Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2019, 13:05   #69
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację

- Nie znam jej celu. Nie mogę ocenić zatem stanu mej misji - Leif odparł zmęczonym głosem.
- Więc co tutaj robisz? - Bogini spojrzała nań srogo.
- Nie wiem - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Byłeś zbyt wystraszony aby trzeźwo myśleć. - Freya zastanowiła się. - Spotkałeś jedną z tych których musisz zabić. To jest twój Ragnarok.
- Kim oni są?
- Zagładą. Końcem czasu. Bogami sprzed czasem olbrzymów, Asów i Wanów.
- Kim?

Bogini opuściła oczy.
- Przykro mi Leif. I tak przegrasz. Ale wiesz co? To co dziś powiem i tak nie ma znaczenia, wszak to tylko sen.
- Tylko sen. - Leif skinął lekko potwierdzając słowa Vanirki. - Opuściliście Midgradr, opuściliście ludzi, opuściliście runy. - Einherjar uniósł głowę. - Opuściliście… nas. Ja pozostanę jednak wierny bogom. Tobie. Postaram się uczynić co mogę, by… - pokręcił nagle głową. - Ale dość mam zagadek. Żegnaj, Pani magii.
Freja podeszła do Leifa. Jej oczy zawsze lśniły, lecz teraz dostrzegał w jej oczach inny blask. Zabłąkana łza, delikatna, drobna spłynęła jej po licu. Mimo tego, pozostawała dostojna. Piękna, wspaniała, radosna w swym smutku, smutna w swej potędze. I chyba - niemocy.




- Nawet nie wiesz co cię czeka, moje dziecko, a ja nie potrafię ci tego przekazać. - Zacisnęła mocno pięść. - Pamiętaj tylko, że tym razem to ja w ciebie wierzę. To jedyne co zostało.
Chciała chyba dotknąć jego czoła, uczynić błogosławieństwo, lecz cofnęła dłoń, lekko nieśmiała, jakby nie chciała go ranić. Uczyniła krok do tyłu.
- Jeszcze jedno, Leif. Odyn nie żyje. Dlatego święte symbole umierają. Tylko… To dobrze. Może zrozumiesz jak spotkamy się tutaj, już nie we śnie. Jeśli wciąż…
Zamilkła. Chyba coś chciała powiedzieć. Odchodząc, poczęła się rozwiewać niczym mgła.
Leif milczał patrząc jedynie jak Freya niknie i odchodzi w niebyt.
Z kącika jego oka po policzku zaczęła płynąć kropla krwi.



Stary einheryar nie śnił już, ale też nie obudził się jeszcze. Jaźń zagrzebanego w ziemi i zespolonego z nią ciała, przepełniona była żalem i tęsknotą.

Gdyby Freya nawiedziła go zanim odzyskał swą dumę i swój gniew od sabatnika zwanego Rasmusem, pewnie na kolanach szlochałby, aby nie odchodziła i nie zostawiała go. Obcowanie z boginią choćby w ulotnym śnie, dla nieumarlego takiego jak Leif było niczym porcja heroiny dla ćpuna na przymusowym odwyku wbrew jego woli.
A jednak jak zawsze po ponownym zespoleniu z agresywną częścią swego jestestwa, Leif był trochę rozchwiany i bardziej podatny na podszepty tego co mieszkało w nim, a Kainici zwali “Bestią”.
Duma.
Gniew.
Niecierpliwość.
Ambicja…

To dlatego irytacja zawładnęła nim, gdy Pani Magii mówiła niejasno i zagadkami. Zagadkami, których miał już dosyć, coraz bardziej czując się w Lillehammer jak dziecko we mgle, poruszające się po omacku w poszukiwaniu celu o naturze którego nie miał pojęcia. To dlatego w milczeniu jedynie płakał krwią gdy odchodziła, zamiast błagać ją by została.

Teraz czuł rosnący gniew na samego siebie, za swoją reakcję we śnie, oraz żal za to do siebie i do bogini, której postawa przebudziła tę niecierpliwą irytację i ambicję, przez którą to spotkanie wyglądało tak… a nie inaczej. Gniew i żal rozciągały się w umyśle einherjar jak pożoga, ogarniając wszystkich i wszystko. Stanisławę, a z nią resztę wysługujących się nim Verben i w końcu magów jako takich. Lillehammerskie wampiry, za kolejne zagadki, a przez nie całą Camarillę nurzającą się w grach pozorów, tajemnic i gierek, wzbudzających w prostolinijnym Panu Dziczy stan bliski furii.
Pożoga gniewu obejmowała prawdziwie martwego już Rasmusa, za to, że tak długo trzymał jego gniew i ambicję, przez co te uczucia tak silnie władały Leifem podczas snu. Przenosiło to ogień furii na cały Sabat i jego krucjatę w mieście, potęgującą chaos i utrudniającą poszukiwania. W umyśle Leifa szalał straszliwy pożar.

Þá kemr Hlinar
harmr annarr fram,
er Óðinn ferr
við ulf vega,
en bani Belja
bjartr at Surti;
þar mun Friggjar
falla angan.


Fenrir połykający Powieszonego podczas wielkiej bitwy na równinie Idawall.
Jeżeli Odyn umarł, to Ragnarok już trwał, a gdzieś tam rozlegał się wtóry płacz Frigg.
Bitwa, której wynik został już określony i przepowiedziany przegraną Asów i wanów, oraz zagładą Asgardu.
Stanisława mówiąca o znalezieniu tu bitwy na którą czekał. Freya mówiąca iż tej bitwy nie wygra. Odyn martwy.
Tak. Ragnarok trwał. Tutaj.

Myśli te krążyły wokół pożaru gniewu i żalu spopielającego wszystko i wszystkich.
Bogini rozwiewała się we mgle. Słowa by ją zatrzymać gniew i ambicja tłamszą w gardle. Kropla krwi na policzku syczy i paruje.
Żal i gniew. Wściekłość.

W Norwegii nie było wulkanów, ale tego dnia, tuż przed zmierzchem w Lillehammer, pod powierzchnią ziemi dojrzewała erupcja, która mogła być nie mniej niszczycielska niż eksplozja lawy i popiołu.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline