Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2019, 20:30   #12
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Odwołanie przepustek być może zabolało pewnie parę osób, lecz dla wszystkich oznaczało tylko jedno - gdzieś tam (pewnie kilkaset mil stąd) zrobiło się niewesoło i gdzieś tam, wysoko (ale nie aż w niebie), ktoś doszedł do wniosku, że jeden z oddziałów AST powinien wreszcie przestać się obijać i zacząć zarabiać na swe utrzymanie i opinię. W końcu wiadomo - gdzie diabeł nie może, tam Doomguy’s pośle.
Pytanie można było postawić tylko jedno - ile czasu im pozostało, nim wpakują ich do samolotu i wyślą w jakieś lokalne piekiełko.
A drugie - jak spędzić czas między komunikatem "przepustki odwołane" a poleceniem "pakować dupy".
Parę piw? Parę rozmów? Parę mile spędzonych chwil z kimś tam? Jakaś ciekawa lektura lub film? A może strzelnica?

* * *

Koniec końców czegoś się dowiedzieli. Chociaż było to niewiele więcej, niż głosiły niewiele wiedzące, kiepsko poinformowane wiadomości, to i tak oznaczało to spore kłopoty.

- Co oznacza słowo 'porażka' w odniesieniu do zwiadu lotniczego? Samoloty nic nie odkryły, czy nie wróciły z rozpoznania? - To było jedyne pytanie, jakie zadał Kit.
- Zwiad nad chmurami okazał się bezowocny. Zwiad poniżej pułapu chmur zawrócił z powodu kiepskich warunków pogodowych. Tak że i jutro możliwe, że nasz lot zakończy się tuż za granicami parku, z powodu kiepskiej pogody - wyjaśnił porucznik.

Odpowiedź była na tyle mało optymistyczna, że lot 'gargulcem' przestał wyglądać na miłą i przyjemną wycieczkę. Innymi słowy - kłopoty mogły się zacząć jeszcze przed wylądowaniem.
No i zaczęły się, lecz w żadnym wypadku Kit nie spodziewał się, że przybiorą one postać żywej chmury, której elementy składowe nie przestraszą się nawały ognia i spróbują schrupać samolot na drugie śniadanie. I było rzeczą oczywistą, że opcja 'wysiadamy przed stacją docelową' jest jak najbardziej słuszna.

- Zostaliśmy zaatakowani przez halucynacje, plotki i kaczki dziennikarskie - mruknął, przypominając sobie krytykę, jaką szczodrze obdarzyła go Ash.

Było rzeczą jasną, że szybsze niż to planowano opuszczenie samolotu jest rzeczą najrozsądniejszą.

Kit wyskoczył tuż za Lili.
Jakimś dziwnym trafem żaden z latających stworów nie zainteresował się osobami, które opuszczały pokład Gargoyla. Być może znacznie większy samolot był dla nich bardziej interesującym obiektem, a może krewniaczki harpii uznały 'gargulca' za większe zagrożenie. Cokolwiek było powodem, Kit nie narzekał. Wystarczającą ilość kłopotów dostarczała konieczność lądowania w zbroi na grzbiecie, z ważącym swoje ekwipunkiem, a na dodatek w resztkach zniszczonego lasu, gdzie kikuty drzew oczekiwały na nieostrożnego skoczka.

A jednak udało się wylądować. I na dodatek nic sobie nie zrobić.
- Carson cały i zdrowy - zameldował Kit, po czym ruszył w stronę najbliżej się znajdującej osoby - sierżant Elisabeth van Erp.
 
Kerm jest offline