Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2019, 10:56   #20
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
Pomagająca uwolnić więźniów Lyssa zachowywała się bardzo nieswojo, a napuszony dość ogon zdradzał że się boi. Śmierć Stołka przeżyła dość mocno, ale nawet nie było okazji by jego ciało pochować. Zagubiona przycupnęła gdzieś w kącie celi, nie odzywając się do nikogo tylko obserwując wszystkich z dużą dozą nieufności. Dopiero gdy wzrok Daerdana spoczął na niej zastukała niespokojnie ogonkiem o podłoże patrząc zdziwiona i nie przyznając się do swojego złodziejskiego fachu. Wszyscy zaczęli zbierać się by uciekać z celi, tymczasem ona opadła na kolana w swoim kącie celi i wydobyła ukrytą przez siebie skamieniałą myszkę. Powoli podeszła w stronę wyjścia by zobaczyć gdzie wszyscy się pchają.

- W stalaktycie Ilvary są nasze rzeczy, musimy się tam dostać… - Powiedziała nieśmiało Lyssa z końca rozgrzanego tłumu skazańców. - I chyba da się stamtąd wyskoczyć do tego jeziora..
- Najpierw musimy wyważyć drzwi do zbrojowni i zdobyć broń - skwitował Daerdan. - Bez broni i dobrej zbroi szanse na zdobycie głównego stalaktytu są zerowe. Drowy nie dadzą nam nawet minąć wodospadu. Poza tym... skakać do jeziora możemy, ale nie wiemy ani jak tam jest głęboko, ani co może się kryć pod powierzchnią. Kawałek za głównym stalaktytem widziałem windę obsługiwaną kołowrotem... drowy używały jej do wciągania na górę zaopatrzenia. Możemy jej użyć, by bezpiecznie opuścić się na dół.
- Tylko, że ktoś musiałby nas nią opuścić. - zauważyła Aelin, której nie do końca podobał się pomysł używania owej windy.
- Jest wśród nas paru siłaczy. Pomogą nam. Ostatni będą musieli zeskoczyć, ale zawsze łatwiej będzie skakać dwojgu niż wszystkim. Albo opuszczą się na linach. Coś wymyślimy. - zapewnił ją łowca.
- Liny można łatwo odciąć z góry. - dodała elfka, jakby dalej nie przekonana do korzystania z drowiej windy.
Daerdan, któremu świtał już w głowie pewien pomysł, popatrzył na Aelin łobuzerskim wzrokiem.
- Sami je przetniemy. A potem uwiesimy się na luźnym końcu i zjedziemy wraz z nim na dół, na przeciwwadze z kosza. Zobaczysz, jak już to zrobimy. Ale najpierw zbrojownia. Chodźmy!
Leshana ruszyła tuż za Daerdanem.
- Nie ma w tym stalaktycie nic po co musiałabym wracać. - Mruknęła cicho. - Po co narażać skórę. Im szybciej opuścimy to bagno tym lepiej.
- Nie masz ochoty “podziękować” Ilvarze i jej sługom za gościnę? - zaczepnie zapytał Daerdan.
- Chce zemsty… wyrżnęłabym ich wszystkich w pień, ale… chce to zrobić na swoich warunkach. - Leshana zacisnęła dłonie w pięści, tak, że aż pobielały jej knykcie.
Daerdan uśmiechnął się zimnym, bezlitosnym uśmiechem.
- Ja też - powiedział. - Ja też. Za nas, za Ciebie... za Aelin, Lyssę. Za każde z nas. - urwał na chwilę, a grymas na jego twarzy zastygł w maskę bólu. - [i]Za Stołka. Wyrżniemy ich. Razem.[i/]
Blada elfka przytaknęła ruchem głowy, coś wewnątrz niej domagało się krwi… dużo krwi.
Stojąca nieco z tyłu Tabaxi nastroszyła ucho słysząc że o niej mowa. Do tej pory nie odzywała się, bo jak się wydawało nieznajomi mieli już konkretny plan działania i chcieli realizować go po swojemu. Chcąc nie chcąc, bez broni, była zdana na ich łaskę. Chociaż nigdy nie wiadomo, jak wielkiego siniaka można wyrwać dostając w czoło spetryfikowaną myszą.
- A ja myślę że, nie kuśmy losu i po prostu ucieknijmy stąd.. Jeśli dla tej zemsty zginie choć jedna osoba, to czy to będzie tego warte? A może wszyscy zginiemy? Mamy na sobie łachmany i improwizowaną broń, stawanie do tej walki nie wydaje się dobrym posunięciem. A opuszczanie się na tej platformie pośród drowów też mi się nie podoba.
- Muszę się zgodzić z kotem… yyyy Lyssą. - wtrąciła rudowłosa elfka, poprawiając się szybko i mając przy tym nadzieję, że Tabaxi umknęło to iż elfka nazwała ją kotem. - wybieranie się do stalaktytu Ilvary to samobójstwo. Jednak bez broni iść nie możemy. Musimy wykraść coś że zbrojowni.
Po nazwaniu jej ‘kotem’ Tabaxi napuszyła się lekko jakby miała zaprotestować, ale w zamęcie sytuacji słowa utknęły jej w gardle i tylko spojrzała buntowniczo na rudą elfkę.
- Jeśli trafimy na Ilvarę albo jej obstawę, rozniosą nas na strzępy. - Powiedział Zak, dotykając poharatanej twarzy. - Przebijamy się do wyjścia, i zabijamy po drodze, póki są zajęci.
- Broń… a potem się zobaczy. - Leshana przyspieszyła kroku. Nie mieli czasu na gadanie.
Daerdan skinął głową na znak, że zrozumiał. Idąc najciszej i najszybciej jak potrafił, doszedł w końcu po chybotliwym moście w okolicę strażnicy. Chwilę obserwował wejście, starając się ustalić, gdzie znajdują się strażnicy oraz czy ich uwaga na pewno jest wystarczająco zaabsorbowana odpieraniem nagłego powietrznego ataku. Gdy uznał, że strażnicy są wystarczająco zajęci... dał znak, a potem jednym susem przesadził wejście do stalaktytu, ruszając wprost na walczące z latającymi przeciwnikami drowy.
 
BloodyMarry jest offline