Straże chodziły regularnie jak w zegarku i częściej niż poprzednio. Okno czasowe było baardzo wąskie. Potrzebowali jakiegoś odwrócenia uwagi. Z tego co pamiętał John, za murem rosły krzewy owocowe, druid to potwierdził, choć tam nie był. Ściemniał coś o więzi z naturą i ziemią, ale czy mówił prawdę? Ogród za murem też był patrolowany, ale już słabiej. Tak przynajmniej twierdził druid.
Nagle strażnicy na murze się zatrzymali...
Woda z bukłaka skończyła się, ale straże jak widać nie miały nakazane by pozwolić uzupełnić płyny więźniom. Plac był lepiej niż dobrze nasłoneczniony i kamienne płyty nagrzały się solidnie.
Nagle powietrze stało się jakieś inne. Naelektryzowane. Jeszcze zanim się to stało Fowler już wiedział. Rzeczywistość została rozdarta i z niczego pojawił się sinofioletowy portal. Strażnicy jak na komendę odwrócili się jego kierunku. Fowler rozpoznał sylwetkę wyłaniająca się z portalu. Strażnik zaatakował bez słowa, przybysz w żółto czarnym stroju odbił włócznię i zmiażdżył mu krtań jednym uderzeniem.
Z osłupienia wyrwał Fowlera brzdęk łańcucha. Raf właśnie się uwolnił i koncentrował na przeciw drzwi klatki. Sekundę później odskoczyły pchnięte niewidzialną siłą.
Skorpion szybkimi ruchami masakrował kolejnych dwóch strażników. Raf stanął przed klatką Fowlera, ten wcisnął się w kąt i zasłonił głowę ramionami. Z trzaskiem pękającego metalu drzwi wpadły do środka.
- Naciągnij łańcuch.
Podmuch telekinetyczny mało nie przewrócił Fowlera, ale łańcuch z brzękiem spadł na podłogę.
- Spadamy!
Ruszyli w kierunku muru, Raf pierwszy za nim Fowler. Nagła cisza za plecami zmusiła Rafa do zerknięcia. Widział jak osobnik w żółtym wdzianku właśnie rzuca harpunem na łańcuchu w plecy Fowlera.
- Choć tu!
Fowler słysząc te słowa już czuł ostrze wdzierające się w plecy.
Huknął strzał. Harpun z brzękiem poleciał w bok mijając Fowlera o centymetry. Siedząca okrakiem na murze Kendra celowała w Skorpiona z wciąż dymiącego pistoletu.
Starając się nie poruszać ustami, cicho powiedziała:
- John, daj mi ten jebany magazynek, bo to był ostatni nabój.
Lecz zanim John zdążył coś powiedzieć lub zrobić w bramie na plac zaroiło się od strażników.