Widok, jaki sobą przedstawiał Koichi, był mniej niż przyjemny i David nieco się dziwił, że Japończyk jeszcze żyje, z takim kawałem metalu, który przebił go na wylot.
Odczepienie Koichi'ego bez specjalistycznych narzędzi, a te pozostawały poza zasięgiem ich małej grupki. Dlatego też pierwszą myślą, jaka się Davidowi nasunęła, było 'skrócić jego cierpienia, bo po co ma się męczyć'. Wydłubanie przerośniętej drzazgi z Japończyka skończyłoby się śmiercią tego ostatniego, a zabranie całego wraku, którego częścią składową stał się Koichi, zdecydowanie nie wchodziło w grę.
Gdyby nie Abi, David zapewne stałby tak przez chwilę i medytował. Na szczęście stalkerka miała swoje domowe sposoby i po chwili Koichi był wolny. To jednak wcale nie oznaczało końca kłopotów. Słowo "zarodnia" jakoś źle się Davidowi skojarzyło, a wygląd tego "czegoś" również był niezbyt przyjemny. Co prawda Abi twierdziła, że można te zarodnie rozwalić, ale między możliwością zrobienia czegoś a samym zrobieniem często ziała prawdziwa przepaść. Dlatego też David zamierzał jak najszybciej znaleźć się jak najdalej, szczególnie że Koichi był już wolny i nie trzeba było się nim zajmować.
Pozostawało tylko wziąć nogi za pas i uciekać, co Australijczyk natychmiast wprowadził w życie. |