Odruchowo pochylił głowę, gdy jedna z wystrzelonych przez Granicznych kul wbiła się w pień drzewa, za którym się schował. Zmełł w ustach przekleństwo pod adresem strzelca i zaczął przygotować swój mały arsenał do nadchodzącej walki. Wcześniej odłożył na ziemię bagaż, z żalem spoglądając na przypięte doń płyty bez których musiał w tej walce się obejść. Załadował garłacz i sprawdził, czy toporki są tam, gdzie powinny i łatwo wychodzą z pętli, na których są zawieszone. Topór i tarcza były gotowe, młot również - na wypadek utraty topora. Przygotowany siekaniec pozostawał ostatecznością - mimo jego zalet wolał nie zdradzać, że dysponują ładunkami wybuchowymi. Wróg uznałby ich za większy problem, niż do tej pory i zapewne wysłałby większe siły do pacyfikacji zagrożenia.
Trzeba było zmieść tych, co wyszli na brzeg zanim pozostali przeprawią się na drugą stronę. Pozostali albo podadzą tyły, albo zaatakują - w obu przypadkach do czasu wyjścia na brzeg raczej nie będą stanowić zagrożenia.
Czekał na sygnał do ataku z toporkiem w dłoni - wpatrując się w najbliższego wroga przygotowywał się do rzutu. Po rzucie, o ile wróg ustoi, to Detlef z toporem w garści i zasłonięty tarczą ruszy do ataku. Jeśli ten zacznie uciekać, to w ślad za nim pośle kolejny toporek.
Ważne było, żeby nie wybiegać na otwartą przestrzeń narażając się na ostrzał przeciwnika z drugiego brzegu.