Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2019, 21:15   #13
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Plotki i ploteczki rozchodziły się w bazie szybko. Fakt że wieczorem jest odprawa, pozwalała myśleć że zaraz wyruszą w teren. Fakt że poprzedniego dnia chłopaki pojechali “rwać laski” do baru i Guerra wrócił nieprzytomny pozwalałam jej stwierdzić że Handsome może potrzebować ekstra pomocy doprowadzając się do porządku. Na szczęście czasy studenckie pozwoliły lekarce wypracować parę przepisów na “koktajle” anty kacowe. Fakt że Guerra mógł po podobny zgłosić się do placówki medycznej ale nie afiszował się nigdy ze swoim piciem.

SMS Ashley:
Cytat:
Idę z “koktajlem” liczę, że przynajmniej spodnie założysz


SMS Handsome:
Cytat:
Niczego nie obiecuję

SMS Ashley:
Cytat:
Jak mi zgorszysz sanitariusza pomocniczego to się doigrasz >:/

SMS Handsome:
Cytat:
To widzę że ty imprezkę u mnie planujesz? Czemu nie sanitariuszka? Przestraszyłaby się?

SMS Ashley:
Cytat:
Wait for it


Hansen wysłała ostatniego sms-a i zwróciła się do psa.
- Butch. Chcesz poznać Handsome? Jasne, że chcesz. Dobry pies.- Argentino kręcił się dookoła Hansen w psich emocjach. Totalnie nie wiedział co się dzieje, ale jego człowiek zwracał na niego uwagę więc było super.

W drodzę z torbą w której niosła kroplówkę pieszczotliwie nazywaną przez Ash “koktajlem”, lekarka mimowolnie wspomniała wieczór w którym Handsome dołączył do listy szczęśliwców którzy mieli okazję “Bawić” się z Hansen.




To był jeden z tych dni. I jeden z tych pubów. Facet który był randce z Ash, nagle zaczął wgapiać za często wzrok w kierunku cycatej blondynki przy barze. Z początku lekarka mogła to ignorować, ale potem on ją zawołał do nich. I okazało się że cycata blondynka była jego znajomą w collegu. To jeszcze mogła Ash tolerować. Blondynka była ładna, a Ash nie miała wszak nic przeciwko większemu towarzystwu w łóżku w przypadku jednorazowej przygody. Niemniej coraz bardziej czuła się jak piąte koło u wozu. Ta randka i ten facet… był niewypałem.
Postanowiła wyskoczyć na przypudrowanie noska i przy okazji zrobić mała zmianę w garderobie co by może zachęcić ich do zmiany lokalu. Kiedy wróciła z szokiem stwierdziła że została zostawiona a tamta dwójka zniknęła.
- Noż kurna! - powiedziała na głos i zła zasiadła ze złością na właśnie zwolnionym stołku barowym. Rzadko jej się zdarzały takie sytuację, więc była do nich totalnie nie przyzwyczajona. A teraz jeszcze albo barman oślepł albo z jakiegoś powodu ignorował ta część baru bo usilnie ignorował jej próby zamówienia sobie drinka.

- Nie jesteś tej płci, która by skusiła Garry’ego do szybszego obsłużenia ciebie.- usłyszała znajomy głos i otrzymała kufelek.- A wieczorami.. pełno klientów.
Obok niej usiadł mężczyzna o postawnej sylwetce i niebieski jak stal oczach. Dominic, od niedawna członek jej oddziału. - Ashley… ta co kumpluje się z Louise? Słyszałem o tym że chcesz by ci pancerz przemalowała?
- Dominic! No cześć. - Powiedziała trochę zaskoczona, zazwyczaj przypadkowo nie spotykała kolegów z oddziału poza bazą. Zawsze myślała że po prostu mają różne zainteresowania. - Dziękuję. - Powiedziała biorąc kufelek i wypijając resztę piwa na raz. - Na razie trwają pertraktacje a pro po tych zmian, więc może się jeszcze okazać, że nic z tego nie będzie. A ty co tu porabiasz?
- Zalewam smutki, jak to każdy samotny facet w takim miejscu.- wzrok mężczyzny przesunął się po szyi i odsłoniętym dekolcie..- A ty? Czekasz na kogoś, czy może łowisz na przynętę? Jeśli to drugie, to nie martw się… zaraz pójdę. Bo, cóż, barman może nie teges… ale reszta pubu rozbiera cię już wzrokiem.
- Właśnie zostałam zostawiona przez moją randkę, w imię odnowienia znajomości z collegu. Także ten,... sama zaraz zacznę zapijać smutki, nie udanego wypadu poza bazę.... A jak już barman zaszczyci mnie swoją uwaga poproszę o wezwanie taksówki bo tamten palant miał mnie odwieźć. - no mała gniewna różowo włosa kobietka się z niej zrobiła, co Dominic mógł uznać za bardzo odmienne od miłej, uśmiechniętej zawsze pomocnej Pani Doktor.
- Wiesz… tu jest wielu facetów, którzy…- oczy mężczyzny co chwila zerkały na dekolt drobniutkiej Ash.- ...chętnie by cię podwieźli. Mogę i ja.. ale wiesz… ja jeszcze jadę tu i tam. Musiałabyś się zabrać ze mną.
- Super to jedziemy! - Powiedziała wstając z krzesła i ciągnąc za sobą Guerrę - Co to za bar w którym nie można się napić! - Ostatnie rzuciła w stronę barmana kierując się w stronę wyjścia.
- Hej.. nawet nie wiesz gdzie…- zaczął nieśmiało protestować Dominic dając się ciągnąć.
- A jeśli… pojedziemy na plażę naturystów? -zażartował, gdy zbliżali się do drzwi.
- To wprowadzę cię na mój karnet. - Odparła nonszalancko Ash. - Właściwie to nie wiem który to twój samochód… - dodała już na zewnątrz rozglądając się po okolicznym parkingu.
- To ten gruchot na końcu. Po ojcu, który odziedziczył go po dziadku.- wskazał na starego oldsmobila.
- Raczej nie jest to wózek na tak… - tu spojrzał na pupę Ash w ciasnej krótkiej spódniczce.-.. gorący towar. Ale za to ma lodówkę na piwo.
- No to poczęstujesz mnie zimnym piwem i obiecuję ci nie grzać za bardzo. - Uśmiechnęła się ruszając w stronę ‘dojrzałego klasyka amerykańskiej motoryzacji” stukając o bruk wysokimi czarnymi szpilkami.
- No dobra a naprawdę gdzie musisz zahaczyć o tej porze? - Powiedziała rozsiadając się prowokacyjnie na przednim siedzeniu.



- Flirciara z ciebie, co?- odparł mężczyzna siadając za kierownicą i po prostu przesunął palcami po łydce, po czym otworzył schowek wyjmując z niego duży rewolwer i pokazał go dziewczynie.- Walczę z nałogiem na pobliskich pustkowiach. Strzelam do puszek.
Ruszył z parkingu, co chwila zerkając to na jej nogi, to na dekolt. Rewolwer wylądował na tylnym siedzeniu, gdy sięgnął do zamontowanej tam lodówki i podał jej piwo.

Ash widziała, że coraz trudniej mu zignorować jej biust, jej nogi… całą jej postawę.
- Dominic ja już raz wypadek samochodowy przeżyłam, więc albo skup się na drodze albo zatrzymaj się, przeleć mnie na tylnym siedzeniu żeby znowu funkcjonować z krwią w mózgu a nie w kroczu. - Powiedziała nonszalancko, starając się nie dać poznać, że nie do końca czuje się pewna jako pasażer. Mimo upływu lat wypadek samochodowy w którym zginęła jej rodzina nadal powracał w jej głowie jakby wydarzył się wczoraj.
- Wiesz… robisz dużo, by mnie rozproszyć.- zaśmiał się Dominic myśląc, że to co mówi było żartem, ale po chwili patrząc na jej minę.- Ty serio?
Hansen spojrzała na niego, jej mina zdecydowanie nie wyglądała jakby żartowała.
- Zatrzymaj ten twój klasyk motoryzacji. - powiedziała rozpinając do końca skórzaną kurtkę.
Dominic zjechał w kierunku pobliskiej bocznej uliczki i zatrzymał się spełniając jej polecenie i nie odrywał oczu od jej ciała i działań.
- Albo się przesiadamy do tyłu albo musisz odsunąć siedzenie… - Powiedziała przewracając się w jego stronę. Jedną dłoń położyła na fotelu kierowcy druga na konsoli samochodu, jej rozpięta kurtka rozchyliła się bardziej odkrywając do reszty cycki Hansen.
Dominic odsunął fotel, a potem rozchylił poły kurtki dziewczyny, chwytając za piersi Ash ugniatając i czule masując owe krągłości.
- Nie lubię całowania w usta… chyba sama rozumiesz, czemu.- szepnął wstydliwie.

Kobieta nie odpowiedział tylko przesiadła się ze swojego miejsca na jego kolana. Trochę jej się figura zmieniła od czasów kiedy była nastolatką, ale i tak się zmieścili, było ciasno ale o to chodziło. Ash nie pocałowała go w usta; całowała szyje, uszy i żuchwę; ale o ile Dominic sam się nie przełamał; ona nie zamierzała. Jej dłonie sięgnęły między ich ciała by uwolnić jego męskość. Najwidoczniej ten wieczór nie będzie aż tak stracony.
Rozpięcie spodni pozwoliło wyłonić ów twardy organ, drżący pod jej palcami. Całkiem spora wieżyczka. Usta mężczyzny muskały też jej szyję i obojczyki, gdy dłonie pieściły jej pupę podciągając spódniczkę. Hansen przerwała na chwilę i sięgnęła pod spódnice i ‘handsome’ usłyszał dźwięk rozdzieranych rajstop. A chwile po tym wieżyczka Guerry znalazła ciepły wilgotny kącik do spędzenia czasu.
- Mhmm - Ashley stłumiła jęk gryząc kierowcę w szyje. Dłonie przystojniaka mocniej zacisnęły się na pośladkach dziewczyny, całkowicie zdzierając resztki rajstop z jej pupy. Trzymając ją pomógł, jej unieść się i opaść… niczym kafar wbijający pal w ziemię. Cóż… bardziej nadziewający się na ten pal. Niemniej leniwie acz silne ruchy ciała Ash, sprawiały że dziewczyna czuła kochanka wyjątkowo głęboko i mocno. Naprawdę ją przeszywał.
- Tak! - jęczała mu do ucha, ich figle fundowały amortyzatorom niezła jazdę. Hansen odchyliła się od Dominika dopiero teraz mógł nacieszyć się widokiem jej podskakujących półkul. Sama lekarka była coraz bliżej, dawno nie kochała się z kimś w samochodzie zaparkowanym na ulicy, gdzie byle przechodzień mógł ich zobaczyć. A zwłaszcza ją, bo Dominic ocierał się twarzą o te dwie miękkie półkule składając na nich pospieszne pocałunki. Zaciskając dłonie na jej pośladkach, dociskał jej ciało w dół, by czuła… jaki jest podniecony, jaki twardy, jak… blisko. Spełnienie w jego przypadku przyszło szybko, acz trudno powiedzieć, by było niespodziewane.
Hansen doszła po nim parę konwulsyjnych ruchów na jego jeszcze twardawym członku zrobiło swoje. Ulga nastała choć w odchylając się w tył plecy Ash przycisnęły klakson i nagły dźwięk wyrwał ją z tej błogości. Pochyliła się do przodu śmiejąc się cicho.
- Dzięki Handsome. - Powiedziała kładąc głowę na jego szyi.
- To niczego nie zmienia. I tak jadę postrzelać… a tobie może teraz dodatkowo grozić seks na ciepłej masce samochodu.- odparł mężczyzna tuląc ją do siebie.
- Ojej straszne normalnie jak ja to przeżyje, tyle seksu jednego wieczora. - ironia w jej głosie całkowicie przeczyła jej “obawom”. Wróciła na na swoje miejsce nie zapięła kurtki ale otworzyła sobie piwo i po pierwszym łyku zwróciła się do niego.
- Możesz jechać. - łaskawie pozwoliła mu ruszyć.
- Ok.- on również nie zapiął spodni. Ruszyli do przodu i skręcili w kolejną boczną uliczkę. A potem wyjechali z miasta kierując się bardziej w bezdroża. Pusta trasa sprawiała, że Dominic co jakiś czas zerkał na biust Ash, a ona mogła przyglądać się jak jego męskość powoli odzyskuje siły i apetyt.

Po opróżnieniu puszki Hansen odłożyła ją i skorzystała z wolnych rąk by zdjąć podarte rajstopy chwilowo położyła je do kieszeni wyrzuci je tak wróci do domu.
- Tak z czysto akademickiej ciekawości. Dlaczego strzelanie?
- Bo nie umiem rozbijać butelek pięścią. Poza tym lubię tak… się wyszaleć.- wyjaśnił powoli skręcając na bezdroża.
- Pomaga?
- Trochę. Chcesz spróbować?- zapytał z uśmiechem Dominic, skręcając z drogi w krzaki. Musiał dobrze znać to miejsce, bo jechał dość szybko i pewnie.- Strzelałaś pewnie z broni krótkiej na szkoleniach.
- Krótkiej, długiej, automatycznej...ogólnie ssę w tym, ale powiedzmy, że udało mi się wystrzelać dostatecznie dobry wynik by do was trafić.
- Nie strzelasz tu na wynik. Więc tym się nie martw.- odparł mężczyzna zatrzymując samochód. - I..- tu spojrzał na jej spódniczkę.-... chyba spróbuję cię od razu zmusić do zapłacenia w towarze za przejażdżkę. Noce są zimne, więc lepiej korzystać z rozgrzanej maski wozu.
Ash wyszła z samochodu okrążyła maskę i stając na przeciwko kierowcy oparła się o nią w bardzo zapraszającej pozie.
- Zamierza wyjść do mnie czy tak będziesz siedział jak dziewica przed balem promocyjnym.?
- Nie musisz mi dwa razy mówić.- Dominic opuścił fotel kierowcy i okrążył auto, przytrzymując jedną dłonią opadające spodnie.
- Na co masz ochotę? Weźmiesz mnie od tyłu czy mam się ułożyć wygodnie na tej masce?
- Wiesz.. tym razem pozbawię cię kurtki… ładnie na tobie wygląda, ale bez niej kusisz bardziej. - odparł mężczyzna z uśmiechem.- Usiądziesz na masce?

Ash zdjęła kurtkę i podłożyła pod siebie siadając na masce. Stopy nadal ubrane w szpilki oparła o zderzak w rozkroku dając mu świetny widok na jej gładką muszelkę.
A on zamierzał z tego skorzystać.Ustami przylgnął do jej szyi, lewą dłonią pochwycił za jej pierś, a męskość zanurzył w kwiatuszku, powoli za pierwszym razem… już mocniej gdy prawą dłonią ścisnął jej udo przyciągając ją do siebie. Miał rację… noc był zima… i kontrastowała ciepłym ciałem i żarliwymi pocałunkami mężczyzny, oraz jej własnym rozpalonym ciałem gdy czuła twardą obecność jego penisa nie dającą o sobie zapomnieć.
Ash zanurzyła ręce pod jego koszulę jej czerwone paznokcie wbiły się w jego plecy i drapały za każdym razem kiedy głośno jęczała słowo ‘mocniej’. Nogi już dawno zaplotła wokół jego pasa nie chcąc by ta pełność jaką czuła ją opuściła. Teraz jego ruchy bioder były energiczniejsze. To był silny mężczyzna, twardy wszędzie. Paznokciami Ash drapała stare blizny świadczące jak długo był już w boju.
Tempo tańca ich splecionych ciał przyspieszało. Mocniej i szybciej. Jego usta ocierały się o jej szyję, a zęby czasem znaczyły szlaki na skórze. Tym raz Ash była delikatnym kwiatuszkiem, w objęciach bestii… jej miękkie ciało ocierało się obciągnięty skórą kamień jakim był kochanek.

