno nie potrzeba mi w Atenach jakichś wariatów, kultystów czy czego tam… - policjant zmartwił się nieco - już i tak w Atenach wrze. Co rusz to muzułmanie biją się z naszymi, a to żydzi i inni robią rozboje. Kolejny gang religijny...sama pani rozumie - rozłożył ręce - proszę działać, jeśli pani chce. Proszę tylko o jedno. Jak najmniej szumu, i strzelanin, a przynajmniej nie takich, jak na statku. Słyszałem o pewnej kobiecie, i pewnym mężczyźnie, z ameryki bawiących się w kowbojów i indian...gazety miałyby używanie - popatrzył znacząco na Jacka i Annę. Jack kiwnął głową.
- Nie strzelałabym gdyby mnie do tego nie zmuszono, a wyciągnięte w moją stronę ostrze uważam za całkiem poważny argument. - Ann nadal była przekonana, że działała w swojej samoobronie i bardzo się cieszyła, że gdzieś teraz w Atenach nie czai się na nią dwóch muzułmanów. - Czy zdradzi mi Pan gdzie mieszkał wujek nim trafił do aresztu? Mogłabym zobaczyć przedmiot, który zabrał?
- Podał adres, ale to jakaś rudera na obrzeżach Aten. Zupełnie nie pasowało mi to do tak szacownej osoby jak profesor. Spodziewałem się hotelu, lub stancji, nie zabitej dechami, starej willi. W każdym razie, nic tam interesującego nie było
- zapewnił policjant.
- Czy mogłabym jednak się tam przejechać? - Ann była ciekawa czy nie odnajdzie tam śladów kultu i jakichś rzeczy Gliera, choć pewnie policja dobrze przeszukała miejsce. - Do kogo należy ta willa?
- Z tego co pamiętam, do jakiejś starszej kobiety, która zmarła jakiś czas temu. Nikt się nie pofatygował, aby objąć spadek i to od jakiegoś czasu niszczeje. Ot, taki pustostan
- wzruszył ramionami - oczywiście, zapiszę adres, ale gdybyśmy znaleźli coś ciekawego, byłoby w dokumentach i na komisariacie. Chyba, że ten kult o którym pani wspomniała zabezpieczył coś przed nami. Nas początkowo interesowała sama próba kradzieży, nie jakieś zabójstwa czy nawet gdzie pan Gliere mieszka - wyjaśnił policjant.
- Wujek był badaczem, na pewno prowadził notatki. Jeśli nie zabrał ich ten kto go zabił… to gdzieś muszą być. Może ktoś widział czy rzeczywiście tam pomieszkiwał czy tylko pojawił się dwa lub trzy razy. - Ann zamyśliła się na chwilę sącząc pomału wino. - Jestem ciekawa jak ten obiekt, który próbował ukraść jest powiązany z jego badaniami.
- Ciekawe spostrzeżenia. Radziłbym pani się wycofać i wyjechać jak najszybciej. Oficjalnie. Nieoficjalnie...proszę dać mi jakiś konkret, bo sam nie mogę przepytywać ludzi na ulicach o sprawę, która oficjalnie będzie zamykana. Tak długo, jak nie będzie strzelanin na ulicach, tak długo policja...powiedzmy, da wam wolną rękę. Muzeum jest na miejscu, kilkanaście minut od miejsca w którym siedzimy. Tylko proszę na siebie uważać
- policjant dopił drinka, patrząc na zegarek i wstając - Cóż, życzę miłego wieczoru. Mam nadzieję, że Ateny się państwu spodobają - uśmiechnął się, ukłonił Annie i Jackowi i wyszedł z knajpy, zostawiając ich z ich pomysłami.
Lockhart odetchnęła gdy tylko policjant opuścił lokal.
- Co o tym sądzisz? - Zerknęła na Jacka. - Prawdopodobnie czekają nas jeszcze większe kłopoty niż do tej pory. Jeśli ktoś był w stanie zabić Gliera… w areszcie. To albo był policjantem, albo bardzo dobrym włamywaczem, albo jakimś duchem.
- Sprawdźmy. Jesteśmy to winni Glierowi, po za tym odpuszczenie tego znaczyłoby, że zmarnowaliśmy ponad tydzień na wikłanie się w tą sprawę a ten kult wygra. Chyba nie lubisz przegrywać?
- zapytał Jack dopijając drinka.
- Nie. Pewnie muzeum nie będzie już czynne, prawda? Wolałabym też nie jechać na obrzeża obcego miasta po ciemku. - Ann odstawiła pusty kieliszek. - Pokażesz tą kopertę?
- Kopertę?
- zdziwił się Jack - O, cholera! Koperta! - sięgnał do kieszeni marynarki wyciągając wymiętą kopertę - kompletnie zapomniałem. Masz - przekazał ją kobiecie nie otwierając a sam przysunął się bliżej, aby móc zerknąć w tekst.
Ann ostrożnie zbadała palcami zawartość koperty, przyglądając się jej uważnie, po czym sięgnęła po nóż do masła i powoli rozcięła papier wydobywając z niego zawartość.

