Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2019, 20:45   #58
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Harper zachowała jednak spokój, mimo całej tej niechęci, którą Mia jej serwowała. Znów westchnęła tylko cichutko, co pomagało jej się lekko rozluźnić i przeniosła ponownie spojrzenie na nowoprzybyłych. Ich stolik stanie się najbardziej zatłoczonym, ale może dzięki temu Mia skoncentruje się na czymś innym niż ciągłe, niebezpośrednie strzelanie do Alice. Śpiewaczka miała cichą nadzieję, że tak właśnie będzie. Zerknęła na Roberta, jakby chcąc sprawdzić co robi i może szukając odrobiny wsparcia.
Ten w ogóle nie zachowywał się tak, jak gdyby uważał, że Alice potrzebowała jego pomocy. Co kazało jej się zastanowić, czy Mia nie zachowywała się dokładnie tak samo w stosunku do niego… i już do tego tak bardzo przywykł, że nawet nie zauważał przytyków żony. Albo uważał je za jak najbardziej naturalny element każdego dnia.
- Cześć, Finn! - rzekł. - Chodźcie, siadajcie. Evelyn, wyglądasz promiennie. Myślałem, że zostawicie małego z opiekunką - wstał i podszedł do blondynki, głaszcząc ją po ramieniu. Ta uśmiechnęła się niepewnie i zaśmiała. Wydawała się nieco wstydliwa.
- Wiadomo, jakie są te dzisiejsze nianie… Co w telewizji mówią, to aż głowa boli - odpowiedziała z teksaskim akcentem.
- Dobrze cię widzieć, mamo - tymczasem Finn rozmawiał z Mią. Przytulił matkę i pocałował ją w oba policzki, na co ta wyraźnie ucieszyła się.
Następnie mężczyzna odwrócił się do Thomasa i podał mu rękę.
- Gdzie znalazłeś taką piękność, stary? - zapytał, patrząc na Alice. Uśmiechnął się do niej żartobliwie.
Thomas zagryzł wargę.
- Zaczęło się od tego, że przyniosłem jej kwiaty po występie… - zaczął.
Mia wyglądała tak, jakby miała zaraz zemdleć.
Alice nie wtrącała się do powitania, czekała na moment, aż przyjdzie jej pora. Przewróciła lekko oczami na żart Finna. Słuchała jak Thomas opowiadał, a widok miny Mii, mimo że nie chciała tego przyznać, sprawił jej trochę satysfakcji.
- Tak, a skończyło na tym, że wyszło na to, że jestem waszą siostrą. Miło mi cię poznać osobiście Finn - powitała mężczyznę, wstając lekko by uścisnąć jego dłoń, zerknęła na Evelyn i ją również powitała. Starała się jak mogła, by zrobić dobre wrażenie na swojej rodzinie…
- Tak, słyszałem… - Finn zaczął. - Ale widzieć cię na żywo, to kompletnie co innego. Witaj w naszej rodzinie, Alice - uśmiechnął się do niej ponownie.
Evelyn wydawała się nieco bardziej ostrożna.
- Wiele o tobie słyszałam - wyciągnęła do niej rękę, choć chyba bała się, że Alice ją uściśnie. Ta zobaczyła kątem oka, że Mia uśmiechnęła się półgębkiem na te słowa. Zdawało się, że siała ferment za jej plecami.
- Nadal pracujesz jako programista? Architekt sieci w banku? - Robert zaczął rozmawiać z Finnem. Ten pokiwał głową.
Arthur był kompletnie wycofany. Thomas trącił go ręką.
- Hej, przywitaj się - szepnął cicho do brata.
Harper uśmiechnęła się ciepło do Finna, a dłoń jego partnerki uścisnęła, ale niezwykle delikatnie. Miała wrażenie, że Evelyn była z jakiegoś delikatnego szkła i jeśli potrząsnęłaby jej ręką, albo przycisnęła zbyt mocno, roztrzaskałaby ją. Na jej słowa, Alice uniosła lekko brew
- Oh tak? Nie sądziłam, że temat mojej osoby stał się już aż tak popularny. W takim razie, cieszę się i mam nadzieję, że zdołam poznać też ciebie nieco lepiej Evelyn w ciągu tych paru dni, bo jak rozumiem ty znasz mnie już całkiem nieźle - mówiła uprzejmie, ale pierwszy raz zerknęła na Mię wprost, posyłając jej krótkie, oceniające i ostre spojrzenie. Wiedziała, że kobieta na nia patrzy, a rudowłosa celowo wyczekała już moment, gdy wszyscy zajęli się czymś innym. Trwało to na tyle błyskawicznie, by nie zwrócić niczyjej uwagi. Sygnalizowała jej tylko, że to co robiła, to mógł być zły pomysł. Zdawało się jednak, że Mia wcale nie straciła z tego powodu rezonu. Wręcz przeciwnie. Chyba nie tylko chciała, aby Alice przyjęła rzucone wyzwanie… Miała ochotę na prawdziwą wojnę. A zwłaszcza na zostanie w niej zwyciężczynią.

Wszyscy usiedli.
- Mamo, jak zdrowie ciotki Rosie? - Evelyn zapytała Mię. - Mam nadzieję, że już nie dokucza jej półpasiec?
Zdawało się, że to był bezpieczny temat do rozmowy, a Evelyn właśnie takie lubiła. Spojrzała na swojego synka i uśmiechnęła się do niego. Alice oceniła, że kobieta miała zaskakująco ładny uśmiech.
- Tu pani zamówienie - rzekł kelner, który nagle pojawił się nad Alice. Postawił przed śpiewaczką drink oraz gotowane kalmary.
- O, ja też zjadłbym kalmary, ale smażone - rzekł Finn.
- Moja krew - ucieszył się Robert. - Wszyscy moja krew.
Mia spojrzała na niego paskudnie.
- To nie jest coś, co ja mogłabym powiedzieć - wycedziła bardzo cichutko, po czym odwróciła się do Evelyn i zaczął długą i nudną opowieść o szpitalnych perypetiach swojej siostry.
Tymczasem Thomas i Arthur cicho z sobą rozmawiali, ale Alice nie wiedziała o czym. Ciężko było jej się skoncentrować na ich słowach, kiedy wokół niej było tyle zamieszania.
- A coś dla pani? - kelner pisał w notesiku, spoglądając na Evelyn.
- Nic, dziękuję - kobieta uśmiechnęła się uprzejmie.
Mia zdawała się niezadowolona, że na moment musiała przerwać opowieść o Rosie.
- Na pewno, skarbie? - Finn zdawał się zaskoczony.
Jego żona zagryzła wargę.
- Może mleko? Napiłabym się mleka.
- Mleka? - powtórzył kelner, marszcząc brwi. - Zwykłego mleka? - dopytał.
- Mleka? - Finn również zdawał się zaskoczony.
Evelynn cała spąsowiała i spuściła wzrok, jak gdyby zrobiła coś złego.
Do tej pory Alice zdążyła się już skupić na rozpoczęciu swojego posiłku. Widząc jednak ogólne zaskoczenie przy stoliku i dostrzegając zakłopotanie Evelynn, Harper zmarszczyła lekko brwi i opuściła sztućce
- Chyba nic w tym dziwnego? Przecież to mleko. Wie pan co? To może być dwa razy. Potem sobie wypiję - rzuciła żeby złamać atmosferę, która zagościła przy stoliku. Nie chciała, by partnerka Finna czuła się źle. Rozumiała jej nieśmiałość i akceptowała. chciała jej po prostu okazać, że nie musi czuć się wyobcowana, jak zapewne sekundę temu to nastąpiło.
- No dobra, to mleko - kelner pokiwał głową. Choć jego mina sugerowała, jak gdyby kobiety co najmniej kazały mu, aby znalazł krowę i sam ją wydoił. Następnie obrócił się i wyszedł. Kiedy wchodził do środka, minęła go para. Ruszyła w stronę wolnego stolika kilkanaście metrów dalej, na samym końcu i usiadła przy nim. Bardzo wyróżniali się w tłumie. Ona zdawała się nieco starsza, choć co najwyżej o kilka lat. Była bardzo szczupła i piękna, choć w raczej niezbyt przyciągający sposób. Posiadała gęste, czarne włosy, które podkreśliła obficie kredką oraz ponczo tego samego koloru. On natomiast posiadał półdługie włosy i był równie blady, co jego towarzyszka. Zdawał się znudzony, albo zaspany, a wokół oczu miał nienaturalnie wyglądające, różowe cienie. Alice przez chwilę zastanawiała się, czy to nie makijaż, ale bardziej skłaniała się ku lekkiej alergii.
Usiedli i zaczęli z sobą rozmawiać. Zdawało się, że kłócili się. Wreszcie kobieta wyjęła z torebki dużą, czarną butelkę. Wyostrzone zmysły Alice umożliwiły odczytać napis na niej, układający się w “Salmiakki Viru Valge”. Mężczyzna wziął alkohol i napił się z niego duszkiem, po czym uśmiechnął niczym niedźwiadek po spożyciu solidnej dawki miodu. Wytarł usta i oddał butelkę kobiecie.
Harper zastanawiała się, czy nie było im tu za gorąco w tej całej czerni. Z jakiegoś też powodu czuła się dziwnie, że mimo iż chciała zapomnieć o Finlandii, wyśledziła tych finnów wzrokiem i obserwowała aż tak uważnie. Skarciła się i wróciła do jedzenia.

- Lubię mleko, bo podobno pomaga na rozstępy po ciąży… Tak powiedziała mi koleżanka. To dlatego, bo ma białko - Evelyn ciągnęła. - Teraz, jak to mówię, to czuję się taka głupia - zachichotała nerwowo. - W towarzystwie dwóch lekarzy gadać takie nonsensy…
- Technicznie tylko Arthur jest lekarzem - Thomas odpowiedział. - Mama jest dentystką, to coś innego.
Evelyn spojrzała na niego z kompletną pustką w oczach.
- A może ja też powinienem napić się mleka - zastanowił się Robert. - Ale nie samego. Jak się nazywa ten drink z wódką? Rosyjska… coś? Rosyjskie… - zmarszczył brwi, szperając w pamięci.
- Biały Rosjanin - odpowiedziała ojcu. Jej myśli momentalnie pośmigały do Petersburga i pewnego blondyna. Zadumała się. Rozmawiali tylko raz od czasu jak ‘wróciła’ i jak to było w rozmowach z Kirillem, nie była to najbardziej emocjonująca rozmowa. Zapewne byłoby inaczej, gdyby stała z nim twarzą w twarz, ale do tego musiałaby pojechać do Rosji, a to dopiero za jakiś czas, albo móc spotkać się z nim w Iterze, a do tego Dubhe była jeszcze nieco za słaba. Powoli i w milczeniu jadła kalmary. Słuchała otoczenia, ale przez moment emocjonalnie oderwała się od tego miejsca i szybowała gdzieś naokoło restauracji, wraz z powiewami morskiego wiatru.

Dzień zapowiadał się na bardzo atrakcyjny i upalny, choć na Mauritiusie zapewne to było normalne. O dziwo Alice nie czuła się zmęczona pomimo tych wszystkich godzin lotu. Być może to wydarzenia na północy Europy tak ją zahartowały. Wtedy musiała być w stanie najwyższej gotowości cały czas. Natomiast obecnie… obecnie jej jedyne zadanie polegało na relaksie. Czy Alice w czerwcu uwierzyłaby w to, że za kilka miesięcy będzie znajdować się na wakacjach z nową rodziną? Kompletna beztroska, nie licząc drobnych spięć z żoną ojca, które przecież i tak były niczym w porównaniu do tego wszystkiego, co wycierpiała i co musiała przejść.
- Przepraszam - Arthur powiedział słabo, po czym wstał i skierował się w stronę wnętrza łodzi.
Przy stole na krótki moment zapadła cisza. Robert jednak kontynuował rozmowę z Finnem, natomiast Evelyn dalej słuchała opowieści Mii. Choć teraz obie kobiety zdawały się bardziej zapatrzone w wejście do środka The Deck. Dentystka wyglądała tak, jakby chciała pójść do środka za synem… ale przy tym wahała się mocno.
- Powinienem za nim iść? - Thomas zapytał Alice, marszcząc brwi. Mówił dość cicho, tak że tylko ona usłyszała. - Szczerze mówiąc… ostatnio nie wiem, jak powinienem przy nim zachowywać się… - lekko zagryzł wargę.
Harper zjadła swój posiłek w międzyczasie i przysłuchiwała się w ciszy rozmowom przy stole. Zerknęła za Arthurem, który opuścił towarzystwo.
- Myślę, że mógłbyś za nim pójść. Opcje są dwie, albo się wkurzy, albo po prostu uzna, że się o niego na swój sposób troszczysz, tak czy inaczej okażesz mu uwagę, a wydaje mi się, że potrzebuje wsparcia - powiedziała co myślała w tym temacie, również ciszej.
- W ogóle nie chciał tu przylatywać. Mama zagroziła, że wyrzucą go z domu, jeżeli nie uda się z nami na wakacje i to jedyne, co go zmusiło. Nie pracuje od czasu, gdy wyrzucili go ze szpitala. Wcześniej jedynie leżał na łóżku w sypialni goscinnej i pił, a kiedy wzięła go karetka i potem spędził kilka tygodni na odwyku… Potem już tylko leżał na łóżku. I leży tak aż do teraz. Bez wątpienia ma depresję… ale taką już ostateczną. Przykro mi, ale nic nie mogę zrobić - wzruszył ramionami. - Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak kruchą rzeczą jest zdrowie psychiczne - westchnął, po czym wstał. - Idziesz ze mną, czy chcesz pogadać z innymi? - powiedział już nieco głośniej.
Alice zerknęła po zebranych przy stole osobach, sięgnęła po swoje mojito dopijając je błyskiem do końca. Wzięła torebkę
- Idę… - powiedziała i odsunęła krzesło by wstać i udostępnić przejście Thomasowi. Miała nadzieję, że jeśli nastąpią pytania, szczególnie ze strony Mii, mężczyzna jakoś wybroni ich od tego deszczu negatywnych wibracji.

Jednak nic takiego nie wydarzyło się. Być może dentystka cieszyła się, że Arthur jednak nie pozostanie kompletnie sam. Nawet jeśli jedną z osób, które miała dotrzymać mu towarzystwa, była Alice. Zdawała się nieco uspokojona, gdyż nieco bardziej skoncentrowała się na Evelyn, tłumacząc jej związek pomiędzy opryszczką zwykłą, a półpaścem. Robert natomiast przez ten cały czas rozmawiał z Finnem jakby nigdy nic. Obecnie chyba poruszali tematy motoryzacyjne. Czy kiedyś Arthur siedział tuż obok nich i również wdawał się w dyskusję? Z opowieści Thomasa wynikało, że najprawdopodobniej tak.
Zanim weszli do środka, ktoś przeszedł obok nich, kierując się w stronę zewnętrznej części The Deck. To był kelner. Dźwigał dwie tace wypełnione najróżniejszymi rybnymi daniami. Pstrąg, łosoś, halibut, dorsz… dwóch kolejnych Alice nie rozpoznała. Czuła się zaskoczona, gdyż nie przypominała sobie, aby przy którymś stoliku zasiadała gromada ludzi. Obserwowała, jak mężczyzna podszedł do pary ubranej w czerń, zostawił to wszystko i poszedł. Wyjął chusteczkę i otarł strużkę potu z czoła.
- Kim oni są? - Thomas mruknął cicho do siebie, również zaskoczony zaistniałą sceną.
Śpiewaczka po raz kolejny bardzo uważnie przyjrzała się parze siedzącej przy stoliku. Gdy ich styl ubioru był nieco nietypowy na to gorące miejsce, tak wybór tylu potraw był dla niej już wyjątkowo dziwny. Może mieli taki niesamowity apetyt? Nadstawiła ucha, wyostrzając ten zmysł, by posłuchać o czym rozmawiali, o ile w ogóle. Na moment zwolniła kroku, udając że jakiś kamyk wpadł jej do sandałka i musiała go lekko wytrząsnąć.
Słyszała słowa bardzo wyraźnie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline