Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2019, 01:30   #60
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=FROn3LtGFl0[/media]
Crow

Ten kto wymyślił upał powinien dostać z automatu betonowe buty i skończyć w kanale przy porcie w Detroit. Gorąc panował okrutny, słońce piekło niemiłosiernie, albo z nieba padała mżawka niepomagająca w niczym prócz utrudniania oddechu jakby człowiekowi szło się inhalować starą, mokrą szmatą do mycia podłogi w miejskim kiblu. Panna Holden tęsknie wspominała niebiańsko chłodne, klimatyzowane wnętrze apartamentu w Fleurs du Mal - tam nie chodziła spocona jak wieprzowina, czując się gotowana we własnym sosie. Wewnątrz metalowej puszki bryki. Czuła się trochę jakby umierała, albo trafiła na olbrzymią plażę bez możliwości pójścia pod prysznic. Trzymała pion tylko dlatego że musiała, odrywając kawałek tektury z kartonu od zapasów żeby się nim wachlować. Rozpięła bluzkę, mając gdzieś że Alex piorunował ją wzrokiem. Było tak duszno i gorąco, że naprawdę nie obchodziło jej czy obcy małolat będzie się gapił na widoczny stanik. Nie mieli czasu się gapić, po stłuczce roboty, takiej palącej, dla trzech osób starczało aż nadto. Harowali w pocie czoła do chwili gdy Fox wreszcie rzucił młotkiem, wypowiadając myśli całej trójki.

Fajrant, coś do picia i żarcia. Tylko głąby pracowały po mrówczemu, albo jak czarni na plantacjach bawełny - jak to lubił czasem mówić ojciec Ves.
- Myślicie że mają tu balię z natryskiem z konewki? - popatrzyła po pozostałej dwójce i lokalu w jakim zakotwiczyli. Dach, ściany, klekoczący wentylator na zardzewiałej nóżce w kącie sali. Jednym słowem - cywilizacja.

Alex bez większego zainteresowania upił łyka z butelki i popatrzył w stronę baru. Główkował chwilę a w tym czasie młodociany pomocnik w wieku pewnie zbliżonym do Vesny zerkał niepewnie na nią, na niego to w stronę baru niepewny czy się odzywać czy nie. W końcu rajdowiec wybawił go z tego kłopotu.
- Młody, skocz zapytaj czy coś mają w ten deseń. - Detroitczyk machnął leniwie w stronę baru i znów wyglądało, że poza odpoczynkiem w cieniu i przy butelce niezbyt wiele go interesuje. George popatrzył na niego trochę niepewnie, kontrolnie zerknął na Vesnę i jeszcze raz w stronę baru jakby oceniał swoje szanse i możliwości. W końcu chyba doszedł do wniosku, że lepiej nie stawać okoniem z powodu takiej błahostki więc wstał od stołu i podszedł do baru. Porozmawiał chwilę z barmanem i wrócił całkiem raźnym krokiem. Na tyle raźnym, że wyglądał na herolda dobrych wieści.

- Można zamówić kąpiel w bali. Jak chcemy to nam przygotują. 20 talonów. - chłopak zdał relację patrząc najpierw na Alexa a potem zerkając na Vesnę. Ale decyzję podjął Alex.

- Chcemy. - bąknął pod nosem wyraźnie pozwalając sobie by rozleniwienie tym upałem wzięło górę.

- Aha. - George z zadowoleniem pokiwał głową przyjmując do wiadomości odpowiedź rajdowca. I w pierwszej chwili nie załapał. Dopiero gdy zirytowany bezruchem Alex spojrzał na niego wymownie znad butelki domyślił się w czym rzecz.
- Aha, no tak… - powiedział nieco stropiony i znów wstał od stołu i wrócił do baru aby zamówić tą kąpiel.

Panna Holden dopiła piwo, odstawiając pusty kufel na stół. Ulżyło jej, spodziewała się… sama nie wiedziała czego. Chyba kolejnych komplikacji, jak przez większość tego zezowatego, gorącego dnia, ale nie narzekała. Podniosla się, łapiąc Foxa za rękę.
- A teraz pomyśl, że jechalibyśmy na tych cuchnących szkapach, które nawet bagażnika nie mają - powiedziała wesoło, obejmując go mocno ramieniem gdy się podniósł. Razem podeszli do baru, dobijając szczegóły transakcji.
- I jeszcze butelkę wina - dziewczyna w ostatniej chwili dołożyła jeszcze jeden punkt, udając że nie widzi skrzywienia brwi gangera.

- No! Od razu mówiłem ci, że z tymi szkapami to durny pomysł! - Alex podchwycił temat tak ochoczo, że to w połączeniu z planowaną kąpielą. Spojrzał na opierającego się obok młodzieńca na tyle wymownie, że ten już załapał o co chodzi i wrócił do ich stolika. Zostało jeszcze trochę poczekać bo tej wody do tej balii trzeba było nanieść i ogrzać. Co jak zwykle trochę trwało jak się nie miało luksusu bieżącej wody w kranie. Za to przy barze było ciut przyjemniej bo okolice ogarniał mały wentylator robiąc przyjemny dla przegrzanego ciała powiew. Barman postawił na barze butelkę wina a Alex z wielkopańskim gestem rzucił na blat talony które barman obejrzał, pokiwał głową i schował.

- Tu zawsze jest tak gorąco? - Alex nie wytrzymał i zapytał barmana o dość latynoskich albo makaroniarskich rysach i tuszy właściciela pizzerii. Ten pokiwał głową mówiąc coś, że najgorętsze miesiące i tak mają za sobą no i teraz będzie częściej padać. Ale tak, temperatura gdy nie pada to raczej zazwyczaj podobna jak dzisiaj. Detroitczyk westchnął ciężko i popatrzył smętnie na Ves łącząc się z nią w cierpieniu. W ich ojczyźnie może i zdarzały się latem upały no ale chyba nie aż takie jak tutaj. No i właśnie “zdarzały się” a nie były normą od jakiej właściwie nie było ucieczki.

Jak ludzie tu funkcjonowali? Tak codziennie, bez klimy. Na polach, w warsztatach i garażach. Na ulicach…
- Chłodziarka… na kołach. Albo wanna z podwoziem od meleksa - rozmarzyła się, nadstawiając twarz pod stary wiatrak. Gdy jechali przynajmniej pęd powietrza chłodził ich twarze. Tutaj… gorąco stało, zalewając człowieka jak kąpiel we wrzątku.
- A nie mówiłeś kiedyś, że z twoimi korzeniami żaden upał ci nie straszny? - popatrzyła na chłopaka z ukosa, udając że temat pochłania ją doszczętnie.

- Nie masz innych zmartwień? Może pójdziesz sprawdzić czy nas nie rolują z tą balią. My tu czekamy jak frajerzy ta tam pewnie coś już zmajstrowali. - Alex jak zwykle nie przepadał gdy ktoś, zwłaszcza kobieta, przyłapał go na jakiejś gafie. To, że coś tam, kiedyś, sprzedał jakąś bajerę na ten czy inny temat nic przecież nie znaczyło. Nawet teraz gdy akurat trafiała się okazja, żeby ją sprawdzić. Udał więc, że jest bardzo zły i bardzo groźny, żeby ktoś przypadkiem sobie nie pomyślał, że jest jakimś lamusem. A przecież był chłopakiem z detroickiej dzielni i wielkim cwaniakiem co zawsze trzyma rękę na pulsie i ma oczy dookoła głowy nawet w przypadku takiego drobiazgu jak zamówiona kąpiel w przygodnym barze.

Stojąca obok niewielka małolata o ciemnoczekoladowych włosach nie wydawała się przestraszona. Za dobrze go znała, wiedziała że nawet jak go wkurzy to jej nie przyleje, więc była bezpieczna. Zamiast zrobić się bladą ze strachu, ciągle się pogodnie uśmiechała.
- Czekamy? Ale to ja przecież chciałam się umyć - zrobiła smutną minkę niezrozumienia, patrząc na niego jakby jej nagle zakomunikował, że zamierza od jutra zostać stróżem prawa, albo rolnikiem i nigdy więcej nie wsiąść do bryki. Chciała coś dodać, kiedy wzrok jej zjechał niżej. Zmarszczyła nos nagle niezadowolona.
- No nie… znowu? - spytała z wyrzutem i rezygnacją, wsadzając rękę pod jego koszulkę. Zatrzymała ją na wysokości pięści powyżej pępka i wystawiła palec przez dziurę.
- Prosiłam cie tyle razy kochanie, uważaj gdzie spiołujesz bo znowu się poparzysz… albo właśnie dziur żarem narobisz i kto to będzie zszywał, co? No przecież jasne że ja. Myślisz że nie mam nic innego do roboty? - westchnęła, kręcąc głową zrezygnowana i uniosła materiał tak aby zobaczyć jego ciało - Nie oparzyłeś się chociaż tym razem?

Kierowca zmrużył oczy i zbystrzał gdy pojawiło się coś na kształt zagrożenia czy choćby takiej sugestii, że może go ominąć zamówiona kąpiel. Przeszył Vesnę swoimi celownikami w oczach ale udało jej się odwrócić jego uwagę tematem o koszulce i kiepowaniu. W końcu nie protestował gdy badała zakamarki jego koszulki i tego co miał pod koszulką, upił znowu ze swojej butelki i jakby się trochę rozpogodził. Czyli znowu wrócił do tego stylu ponurego samca aby podkreślić swój nonszalancki testosteron.
- No nie wiem… Coś może tam spadło i się przypala teraz… Musiałabyś sprawdzić, przy kąpieli by się to dało radę zrobić bez problemu ale jak chcesz iść sama to idź. - udał, że się obraża i mu nie zależy czy zostanie czy pójdzie chociaż wyczuwała, że próbuje ją wziąć pod włos.

Gdyby poszła sama, wtedy stanie się złą, nieczułą babą która skazuję partnera na straszliwe katusze palenia się żywcem. Nie mogła na to pozwolić, ilość późniejszego marudzenia zalałaby ją doszczętnie dusząc w mgnieniu oka. Ze skupioną, troskliwą miną opuściła łapkę niżej, chwytając palcami klamrę od pasa i odchyliła mu spodnie zaglądając bez żenady do środka.
- Nic nie dymi, wydaje się w porządku - powiedziała zamyślonym głosem nie zaprzestając obserwacji - Odczuwasz bolesny dyskomfort albo gorąco gdzieś tutaj?

- Dokładnie. Tak to ciemno i nic tam nie zobaczysz. Zresztą co z profilaktyką? Trzeba to dokładnie sprawdzić a nie tak byle jak. Sama wiesz co się dzieje jak się w silniki coś przegrzeje, spali i zatrze. A wystarczyłaby porządna ręczna diagnostyka…
- mężczyzna siedzący przy barze mówił spokojnie jak na profesjonalistę przystało gdy mówił o rzeczach o jakich miał pojęcie całkiem niezłe. Alegoria była całkiem udana bo rzeczywiście bez smarowideł i olejów silnik łatwo się zacierał, przegrzewał a czasem nawet zapalał i wybuchał. Barman coś chyba nie bardzo chciał mieć cokolwiek wspólnego z tą diagnostyką i resztą tematyki o jakich mówiła dwójka klientów bo dyskretnie oddalił się ze dwa czy trzy kroki na przeciwny kraniec baru ale zerkał na nich znacząco aby dać im do zrozumienia, że to porządny lokal i nie będą tu tolerowane “takie rzeczy” gdyby ich kusiło tak coś tentegować na środku głównej sali w samym środku dnia.

