Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2019, 01:15   #59
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 15 - VIII.31; wieczór;

VIII.31; wieczór; zarośnięta wioska na pd od Espanoli



Marcus



- No to super. Bo za mało mokry byłem. - deszcz jaki przyszedł wraz ze zmierzchem nie poprawił humoru towarzyszom “Buźki”. Nie było się co dziwić. Wyjechali w dosć dużym pośpiechu tuż po popołudniowej sjeście a teraz robiło się już ciemno. Pora kolacji. A wyglądało na to, że spędzą ją o suchym pysku. Ognia strach było rozpalić aby nie zdradzić swojej miejscówy miejscowym. Pić i jeść też się już chciało a spodziewając się raczej krótkiego niż długiego pościgu zabrali ze sobą poza ręczną bronią dość niewiele. Teraz byli więc głodni i spragnieni bo manierki zaczynały świecić pustkami. I co tu nie ukrywać - byli na terytorium wroga. To było już stresujące samo w sobie więc wszyscy siedzieli jak na szpilkach obawiając się poruszyć czy odezwać choćby głośniej. Siedzieli, stali lub leżeli w obcym, bezimiennym domu zarośniętym chwastami w zapadającym zmroku. A teraz jeszcze zaczęło padać…

Dobrą stroną deszczu było to, że można było napełnić manierki z czego południowcy chętnie skorzystali. A przy przemykaniu się po obcym mieście można było mieć nadzieję, że deszcz dodatkowo zagłuszy kroki skradaczy, zasłoni zasłoną opadającej wody czy przytłumi obcy zapach na jaki zwykle reagowały alarmowym szczekaniem psy jakie czasem było słychać.


---



Wreszcie zrobiło się na tyle ciemno, że właściwie można było mówić o nocy. I nadal padało. Można było więc wyruszyć z improwizowanej kryjówki i spróbować rozeznać się po tym miejscu. Marcus nie był pewny jak wyglądało Nice City przed wojną ale przez weekend jakoś zyskał przybliżone szacunki co do wielkości i możliwości jakie oferwało to nie tak znowu małe i przypadkowe miasteczko. Przy wielkości Nice City to to coś przez co szli wydawało się zbyt ciche, wymarłe i zarośniętę. Wydawało się, że jeszcze z dekadę czy dwie i dżungla wyrośnie na środku domów, ulic i chodników. Na razie w najłagodniejszej formie wyglądały jak obrośniętę bluszczem i ze zdziczałym tym wszystkim co mogło zdziczeć.

Po ciemku nie dało się dostrzec zbyt wiele. Każdy garb wydawał się przyczajonym przeciwnikiem, porzucone na masce jakiegoś wraku przygotowanym do otwarcia ognia strzelcem, poruszane deszczem liście zdawały się maskować albo zdradzać kogoś szykującego się do ataku. W tych warunkach każdy minięty dom, ulica czy narożnik szarpały nerwy czwórce skradaczy. Niemniej wydawało się, że w tej zarośniętej wiosce czy osiedlu jest jakieś światełko w tunelu. I o dosłownie. Bo gdy wyszli na coś co chyba było główną drogą przez to osiedle to w oddali wreszcie ujrzeli ślady bytności człowieka - światła w oknach. Gdzieś z tego kierunku dobiegały też podobne odgłosy.

Po jakimś czasie zdążyli się zorientować, że zamieszkały jest chyba tylko jeden ale dość duży budynek. Właściwie ich kompleks. Kilka dość sporych, zwykle parterowych budynków. Może jakaś dawna szkoła, większa hurtownia czy inna podobna firma. Tylko ten kompleks był ogrodzony, względnie mało zarośnięty i w oknach paliły się światła. Ogrodzenie bazowało na dawnej siatce z drutem kolczastym. Ale było uzupełniane czy wzmacniane czym-się-dało. Więc były i wbite w ziemię drewniane pale, i szyny, i większe kamienie. Z wnętrza budynków dobiegały ludzkie głosy. Na podwórzu stały bryły pojazdów ale po ciemku nie szło oszacować czy są sprawne czy to tylko wraki.

Ludzkich strażników nie dało się zauważyć. Możliwe, że byli gdzieś poukrywani albo po prostu kitrali się wewnątrz budynku. Ale słychać było psy. Psy stanowiły realne zagrożenie bo mogły wyczuć najlepszego skradacza. Wydawało się, że ogrodzenie w ten czy inny sposób powinno dać się sforsować. Ale co dalej? Psy podniosą larum czy nie? Jak podniosą to co zrobią tubylcy? W tej chwili wyglądało na jakiś większy, zamieszkały kompleks budynków wieczorową porą gdzie wszyscy schronili się wewnątrz przed deszczem.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline