Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2019, 13:28   #190
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację

NOWE LOKUM CZĘŚĆ 1
Igła, Max, MJ, Sticky


Igła z trudem zdjęła plecak z pleców stając tuż przed stacją. Czuła jak koszulka lepi się jej do pleców i marzyła tylko o kąpieli… choćby obmyciu się... Oparła się o plecak, starając się złapać oddech i patrząc na swoich towarzyszy.
- Więc… zostajemy tutaj? - W jej głosie pojawiła się nutka nadziei. Wątpiła by gdzieś w okolicy była bieżąca woda, lub nawet jakiś zbiornik, ale sam fakt, że będzie mogła na chwilę odłożyć ekwipunek i odetchnąć poprawiał jej nastrój.
- Jedno jest pewne - odpowiedział Billy. - Ja się stąd nigdzie nie ruszam. Przynajmniej do rana.
Pot spływał mu po twarzy, plecach, rękach i cholera wie gdzie jeszcze. Mięśnie paliły wściekłym bólem, zgłaszając w ten sposób protest przeciwko dalszej drodze. Sanitariusz myślał tylko o jednym, rozłożyć w jakimś kącie koc, walnąć się na nim i zasnąć kamiennym snem. Może nawet nie budząc się w środku nocy?
- A kto ci każe się ruszać? - prychnął MJ, zdejmując z siebie ciężki, wypełniony prowiantem i ekwipunkiem plecak. Solidne pasy przerzucone przez ramiona boleśnie poszorowały po skórze, gdy plecak twardo wylądował tuż za piętami chudego zwiadowcy. - W zasadzie to mógłbyś sobie kojo ogarnąć, a potem leż, ile dusza zapragnie. Nat, pomożesz mi? - Martin zerknął na Igłę.
Natalie przytaknęła z uśmiechem.
- Pewnie dobrze byłoby coś ugotować, wszyscy muszą być potwornie głodni po tym marszu. - Podniosła plecak i ruszyła z nim do stacji. Gdy już znalazła się obok Mj’a odezwała się cicho. - Jutro pewnie też czeka nas marsz, prawda?
MJ skinął głową.
- Z pewnością - przytaknął. - Do Teksasu daleka droga. Nie tylko jutro, ale jeszcze wiele dni drogi przed nami.
Igła westchnęła ciężko rozkładając swoje rzeczy.
-Prowiantu nie ma dużo… będzie trzeba go racjonować. - Natalie rozejrzała się po stacji.
-Jeśli jest tu woda, można by zostać dzień czy dwa. Jeśli nie ma, przenocujemy, a potem trzeba ruszać. Może się rozejrzyjmy? - zaproponował Max.
- Dobry pomysł. - skwitował MJ.
Max dziarsko ruszył w kierunku zdewastowanego budynku, z lufą broni skierowaną do jego wnętrza. Jego kroki mlaskały po jakichś resztkach dywanu, czy może wykładziny, której śladowe ilości wciąż zaśmiecały podłogę. Gumowe wycieraczki kruszyły się pod jego butami. Szelest spod okna, nagłe obrócenie broni, która chłodziła przyjemnie policzek
“Igła”. Opuścił broń i pomógł dziewczynie wejść do środka - Przytulnie tu - mruknął rozglądając się po pomieszczeniu, będącym najpewniej czymś w rodzaju warsztatu samochodowego, jakie często były w budynkach stacji. Widział takie reklamowe strony w jakimś czasopiśmie, jeszcze w NCR. “Co to jest...reklama…” starał sobie przypomnieć Max, ale to było wieki temu. A przynajmniej tak się wydawało. Max podszedł do kiedyś czerwonej, a teraz niemal czarnej od rdzy szafki z narzędziami i otwierał po kolei każdą szufladę, z mechanicznym jękiem protestującą przeciwko jego napaści. Butelka, kopnięta przez przypadek jego butem potoczyła się w kąt, dzwoniąc wśród sterty innych śmieci. Puszek, butelek, pustych konserw.
- Trochę.. inaczej wyobrażam sobie przytulne miejsce. - Natalie rozejrzała się z zaciekawieniem po wnętrzu. Wyglądało… strasznie. - Brudno.
- Brudno? - zaśmiał się Max - interesujące stwierdzenie - spojrzał się ciekawie [i] - chociaż faktycznie. Medycy lubią czystość - pokiwał głową i przeszedł nieco dalej, zgarniając butelki w jedną, nieco bardziej zbitą kupę i przetrząsając inne szafki, wygarniając jakieś części do maszyn, najpewniej samochodów, jakieś elektryczne drobiazgi, które szybciutko zaczął albo wywalać za siebie, albo od razu ładował do kamizelki - Gdzieś tu powinno być biuro. Takie miejsce, gdzie siedział zarządca stacji. Zabawne….wszystkie stacje były jednej firmy...a nie widziałem tu tej fikuśnej rakietki przed stacją. Może rozkradli? - Max skończył przetrząsanie i przeszedł do pomieszczenia dalej. Te było największe. Metalowe półki, poobrywane i leżące na podłodze w fantazyjnych zawijasach kiedyś pewnie uginały się od towaru. W tej chwili jedynie zapewniały lichą osłonę. Igła pomału weszła za mężczyzną podążając mniej więcej jego drogą i starając się na nic nie nadepnąć. To miejsce odrobinę przypominało jej opuszczone budynki w Denver. Na samo wspomnienie wzdrygnęła się nieco.
- Tak… a raczej… różni sanitariusze mają różnie… ja widziałam co potrafi zrobić zakażenie. - Wzdrygnęła się. - Wolę… mieć czysto tam gdzie opatruję.
- Można je przesunąć pod okno. Zabezpieczą przed wiatrem a przy okazji uprzątną tak, abyś miała miejsce na ewentualne zabiegi. Przydałaby się prycza, albo łóżko - stwierdził, taksując wzrokiem szeroką ladę, kasy sklepowe i szafki, najpewniej też kiedyś wypełnione narzędziami i chemią samochodową.
- Ktoś chyba mógłby to przestrzelić prawda? - Obejrzała się niepewnie na okna. - Czy w takich miejscach nie ma ludzi? W sensie… na pustkowiach.
- Mógłby, ale to musiałby być dobry strzał. Większość broni to mały kaliber. Dobra broń może to przebić, ale i tak zakrzywić może tor lotu pocisku. Fizyka - wyjaśnił.
- Ach… ja… staram się mieć zawsze czysty strzał - Jej wzrok przesunął się po podłodze szukając czegokolwiek co mogłoby pomóc jej by ewentualnym leczeniu chorych. Niestety… większość rzeczy bardziej nadawała się do zrobienia krzywdy i to bardzo szkodliwej… Zardzewiałe puszki, brudne szkło… infekcja gwarantowana. Jeśli na ziemi leżał jakiś materiał to raczej były tu brudne ścinki szmat… ale może gdyby dało radę je przeprać i wygotować? Tyle, że nie mieli zbyt wiele wody. Dogoniła Maxa nieco szybszym tempem. - Mamy… za mało wody.
- Wiem. Może będzie tu działający kran, ale woda może być i tak zanieczyszczona - potwierdził słowa Igły i ruszył do ostatniego pomieszczenia - Jest biuro - popatrzył na niewielkie pomieszczenie z resztkami obrotowego fotela, stojącego przed metalowym biurkiem. Na jednej ze ścian znajdowała się otwarta apteczka, niestety pusta i dawno rozszabrowana. Resztki komputera zainteresowały Maa, który sięgnął ręką w rozbity kineskop, badając, czy jakaś część nie nadaje się do użytku. Na ścianach wisiały drewniane wieszadła do narzędzi, a za apteczką zorganizowano coś, co mogło być punktem pierwszej pomocy - Zerkniesz? - uśmiechnął się Max dalej grzebiąc się przy elektronice
- Wiesz… taką wodę, można by przecedzić przez gazę i zagotować… może do picia by się niezbyt nadawała, ale chociaż… kąpiel.... - Ostatnie słowo dodała niemal szeptem ruszając w stronę wskazaną przez Luckiego, ale zatrzymała się zerkając co ten robi. - Znasz się na tym?
- Na elektronice? Odrobinkę. Na aktywacji wody też - uśmiechnął się - pracowałem w NCR w placówce medycznej, potem w laboratorium - patrzył na nią z miną niewiniątka i wzruszył ramionami - tak jakoś...to wojo wyszło. Lepiej płacili a w laboratorium byłem potrzebny do noszenia skrzynek. Ale co się naczytałem, to moje. Szlag! - zaklął - nie ma nic. Szkoda, że nie działa.
- Och… ja po prostu chciałam być ze swoimi pacjentami nim trafią do szpitala. - Natalie uśmiechnęła się. - Na polu bitwy jeszcze zazwyczaj mogę pomóc… w szpitalu mogłam zazwyczaj już tylko skrócić męczarnie. - Podeszła do wyważonych drzwi do pomieszczenia. W środku był tylko niewielki lufcik, który ktoś zasłonił dyktą, więc było dosyć ciemno. Może ktoś tu spał… na pewno było bezpieczniej niż na sali sprzedażowej. - Mieliście tam książki? Dużo? - Obejrzała się na Maxa wahając się czy chce wchodzić do ciemnego pomieszczenia.
- Sporo. Głównie na holodyskach. Chemia, fizyka, geografia, historia...no i było mnóstwo czasu wolnego. Laboranci do najbardziej zorganizowanych ludzi nie należą - zaśmiał się i podszedł do Igły, otwierając pomieszczenie na oścież - o...toaleta! - ucieszył się - może znajdziemy wodę? - popatrzył z nadzieją na kran nad umywalką, sedes z o dziwo nietkniętym dolnopłukiem, i niewielkie prysznic, zadeptany jednak buciorami i urwany tak, że z sufitu zwisała jedynie pogięta rura. Sprawdził kurki, odkręcając jeden z nich. Otworzył też spłuczkę toalety - Pusto. A w rurach nie ma ciśnienia. Nic nie poleci, a pewnie też rury zardzewiały - mruknął smutno - Jutro trzeba zwiewać stąd. Nic tu po nas. Ale warto zogranizować nocleg
Igła wzięła głębszy wdech i pomału weszła do ciasnego pomieszczenia odruchowo krzyżując ręce na piersi i zaciskając mocno dłonie na ramionach. Rozejrzała się po niewielkiej przestrzeni.
- Może… - Spojrzała niepewnie na zalegających na sprzętach kurz i powoli przesunęła wzrokiem po podłodze szukając jakichkolwiek śladów wilgoci. Ostrożnie podeszła do szafki. Zabrudzoną dyktę na pewno kiedyś osłaniało lustro, którego fragmenty było widać gdzieniegdzie na podłodze. Drżącą dłonią sięgnęła do szafki. W środku leżało kilka pusty kartonowych pudełek i jakiś kubek… rozerwana torebka po strzykawce. Zrezygnowana patrzyła na swoje znalezisko. - Może… nada się na rozpałkę. - Odkręciła kurek, ale z rury nic nie poleciało.
Max w tym czasie wyciągał kolejne kartony i skrzynki z pustych szaf - nada się. To też. Zdaje się, że jest tu tego pełno. Przynajmniej dziś będzie ciepło w nocy. Może sprawdzimy pięterko? - mrugnął do Igły i popatrzył w górę, na popękany sufit, przez który przesączały się promienie słońca - gdzieś na zewnątrz może być drabina serwisowa.
Igła przytaknęła.
- MJ miał się rozejrzeć po najbliższej okolicy… - Natalie szybkim krokiem opuściła pomieszczenie i odetchnęła. - Nic tu nie ma prawda? W tym bałaganie ciężko będzie nawet rozłożyć koce.
- Sprawdzimy dach. Najpewniej będzie czystszy niż reszta pomieszczeń. Butelki i puszki można uprzątnąć i rozsypać dokoła stacji. Będą ostrzegać jak coś zechce się podkraść. Kartony i skrzynie na opał - Max popatrzył na opony - jeśli damy radę wtaszczyć to na dach, a dach będzie odpowiedni, możemy zrobić sobie całkiem przyjemne stanowisko na dachu, z dala od syfu i niebezpieczeństwa - Max wskazywał na każdy element “dekoracji” w miarę jak wyjaśniał dziewczynie swój plan - jeśli obmiecie się podłogę w tej dużej sali z kasami, to na ladzie da się kogoś położyć i masz w miarę dużo miejsca by podłubać w jakimś rannym, jak zajdzie potrzeba - Max podszedł do okien stacji - zasłonimy je półkami od wewnątrz, a od zewnątrz - Max chwilę mocował się z zamkiem metalowej żąluzji - Można….je...opuścić… - poczerwieniał z wysiłku - Poczekam z tym na Utanga - sapnął i podszedł do metalowej drabiny serwisowej, prowadzącej na dach budynku - Ha, wiedziałem, że coś takiego tu jest! - po czym zaczął wdrapywać się do góry.
Igła rozejrzała się po kartonach i podeszła do jednego z nich. Z zaciekawieniem zajrzała do środka i zobaczyła coś co mogłoby być garnkami.. w kolejnym.. śmieci… kurz.. gruz.. jakieś kawałki metalu, które kiedyś mogły być jakimiś zawieszkami.
- W niektórych coś jeszcze jest… - Obejrzała się ale zobaczyła tylko nogi Maxa znikające na dachu. Rozejrzała się po nagle niepokojąco pustym pomieszczeniu i szybko podbiegła do drabinki by dołączyć do mężczyzny na dachu. Powoli wdrapała się na górę. Gdy tylko wynurzyła się na krótką chwilę oślepiło ją słońce. - Chyba widziałam w jednym pudle garnki. - Skończyła swoją wypowiedź, rozglądając się za Maxem.
 
Aiko jest offline