- A to nie tak, że jesteś samodzielnym, dorosłym i groźnym mężczyzną, załatwiającym wszelkie problemy na własną rękę, a ja tylko dodatkiem do ekwipunku? - zamrugała mówiąc poważnie. Ludzie już od nich uciekali, sądzą chyba że zaraz padnie na kolana i zacznie ustną diagnostykę. Do tego stopnia panny Holden jeszcze nie pogięło, wypadało się szanować tak trochę chociaż.
- Powinniśmy na ciebie uważać, to naprawdę poważny przypadek i nie wolno z niego żartować - dodała tonem lekarskiego pouczenia podnosząc wzrok na jego twarz - No dobrze, rzucę okiem przed kąpielą czy przypadkiem się nie poparzyłeś i nie zatarłeś, ale powoli zaczynam dochodzić do wniosku, że robisz to specjalnie i z premedytacją. Sabotujesz moje plany na odpoczynek w ciszy, spokoju… a jest tak gorąco że sama się roztapiam i bardzo chętnie bym skorzystała z luksusu jakim jest pięć minut bez potu na skórze. Poza tym nie muszę patrzeć co tam jest - uśmiech jej się zrobił kosmaty. Zaczęła go ciągnąć za pasek w stronę łazienki - Znam to na pamięć.

Alex zmrużył oczy chwilę trawiąc słowa swojej dziewczyny ale uznał, że to to co chciał ostatecznie usłyszeć. Więc chociaż w pierwszej chwili wyglądało, że będzie stawiał bierny opór gdy ciągnęła go za pasek spodni to jednak zeskoczył zwinnie ze stołka, złapał za kupioną właśnie butelkę dał znać młodemu, jaki jest podział obowiązków czyli, że oni idą zażyć kąpieli a on ma być czujny, zwarty i spocony jak koń po westernie.

Za barem był nieduży korytarz i barmanowi chyba ulżyło, że parka sobie idzie i złazi z widoku jemu i nielicznym w ten skwar gościom. Powiedział gdzie mają iść i właściwie nie dało się zgubić bo korytarz był krótki i było ledwo kilka drzwi. Zresztą ledwo weszli przez te gdzie miała czekać pełna balia wyszła jakaś dziewczyna. Niosła dwa wiadra i sądząc po tym jak się bujały musiały już być puste. Akurat zamykała za sobą drzwi, i otarła wolną ręką swoje czoło czekoladowej barwy gdy ujrzała dwójkę gości jacy zmierzali w jej kierunku.


- Oooo! - zawołała nagle znacznie się ożywiając i wytrzeszczając oczy z zaskoczenia. Alex zatrzymał się nagle i nagle zrobił się czujny nie wiedząc w pierwszej chwili jak interpretować tą reakcję. Obejrzał się szybko za siebie no ale dopiero co weszli do tego korytarza i byli sami. No i ta chyba łaziebna czy inna dziewczyna pracująca przed nimi.

- Ty jesteś tą kumpelą Kristin Black! - zawołała dziewczyna, rzuciła wiadra na podłogę i podbiegła do dwójki gości. Właściwie do Ves. Chyba miała ją ochotę uściskać czy wyciągnąć rękę na przywitanie ale w ostatniej chwili troszkę się stropiła tej swojej żywiołowej reakcji więc niezbyt wiedziała co dalej zrobić.

- Ej, ja też jestem kumplem Kristin Black. - Alex wskazał wyraźnie na swoją pierś a dziewczyna przyjrzała mu się uważniej. Od góry do dołu i z powrotem.

- Ciebie nie widziałam na scenie. - odpowiedziała dość spokojnie chociaż z odcieniem powątpiewania w głosie i spojrzeniu.

- O rany, no mieszkaliśmy razem! Zresztą nie poznajesz mnie? To ja wygrałem wyścig w sobotę! - kierowca jeszcze mocniej wskazał na swoją pierś i podkreślił swoje zasługi. Czarnoskóra dziewczyna zaś jeszcze mocniej zmrużyła oczy jeszcze raz mu się przypatrując.

- Nie byłam na rajdzie. Ale byłam na wyścigach konnych i rodeo. - łaziebna chyba chciała trochę załagodzić sytuację i podać pokrewną dyscyplinę rozgrywaną podczas festynu ale uzyskała efekt odwrotny od zamierzonego.

- Pfff! Chabety! - Alex prychnął pogardliwie na znak, że tym tematem się nie zajmuje i nie ma ochoty o nim rozmawiać. To niejako zaś urwało ten wątek więc dziewczyna po chwili konsternacji wróciła uwagą do Ves.

- Widziałam cię na scenie z Kristin! Mówiła, że jesteście kumpelami! Rany, to było super! - gdy dziewczyna wróciła do swojego pierwotnego tematu znów się rozpromieniła uśmiechem szczęścia patrząc na kumpelę Kristin Black.

- Kristi to nasza przyjaciółka, bujamy się we trójkę
- panna Holden złapała gangera w pasie żeby zaznaczyć kto jest trzecią osobą. Uśmiechała się przy tym wesoło, wyciągając rękę do powitania, ale szybko nią machnęła. Puściła Foxa i zamiast tego rozłożyła ramiona i chwilę później objęła czarnulę serdecznie, całując ją w policzek.
- Jestem Ves, to Alex - przedstawiła ich krótko i spytała - A ty jak masz na imię?

- Lilly. A to wy zamawialiście kąpiel?
- dziewczyna przedstawiła się a Alex do którego Ves się jednak przyznała w tej godzinie próby wydawał się być na dobrej drodze do udobruchania bo burknął krótkie “tak” w odpowiedzi.
- To chodźcie, pokażę wam co i jak. - Lilly zaprosiła ich gestem do pomieszczenia z jakiego właśnie wyszła tylko wcześniej nogą odgarnęła porzucone właśnie wiadra. Wewnątrz był wystrój sugerujący, że dawniej to chyba też była łazienka albo jakiś kącik sanitarny bo widać było starą kabinę prysznicową która teraz chyba robiła za przebieralnie sądząc po wieszakach i ręcznikach. Ale na głównym miejscu królowała balia pełna parującej wody. Alex bez ceregieli podszedł do niej, zanurzył rękę i wydał zadowolone mruknięcie a nawet się uśmiechnął gdy nagroda w postaci kąpieli była tak blisko.

Lilly szybko wprowadziła ich w tajniki zażywania kąpieli co jednak zbyt długie do pokazywania i opowiadania nie było. Ręczniki, mydło, szampon, szlafroki, klapki no i jakby zabrakło wody mogą zadzwonić to ona doniesie tylko troszkę trzeba by poczekać aż się gar z wodą zagrzeje jeśli chcieliby mieć ciepłą.

- Jej, to znacie Kristin tak z bliska? Gadaliście z nią i w ogóle? A jak ją poznaliście? Jaka ona jest tak naprawdę? Bo ja to ją tylko na koncertach widziałam ale ją uwielbiam ona jest najlepsza! - Lilly gdy uczyniła zadość swoim obowiązkom oparła się tyłkiem o jakąś szafkę i oddała się tym tematom jakie ją fascynowały. Czyli swojej idolce oraz jej kumplom jakich właśnie tutaj gościła.

- Czy ją znamy z bliska? - Ves popatrzyła na buneta przy wannie i pokiwała głową - Przyjaźnimy się, a nie nazywam kogoś przyjacielem nad wyrost. - wróciła oczami do czarnulki - Mieszkaliśmy i imprezowaliśmy przez ostatnie parę dni, nie tylko przed czy w trakcie koncertów. Kristi jest taka jak na scenie: żywiołowa, energiczna, wesoła. Moje słoneczko - uśmiech na jej twarzy zrobił się ciepły, chociaż dla odmiany technik zrobiło się smutno. Brakowało jej chodzącego wulkanu optymizmu o blond włosach - A poznałyśmy się w Det, poszłyśmy na pączki do najlepszej cukierni jaka została po wojnie - wyszczerzyła się i zaraz dodała z udawaną pretensją do pleców Foxa - A niby tak cię paliło i cierpiałeś katusze.

- No! I dlatego teraz muszę się ochłodzić!
- Alex bez specjalnych ceregieli pozbył się już koszulki i teraz właśnie za jednym zamachem ściągał dół. I z radosnym chichotem wpakował się do wnętrza balii rozsiadając się wygodnie jak król na tronie.
- A ty zdaje się miałaś jakąś diagnostykę do zrobienia. - przypomniał jej lekko unosząc brew na znak, że balia czeka i na nią.

- Też bym tak chciała ją poznać jak wy.
- Lilly rozmarzyła się o poznaniu swojej ulubionej gwiazdy estrady i uśmiechnęła się nostalgicznie gdzieś do sufitu. Ale uwagi Alexa niejako przywróciły ją do rzeczywistości. - Noo doobrze to ja nie będę wam przeszkadzać. Pójdę już sobie. Jakbyście coś potrzebowali to zadzwońcie. - niechętnie odkleiła się od szafki o jaką się opierała, wskazała na ręczny dzwonek niedaleko balii i zaczęła kierować się ku wyjściu.

- Daj spokój Lilly, nie przeszkadzasz - Vesna machnęła zbywająco ręką. Oparła się plecami o ścianę, ostentacyjnie krzyżując ramiona na piersi - Ten najbardziej cierpiący i potrzebujący jak widać sam się obsłużył mając gdzieś całą resztę, byle mu się lepiej zrobiło. Nie przejmuj się, ma zapędy ekshibicjonistyczne. Jak za jakiś miesiąc dwa, gdy wrócimy do Nice City, a ona jeszcze nie wyjedzie w trasę to wpadniemy tutaj do ciebie jak chcesz - wróciła do Lilly i pogodnego tonu.

- Byłoby wspaniale! - czarnulka ucieszyła się zarówno z pomysłu, że słynna blondynka mogłaby tu przyjechać jak i z tego, że jeszcze nie musi wychodzić. - Oh, to mi nie przeszkadza dla mnie to nic nowego. - roześmiała się wesoło wskazując na siedzącego w balii faceta. Wspomniany facet zaś siedział z błogą miną na twarzy i chwilowo chyba nawet rozmowa dwóch kobiet niewiele go zajmowała. Otworzył jednak oczy i zaczął grzebać w butelkach i pudełeczkach szukając odpowiedniego uatrakcyjnienia tej kąpieli.

- Ej, a wy się nie kąpiecie? Co będziecie tak stać i gadać? - rzucił w nich spojrzeniem i zapytaniem ale w końcu zafrapował się biorąc w każdą z dłoni jakąś butelkę z szamponem czy innym żelem do kąpieli i uważnie je zaczął studiować.

- To będziecie wracać do Nice City? A teraz gdzie jedziecie? Mogę wam dolewać wody jak chcecie albo umyć głowę czy plecy. - Lilly trochę chyba miała kłopot jak zinterpretować słowa i zachowanie Alexa. Pytała więc z ciekawości o detale ich podróży i planów związanych z wizytą w Nice City przy okazji proponując swoją pomoc przy kąpieli.

- Pomożesz mi z tym jełopem? Super! To dawaj, zdejmujemy ciuchy, szkoda żeby się zmoczyły… naprawdę chętnie skorzystam ze wsparcia, a nie że znowu sama muszę wszystko robić, a ten czeka na gotowe i jeszcze marudzi i potem narzeka… - wylała z siebie gorzkie żale, a potem ściszyła głos, pokazując ruchem głowy na moczącego się Foxa który udawał że umie czytać. Z drugiej strony akurat z etykietkami na butelkach sobie radził, więc była szansa, że odkryje co się skrywa w środku?

- Patrz go, jaki inteligent - mruknęła, parskając zaraz potem - Jedziemy na robotę za miasto, tam gdzie bagna, komary… więc to pewnie nasza ostatnia szansa na normalną kąpiel w cywilizowanych warunkach przez bardzo długi czas - skończyła smutno, ściągając sukienkę i odwieszając ją na oparcie krzesła.

- Wszystko słyszałem. - Alex uniósł brew na znak, że jest czujny, domyślny, mądry i genialny. I dalej studiował butelki z kosmetykami tyle, że odłożył jedną i wziął drugą po czym znów wrócił do poważnie wyglądających studiów porównawczych. Na to wszystko Lilly zachichotała radośnie i gdy Ves dała przykład z sukienką sama też bez wahania ściągnęła koszulkę. Ukazało się jej szczupłe, hebanowe ciało z niebieskim stanikiem na górze. Ona sama zaś pochyliła się aby ściągnąć luźną sukienkę i wtedy zmrużyła oczy jakby coś jej nie pasowało w sylwetce Vesny.

- A co tam masz?
- zaciekawiła się przekładając nogę przez brzeg spódnicy i wpatrując się gdzieś w okolice stanika dziewczyny z Det.

- To są proszę ja ciebie cycki. Medalowe. Najlepsze cycki festiwalu. - Fox rozpromienił się z dumy normalnie jakby conajmniej sam był posiadaczem medalowych cycków albo przynajmniej to dzięki i wyłącznie niemu zrobiły się one takie medalowe. Lilly zaśmiała się cicho i skończyła zdejmować kolorową spódnicę.

- Naprawdę? Wygrałaś miss mokrego podkoszulka? No nie dziwię się są bardzo ładne. - czarnoskóra dziewczyna odrzuciła spódnicę na taboret na jakim już leżała jej koszula i w samej niebieskiej bieliźnie podeszła bliżej do Vesny.

- No pewnie, że wygrała. I no z takimi cyckami to chyba nie ma się co dziwić nie? - Alex wydawał się wręcz roztapiać z dumy, że może zaszpanować pod tym względem.

- Ale mi chodziło o to. - Lilly zatrzymała się przed Vesną i zafascynowana wpatrywała się w wystające spod biustonosza napisy. - Oooo… To od niej? Oooo…. Ale świetne! - uniosła dłoń ku piersi tej drugiej ale zatrzymała ją na chwilę przed skórą i bielizną. Za to gdy widocznie już rozpoznała podpis i kto jest jego autorem na twarzy zakwitł jej wyraz podziwu.

Duma w głosie Foxa zmiękczała do tego stopnia że technik prawie zapomniała o boczeniu. Uśmiechnęła się do niego, zdejmując stanik i bieliznę. Oczywiście to wszystko była jego zasługa, bo jak wiadomo piersi najlepiej rosną od masażu, więc dosłownie przyłożył rękę do zwycięstwa w konkurencji z polewaniem się wodą.
- Miałam jeszcze parę, ale już zdążyły zejść - zaśmiała się cicho, pokazując gestem dłoni jaśnie pana gangera - A ten tam oto literata zajął drugie miejsce w walkach gladiatorów i pierwsze w konkursie strzeleckim. Dostał dużo razy w głowę, więc pewnie jeszcze opuchlizna wewnątrzczaszkowa mu nie zeszła, dlatego może wolno kojarzyć i mieć problemy motoryczne. Trzeba o niego zadbać, pomóc się umyć żeby się biedaczek nie utopił przez przypadek - dokończyła smutno, zerkając na Murzynkę - Szkoda to by była wielka… a i na stopie mam autograf - zdjęła buty i pokazała jedno z ostatnich dzieł Kristi.

Czarnoskóra dziewczyna zaśmiała się wesoło bielejąc uśmiechem gdy usłyszała opinię Ves o stanie Alexa. Alex zaś zrewanżował się cierpkim spojrzeniem widząc i słysząc jak we dwie sobie jawnie z niego drwią i żartują. Do czasu aż Vesna przypomniała o jego gladiatorskich trofeach.
- Ooo, naprawdę? - Lilly zdziwiła się i popatrzyła na pławiącego się w pianie mężczyznę z nowym zainteresowaniem. Ten oczywiście bezczelnie się uśmiechnął i dumnie pokiwał głową. Bo oczywiście te walki to wygrał sam a nie jak Ves swoje konkurencje dzięki niemu.
- Ojej, no to musiało być trudne bo tam słyszałam dużo poważnych zawodowców się zgłasza. - łaziebna wyraziła swoją opinię o tych walkach gladiatorów na festynie co już do reszty rozpogodziło Detroitczyka.

- I tu też ci zrobiła?
- uwagę o ostatnim autografie od słynnej blond gwiazdy estrady przyjęła z jeszcze większym zainteresowaniem. Spojrzała na sam dół Vesny bo akurat ściągała majtki i przy okazji pochyliła się nisko aby się lepiej przyjrzeć podpisanej stopie. - Oooo raaanyyy… i to z całusem! Oooo rannyy… To cię tutaj pocałowała? Kristin? Kristin Black cię tutaj pocałowała? Razem z podpisem? Nie bujasz? - dziewczyna była pod wrażeniem bo gdy się wyprostowała prawie machinalnie zdjęła biustonosz i rzuciła go tam gdzie resztę ubrania. Za to wpatrywała się z rozgorączkowaną ekscytacją na Vesnę jakby jej się jakoś w niej objawiła sama Kristin Black.