Anna mogła bez trudu rozpoznać równy, i elegancki charakter pisma swojego wujka.

Cytat:
Dr. Ludwik Grunewald
Miskatonic University
Arkham, Mass., U.S.A.

Drogi Ludwiku.

Obawiam się, że jest już dla mnie za późno. Miałem najlepsze intencje, ale władze bardzo głupio postąpiły, aresztując mnie zanim mogłem dokonać zniszczenia urządzenia z Karpathos, przez co wszyscy jesteśmy teraz w wielkim niebezpieczeństwie. Obawiam się, że kult w Atenach nie będzie miał już żadnych przeszkód jeśli zechce mnie zamordować w tej celi, co wydaje się logicznym ruchem z ich strony aby usunąć zagrożenie jakim dla nich jestem.

Ten list piszę jednak po to, by przekonać cię do kontynuowania mojej pracy, lub przynajmniej dopilnowania, aby pewne sprawy ruszyły w odpowiednim kierunku. Inaczej nasz świat przyjacielu, będzie zgubiony. Wiem, że pomimo licznych rozmów, jakie prowadziliśmy wcześniej nigdy nie akceptowałeś moich argumentów opartych na mistyce, błagam cię jednak, byś uczynił to teraz.

Tak, jak rozumiem całą sytuację, pewien czarownik, Ephegon z Karpathis, żyjący w czasach Aleksandra Wielkiego, dał się poznać historii jako konstruktor i wynalazca. Opracował i zbudował on urządzenie, które wiernie oddawało ruch ciał niebieskich, a niektórzy powiadają, że również sfer międzywymiarowych. Z przekazów wiadomo, że urządzenie to zostało oddane do Egiptu, i trafiło do rąk niesławnego kultu z Aten. Nie wiadomo jednakże, czy urządzenie zaprojektowano lub zamówiono w Egipcie, a stworzono w Karpathis, ale nie jest to istotne.

Urządzenie to miało jakoby służyć to przewidzenia końca świata, oraz jako najważniejszy element rytuału, umożliwiającego takie ułożenie sfer, aby uaktywnić siły natury, będące manifestacją złego, nienazwanego bóstwa z dawnych czasów. Produktem tego rytuału byłoby kolejne urządzenie, tym razem bardzo proste w swojej budowie. Oktahedron, kręcący się niczym dziecięcy bączek znany jest także jako Szczyt Aten. Szczyt Aten był cudem ówczesnej techniki naukowej, a który przyniesiony do "punktu na najdalszym południu", do "ostatniego miasta najstarszych istot" aby przywołać ich boga, kult zamierzał aktywować ten kosmiczny żyroskop aby zmienić nieznacznie oś ruchu planety i ożywić stary kontynent(najpewniej chodzi o Antarktykę). W efekcie "kraje patyczaków" a dosłownie obszary zamieszkałe przez ludzi, zostałyby zniszczone. Jednakże statek wiozący owo urządzenie do Egiptu przepadło w czasie sztormu a Ephegon zginął.

Przypomnij sobie jednak przyjacielu o niejasnych działaniach uniwersytetu w wyprawie na Antarktykę, i jej tragicznym przebiegu. Wiedz, że wyprawa Starkweather-Moore wyrusza tej zimy z Bremy, i zamierza jeszcze raz otworzyć niepokojące kwestie, które jezioro wzniesiono najpierw. Na pewno jednak nie widziałeś Urządzenia z Karpathos, i jestem pewien, że to jest właśnie urządzenie wykonane przez Ephegona.

Drogi Ludwiku. Jestem przekonany, że kult Aten rozpoczął przygotowania do rytuału, aby zmienić losy naszego świata. Być może zaprzęgli do tego jakąś starożytną magię i manipulują losem, aby ich plany ziściły się jeszcze szybciej, lub też są bardzo sprytni i dokładnie zaplanowali wszystkie działania, przewidując, że ktoś może im przeszkadzać, jednak pewne jest, że wybiła ich godzina i nie zawahają się.

Inni badacze również w to wierzą. Niejaki Stanford, erudyta, choć człowiek okrutny i podły zdecydował się mi przez jakiś czas pomagać, choć zastrzegł, że robi to jedynie z powodów poszerzania mistycznej wiedzy. Pewien grek, dżentelmen, również zdecydował się subtelnie pomóc. Wydaje się, że nie reprezentowali oni siebie, a jakąś inną organizację, być może dużo potężniejszą niż kult. Ten jednak jest silny i obawiam się.....
Notatka urywa się, jakby coś przerwało autorowi pisanie tego listu.
Ann złożyła starannie kartkę papieru i wsunęła ją do koperty. Wzięła głęboki wdech i pomału wypuściła powietrze.
- Chyba… będziemy musieli się spróbować skontaktować z tym Stanfordem. - Spojrzała niepewnie na Jacka.
- Tylko gdzie go znaleźć? - zasępił się Jack - Mój ojciec też musiał coś wiedzieć… - zauważył wskazując Annie fragment, gdzie obaj badacze wcześniej rozmawiali.
- Możemy spróbować się z nim skontaktować choć nie wiem czy nie narazi go to na większe niebezpieczeństwo. - Lockhart oddała mężczyźnie list. - Myślę, że jeśli zaczniemy węszyć pojawią się i kultyści i ci, którzy pomagali Glierowi, a już na pewno gdy zbliżymy się do tego urządzenia z Karpathos.
- Tak sobie myślę…
- Jack podrapał się po nosie - Zlikwidowaliśmy agentów bezpośrednio na statku, przybyliśmy dzisiaj. O ile nikt nie przekazał wiadomości o tym, jak wyglądamy...zdjęcia były przecież przy tych dwóch muzułmanach...może kult nie wie nic o nas, albo wie, ale dopiero nas szuka? - zapytał z nadzieją.
- Też mam taką nadzieję, ale chyba wolałabym nie spać sama w pokoju. - Ann westchnęła. - Przejdziemy się do tego muzeum? Zobaczymy godziny otwarcia.

- Nie wiem jak ty, ale ja… chyba wróciłabym do hotelu.
- Lockhart spoglądała na wiszącą na drzwiach tabliczkę z godzinami. Wyjęła notatnik i spisała je starannie. Ann zeszła powoli ze schodów trzymając się dłonią, ramienia Jacka. - Chyba zaczęłabym jutrzejszy dzień od wizyty tutaj. Zobaczmy przedmiot, który doprowadził Gliera do śmierci.
 
Aiko jest offline