Ta noc nie była stracona, Handsome zdecydowanie o to zadbał, nie dość że mogła się wyszaleć to mogła się nie hamować z byciem wokalną. Jęki, krzyki i wycie kiedy jej mięśnie zacisnęły się na jego lufie zdecydowanie dopełniły jej ta noc. Kilka mocniejszych pchnięć doprowadziły jej krzyki go granicy rozkoszy, gdy jej ciało zadrżało przyjmując ekstazę swoich zmysłów i ładunek z armatki kochanka. Doszli niemal razem i przez chwilę tulili się do siebie, nim Dominic rzekł. - To postrzelamy czy… w sumie to wiesz… chyba jesteś moim gościem tutaj.
- Sugerujesz że powinnam zacząć strzelać czy liczysz, że zażyczę sobie jeszcze paru rundek na masce? - Powiedziała z rozbawieniem, ściskając mięśnie na jego flaczejącym członku by podkreślić aluzję.
- Ash.. ja tu siedzę kilka godzin na strzelaniu… nie sądzisz chyba, że mi już nie stanie tej nocy co?- jęknął w odpowiedzi - A ty masz jeszcze parę miejsc do spenetrowania… chyba, że dostęp tam zamknięty.
Odetchnął głęboko.- No i… sama wiesz… w takim stroju jaki masz, ciężko mi ignorować twoją urodę. Ale możemy tylko postrzelać i napić parę piw. Jestem dżentelmenem… mimo tej zakazanej gęby.
- Jak mam być brutalnie szczera to jesteś jedyną osobą dla której twoja twarz to problem. - Powiedziała brutalnie szczerze. - I to nie ona jest powodem, że niektóre moje miejsca są dzisiaj out off order. Chodź postrzelamy z tej twojej drugiej pukawki, a potem się zobaczy.
- To nie tak Ash.- Dominic musnął bliznę palcem krzywiąc się w grymasie.- Draństwo źle się wygoiło i jak się za bardzo śmieję to boli, jak całuję też.
Powoli odsunął się od dziewczyny i podciągnął spodnie żeby je zapiąć.
- To ja wezmę broń i cele. Chcesz spróbować pierwsza?
- Tak. - Ash darowała sobie pouczenia go że mają 2099 rok i teraz to byle konował z chirurgii plastycznej by mu to poprawił. Sama nie była lepsza przy każdej ewaluacji psychologicznej dostaje propozycję pójścia na terapię do złagodzenia jej dysfunkcji a ona to zawsze zlewa i udaje że wszystko jest w porządku. Nie, Hansen była ostatnia osobą która miała prawo go pouczać.

Dominic wyciągnął z wozu dwie skrzynki z pustymi obecnie butelkami piwa, swój rewolwer oraz dwie paczki naboi. Wyciągnął też flanelową koszulę, którą podał Ashley.
- Wyglądasz seksownie w tej kurtce na gołym biuście, ale załóż koszulę pod nią. Przecież nie chcę żebyś zmarzła.- rzekł przyjaźnie i poszedł rozstawiać butelki po piwie w jednym rządku na pniaczku po ściętym drzewie.Sześć pustych butelek. Jedna obok drugiej.
- Nie miałam koszuli, tylko nie patrz zdziwiony majtek jak byś nie zauważył też nie miałam - powiedziała tak jakby było to oczywiste. Z kurtki wyjęła zdjęty jeszcze w pubie miękki czarnystanik i go włożyła.
Sprawdziła czy broń jest nabita. Dała Dominikowi się odsunąć od celu i wystrzeliła cały bębenek w cele.
- To moja koszula… robocza. Używam ją jak…- zaczął mówić mężczyzna, ale przerwał patrząc jak pękają butelki, jedna, druga, trzecia… cztery z sześciu, nim iglica uderzyła w pustą komorę nabojową. - Nieźle jak na spluwę którą trzymasz pierwszy raz w dłoni. Bo chyba nie chowasz w domu pytona pod poduszką?

- No, no… - pogroziła mu palcem otwierając bębenek i wysypując łyski - … żebym cię zabrała do domu musiałbyś się bardziej postarać, a nie raz uratować mnie przed nudną sobotnią nocą.
Oddała mu broń i poszła dostawić cele.
- Zawsze mogę porwać cię do swojego domu. W końcu mam samochód.- zażartował Dominic sprawnie przeładowując broń.- No i jak się czułaś? Wywalając magazynek w butelki?
Ash wzruszyła ramionami. - Mnie te butelki nic nie zrobiły. A strzelanie traktuje jako … no coś co muszę umieć czasem zrobić żeby zostać w drużynie.
- Masz do tego złe podejście.- wycelował w pierwszą z nich.- Wyobrażasz sobie, że zamiast butelki jest ktoś kogo nie lubisz, albo coś.
Strzał, butelka rozpryskała się na drobne kawałeczki.
- Pamiętasz, że rozmawiasz z lekarzem, prawda? Moim celem jest ratować ludzi, między innymi po postrzałach. - powiedziała z zdziwieniem jakby Handsome zapomniał, że ostatnio kazała mu uciskać ranę postrzałową bo jej zabrakło rąk do pracy.
- Cóż… ja strzelam do ludzi.- wzruszył ramionami Guerra i dodał.- Wybacz… jakbym wiedział, że na ciebie wpadnę zaplanowałbym potańcówkę, albo chociaż kręgle.-
Dwa strzały, dwie butelki pękły.
- Nie przerywaj sobie terapii przeze mnie, … to nie chodzi że się źle bawię, koniec końców coś tam wspomniałeś, że dasz radę jeszcze raz mnie przelecieć. - Powiedziała półżartem półserio - Po prostu dla mnie to nie rozrywka a element pracy, który jest trochę sprzeczny z moim głównym zadaniem.
- No cóż…- jeszcze jedna butelka pękła, a Dominic odłożył broń na maskę. Podszedł do dziewczyny od tyłu. Jego dłonie spoczęły na jej biodrach, jego usta musnęły jej szyję gdy szeptał.
- Mimo wszystko powinienem sprawić, byśmy bawili się dobrze.
- Robisz ze mnie terapię alternatywną? - zaśmiała się przesuwając jego dłoń z swojego biodra między uda pod spódniczkę.
- Korzystam z okazji…- palce podążyły do jej łona, zaczęły wodzić po jej skórze podbrzusza. Duże i chropowate palce… ocierały się o jej łechtaczkę.- Nieczęsto mam okazję wywieźć ładną dziewczynę do lasu.
- Komple..menciarz - powiedziała opierając się o niego plecami sięgając dłońmi w górę i zatapiając palce w jego czuprynie.
- Dwa razy rozchylałaś przede mną nogi… myślę że jestem ci winny trochę gry wstępnej.- mruczał delikatnie kąsając ucho.- Poza tym… nie musimy się spieszyć, prawda? Nie jesteś grzeczną dziewczynką, która musi pójść spać przed północą.
Powoli wsunął dłoń pod jej stanik, ścisnął czule pierś kciukiem masując jej szczyt. Palce między udami leniwie zanurzyły się w jej kobiecość, by i tam lekko pomasować. Dominic… potrafił być delikatny jeśli chciał.
- Ojjj tak bo sama nie czerpałam z tego przyjem...ności - Ponowna ironia. - jak już zacząłeś to nie przestawiaj … odkurz te umiejętności.
- Taki mam plan…- mruczał wodząc ustami po jej szyi i sięgając raz do jednej raz do drugiej piersi Ashley. Dziewczyna czuła jego badawcze palce muskające jej wrażliwe punkciki, co powodowało mimowolne prężenie się całego ciała lekarki. Zaczynała wić się jak kotka. I pupą czuła coraz wyraźniejszy… ogonek kochanka.
- Jak już.. dojrzejesz...- powiedział z ciężkim oddechem, ocierając się mocniej o bulwę w spodniach - weź mnie od tyłu…
- W pupę..czy tradycyjnie w kwiatuszek?- jego język smakował skórę szyi leniwymi ruchami. Palce poruszały się w muszelce wydobywając z niej coraz bardziej lubieżne dźwięki.
- ..jesteś du..ży...trady..cyjnie..- chodziło jej że jest za duży i chce tylko tradycyjnie. Handsome nie dał się poznać jako delikatny kochanek. Nawet tak chętna osoba jak Hansen nie zamierzała wpuszczać tak dużych osobników którym nie ufała, że nie będa delikatni w swój odbyt.
- Chcesz oprzeć się o wóz.- dyszał cicho mężczyzna, coraz bardziej zagłębiając twarde palce w mokrą muszelkę kochanki i ocierając się kciukiem o jej łechtaczkę.
- mhmmmm...tak - Hansen była już całkowicie gotowa na trzecią rundę.
- To gdzie masz zapięcie do tej spódniczki. Chcę zobaczyć wypiętą pupę w całej okazałości.- mruknął wyciągając palce z jej rozgrzanego łona.
Ash wyszła powoli ruszyła w stronę samochodu zapalone światła oświetliły jej sylwetkę jak w teatrzyku cienie. Jej dłonie powędrowały w bok a po chwili spódnica swobodnie opadła na ziemię. Stanęła przy masce i oparła się rękami. Dzięki wysokim szpilkom jej nogi wydawały się długie i jeszcze zgrabniejsze niż zazwyczaj. Jej tyłek był wypięty jej kwiatuszek zerkał spomiędzy rozchylonych ud na Dominica w zaproszeniu.
- No to bierz mnie Handsome… - spojrzała na niego przez ramię, posłała mu takie spojrzenie jakie tylko niektóre kobiety potrafiły. Gdyby fizycznie było to możliwe Guerra pewnie stanął by właśnie w płomieniach. Na pewno dodało mu to ognia gdy chwycił ją za pupę, gdy poczuła jego twardy oręż przeszywający jej muszelkę. Z ust wyrwał się mimowolny jęk pochwały… to mogło być bardzo przyjemne spotkanie ich ciał. Zwłaszcza, że kolejne sztychy poruszały jej ciałem. Piersi próbujące się wyrwać ze stanika przy każdym oddechu, zaczęły się miarowo kołysać.
- Ooo..! - Ashley lubiła być brana od tyłu, jedna z tych prostych przyjemności. Zwłaszcza kiedy ich figle zaczęły się dynamizować i lekarka wychodziła naprzeciw pchnięcia Dominica. Po lesie nosiły się luźne słowa ‘tak’, ‘mocniej’, ’Och tak!’, ’Rżnij mnie Handsome!’, ’Aaaa!’ i też cały wachlarz pochwalnych dźwięków jak też ten charakterystyczny zderzenia się nagich ciał.
Lekarka zdarzyła ochrypnąć zanim jej mięśnie zacisnęły się w orgazmie, a ona zawyła do gwiazd. A jej kochanek doszedł po chwili… dysząc głośno i wypełniając jej kobiecość dowodem swej rozkoszy.
Tej nocy… już nie strzelał z rewolweru.


Ash uważała że uprzedzenie sms-em było wystarczające, by ktokolwiek się jej spodziewał i poukrywał wszelkie ‘wstydliwe’ rzeczy z przestrzeni publicznej. Tak więc nie pukała po prostu naciskała klamkę i wchodziła do środka. Odruch jaki jej został używając aplikacji AID która potrafiła nadpisać sygnał zamka i w przypadku alarmu medycznego dawać dostęp do pomieszczeń w budynku.
- Jesteśmy ! - Powiedziała radośnie lekarka wpuszczając Butcha przodem. Ten wleciał jak radosny pocisk do środka kiedy Ash zamykała za nimi drzwi.
- Hej Hej hej! Ja tu mam wszędzie puchowe dywany!- krzyknął mężczyzna, potem nastąpiło łup.- Złaź ze mnie! Co ty robisz! Wszystko obślinisz! No już już… dobry piesek! Złaź!
Lekarka weszła do środka mieszkania widząc najnowszą ofiarę psich całusków. - O widzę że już impreza się zaczyna! - Zaśmiała się widząc Guerre na podłodze przygniecionego cielskiem białego psa. - Dominic poznaj Butcha, Butch zejdź z Guerry. - Pies z początku wydawał się bardzo zadowolony z miejsca w jakim przebywał dopiero na drugie upomnienie swojego człowieka zszedł z nowego człowieka.
- Nie żebym nie był ciekaw nowych rzeczy, ale… myślałem o innej imprezce.- odparł ironicznie Dominic ocierając twarz dłonią.- Przyjazny psiak… ale dupa z niego, nie obrońca.
- No nie wiem, ciebie spacyfikował szybko. - kobieta wyciągnęła dłoń by pomóc mu wstać - on nie jest psem obronnym tylko terapeutycznym...przynajmniej według papierów na które go wciągnęłam. Gdzie chcesz się narkotyzować? - Trochę wyjaśniła trochę zapytała, gdzie chce leżeć czy siedzieć na czas schodzenia kroplóweczki.
- Chyba poleżę.- wskazał na kanapę i poprawił kołnierzyk białej koszuli
- Aż tak cię spili? - zapytała ironicznie Ashley wyjmując sprzęt z torby i podwijając mu rękaw.
- Ja się spiłem. Pozostali dali się ograć ładnej dupci. Znasz ten typ, ładna laska która udaje że nic umie, a jest profesjonalną graczką.- odparł Dominic kładąc się grzecznie.- Ja swoje wychlałem.
- Jak terapia? - Spytała, perfekcyjnie wchodząc igłą w żyłę, zabezpieczając ją opaską medyczną i puszczając miks w jego organizm.
- Idzie… dobrze.- odparł wymijająco Guerra zerkając na lekarkę i odprężył się.
- Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Ładnie wyglądasz.
- Ocho wymijające odpowiedzi, czyli nie idzie. - Zaśmiała się Ash. - Dobra nie spinaj dupy wiesz, że cię nie oceniam...głośno - Dodała ostatnie słowo złośliwie. - O czym chcesz rozmawiać?
- O twoich oczach… są takie… no są…- zamyślił się spoglądając w oczy Ash.- … ładne. Dobra… może nie o tym. Jak ty spędziłaś noc? Miałaś udaną randkę ? Moja z Pearsonem i Carsonem była kiepska. Ważniak spaprał sprawę na całej długości i wylądowaliśmy w barze o takim stężeniu testosteronu, że pewnie połowa bab w nim mogła się pochwalić wacusiami większymi od mojego.
- Przykre. Podobnie jak mój wieczór i Switch. Ona miała randkę która całkowicie nie wypaliła. Więc postanowiła przyjść do mnie. Przerywając moją schadzkę wieczorną. Tak więc spędziłam wieczór na improwizowanym “bez kutasowym nocowaniu” poprawiając Switch humor. Miała ciekawe plotki ale powtarzać nie mam zamiaru. - Skróciła swój wieczór do czystej esencji...pomijając fragment z S i oglądanie pornosa który nakręciła dla niego Ash.
- Louise ma wiele wad, ale do licha… rozrywkowa z niej babka. Nie wmówisz mi że było tam nudno.- stwierdził Hanssome.
- O piątej jechałam z BFG po Butcha. Możesz nie wierzyć, ale naprawdę po wypiciu półtorej butelki wina na spółkę, zjedzeniu winogronek w wannie z pianą, było bardzo grzecznie. - Ashley usiadła w drugim końcu kanapy prostując nogi na Dominicu.
- I tak to brzmi lepiej, niż spanie w woziku Ważniaka.- stwierdził Guerra wzruszając ramionami i spoglądając na psa.- Terapeutyczny tak? Pomaga?
- Mam go dopiero parę godzin. Nie mam pojęcia. Jest...pocieszny. - Przyznała lekarka. - A co chcesz sam wypróbować i zobaczyć, czy przebywanie w jego towarzystwie okaże się zbawienne?
- No… przypuszczam, że dostanę nerwicy przy wyciąganiu jego kudłów z dywanu. Jeśli to ma być ta terapia… to z pewnością zadziała.- odparł z kwaśnym półuśmiechem Guerra.- Zresztą… myślałem o żółwiu.
- Mhmmm, dobry pomysł...choć może stała kochanka była by lepsza. - Powiedziała Ashley poważnie, nie chodziło jej o siebie, ale kobiece towarzystwo robiło Handsome lepiej niż butelka.
- Albo żona… nie zatrzymujmy się zresztą na niej. Są jeszcze dzieci do załatwienia.- Dominic klepnął delikatnie udo Ash.- Z tego wszystkiego żółw ma najwięcej sensu. Zdecydowanie nie jestem człowiekiem rodzinnym.
Ashley wróciła myślami do swojej sytuacji z S. - Nie matkuję ci ale zdecydowanie lepiej funkcjonujesz jak “zamoczysz”. Mówię tu o podejściu do otoczenia. I są w bazie dziewczyny które uznają i nawet im pasuje brak “uwiązania”
- Ash… są blizny które nie są seksi. - odparł ironicznie Dominic.- Jesteś milutka i słodka. Ale wierz mi… te łatwe dziewczyny są bardziej wymagające jeśli chodzi o wygląd.
- Aha, czyli ja się tutaj specjalnie fatyguje, żeby cię postawić na nogi a ty mi mówisz, że nie mam gustu...jasne, normalnie mów mi tak jeszcze. - Hansen udawała obrażoną jego komentarzem.
- Nie przesadzaj…- pogłaskał ją po udzie delikatnie. - To co się zdarzyło wtedy, było miłe i przyjemne. Acz.. to była chwila szalonej namiętności. Jedno szczęśliwe zdarzenie.
Przymknął oczy dodając melancholijnie.- Nie zdarza mi się to regularnie Ash. Trafia, przyznaję to. Ale nie za często. A szanse na stałą kochankę mam niskie.
- Cholera. - Powiedziała zdecydowanie rozczarowana Hansen, trudno powiedzieć czy udawała czy nie. - Nóż plany mi właśnie popsułeś, bo jak teraz się z tobą prześpię to będziesz to rozumiał jako seks z litości…
Dominic spojrzał na nią zaskoczony i opierając się na ramionach spojrzał wprost w oczy Ash.
- Nie… tego nie powiedziałem.- uśmiechnął się i cmoknął lekarkę w czubek nosa.- Chodzi mi o to, że jak mi się trafia jakaś chętna laska, to tylko na raz… może dwie noce. Nie mam szans na romans… nawet niezobowiązujący. Nie sądzę, że to co się między nami zdarzyło… było seksem z litości. Po prostu zaiskrzyło wtedy. -
- Wiesz, że nam medycyna poszła do przodu i to bardzo. Jak byś sobie w końcu poukładał w głowie wszystko, spokojnie można by cię było wciągnąć w program rekonstrukcji nerwów i pewnie lekkiej poprawy aparycji jakbyś się bał większej ingerencji. To już nawet nie chodzi o wygląd, poprawiłby ci się komfort życia. Wielu lekarzy właśnie od tego są wiesz? - słowa były retoryczne i Ash jak i Guerra o tym wiedzieli. Tak naprawdę jedyna przeszkodą jaka stała na drodze do poprawy wyglądu i odbudowania części nerwów twarzy był sam Handsome.
- Wiem wiem wiem… ale nie zamierzam tego czynić. Mam swoje powody.- odparł enigmatycznie, znów grzecznie leżąc i pozwalając działać kroplówce.
- Jak ci ich zabraknie daj znać to będziemy kombinować co z robić z tą twoją buźką. - Powiedziała Ash zostając na kanapie. Po chwili zjawił się też argentino, który przez całą rozmowę był gdzieś poza widokiem. Pies najpierw domagał się wpuszczenia na kanapę a po stanowczej rozmowie uwalił się na dywanie przy Dominicu.
- Dam ci wtedy znać.- zgodził się z nią mężczyzna i przymknął oczy zmieniając temat.- Twoja magiczna miksturka pomaga.
- No jest trochę bardziej podrasowana niż te w przychodni, ale i tak pij dużo wody. Przepłuczesz się szybciej. -
- Cudnie.- odparł z ironicznym uśmiechem Guerra.- Jesteś różowym aniołkiem, wiesz?
- Najpierw uwłacza mojemu gustowi a teraz próbuje się wkradać w łaski. Całkowity brak konsekwencji. - Zaśmiała się Hansen, popatrzyła na powoli opróżniającą się butelkę. - Nie masz innego wyboru jak mi to teraz wynagrodzić Handsome. - Powiedziała unosząc się i siadając na Dominiku. Jej dłonie zaczęły rozpinać jego pasek od spodni.
To co wyciągnęła spod bielizny mężczyzny było dobrym miernikiem atrakcyjności lekarki. Palce jej wodziły po tym dość sztywnym dowodzie na to, że jej pacjent nie odczuwał zmęczenia poniżej pasa.
- Nie będzie nam przeszkadzała w dalszej terapii? - zapytał leżący mężczyzna zerkając na kroplówkę.
- Na szczęście masz pod ręką świetnego lekarza. - Powiedziała unosząc się trochę. Jej spódniczka uniosła się w górę. - który będzie monitorować - Jej dłoń przesunęła bieliznę usuwając przeszkodę dla jego pukawki. - sytuację.
- Zdecydowanie... - westchnął głośno mężczyzna wodząc spojrzeniem po odsłoniętych widokach. Czubek jego tarana prawie ocierał się o bramę, którą zamierzał sforsować. - … mam pewnie najlepszy poranek z całej… trójki. -
Niewiele mógł jednak zrobić, poza spełnianiem poleceń lekarki. Jak posłuszny pacjent.
- Zmienimy ci ksywkę na “Farciarz” - Powiedziała Hansen zaczynając powoli ujeżdżać Dominica. Wyginała się przy tym tak apetycznie, że jej pacjent musiał być strasznie rozczarowany że miała założoną bluzkę. Niemniej to rozczarowanie rysowało się tylko na twarzy. Każdym ruchem bioder Ashley upadała i unosiła się na twardym i dumnie uniesionym entuzjazmie kochanka. Jej ciało gościnnie przyjmowało Dominica, głęboko dzięki współdziałaniu ciężaru swojego ciała i grawitacji.
Hansen korzystała w pełni że to ona ma pełną kontrolę. Pozwoliła sobie na rozkręcanie zabawy powoli, delektując się powolnym i dokładnym uczuciem wypełnienia jakie doświadczyła. W końcu mieli dużo czasu.

Guerra musiał stwierdzić, że dobrze mu w tej pasywnej pozycji, bo całkowicie oddał się w ręce Ash. Tak w końcu osiągnęła swoją przyjemność z wierzgnięciem i cichym jękiem. Chwile została bez ruchu. Przeciągnęła się łapiąc za oparcie kanapy i zaczęła szaloną jazdę specjalnie dla Handsome. Jej nadziewanie się było szybkie i mocne. Teraz to Handsome pojękiwał. Oczywistym było, że sprawiała mu przyjemność, i lubieżnymi ruchami ciała i zaciskając się na jego robaczku niczym rosiczka. Mimo tej rozkoszy, wiedziała że jej Farciarz czuje się nieco zakłopotany. Był zdobywcą z natury… a tu był zdobywany.
Ale raczej nie miał jak protestować, próbując nie dyszeć z rozkoszy… za często, gdy kolejnymi gwałtownymi doprowadzała go do eksplozji ekstazy.
Trudno powiedzieć co ‘krępowało?’ go bardziej fakt, że to ona go wykorzystała i potem wspaniałomyślnie pozwoliła mu osiągnąć swoje spełnienie. Czy to że Butch przez cały czas patrzył się na niego z wyrzutem. Jego znudzona mina świadczyła[/url], że widział takie rzeczy nie raz. I nigdy nie kończyło chrupkami dla pieska, czy nawet drapaniem za uchem. Ludzie są dziwni.
- Lubię twoją terapię.- wyszeptał po wszystkim, starając się zamaskować ochotę rzucenia się na Ash, by zedrzeć z niej każdy kawałek materiału.
- A powiedziałbyś, że nie … - mruknęła i wstała poprawiając spódnicę. Sprawdziła kroplówkę i odłączyła linkę. - … ok szeregowy Guerra, skończyliśmy detoks. Tak jak mówiłam wcześniej, pij dużo wody a chłopaki poddadzą w wątpliwość że z nimi byłeś.
Schowała pojemnik po kroplówce do torby naklejając na miejsce wbicia igły plaster. Zawołała psa i skierowała się do drzwi.
- Jak stwierdzisz że potrzebujesz kolejnej terapii, umów się na wizytę. - Puściła mu oko i wyszła z mieszkania. Handsome jeszcze chwile leżał na kanapie po czym wstał i mimochodem zobaczył jak zwierzak Ashley potraktował róg jego dywanu.
- Żebyś się nie zdziwiła… mój dywan! Szlag. Gdzie ja zostawiłem mopa?- usłyszała nim zamknęła drzwi.
- Butch cy cy cy..- Powiedziała go Argentyńczyka rozczarowana.- Nie oznaczaj tak terytorium bo przestaną nas lubić.
Odpowiedzią psa było ziewnięcie, a potem to spojrzenie, które natura zaprojektowana do topienia ludzkich serc. Na Butcha ciężko było było się gniewać

Wieczorna odprawa była treściwa i właściwie mało kto miał pytania. Ash mentalnie poklepała się po plecach za przygotowanie więcej zestawów medycznych. Zastanawiała się czy może wykorzystać ostatnią noc przed misją. Postanowiła jednak pójść sama spać i spróbować się wyspać. Co było ciekawym przeżyciem z uwagi na pierwszą noc Butcha w nowym miejscu. Szybko jednak Ashley ustaliła pewne zasady. “Pies śpi na dywanie w bawialni”...co życie zweryfikowało po swojemu.


Rankiem Ash zostawiła Butcha u chłopaków z zabezpieczenia terenu. Zaskoczeniem była obecność Paula. Od wyjazdu z Hawajów nie rozpamiętywała o nim a u nagle taki “Blast from the Past”. Może po wszystkim wyskoczą razem na drinka odnowić znajomość. Niestety wszechświat miał inne plany.
 
Obca jest offline