- A gdzie my się nie całowaliśmy - tym razem brunetka z Det przybrała kosmatą minę i takiż ton głosu. Wskoczyła do wanny, sadowiąc się na przeciwko Alexa. Wreszcie znalazł się w należnym centrum zainteresowania jako laureat prestiżowych konkurencji, a nie tam jakiś pierdółek dla dzieci, albo jajogłowych szczawi.
- Chodź do nas - zaprosiła czarnulkę, machając zachęcająco ręką - Alex aż tak dużo miejsca, wbrew pozorom, nie zajmuje.

- O jaaa… to ty… to wy.... i tak z Kristin… - czarnoskóra dziewczyna podreptała za Vesną do skraju balii ale chyba była pod bardzo silnym wrażeniem tego jak bardzo zażyłe stosunki łączą tą dwójkę z balii z jej ulubioną diwą. Alex przywitał przybycie ich obu z zadowoleniem w oczach i uśmiechu. Skorzystał z okazji aby bez żenady obciąć wzrokiem z bliska sylwetkę pracownicy tego lokalu. Widząc, że coś ma kłopoty z jakąś sensowną reakcją postanowił życzliwie jej pomóc.

- No pewnie. Wiele razy. Wskakuj to też coś ci się dostanie. Zresztą miałaś nam pomóc, sama tak mówiłaś. - z delikatnością i żywiołowością tak firmową z runnerowych ulic zagadał bezczelnie wesołym tonem do czarnulki o długich, prostych włosach. Sam pod wodą posmyrał stopą o nogi Vesny.

- No, tak, tak, pewnie, oczywiście, już, już idę… - Lilly otrząsnęła się z tego wrażenia i sprawnie przekicała z zewnątrz do wewnątrz wanny. Potem usiadła tak mniej więcej pośrodku, że musiała wyłożyć się w poprzek dwóch wcześniej siedzących sylwetek. - Ooo raannyy… Nigdy nie sądziłam, że spotkam kogoś kto zna Kristin… noo… od tej strony… - zaśmiała się trochę nerwowo ale i z ulgą. Popatrzyła na kobietę po swojej jednej stronie i na mężczyznę po swojej drugiej stronie. - Ej ale powiedzcie. Jaka ona jest? No wiecie tak… no tak jak ją poznaliście… - łaziebna popatrzyła z fascynacją i wydawało się, że klasyczna kobieca ciekawość właśnie ją pochłonęła.

- Miałaś coś zrobić. - Alex usłużnie przypomniał jej i wręczył w dłoń gąbkę i mydło. Dziewczyna skinęła głową i zaczęła mydlić narzędzie kąpielowe ale dalej była spragniona wieści.

Ves w tym czasie zaczęła opowiadać, malując obraz Kristi jako pogodnej, zadziornej dziewczyny z dobrym sercem i zręcznymi rączkami, oraz ustami potrafiącymi nie tylko cudownie śpiewać. Pominęła to co odkryła dzięki Kay, jednak niektóre szczegóły zostawały tylko w gronie przyjaciół. Leżąc rozłożona wygodnie w wodzie opowiedziała o pierwszym spotkaniu w vanie przed koncertem, o wspólnym maratonie filmów dla dorosłych, zabawie w pakamerze Blue Star zanim panna black weszła na scenę. Oczywiście tego co wyprawiali we trójkę kiedy Fox się przecknął i przestał fochać też nie pominęła. W końcu jako dobra kobieta mogła od czas udo czasu połechtać ego swojego chłopa, żeby nie czuł się zbytnio wykorzystywany, albo terroryzowany, bo niedoceniony był zawsze i wszędzie.
- Podaj wino - trąciła gangera łokciem - w ustach mi zaschło, a ty widzę przysypiasz. Co, nudna jestem?

Alex przystał na pomysł Ves i skinął głową. W parę chwil otworzył butelkę i musiał być w iście szarmanckim nastroju bo jej dał skorzystać z butelki jako pierwszej. Do tego uzupełniał opowieść najlepszej kumpeli Kristin. Głównie o wystąpienia swojej skromnej osoby. Jak tak się go słuchało można było pomyśleć, że to przygody jakiegoś samca alfa czy innego buhaja rozpłodowego a Ves to tylko tak opowiada bo lepiej jej to wychodzi. Niemniej czy specjalnie czy nie, brzmiało to tak podkolyrozwane, że w naturalny sposób budziło zastanowienie.

Ale Lilly to nie przeszkadzało. Chłonęła tą wspólną opowieść czy raczej relację o swojej ulubionej gwieździe z wypiekami na twarzy. A przy okazji korzystając z gąbki aby wyczyścić ciała swoich klientów. Zajęła się ich ramionami, plecami, włosami i właściwie jakoś prawie przy okazji wymyła wszystko co dało się wymyć na siedząco. No i sama była zachwycona tą opowieścią co podkreślała licznym “ochami”, “achami”, “woow” czy “ooo raanyyy”. Przez co tryskał z niej nieskrępowany, młodzieńczy entuzjazm.

- Ooo raanyy… To Kristin jest fajniejsza niż myślałam…
- ociekająca wodą czarnulka pozwoliła sobie na chwilę przerwy i rozmarzenia gdy przysiadła naprzeciwko dwójki swoich gości. - Jeej… Jak ja bym tak chciała poznać ją tak jak wy… chociaż tak na jedną noc… i też bym chciała taki autograf… - spojrzała na wystającą ponad pianę i wodę pierś Vesny gdzie wciąż były widoczne ślady markera i szminki pozostawione przez gwiazdę. Czarna dłoń zanurzyła się w wodzie i po chwili wydobyła na powierzchnię podpisaną stopę Vesny. - Ale niesamowite, że nie schodzi. Ale to dobrze, bo szkoda by było. Ja jakbym miała taki autograf to bym trzymała tak długo jak się da. - popatrzyła z rozmarzeniem na pozostawione autografy.

