Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2019, 10:12   #4
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
ego właśnie obawiał się najbardziej. W sumie mógł przewidzieć, że tak to się skończy. Gdy wytrzeźwiał, po całej nocy picia alkoholu z dawno niewidzianym przyjacielem, pomysł udania się do Złotego Łanu nie wydawał mu się już tak znakomity. Nie czuł się zbyt dobrze, delikatnie rzecz ujmując.

Wcześniej obudziło go lizanie po twarzy. Byłby jeszcze w stanie to zrozumieć, gdyby zasnął w zamtuzie, a lizanie po twarzy byłoby wstępem do dalszych pieszczot wraz z kobietami, które by się razem z nim znajdowały, ale okazało się, że spał pod drzwiami karczmy. Obudził go pies z pobliskiego domu, który koniecznie chciał się przekonać, jak smakuje jego twarz. Nie mógł sobie kompletnie przypomnieć, za co mógł zostać wyrzuconym z tego przybytku… A może położył się w tym miejscu z własnej woli? Musiał koniecznie napić się wody. Ledwo wstał z ziemi i lekko kołysząc się, ruszył przed siebie.

Niewiele myśląc wtargnął bez pytania na czyjeś podwórko. Próbował zgrabnie przejść przez płotek, niestety zaczepił się o krzywo wystający kawałek drewna i upadł głośno po drugiej stronie. Powoli wstał, otrzepał spodnie, które i tak już swoje przeżyły i ruszył w stronę chałupy. Wsadził głowę do beczki z wodą, która stała akurat obok jednego z okien. Miał szczęście, bo akurat w domu nikogo nie było, inaczej mogłoby się to dla niego skończyć znacznie gorzej. Pił łapczywie, a woda był tak niesamowicie chłodna, że każdy łyk działał na niego jak łaska uświęcająca na grzesznika. W końcu wyprostował się i spojrzał w niebo. Woda kapała z jego długich, brązowych, a teraz mokrych włosów.

Powoli dochodził do siebie. Udało mu się znaleźć kawałek cienia, pod wielkim dębem znajdującym się przy ruchliwej drodze. Położył się na trawie i głowę oparł o wielki pień. Ludzie, którzy go mijali przyglądali się temu z dezaprobatą, ale on wcale się tym nie przejmował, robił już w życiu gorsze rzeczy.

Z tego, co pamiętał, wczoraj rozmawiali o Melissie. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo za nią tęsknił. Może to rzeczywiście było przeznaczenie, że akurat wczoraj przypadkiem spotkał swojego przyjaciela i akurat zaczęli wspominać dawne czasy. Okazało się, że Melissa osiedliła się w Złotym Łanie, który był raptem dwa dni drogi stąd. Miała męża, ale to nie stanowiło problemu. Z iloma to już zamężnymi kobietami udało mu się nawiązać ogniste romanse. Był już mężczyzną wchodzącym w wiek średni. Może to właśnie była ta okazja do ustatkowania się u boku dawnej ukochanej? Nie przekona się o tym, póki nie spróbuje… Przecież, co może go złego spotkać w tym całym Złotym Łanie…



ardzo szybko okazało się, że może go spotkać bardzo dużo złego. Im bardziej zbliżał się do celu swojej podróży, tym gorsze wieści dochodziły do niego, odnośnie sytuacji w Złotym Łanie.

W końcu udało mu się dotrzeć do ogromnego obozowiska, które znajdowało się na trakcie, który prowadził prosto do Złotego Łana. Pierwszy raz widział tak dużego skupisko handlarzy, awanturników, zbrojnych i zwyczajnych poszukiwaczy przygód. Robiło to na nim spore wrażenie.

Lubił takie miejsca, zatłoczone, gwarne. Po długim czasie podróżowania w samotności, była to z pewnością miła odmiana. Niestety nie można było porównać atmosfery panującej tutaj, do atmosfery wesołych karczm, które tak kochał odwiedzać. Tutaj wyraźnie dało się odczuć napięcie związane z tym, co dzieje się w Złotym Łanie i jak bardzo niebezpieczna, czeka ich wszystkich dalsza podróż.

Robił dobrą minę do złej gry. Nie uczestniczył aktywnie w żadnej rozmowie, ale uważnie słuchał wszystkiego, co dotyczyło tego, co czeka ich dalej. Udawał, że to wszystko tak naprawdę go nie obchodzi, ale toczył wewnętrzną walkę, z jednej strony tak bardzo pragnął znów zobaczyć Melissę, jego jedyną szansę na nowe życie, ale z drugiej jednak strony, chciał rzucić to wszystko w diabły, wyjechać, upić się gdzieś w pierwszej, lepszej karczmie i już…

Był już środek nocy, więc postanowił, że znajdzie jakieś wolne miejsce przy ognisku i zdrzemnie się chociaż trochę. Jutro zapewne o świcie będą wyruszać w dalszą podróż, więc trzeba będzie zaczepić się z jakąś grupą. Z tego słyszał, podróżowanie w pojedynkę do Złotego Łana to samobójstwo…
 
Morfik jest offline