- Niestety ale nie masz co liczyć na taki autograf - panna Holden zaczęła neutralnym tonem robiąc przerwę aby napić się wina z butelki. Odetchnęła, oblizujac usta i dokończyła wesoło - w tym tygodniu. Ale jesteś miłą laską, podobasz mi się. Masz moje słowo że wpadniemy tu z Kristi, gdy załatwimy nasze sprawy. Wiesz jak jest - rozłożyła ręce, opierając je o krawędź wanny - Najpierw robota, potem przyjemności. Jeśli chcesz mam sukienkę od niej, mogę ci ją dać. - otaksowała sylwetkę czarnuli - Powinna pasować.

- Naprawdę?! Oh yeah!
- Lilly pisnęła z radości i dziko wyrzuciła ręce do góry jakby już wygrała jakieś zawody. Zaraz potem jednak rzuciła się do przodu rozchlapując udami wodę na boki, na dwójkę gości i pod wpływem impulsu uściskała i objęła Vesnę przy okazji całując ją w policzek a jej piersi spoczęły na medalowych piersiach gościa które tak bardzo zachwalał drugi gość. - Byłoby super! Jakbym coś od niej miała a jakbym jeszcze mogła ją poznać… - możliwość poznania sławnej gwiazdy wydawało się chyba dziewczynie szczytem marzeń o jakim nawet nie próbowała śnić. A co dopiero oddychać w tym samym pomieszczeniu co ta słynna diwa.

- No tak, tak, myślę, że moglibyśmy ci to załatwić. Oczywiście teraz mamy biznes do zrobienia ale jak będziemy wracać… No oczywiście nie możemy nic obiecać za naszą kumpelę Kristin no ale wiesz, to nasza kumpela… - Vex czuła, że Alexa zaczynają roznosić hormony. Czuła to po jego głosie i spojrzeniu jakim lustrował ślicznie wyeksponowany czarny kuperek Lilly kusząco ociekający kontrastową białą pianą. Zaczął po nim wodzić dłonią jakby sprawdzał czy pasuje na odpowiedni rozmiar czy co innego i ponad czarnymi włosami wtulonej w Ves kobiety popatrzył na Schultzównę sondująco.

- Ale takiego autografu to pewnie by mi nie zrobiła co? To pewnie tylko takim kumplom jak wy? - Lilly nieco odkleiła się od Vesny i popatrzyła na nich oboje gdy bała się chyba usłyszeć odpowiedź.

No tak, bo przecież samcza natura nie umiała usiedzieć pół godziny w wannie z dwoma babami i nie zacząć rozrabiać. Do przewidzenia, ale w końcu mieli przerwę w pracy, a okazja sama pchała się w łapy. No i potem technik nie zniosłaby zawiedzionego, marudnego gangera przez resztę podróży.
- Więc zostaniesz naszą kumpelą i wszystko zostanie w rodzinie - wymruczała, dając przyzwolenie do działania rajdowcowi, samej całując bliską twarz Murzynki prosto w śmiejące się usta.

- Yeeaa! - Lilly zawołała przyciszonym głosem udając, że krzyczy i cieszy się na całe gardło. Chociaż chyba cieszyła się naprawdę bo ledwo Vesna ją pocałowała to ta teraz zrewanżowała się jej całkiem gorąco. Też ją i objęła i pocałowała i to całowała się na całego. Oderwała się od niej i przechyliła się do Runnera, traktując go tak samo. Ten zaś przyjął to żywiołowo i z entuzjazmem. Złapał jej o wiele drobniejsze od swojego ciało i przesunął na swoje uda.

- No daj to. Wiesz jak się teraz kumplujemy to jak ty umyłaś nas to teraz my umyjemy ciebie. Musi być po równo, takie są zasady. - rzekł spokojnie odbierając jej gąbkę i namydlając ją obficie. Dziewczyna nie miała widocznie nic przeciwko bo roześmiała się radośnie i twierdząco pokiwała głową na taki pomysł. Alex więc zaczął buszować gąbką po jej ciele zaczynając od obojczyków i ramion a potem przesuwał się na coraz ciekawsze rejony ciała łaziebnej czym pobudzał i bawił ją pierwszorzędnie.

Z drugiej strony podobnie działa Ves, tyle że zamiast gąbki używała rąk. Wzięli ją z Alexem w dwa ognie, przypominając kanapkę z nutellą w środku. Słodką i taką na widok której sama ciekła ślina. Co pewien czas porozumiewali się ponad ramieniem Lilly spojrzeniami, współpracując prężnie podczas tego mycia, urozmaiconego kolejnymi pociągnięciami z butelki, chichotem i pocałunkami, którymi technik sprawiedliwie dzieliła między pozostałą dwójkę. Wreszcie ganger zajął się tym co nad wodą, a dziewczyna tym co pod wodą, przechodząc z myciem na uda i biodra.

Wyglądało na to, że cały, wielokolorowy zestaw kanapkowy rozumie, dogaduje się i współpracuje ze sobą świetnie obywając się zwykle bez słów. Bo przy przyspieszonych oddechach wpadającym coraz mocniej w ciche jęki i posapywanie dość trudno było coś powiedzieć. Coraz więcej wody i piany lądowało na podłodze w miarę jak ta wspólna kąpiel robiła się coraz gwałtowniejsza. Zwłaszcza odkąd Fox chyba zadbał o to by czekoladka była odpowiednio przeczyszczona także od środka. Chociaż raczej nie użył do tego gąbki bo ta pływała sobie pośród piany i fal.

Nutella zaś jak to z nutellami bywa, roztapiała się pod wpływem gorąca przez co świetnie wchłaniała się we wszelkie podłoże. Czy to z jednej czy drugiej strony. Gdy jeszcze byli na etapie wzajemnego mycia na tyle, że można było to nazwać myciem czekoladka rewanżowała się Vesnie za jej opiekę co jakiś czas próbując ją złapać i przycisnąć do siebie albo chociaż tak odwrócić głowę by ją pocałować. Alex też musiał bawić się przednie bo z lubością zaliczał podwójne całowanie gdy po oderwaniu się od całowania jednych ust zaczynał całować te drugie. Zaś dłonie pary gości często miały ze sobą kontakt na szybko oddychających piersiach czekoladki. Dla dłoni zaś te jej przednie atuty, nawet jeśli nie medalowe jak te które ją ugniatały od tyłu to też jednak potrafiły sprawić dłoniom wiele przyjemności swoją przyjemną w dotyku jędrnością.

W końcu jednak od tego żaru, gdy szczotkowanie Lilly jakie od środka przeprowadzał Alex osiągnęło punkt kulminacyjny nutella roztopiła się ostatecznie. Ciężko opadła na pierś gangera całując go czule w podziękowaniu za te zabiegi higieniczne. Alex ciężko sapał ale wydawał się być szczęśliwy jak to w takich momentach było dla niego typowe. Uśmiechnął się i do niej i do Ves do której wyciągnął rękę aby przysunąć ją do siebie.

- Jeeejjj… to było super.... - westchnęła rozleniwiona czekoladka gdy teraz w podzięce czule pocałowała Vesnę jaka siadła obok Alexa. - Ale zostaniecie coś dłużej? Nie mówcie, że już wyjeżdżacie. - wyjazd pary tak znamienitych no i kochanych gości chyba napawał smutkiem czekoladkę bo popatrzyła na nich zmartwionym wzrokiem.

Zostanie było świetnym pomysłem, niestety nierealnym w tej chwili, ale przynajmniej miło spędzili parę chwil przed powrotem do piekarnika. Jak miło wystarczyło spojrzeć na minę Foxa i Lilly. Już patrząc na nich serce rosło, a gęba sama się uśmiechała.
- Jesteśmy w pracy - technik mruknęła, opierając policzek o ramię rajdowca i wyciagając ramię tak, aby obejmowac jego i czekoladkę - gonią nas terminy, ale wrócimy za jakiś czas to zrobimy powtórkę… i to jeszcze z Kristi, więc nie dygaj. Jeśli masz choć w połowie tak fajne jak ty koleżanki które też by chciały dołączyć do zabawy, je też zgarniemy. Zrobi się duża imprezę. zobaczysz, będzie super.

- O tak, bardzo bym chciała! -
dziewczyna pracująca roześmiała się bielą swojego ciepłego i serdecznego uśmiechu a Alex bez skrępowania skorzystał by puścić żurawia na jej równie wesoło trzęsące się do tego śmiechu piersi. Dziewczyna przestała się śmiać i jeszcze raz pocałowała i ją i jego.
- Jak dla mnie możecie wracać kiedy tylko zechcecie! I możecie nawet nocować u mnie w domu! - Lilly zapewniła ich oboje solennie. Potem jeszcze raz przytuliła się do nich tak, że powstał prawie idealny trójkąt równoboczny ze splecionych ramion i stykających się głów. - Ja rozumiem, że teraz macie swoje sprawy do załatwienia i musicie jechać. Ale jakbyście wracali do Nice City to wpadnijcie. Zapraszam serdecznie. A jak jeszcze potem byście zajechali z samą Kristin… - zaśmiała się wesoło na znak, że nadal chyba trudno było jej uwierzyć w taką możliwość. W końcu ułożyła się trochę bokiem a trochę tyłem na obojgu z nich tak, że mogli leżeć we trójkę we względnym spokoju i wygodzie. - Jeej… śliczne zostawiła ci te autografy… - dziewczyna uniosła swoją stopą, stopę Ves z wody i nie mogła się chyba napatrzyć na te rękodzieło pozostawione przez sławną blondynkę na pamiątkę dla swojej ciemnowłosej kumpeli.

Za to w technik odezwały się pierwotne, najbardziej podstawowe potrzeby, bez których nie szło żyć. Leżała rozleniwiona, uśmiechając się w eter aż w pewnej chwili od jej brzucha rozległo się burczące zawodzenie na tyle głośne, że na chwilę zagłuszyło pogłos rozmów za drzwiami. Zaśmiała się, wzruszając ramionami.
- No co? Jestem głodna - zrobiła przepraszajacą minę i dodała weselej - Dzięki za zaproszenie Lilly, na pewno skorzystamy, w końcu się na coś umówiliśmy, nie? A teraz powiedz, co tu można dobrego zjeść… i co macie na wynos?

- U nas możemy coś wam zrobić. Znaczy ja wam coś zrobię. I jak chcecie to na wynos też. Co chcecie? Jakąś pieczeń, zapiekanego kurczaka, tortillas, suszone mięso, sałatkę fasolową czy jeszcze coś innego? Z fasoli, kukurydzy i kurczaka to wam przyrządzę wszysko co chcecie.
- Lilly wyraźnie się ożywiła i odwróciła się aby wygodniej patrzeć na Vesnę. Mówiła płynnie i była pewna siebie gdy najwidoczniej kuchnią też się tutaj zajmowała i parze swoich nowych kumpli była bardzo skłonna iść na rękę z tymi kulinarnymi życzeniami.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline